Znajduje się gdzieś jakieś dziecko, i tak bez żadnych badań lekarskich, już nie mówię o DNA, ale zwykłych, które pozwoliłyby określić jego wiek, trafia w ręce niby swojej rodziny. To na starcie mi skreśla ten film.
Geniuszu, podaj mi nazwę tego badania, za pomocą którego określa się wiek człowieka. Zastanowiłęś się co piszesz?
Serio? Myślisz, że lekarz po badaniu nie umiałby określić wieku pacjenta? Rentgen. Określenie wieku kostnego to proste, nieobciążające i bardzo przydatne badanie. W tym celu wykonuje się RTG nadgarstka i ręki niedominującej. Zdjęcie powinna ocenić osoba doświadczona, gdyż jądra kostnienia w nadgarstku mogą pojawiać się niesynchronicznie i trudno je dopasować do odpowiedniego schematu. W ocenie należy się wówczas kierować jądrami kostnienia kości długich ręki i wiek kostny określać w przybliżeniu. Masz też badanie telomerów wykonywane w celu określenia ich długości w leukocytach krwi osoby badanej, co pomaga określić jej rzeczywisty wiek biologiczny
Nie potrzeba żadnych skomplikowanych badań, oględzin ciała etc. Wystarczy jeden z najstarszych sposobów identyfikacji - badanie daktyloskopijne. Córka bogatych amerykanów zapadła się pod ziemię - na bank było to nagłaśniane, policja miała odciski palców zaginionej dziewczynki. Zdobycie materiału porównawczego od rzekomej Esther również nie byłoby trudne. Tu nie potrzeba nawet zgody zainteresowanej. Szklanka z napojem czy wodą i voila. Nie nosiła chyba rękawiczek 24/7? No ale to hollywood i takie oczywistości były zbyt niewygodne dla twórców scenariusza.
Tylko wtedy cała fabuła obu filmów nie miałaby sensu. Trzeba przyjąć takie kwestie jako konwencję, bo to przecież fikcyjne historyjki.
Tutaj wystarczyłaby procedura medyczna potocznie nazywana "popatrzeć na gębę" i już można stwierdzić że to stara baba, ale w końcu to przecież fikcja dla rozrywki. To tak jakby szukać sensu i realizmu w Johnie Wicku
Myślę że ona odrazu wiedziała że to nie Esther gdzie potem mamy odniesienie więc tak ale to że ojciec nie dał ręki żonie mnie wrylo
Tak, żona tak. Ale chodzi mi o procedury. Znajdują dziecko na huśtawce, które mówi, że jest zaginioną Iksińską i nikt z władz tego nie sprawdza. Meh. Już nawet nie mówię o DNA, ale o zwykłym badaniu/oglądzie ciała, czy nie ma obrażeń, chorób etc.
Juz nie mówiąc o tym jakby się teleportowała niepostrzeżenie z Estonii do Rosji. I do tego mocno górzysta ta Estonia. Ale to znów takie postrzeganie świata i geografii z perspektywy USA.
Wkurzał mnie ten brak badań DNA, badań odcisków palców czy zwykłej obdukcji. W połowie filmu ta pozorna dziura fabularna jest wyjaśniona - mamusia doskonale wiedziała, że jej prawdziwa córka dawno nie żyje, bo sama wrzuciła ją do studni. Gdy pojawiła się nowa córka wygodniej było jej przyjąć tę grę bo to kończyło poszukiwania, które mógłyby wyjawić prawdę.