momentami aż mnie zadziwiał ten ich styl życia - przepych pomieszany z kiczem...
Film nie jest zły, jest parę fajnych złotych myśli, szczególnie podobała mi się ta powiązana z
tytułem "Stalowe magnolie" - o sile kobiety. Jednak według mnie trochę spłycony i zbyt
amerykański w tym negatywnym sensie.
Przepych, kicz i typowo amerykański styl zachowania. Być idiotami to jedno, a po kiego czorta jeszcze się tym chwalić ?
Zgadzam się w zupełności, film miły w odbiorze, dość wciąga, postacie, które da się lubić, ale...no właśnie, ale. Film jest rzeczywiście kultowy, ale tak naprawdę nie wiem czemu, niczym się nie wyróżnia, jest typowo amerykański (dla mnie to stwierdzenie jest zawsze negatywne). Jest ciepły, owszem, ale i naiwny...A kicz, cóż, tak rzeczywiście było w latach 80 w Stanach, ale to faktycznie bardzo razi estetycznie :P
Dla mnie to była właśnie ciekawa podróż po Ameryce tamtych czasów. Południowy akcent, rodzinne życie i te fryzury... Do tego przejmująca opowieść z pointą "a życie toczy się dalej". Miły odpoczynek po przekleństwach, seksizmach i chodnikowym (jeśli nie rynsztokowym) poczuciu humoru z jednej strony, a przepompowanym patosem wspartym plastikowymi postaciami z drugiej. Wart obejrzenia (bardziej niż remake z 2012)