Nie rozumiem końcówki filmu, jak to został zabity? Przez tego gościa z którym jechał pod koniec filmu?
Teoretycznie stres. Sprawa tak naprawdę nie została nigdy wyjaśniona. Nie jestem zwolennikiem Teorii Spisku, ale tutaj, znając trochę - z dostępnych źródeł - historię tego żołnierza, śmiem twierdzić, że mógł też chcieć powiedzieć... za dużo. Jakby porównać dane efektów działań tego żołnierza, to wyraźnie widać jak są płynnie zawyżone w filmie. Już nie wspominając o rozmowach z żoną między oddawanymi strzałami, czy też snajper uczący innych o tym co oznacza dany gest (uderzenie się w hełm). Ale takich "wpadek" na palcach jednej reki, maks. dwóch rąk można policzyć.
Polecam filmy - dostępne na YT - Ross Kemp in Afganistan.
No ale propaganda amerykańska musi być. Szkoda, że kosztem zakłamywania rzeczywistości, wygłodniałych żołnierzy, braku amunicji i innych.
Ale sam obraz oceniam wysoko. Świetna historia, świetne kino, ujęcia, pokazane rozterki itd. ale świetne tylko w ujęciu filmu, a nie historii o rzeczywistości.
Masz racje, jego biografie mogli lepiej nakręcić, no proszę cię stary, on campi na dachu jako snajper, przygotowuje się do ataku a tu nagle żoneczka dzwoni i mówi mu że się za nim stęskniła, takie akcje tylko dekoncentrowały żołnierzy a nie im pomagały w wypełnieniu misji. Jest to tylko przykład który napisałem, dlatego oceniłem film na "dobry" bo był dobry, wybór moralny czy zabić dzieciaka z RPG czy nie, polowanie na wrogiego snajpera, ale jako film, jako biografia sprawdził się średnio.
Ja oceniłem na bdb. Bo jako film, to urasta wg mnie do rangi "Helikopter w ogniu", który moim skromnym zdaniem, jest jednym z najlepszych filmów wojennych, bez zbędnych efektów specjalnych takich jak w "Ocalony", czy nawet "Cienka czerwona...", "Szeregowiec..." itp. Generalnie jako film bdb, jako film na faktach, to bym tak powiedział, że to film na faktach autentycznych ;) gdzie autentyzm to odrobina (zbyt duża oczywiście) szaleństwa reżysera i scenarzysty pod publiczkę. Swoją drogą, nie wiem czy wiesz/wiecie, ale kiedyś amerykanie kręcili dwa zakończenia - 1. dla USA, 2. dla Europy, oczywiście 1. bohaterskie, 2. bardziej "normalne". Taki to już ich los, kult jednostki trwać musi, póki Ameryka trwa. I za to uwielbiam ich filmy.
Ta akcja rozmowy z żoną akurat miała miejsce tylko to Cris zadzwonił ;) jnie jest to więc wymysł Clinta tylko fakt przedstawiony w książce.
"...czy też snajper uczący innych o tym co oznacza dany gest (uderzenie się w hełm)."
Pytanko mam, bo jestem mniej obeznany. Co oznacza dany gest?
Gest taki wykonuje się przy drzwiach zazwyczaj. Oznacza on "komendę", po której odpowiedzialny za taran żołnierz/policjant, właśnie przy pomocy tarana, wyważa drzwi.
Nie jestem wielkim znawcą, ale z posiadanej wiedzy przede wszystkim z ZSW (Zasadnicza Służba Wojskowa) oraz z www tematycznych (jakieś tam to moje hobby), wynika, że 100% czynności wykonywanych przez jednostki specjalne (wojsko/policja) ma swoje odpowiedniki w gestach. Służy to przede wszystkim zachowaniu ciszy przy wykonywanych czynnościach w trakcie akcji, ale też jest to język uniwersalny, który wychodzi na przeciw barierom językowym, ale też i kulturowym.
Teoretycznie nic. Praktycznie, uczył żołnierzy, którzy powinni mieć to w jednym palcu, bo na misje nie wysyła się przypadkowych ludzi, a już na pewno nie bez przeszkolenia. Taka różnica. Moim zdaniem, pokazuje to albo fatalny system przygotowania - w co ciężko mi uwierzyć, albo niepotrzebny zabieg reżysera/scenarzystów, którzy z bohatera - bezdyskusyjnego, chcieli zrobić jeszcze większego, a to już przerysowanie, a to rodzi naturalne wątpliwości.
Ale podkreślam, w mojej opinii firm bardzo dobry.
"Bardzo lubię marines, ale nie zmienia to faktu, że nigdy nie uczono ich czyszczenia pomieszczeń, a mnie – owszem. To nie była ich specjalizacja. Wszyscy byli twardzi i nieustępliwi, ale na temat walk w terenie miejskim musieli się jeszcze wiele nauczyć. W większości chodziło o proste techniki: jak trzymać karabin, kiedy się wchodzi do pomieszczenia, żeby wrogowi trudno było go wyrwać; jak poruszać się po wejściu do pomieszczenia; jak walczyć w pełnym zakresie 360 stopni w terenie miejskim. Tego wszystkiego SEALsów uczy się tak dobrze, że umiemy to robić przez sen."
Po prostu uczył marines gestu SEALsów.
No widzisz. Czyli jednak złota zasada najpierw książka potem film, po raz kolejny się broni.
Wniosek, dziś kupuję książkę.