Film ,,Sissi-zbuntowana cesarzowa" przeczy znanym filmą o Elżbiecie Bawarskiej ,,Sissi", ,,Sissi-młoda cesarzowa", ,,Sissi-losy cesarzowej" z sławną Romy Schneider.
Film ,,Sissi-zbuntowana cesarzowa" przedstawia iż Elżunia nie kochała Franciszka a w filmach ,,Sissi", ,,Sissi-młoda cesarzowa", ,,Sissi-losy cesarzowej" filmy te przedstawiały głęboką i prawdziwą miłość Elżbiety do Franciszka. Nawet fakty historyczne przedstawiają iż Elżbieta kochała Franciszka. Dowiadując się, że cesarz poprosił o jej rękę, zdumiona Sissi odpowiada bez wahania: "Oczywiście, że go kocham, jak mogłabym go nie kochać?". A następnie wybuchnęła szlochem: "Gdybyż tylko nie był cesarzem!".
Widać, że mało wiesz o życiu Sisi. Daj spokój, jak można kogoś NAPRAWDĘ pokochać i zaręczyć się z nim po trzech dniach?! Ten film przedstawia wszystko tak, jak naprawdę było. Czytałam, że Sisi pisała wiersze, w których żaliła się, że nikt jej nie rozumiał, po pewnym czasie odsunęła się od cesarza i to na tyle, że miała wyrzuty i zaaranżowała jego spotkanie z Katarzyną Schratt, żeby cesarz mógł mieć kochankę, która w ten sposób zastąpiłaby mu żonę. W jakiejkolwiek książce historycznej poświeconej Sisi przeczytasz, że cesarz zdradzał żonę i nie było to szczęśliwe małżeństwo. Sisi podróżowała tyle, że widzieli się kilka razy w roku na kilka dni! Kiążka kupiona w Sisi Museum zawiera fragment, który mówi, że wielu ludzi uwierzyło właśnie w idylliczny obrazek jaki stworzył film z Romy Schneider. Niestety, może tak było na początku, kto to tam wie, ale film "Sisi zbuntowana cesarzowa" nie przeczy, tylko pokazuje prawdę.
Normalnie aż mnie wzięło jak przeczytałam, ze ten GNIOT! to cała prawda historyczna. Na palcach jednej ręki idzie policzyć dobre filmy frańcuskie (mówię o tych po 1990roku) ten badziew do nich nie należy. I jak ten film pokazuje wedlug Ciebie całą prawdę i tylko prawdę to Ci współczuję...bardzo współczuję...
Francuzi - megalomani (jak większość "możnych tego świata") chyba z zazdrości, że Sissi była Niemką taki film o niej i jej mężu zrobili.
Po trylogii (jakieś kilka lat temu pierwszy raz ją zobaczyłam) z ciekawości jak było naprawdę (filmy zawsze kłamią) przeczytałam biografię. I może jej małżeństwo nie było bajką, a Franciszek Józef błaznem (czyt. rozrywkowy lawdzoj ;)), ale ją kochał. I nie zdradzał jak w tym gniocie to przedstawiono. A tę kobietę (nikt nie ma dowodu, że była kochanką) sama podsunęła mężowi.
Więc nie mów o prawdzie jeżeli chodzi o jakikolwiek film...
Film ma u mnie 01/10... Dlaczego? Bo po pierwszych kilkunastu minutach zaczął mnie ten gniot wnerwiać jak rzadko który film...
Ten film pokazuje bardzo dobrze fragmenty życia Sisi, naprawdę tak było jak jest pokazane w tym filmie 9\10
Moim zdaniem film jest dobry
www.sisi-sisi-cesarzowa.blog.onet.pl
Nie wyobrażam sobie Bóg jeden wie co... Trzeba żyć w konkretnych czasach by o nich sobie wyrobić samemu ocenę. Inaczej jest to ocena innych... Bez odbioru.
Po to są też między innymi książki i inne publikacje naukowe, aby inni którzy właśnie nie żyli w tych czasach też mogli wyrobić sobie ocenę .... - Bez odbioru .
Ależ zdradzał, zdradzał, z rzlicznymi "higienicznymi hrabinami". Jedna z nich najwyraźniej jednak nie była aż tak higieniczna, bo zaraziła Franza chorobą weneryczną, którą on z kolei przekazał żonie. Jak łatwo zgadnąć potem Sisi kochała męża jeszcze mniej.
Sissi nie była Niemką tylko Bawarką. Różnica bardzo zasadnicza biorąc pod uwagę ówczesną historię i podział polityczny Europy. Jezeli to był skrót myślowy to nieuprawniony
Oczywiście, że tak. Kończe czytać książkę Cesarzowa Elżbieta, jest to rzetelna biografia Sissi. I z tej książki jak i z innych źródeł wiem, że Sissi zakochała się w cesarzu, przynajmniej na początku
tez jestem po lekturze tej rzetelnej i fascynującej książki i muszę powiedzieć że sprawa tej miłości nie jest tu łatwa, to było coś w rodzaju zauroczenia, młodzieńczego porywu serca ale nie przesadzajmy że Sissi darzyła później cesarza jakimiś specjalnymi względami ona nie potrafiła kochać kogoś tak na zawołania - bo wypadało, bo należało, darzyła cesarza później szacunkiem i względami ale tak jak darzy się przyjaciela czy ojca albo kuzyna. To nie była kobieta zainteresowana namiętnościami do mężczyzn i romansami - taki miała wzorzec że miłość oznacza oddanie części swego świata, swej wolności - a ona za nic tego nie chciała - to była osobowość wymykająca się prostym schematom typu: kochać/ nie kochać - ZDAWAŁA SOBIE SPRAWĘ z tego jak ulotne są nasze wielkie porywy serca, jak czas wypala namiętność która jest w nas długo by tu pisać...
O to mi chodzi, a w filmie uraziło mnie to, że pokazali Elżbiete jako nieszczęśliwie zakochaną kobietę, jakby to było dla niej ważne, a szkoda, bo tak nie było. Ona bardziej kochała swoje zainteresowania, niż męża.
No zainteresowania to kochała nawet bardziej niż dzieci, nad którymi władzę, po kapitulacji Zofii przejęła ochoczo, ale kontaktu nawiązywać nie myślała wcale, chociaż wtedy były jeszcze całkiem małe. Gizela była stosunkowo silną dziewczynką i jakoś to wszystko zniosła bez większego uszczerbku, natomiast nadwrażliwy i osamotniony Rudolf, który wcześniej idealizował matkę, jako swoją wybawicielkę, czuł się najzwyczajniej w świecie odrzucony. Co i nie dziwota, bo mamusia, bywało, relaksując się gdzieś w świecie, była tak zajęta, że zapominała do niego napisać (wiedząc, że syn czeka na te listy z utęsknieniem), a gdy już napisała, to pisała głównie o sobie, nie interesując się synem i nie pytając go o nic.