nie dałem rady. Infantylność tego filmu przerosła mą cierpliwość
Ja obejrzałam do końca, natomiast jestem zdziwiona, że ktokolwiek uznał ten film za wzruszający, a historię za wzbogacającą.
W tym filmie wiele rzeczy "nie gra". Główny bohater dał sobie prawo do decydowania o tym, kto jest warty pomocy, uratowania życia, a kto na to nie zasługuje - piję tutaj konkretnie do tego, w jaki sposób sprawdzał niewidomego człowieka - gdyby ten, chcąc bronić swej godności, odpowiedział dosadnie na te bolesne zaczepki, nie byłby wart tego, by widzieć? Poza tym perwersyjne wręcz wydaje mi się rozkochanie w sobie kobiety i zabicie się dla niej.
Podpisuję się pod oboma opiniami. Obejrzenie tego filmu do końca było po prostu trudne.
Film jest nie tylko banalny, napuszony i pseudointelektulany, ale też po prostu nudny, źle skonstruowany i źle zagrany. Maniera Willa Smitha jest nieznośna. Przepraszam za koszarowe porównanie, ale aktor przez cały film robi miny, jakby właśnie zmagał się ze szczególnie bolesnym zatwardzeniem. Wątek romantyczny pasuje do całości jak pięść do nosa i tylko ten film spłyca. Retrospekcje są tanim i zgranym chwytem, a przy okazji psuje spójność i ciągłość filmu. Trzymanie w "tajemnicy" przyczyn zachowania Willa Smitha jest irytujące - bo ukrywa coś, co jest oczywiste od samego początku. Zachowania głównego bohatera są nielogiczne a jego rozterki niewiarygodne.
Nic w tym filmie się nie broni. Może sam pomysł byłby ciekawy, gdyby został porządnie zrobiony - ale nie został. Zdecydowanie nie polecam.
Jeżeli patrzysz na film przez pryzmat dwóch min głównego aktora to na pewno ten film mógł być dla ciebie słaby....
Jeżeli główny aktor w ponad dwugodzinnym filmie prezentuje dwie miny na zmianę (zbolałą i bardziej zbolałą), to ciężko ten fakt zignorować przy ocenie całości...
Chyba nie przeczytałeś całego komentarza przedmówcy, bo zawarł on tam więcej argumentów niż miny głównego aktora.
A jaką minę miał mieć człowiek noszący na barkach śmierć siedmiu ludzi, w tym ukochanej? :)
Dokładnie, człowiek zabija 7 ludzi to jak ma wyglądać, nie wierze w to co czytam tu
Rzeczywiście, film jest dosyć banalny i przewidywalny. Ale sama historia ma coś w sobie. Byłabym zdecydowanie bardziej zainteresowana, gdyby była opowiedziana za pośrednictwem książki, zamiast filmu. Oglądając, przyznam, wzruszyłam się, ale gdybym o tym czytała, pewnie bym zużyła paczkę chusteczek. Łatwiej byłoby zrozumieć bohatera, jego osławione miny, motywy i w ogóle. A grze Smith'a nie mogę nic zarzucić, choć szału nie ma. I myślę, że trochę go kosztowało zapanowanie nad mimiką i nie śmianie się z samego siebie. Doceńmy to.
Prz okazji, nie pasuje Ci wątek miłosny, mi też, ale to trochę nadaje filmowi naturalności. Gdyby wszystko było gładkie i przyzwoite, film byłby nudniejszy i sztucznieszy.
Dokładnie. Mam podobne odczucia. Po pierwszym obejrzeniu miałe właśnie odczucie banalności historii, ale gdy obejrzałem film poraz drugi, doceniłem klimat (który niekoniecznie każdemu może się podobać) i właśnie dobrą grę Smitha, prawie tak dobrą jak w "Nazywał się Bagger Vance". Mam wielki szacunek dla tego aktora, który potrafi zagrać coś więcej niż w typowym filmie sensacyjnym.
ufff a już się bałem, że tylko Ja widzę jaki ten obraz jest banalny i dosłowny. Podpisuję się pod Twoją wypowiedzią, a propos Willa Smitha to uznanie, że dobrze zagrał bo "potrafi zagrać w czymś więcej niż typowym filmie sensacyjnym" jest oceną na wyrost, bo idąc tym tokiem rozumowania jak docenić aktorów wielobarwnych grających w szerokim spectrum gatunkowym, skoro wystarczy tylko na kilka scen oderwać się od dobrze wygrzanego miejsca( jakim niewątpliwie są filmy sensacyjne w przypadku Willa Smitha ) zagrać przeciętną rolę żeby mnie ktoś docenił? Tutaj miało powstać kilka zdań opisujących ten film, ale absolutnie argumenty typu "lepiej zrobić coś dla innych niż popełnić samobójstwo" odbierają mi mowę i potwierdzają, że to kino niszowe przeznaczone nie dla każdego w tym zdecydowanie nie dla mnie :)
Jakby odpowiedział dosadnie, to możliwe, że by to go nie skreśliło. W życiu nie ma "dobra" i "zła" jest zawsze coś pomiędzy, dlatego też pomimo ograniczeń naszych oddziaływań na świat, zachowania mogą być różne, a nie "jeżeli nie, to tak". Film, został tak a nie inaczej opowiedziany i wiele rzeczy go broni - chociażby to, że główny bohater miał "głowę na karku", co czyniło wiele jego zachowań, jak i uzyskanych możliwości wielce prawdopodobnym. To, że sami byście tego typu historię inaczej opowiedzieli nie jest wadą tego filmu, zwłaszcza, że łatwo jest komentować coś stojąc z boku, trudniej natomiast już samemu tworzyć. Tym samym, rozumiem, jakbyście stworzyli arcydzieło i komentowali ten film w kontekście "reżyserskim" w innym przypadku nie ma co się takimi opiniami sugerować.
Nie wart żeby widzieć, ale wart JEGO oczu...jeśli dobrowolnie chciał coś komuś oddać (część siebie, część swojego ciała) to jednak miał prawo ustanowić kryteria według, których decydował czy ktoś jest wart jego daru czy nie.
Ja to właśnie tak odebrałem. Gdybym miał oddać coś swojemu dziecku, zrobiłbym to, ale gdybym miał to zrobić obcej osobie, też wolałbym ją poznać na swój sposób by móc potem zadecydować czy chce się tak poświęcić. Co innego jeśli oddajemy nasze organy po ''naturalnej'' śmierci, a co innego jeśli mamy zamiar w tym celu popełnić samobójstwo lub się okaleczyć.
Mi tam film się podobał, ale spoko, nie płakałem na nim jak dziecko, chociaż klimat wesoły nie jest, po prostu uważam tę historię za ciekawą, podobnej jeszcze nie widziałem, więc nawet nie mogę powiedzieć że to już było.
Też oglądałem film do końca i byłbym zdziwiony gdyby ktoś tutaj nie uznał cię za trolla. Serio 1 ? Sprawdzanie ludzi chyba miało sens, bo inaczej życie dostałby gość, który dosadnie znęcał się nad starszymi. Co do wyzwisk w kierunku niewidomego. Czy ktoś dobry się będzie przejmował wyzwiskami anonimowego gościa? Czy warto wejść na poziom obrażającego.
Ben zakochał się w kobiecie i oddał za nią życie. Czy byłby szczęśliwy jakby Emily umarła? I tak chciał się poświęcić, więc ten krótki okres w którym cierpiałaby Emily nie nadałby jego życiu sensu.
Wielu ludzi odbiera sobie życie gdy ma depresję. Ben chciał oddać życie 7 osobom, bo uznał, że to lepsze niż głupie samobójstwo.
W twojej wypowiedzi odnośnie rozkochania kobiety i dalszej części znajduje się spoiler, powinieneś to zaznaczyć nie sądzisz ?
Najpierw dorośnijcie, bo nie ogarniacie jakie to byłoby poświęcenie zabić się dla innych. samobójstwo to samobójstwo, ja to odbieram tak, że i tak chciał to zrobić ale zadbał o to żeby zrobić przy coś dobrego. nikt nie twierdzi, że jego tok myślenia był dobry, ale ostatecznie jednak pomógł. myślę, że jak miałbyś oddać komuś chociaż nerkę to nie chciałbyś zrobić to dla pierwszej lepszej mendy. Poza tym, skoro jego narządy to chyba ma prawo wybrać nie? Co do rozkochania, skąd pomysł, że niby chciał kogoś uwieść? Sami krytycy filmowi i święci za życia, a przecież jest tyle głupich filmów, którym się bardziej należy.
ty oczywiście jesteś idealnym człowiekiem dlatego masz prawo krytykować postać w filmie która nie jest idealna. a ponoć to dobrze jak nie wszystko jest czarno-białe
Dokładnie tak, infantylny, przerysowany, niby wyciskacz łez, a tak naprawdę po całej historii człowiek jest zmęczony, a nie wzruszony.... A Smith zagrał tragicznie - dwie miny: nieszczęśliwy=małpio zmarszczony i uradowany=śmiejący się jak głupi do sera.... Ogólnie lubię tego aktora, ale tu.... szkoda gadać....
Praktycznie każda scena tego filmu jest nastawiona na wywoływanie współczucia, co spowodowało u mnie efekt zupełnie odwrotny i zupełnie zobojętniałem. Już nie pamiętam skąd był ten cytat, ale ktoś określił ten film jako 'emocjonalna pornografia', lepiej się wyrazić tego nie da. Słaby film, jednostronny, w zasadzie dla jakiś zakompleksionych desperatów.
idealna opinia. Na koniec nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Przerysowany, pseudointelektualny wypruwacz emocji.
Nie prawda. Owszem, kiedyś jak obejrzałem ten film pierwszy raz, też tak uważałem, ale po jakimś czasie natknąłem się na niego jeszcze raz i mówię sobie, a co tam, obejrzę. I diametralnie inne odczucia. Prawdziwość przekazu w tym gilmie aż bije. Dziwię się zarzutom, źe sceny w filmie nastawione są na wywoływanie emocji. Ja się pytam: a na czym polega tworzenie filmu ??? Nikomu nie dogodzisz. Jak film jest mało emocjonalny, to wszyscy narzekają, że o niczym, że bez przekazu, że sama forma. Ehhhh.
Ja odebrałem ten film jak najprawdziwszą poważną i ciekawą historię. W paru miejscach się wzuszyłem, co rzadko mi się zdarza na filmie, ale trzeba się po prostu wczuć.
Rozumiem, że film może się nie podobać wszystkim, ale wybaczcie oceny 2 czy 4 to przesada. Sam, jak miałem mieszane uczucia co do tego filmu, dawałem 6 - 7, chociażby na genialną grę Smitha i atmosferę.
I jeszcze jedno małe pytanko, czy wypowiadający się tu wiedzą, co oznacza słowo infantylny ???
Pewnie masz racje i to ja jestem INFANTYLNY, ale dla mnie ten film sprowadza się do smutnego ryja W.S. oraz baardzo błyskotliwej konkluzji "oh jakie to życie jest bolesne i smutne".
Smith grający osobę z jak było widać dość zjechaną psychiką, to przepraszam bardzo jaką miał mieć minę (czy też ryj, jak to nazwałeś)? Jak dla mnie jest adekwatna do tego, w jakim stanie psychicznym nasz bohater się znajduje.
nie zawsze w filmach muszą pokazywać wesoła stronę życia , ten skupia się właśnie wokół czegoś o czym nie mówi i nie myśli się na codzień czyli o chorobach , śmierci i smutku
Z bólem dotrwałem do końca filmu, gdyż chciałem się dowiedzieć, czy faktycznie zasługuje na tak wysokie opinie. Obejrzenie go drugi raz byłoby masochizmem.
ja wytrzymałam do końca. Nawet dwa razy. Dobry film tła. Jak masz nad czym się roztrząsać. Ale żeby go tak samego...? Ja rozumiem, poświęcajmy się, prenumerujmy niesprzedające się czasowpismy itp., ale bez przesady... Niestety, nie pojęłam bohaterskiego zamysłu, w kiepską stronę to poszlo.
czasami coś włączam, jeśli mnie nie rzuci na kolana w kwadrans tudzież nie zrobi wrażenia w pół godziny, to zaczynam robić milion innych rzeczy. I oszczędzę Ci fatygi ze sprawdzaniem gustu filmowego - jaram się flakami na suficie ;) Życie samo w sobie bywa okrutne, nie odczuwam realnej potrzeby zachwytu poświęceniem filmowanym w mnóstwie różnych filmów.
A nawet mi do głowy nie przyszło sprawdzać Twój gust filmowy, nie rozumiem tylko określenia film tła.
wybacz atak - po prostu gdzie nie spojrzeć, wszędzie jest nagonka "nie lubisz tego, co ja, aaa, bo masz g**niany gust!". Zatem przepraszam, że nadinterpretowałam Twoje pytanie.
gratuluję również. Taaa.
Czytając takie przepełnione zrozumieniem dla różnorodności psychiki ludzkiej komentarze, zastanawiam się, czego teraz w szkołach uczą. Wycinania myśli od formy? Super. Gratuluję takiego sposobu dowartościowywania się. "Nie rozumiem, więc zjadę. Jupi!" Gratuluję ;/
Ponadto, jeśli poziom empatii oceniasz na podstawie obejrzanych filmów... Gratuluj sobie już lepiej sam.
Poziom agresji również rzadko spotykany. Rzeczywiście nie rozumiesz. Tak, oceniam również na podstawie wypowiedzi o tych filmach.
a to dobre, ocena na podstawie ocen haha dawno się tak nie uśmiałem - analdog brylujesz u mnie w kategorii "MONGOLSKIE TEORIE", w skokach narciarskich też pewnie powinien być dodatkowy sędzia oceniający zawodnika, po notach pierwszej piątki arbitrów - właściwie to powinien dawać punkty za ocenę sędziowską, ty tak robisz z filmami.... może kiedyś obejrzysz film do końca, zobaczysz w zakończeniu, że to wszystko miało sens i zrozumiesz, że trzeba wiedzieć o czym się mówi, zebrać możliwie dużo danych (OBEJRZEĆ FILM) by się wypowiedzieć