Optymistyczne myślenie zawsze ma swoje odbicie w wynikach. Próba formułowania jakiegoś prawa przyciągania i podciągania pod tą teorię wszystkiego co się da, wcale nie jest czymś co zasługuje na miano wielkiego odkrycia. Tak samo można zrobić film o wielu innych rzeczy i "udowodnić" ich niezwykłe działanie. W filmie jest kilka przypadków "iście niesamowitych", szkoda tylko, że jeden z nich już został uznany za oszustwo (bogactwo Schirmera). Krótko mówiąc - nie lubię, jak robi nam się wodę z mózgu, nawet chęcią wątpliwego poprawienia nastroju... (już "What the bleep do we know" był ciekawszy).
""What the bleep do we know" był ciekawszy). "
- A jednak :D
Piszesz ,że "nie lubię, jak robi nam się wodę z mózgu" lecz skoro znasz te filmy to jednak lubisz oglądać filmy tego typu - no chyba ,że jesteś masochistą. Ja nie lubie horrorów, dramatów i katastroficznych filmów to nie oglądam. Tobie też radzę - nie będziesz zawiedziony. Nawet w tym filmie to było "NIE SKUPIAJ SIĘ NA TYM CZEGO NIE CHCESZ" - hehe
Tu nie chodzi o samo optymistyczne myślenie, a o uczucia (które jak zaznaczono w filmie są znacznie ważniejsze, poza tym "nie da się kontrolować myśli, gdyż jest ich zbyt wiele"). Wiec raczej jest to coś nowego niż samo pozytywne nastawienie. Za to co do słuszności "teorii wszystkiego" czyli prawa przyciągania, to trudno dyskutować o tym nie sprawdzając (dla mnie działa). Chyba że ktoś usilnie chce podbudować wpierw swoją wiedzę teoretyczna aby móc w ogóle dopuścić do świadomości taką koncepcie (Bo umysł mając wrodzony opór przed nowym i najchętniej z góry odrzuca to czego nie zna! co nie sprzyja rozwoju wiedzy!). O ów prawie przyciągania napisano podobno tysiące książek, więc nie jest to kwestią wymysłu autorów i naciągania wyników najnowszej nauki na jakąś magiczną ideę. Problemem jest kwestia niszowego tematu, czyli naszej nie wiedzy. Gdy obejrzy sie ileś filmów popularno naukowych przybliżających odkrycia fizyki kwantowej, staje się to jasne i możliwe, że myślą wpływamy na świat w koło.