Ja odebrałem "sekret" jako zaczątek do głębszego zastanowienia się nad samym sobą. Nie
wiem co sekciarskiego czy też szarlatańskiego moi przedmówcy tam wynaleźli.
To co 'sekret' próbuje przekazać, to że największą siłą sprawczą w Twoim życiu jesteś TY
sam. I dopóki tego A) nie zrozumiesz, B) nie uwierzysz, C) nie zaczniesz tego stosować,
dopóty nie osiągniesz sukcesu.
Jest jedna róznica między nieudacznikiem i czlowiekiem sukcesu - ten pierwszy wszystkie
swoje porazki usprawiedliwia czynnikami zewnetrznymi, natomiast ten drugi błędów szuka
u siebie.
Oczywiście jest to trudne a 99% ludzi na świecie nie chce się przemęczać, dlatego tylko 1%
osiągnie sukces. i tyle :)
"...największą siłą sprawczą w Twoim życiu jesteś TY sam..." - oczywiście że tak. Ale działanie zmienia rzeczy a nie myślenie o nich. A ten bzdurny film mówi o tym, że trzeba myśleć pozytywnie a wszystko się samo zrobi.
Pseudonaukowy bełkot trwający 1,5h i pokazujący takie bzdurne przykłady, że ledwo dałem radę to obejrzeć.
a słyszałeś o efekcie placebo? Przecież to są bardzo podobne rzeczy. w moim topicu nie maielm zamiaru kogokolwiek przekonywać żeby w to uwierzył. I dla zdecydowanej większości śmiertelników rzeczywiście wyłącznie myślenie o czymś nie zadziała.
Poza tym takie podejście nikomu chyba nie może zaszkodzić. wręcz przeciwnie.
Każde działanie zaczyna się od myślenia/pomyslu/marzenia/chęci/itp. Zwał jak zwał.
Efekt placebo jest mi znany, a pozytywne myślenie i optymizm pomagają w życiu, zgadzam się. Marzenia/chęci itp też są ważne.
Tylko że ten film moim zdaniem był o czymś innym - pokazywał, że usilne myślenie o czymś sprawi że myśli staną się rzeczywistością, że istnieje jakieś wyimaginowane "prawo przyciągania". A o wszystkim opowiadali ludzie m.in. z tytułami naukowymi przed nazwiskiem, twierdzili że jest to udowodnione naukowo itp. A jak jeden z nich stwierdził, że ludzkość nie wie jak działa prąd elektryczny, to się nieźle uśmiałem :)
Wystarczy TROCHE poczytac, by wiedziec ze np. sportowcy (chocby Malysz) czy zawodowi muzycy, aktorzy STOSUJA takie techniki. My jestesmy wlasnymi sabotazystami, ale mozemy dzialac na swoja korzysc, wystarczy sie zrelaksowac... Niestety, nam, Polakom, daleko do wyluzowania i pozytywnego myslenia :(
Ale ja to wiem, że odpowiednie nastawienie może zdziałać wiele. Ale przytoczeni przez Ciebie Małysz, muzycy i aktorzy trenują. Ciężko trenują, aby mogli robić najlepiej to, czym się zajmują. A takie techniki są wyłącznie dodatkiem.
Natomiast wg tego filmu wystarczy pozytywnie pomyśleć i już. Niestety, ale to tak nie działa.
Co do treningu sportowców -stwierdzono, że trening w wyobraźni stymuluje mięśnie dając niemal podobne rezultaty jak prawdziwy (dlatego wizualizacja itp. są stosowane przez sportowców).
Nawet gdyby założyć, że myślenie czysto racjonalistyczne jest poprawie /zawsze niezawodne i słuszne/ to:
1) \w Biblii jest napisane inaczej, a trudno posądzać o komercję, chwyty marketingowe itp. apostołów, którzy w podpisali się pod tym poświęceniem życia w imię nie mistycznego, ale dobrze im znanego Jezusa, co nie raz, nie dwa, a wile razy powtarzał podobne tezy co w filmie (zresztą w świętych księgach innych więżeń i to nieraz dokładniej i dobitniej -tak, że do niedawna powszechniej kapłani, szamani i inni wtajemniczeni wykorzystywali to aby faktycznie czynić "cuda"* na tej zasadzie, o której opowiada sekret).
2) Gdy uchwyci się istotę rzeczy wszystko stanie się jasne -jednak mało kto wie o co chodzi bo jest to wiedza tajemna (faktycznie była wieki niedostępna i skrywana). Nauka, której tak wszyscy ufają opiera się na zdobywanych danych - jeśli rozum nie ma danych to do niczego nie dojdzie, nic nie zauważy, a wszystko co niewytłumaczalne wrzuci do wspólnego warka niewiarygodności z etykietkami: przesądy, zabobony, sztuczki, magia, ściema, oszustwo, parapsychologia, pobożne życzenia, zwidy, majaki, halucynacje etc. Ludzie są przeważnie bez wyobraźni, nieufni, zacofani i dlatego też wszystkich jak leci odkrywców, naukowców, wynalazców, w tym największych, którzy są prekursorami w jakiejś dziedzinie nazywa się szarlatanami. Ponieważ to nad czym pracują nie jest jeszcze znane -środowisko nie ma danych na, których mogło by bazować odnosząc się do ich pracy -więc dla niewtajemniczonych, choćby najmądrzejszych zdają się być po prostu łgarzami lub fantastami. Np. czarne dziury -dziś nie jest to śmieszne, a kiedyś była to spekulacja podobnie jak UFO czy co gorsza -bo wykorzystywany do manipulacji niezorientowanymi masami -cały niewidzialny duchowy świat, na którego istnienie mamy już zatrzęsienie dowodów . Nie trzeba się jednak dziwić dlaczego nie ma tego w gazetach, TV, programach edukacyjnych -zwyczajnie nie jest to nikomu na rękę, a wręcz przeciwnie -jest to zagrożenie dla 2 istotnych ogniw systemu (konsumpcjonizmu i religii). To co piszę może też wydać się śmieszne, ale mogę to bez trudu udowodnić -najchętniej poza tym forum).
3) *-cud to słowo zastępcze, na coś czego nie rozumiemy, co nie powinno mieć miejsca wg. naszej niedoskonałej wiedzy, która na szczęście stale się powiększa i to co dziś wydaje się totalną bzdurą (jak film sekret) za kilka dzieciąt pewnie lat (może kilkaset bo opór jest duży) będzie przez nikogo nie negowaną oczywistością, tak jak stan nieważkości wokół Ziemi i bezmiar kosmosu. To tylko od nas zależy, czy będziemy się bronić przed rozwojem, trzymać nagami i rękami starych koncepcji, zamykających nas na nowe odkrycia niosące wiele praktycznych korzyści. Film sekret porusza zaledwie pewien wąziutki temat, wg. mej wiedzy (bo sam nie uwierzyłem w te tezy i zakopałem się w książkach na kilka miesięcy) to zaledwie mały wierzchołek góry lodowej, która jest czubkiem kolejnej olbrzymiej góry i tak kilka razy. Z czego wynika, że bardzo mało wiemy o świecie -dla chcącego jednak nic trudnego -kto szuka ten znajduje (jakby co mogę podać literaturę i filmografię, która zmieniła zmieniła mój niegdyś także sceptyczny pogląd na film sekret). Dlatego chętnie w wolnej chwili bronię go na tym forum, bo uważam, że zawsze choć trochę może pobudzić do myślenia i poszukiwania odpowiedzi (a to pierwszy krok do wręcz niewiarygodnej, bezcennej wiedzy o bardzo szerokim zastosowaniu, która gdyby nie była niszowa zrewolucjonizowałaby, dosłownie pogrzebała ten stary zgrzybiały układ chciało by się rzec niewolniczy -bo utrzymuje w niepewności i strachy, o wszystko, z tego powodu każdy z nas ma masę nowych problemów, których zalążki powstają, są podsycane z zewnątrz przez kulturę, każdego dnia -np. musisz mieć to i to, albo być taka lub inna aby coś znaczyć i mieć uznanie -jesteśmy ofiarami własnego wytworu wyobraźni -ponieważ nie mamy alternatywnej wiedzy, godzimy się na zasady tej gry, która czyni z nas zalęknionych żebraków o pieniądze, stabilizacje, miłość i akceptacje). Ktoś pomyśli, że wymądrzam się -po prostu piszę co już wiem, a sam nie jestem leszy i borykam się z takimi samymi troskami -bo wiedza to jednak nie wszystko, to tylko możliwość -zaproszenie do nie łatwej drogi do zmiany swej rzeczywistości czyli wg. sekretu -innego sposobu myślenia. Pozdrawiam A.
Trudno mi powiedzieć, napisać coś konkretnego co byłoby idealne w twej sytuacji, akurat wartościowe tobie. Wiadomo, każdy jest inny, ma swoją drogę, punkty, interpretacje. Najlepiej byłoby zdać się na intuicje (ona poddaje najlepsze pomysły, prowadzi -mi czasem otwierają się przypadkowe strony, a ostatnio nie wiedząc czemu -ot tak z ciekawości, klikam nagle na jakieś linki z mailingów nt. rozwoju osobistego, e-biznesów, tego teraz jest bardzo wiele -i otwieram akurat to co mi jest potrzebne).
Tak było też o niedawno oglądanymi dwoma filmami dodanymi do ulubionych: Intruz (otworzył mnie na patrzenie na siebie jak na dwie istoty -umysł i dusza, które to wydawały się być w wiecznym sporze -różne natury, cele przy nie umiejętności dogadania się, to był dramat -jak liberum Veto w wewnętrznym ,decyzyjnym parlamencie -u mnie objawiało się to brakiem pewności i zdecydowania. Nie wiedziałem co wybrać -które poprzeć i dlaczego dając jednemu miałbym krzywdzić drugie (to tak jak karmić dwa psy, jeśli faworyzujesz chwilę jednego ten stanie się silniejszy od drugiego i na długo zepchnie go na margines. W każdym razie gdy uświadomimy sobie problem to jest już połowa sukcesu (ów film był dla mnie takim olśnieniem:) Kolejny kilka dni, czy z tydzień dalej Tron:Dziedzictwo ukazał mi znów ten sam konflikt ale w innym świetle -o czym nawet dziś rozmyślałem, że... <to szokujące:> tworzymy wewnętrzny świat, jakby kolejny wymiar, gdzie nasze myśli są autonomicznymi bytami i faktycznie ta, której nadamy główna ideę poprzez umysł rządzi nimi. To jest zgodne z wiedzą tajemną (z przed tysięcy lat, rożnych tradycji, trzymaną w tajemnicy, bo tak zaawansowaną, że nadal wiele wyprzedzającą naszą cywilizację). To niesamowite, że prawdą jest, iż sami tworzymy własne problemy, poprzez nadawanie znaczenia danym myślą (które niczym programy bazując na naszym jakby wewnętrznym procesorze w świadomości -jak w komputerze, sterują również nami -bo sami jesteśmy złożeni głownie z informacji). Że dochodzi do wyrwania się ich z pod kontroli, jak nawyki (schematy myślowe, czy odruchy, uzależnienia) to nic innego jak wyraz ich autonomicznego życia, nasze twory jakby poza kontrolą -jak we wspomnianym Tronie i filmie odyseja kosmiczna 2010 -narzędzia sprzeniewierzają się. Co zabawne tak zdaje się być się ZE WSZYSTKIM co tworzy człowiek w swej rzeczywistości, bo tak działa jego umysł -zawłaszcza, nadaje ważność programom, które dążą do ekspansji, są jak bezrefleksyjne automaty -patrz np. władza -została utworzona jako narzędzie do opieki nad społeczeństwem i -teraz role się odwróciły -narzędzie przerosło się i przejęło kontrole nad jego Panem jak u Dr Frankensteina. Dwa opieka ubezpieczeniowa lub zdrowotna -identycznie, zamiast służyć stały się pijawkami, robiącymi interesy tak w niektórych dziedzinach, dosłownie wyciskając każdy grosz i niewiele dając. Sorry, rozgadałem się -my ludzie jesteśmy ciekawym wynalazkiem -pełnym sprzeczności, samoograniczającym się, bo widać taka jest nasza MOC (owego Sekretu podświadomości, siłą myśli) że dla równowagi, aby w gołe ta gra, zabawa w życie była możliwa, musimy sami generować sobie trudności -masę kłopotów, zakłóceń, musimy nieświadomie być jakby ślepi i szkodzić sami sobie, nie znając się na prawach wewnętrznego, duchowego świata (właśnie ukrytych przed ogółem jako wiedza tajemna -poprzez system naturalnie wbudowanych filtrów, że nawet nie da się tego przekazać -np. Jezus i Sokrates chcieli oświecić ludzi i za to ich ze wściekłością zabili). Platon porównał nasze wyobrażenie o świecie do cieni na ścianie jaskini, z której to gdyby chcieć wyprowadzić ludzi (ukazując im piękno na zewnątrz, czyli wg. mnie oświecając ich co do idei w jakiej żyją, np. że to umysł generuje im iluzje w które wierzą:) Ukazując im, że są wolni, że nie muszą podporządkowywać się tym programom i związanych z nimi emocjom. W każdym razie ów filozof powiedział, że ludzie wcześniej gotowi byli by kogoś zabić niż wyciągnąć z tych cenności na światło (opowiadanie to, jego motyw przeszło do historii pod nazwą 'Jaskinia Filozofów'). Jezus narzekał (w słowach biblii) że ludzie patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Tak to działają, filtry postrzegania (tak że wiedza o świecie jest SYSTEMOWO ukryta, a nie skrywana celowo). Po porostu paliwem na tej drodze zwanej życiem jest głupota (w momencie przekazania wiedzy, zabiera się całe paliwo i nie ma już po co grać, do czego zmierzać bo nie ma czego się uczyć). Wschodzie tradycje powiadają, że życie to szkoła, że to lekcja (ale nie jest to lekcja dla niej samej, a tylko techniczne rozwiązanie umożliwiające w ogóle tą grę, polegającą na rozwoju, czyli na zmianie na lepsze). Tak to okazuje się, że gdybyśmy przypuśćmy rozwiązywali rebus (bo nie mieli byśmy nic do roboty -tak jak duchy:P którymi w gruncie rzeczy jesteśmy i stworzyliśmy sobie ten świat jak rebus dla czystej rozrywki:) Wiec wyobraźmy sobie, że rozwiązujemy coś ala rebus, czyli szukamy rozwiązania wymyślonego sobie dla rozrywki zadnia, uczymy się (tego co zapomnieliśmy gdy go tworzyliśmy po to aby odnaleźć je), a ktoś do nas podchodzi i pyta się co robisz -a my -szukam rozwiązania. Wtedy ktoś, szybko odpowiada -i w ułamku sekundy zmarnował, popsuł nam całą zabawę -tak jakby zdradził zakończenie filmu trzymającego w napięciu. Tak jest w tej grze dosłownie, że chodzi o odgadnięcie, poznanie kim jesteśmy, co możemy. Życie to jakby gra sprawnościowa. Gdy już nauczymy się rozwiązywać zadnia, przejdziemy do kolejnego etapu (bo po prostu, tak jak awansując z klasy do klasy, lub ze szkoły do pracy -będziemy potrzebowali większego stopnia trudności aby móc w ogóle coś robić -bo kółko i krzyżyk lub rysowanie szlaczków czy dodawanie prostych cyfr, wyczerpie już nasze możliwości. Znaczy nasza moc wzrasta wraz z samopoznaniem, z uczeniem się, min odkrywaniem tych wszystkich duchowych praw (aby ostatecznie przekonać się, że sami jesteśmy administratorami systemu:D Mając moc, a nie mając nic do zrobienia trzeba się ograniczyć i opleść w źródło potrzeb (do czego służą umysł i ciało). Wybacz ponownie, to zbytnio ogólny wstęp, a nie odpowiedziałem w końcu na pytanie. Okazuje się, że Neale W. miał racje -wystarczy tylko być (czyli poprzez postawy umysłu emanować tym co się chce -a resztę załatwi tzw. prawo przyciągania, które podobno w swej istocie nie polega na przyciąganiu, a na KREOWANIU swej rzeczywistości wg. częstotliwości energii którą się emanuje -stanem ducha, sposobem bycia). Np. chcesz być szczęśliwa -to czuj się taka już teraz, oddzielając się od warunków. Zeland w Transferingu rzeczywistości (chyba najprecyzyjniejszej książce nt. Sekretu -8 tomów) pisał: "Nie jesteś ostrygą, możesz reagować nie adekwatnie." Czyli cieszyć się zamiast smucić, gdy np. wydarzy się coś nie po myśli. W ogóle umysłem nie mamy zdolności postrzegania rzeczywistości -wydziwmy tylko jakiś malutki promień jakby koło poświaty żaróweczki, którą ze sobą nosimy. Za tym horyzontem rozciąga się pole nie ograniczonych możliwości. A my robimy, wybieramy tylko to co widzimy, a najgorszym jest zwyczaj nie spełniania marzeń, bo wydaje się nam to nie realne -czyli tzw. realizm w ogóle -a le to tak naprawdę pesymizm, bo nie ma czegoś takiego jak realizm, skoro nie mamy wglądu w rzeczywistość. Możemy być tylko ufni -optymistyczni (ludźmi wiary, podążając w ciemność i będzie nam się ukazywać z każdym krokiem coraz więcej możliwości, tak jak na ziemi idąc czy lecąc samolotem przesuwa się horyzont, odsuwając nowe, nie postrzegane do tej pory płaszczyzny). Albo być pesymistami -czyli ludźmi lęku, nie wiary (którzy znów jednak ufając, w to że skoro nie widzą możliwości, dalszej drogi to jej tam NIE MA i zamiast iść, robiąc choćby malutki krok naprzód w ogóle zaniechują drogi do spełniania swych pragnień uważając to za nie możliwe). Przykładem jest wyprawa Kolumba, gdzie mimo, że od dawna krążyły wśród wtajemniczonych niezwykle dokładne morskie mapy okrągłego globu, wśród ludu (tak jak u nas obecnie z Sekretem -niewiedza wszędzie, niemal powszechnie -bez względu na stan) były wątpliwości, lęk przed nieznanym -prowadzący do wyobrażeń, że w pewnym momencie żeglugi spadną z dysku płaskiej Ziemi do otchłani. Oni uważali się zapewne za realistów (bo takie mieli dane, a właściwie ich brak). Świat się rozwija stale i mimo bardzo zaawansowanej, technicznej cywilizacji (w tym niestety raczkującej dopiero wcześniej nie docenianej psychologii) jesteśmy nadal jakby w czarnej dziurze ciemnogrodu pod wieloma istotnymi względami dotyczącymi wizji świata, nas samych jak i filozofii życia. Religie dosłownie wyprały nam umysły jako cywilizacji (teraz wypada się tylko odczarować, uwolnić od szkodliwych podświadomych programów, by móc sprawnie używać sekretu, czy w ogóle dostrzec taką możliwość, zacząć postrzegać świat pozytywnie, a siebie jako jego beneficjentów -a nie zesłanych tu za garę niegodnych grzeszników).
Co do filmografii, dla mnie pomocne były filmy ukazujące życie jako grę np. Avalon (gdzie w ostatnim dialogu padły znamienne słowa, kierowane do głównej bohaterki przez wytrawnego gracza, a dotyczące naszej rzeczywistości -w filmie nazwanej "Klas REAL". Powiedział on zwracając się doń po imieniu: "Asz, nie ulegaj pozorom to TWOJA GRA!"
Właśnie w tym cały problem wg. mnie, co mówił Antony de Mello (w "Przebudzenie") że "WIEDZA to nie ŚWIADOMOŚĆ" że wiedza przy świadomości znaczy tyle co NIC. Bo cały nasz wewnętrzny system opiera się na świadomości, czyli wewnętrznych programach w podświadomości. Dowiadując się o czymś świadomie, choć byśmy podeszli do tego z entuzjazmem, nie wdrożymy w życie o ile mamy wewnątrz siebie sprzeczne z tym programy (np. od religii, rodziców, czy społeczeństwa typu, że "sukces osiąga się ciężką pracą", albo "że w życiu trzeba mieć szczęście"). Tymczasem osiąganie różnych rzeczy może być nie tyle co proste, ale dziać się jakby samo przez nas i to przy niesamowitej radości, bez cienia zmęczenia czy trudu. Wystarczy to odpowiednio ustawić w podświadomości. Mam takie przykłady, kiedy coś co musiałem zrobić, a czego nie lubiłem kolejnego dnia po przebudzeniu stało się dla mnie radością i nie mogłem wprost się od tego oderwać (no -akurat to było tylko sprzątanie, ale wiem, że nawet można wchodzić w pracy w jakby trans -od wykładowcy NLP, który powiedział iż tak prowadzi seminaria). Poza tym wszystko jest przecież tylko informacją, odpowiednio ją modyfikując, znaczy spojrzenie na nią można zmienić dowolnie zachowanie. Jak się rozejrzymy po ludziach to niektórzy są tacy skrajnie rożni -jedni umieją świetnie coś co innym nie wychodzi, jedni coś lubą inni nie cierpią, jedni się boją, a inni do czegoś gonią. Różnice czynią programy, podejście, postawy, które można skopiować dosłownie -co zauważyli twórcy NLP (kopiując całe wzorce zachować, twierdzą nawet że nie istnieje coś takiego jak talent, że to też można skopiować:)
Po prostu, życie jest jak internet -to jeden wielki śmietnik, jako pole gry, które niesie niezwykłe możliwości, a my podążymy tam i zobaczymy to [z pośród niesamowitej różnorodności] gdzie akurat podążymy kierowaniu wąziutką jakby lupką (wiązki świadomości, która niczym światło lasera, czy ważkiej latareczki oświetla tylko daną ścieżkę, ukrywając przed nami otchłań możliwości, które możemy osiągnąć TYLKO o ile o nich POMYŚLIMY. A jeśli czegoś nie wiemy, nie czujemy, nie pragniemy to jakże możemy o tym pomyśleć. Ponieważ myśl, <wiedza o czymś i pragnienie tego> jest sterem. Tu wystarczy tylko chcieć i odrobinkę ufać (bo i tak stale gdzieś zmierzamy, zmieniamy się, rozwijamy -czyli karmimy się informacją). Bo ta podróż właściwie (jak i wszystko) dzieje się w naszym wnętrzu. <Świat to lustro powiadają mędrcy, z ezoterycznych szkół>. Tak więc wystarczy dosłownie co napisał Zeland choćby symolicznie "przebierać nogami w kierunku swego celu" a dzięki doskonałemu systemowi zarządzającemu i tak tam dojdziemy. No choć pozostaje kwestia czasu (zależy jak kto to pojmuje, czy chodzi o konkretną rzecz i dane życie:) Bo skoro to gra, to (podobno) wracamy na daną plansze jeśli jej nie dokończymy, a i chcemy. Dr Michael Newton -"Wędrówka dusz" oraz "Życie między wcieleniami" (na podstawie 200 eksperymentów, które to można wykonać samemu, ale najlepiej po przeszkoleniu -regresja hipnotyczna). Nagle gdy człowiek się naczyta paranaukowych książek, o ludzkim umyśle oraz fizyce kwantowej, to okazuje się, że słowa różnych mistrzów typu Jezusa, nabierają sensu dosłownie (nie jako metafory, przypowiastki -jak interpretują to interesowne i zaborcze religie: naciągając wszystko na skomplikowane tezy, których ni w ząb nie zrozumieli by jego słuchacze, którymi byli w końcu jakieś prymitywne z naszego punktu wiedzenia ludy). Np. "Królestwo niebieskie jest w was". Okazuje się, że wg. postępowych naukowców -cały świat jest w nas (na co też wskazują liczne eksperymenty, nie tylko ze wspomnianą hipnozą). Tu kłania się film Matrix -na tym właśnie polega sukces braci Wachowskich, że uchwycili kwintesencje rzeczywistości (oczywiście wrzucając tam mnóstwo fabularnych śmieci*). Jednak o ich wiedzy świadczy fragment gdy główny bohater przygląda się dziecku wyginającemu łyżeczki, a ono odpowiada: "nie da się wygiąć łyżeczki, ale.. gdy (zauważymy że) łyżeczka nie istnieje.." Wiadomo -z własną iluzją, we śnie, można zrobić wszystko -co też starał się przekazać Jezus, mówiąc o sile wiary "gdybyście mieli jej tyle co ziarnko...".
*-Matrix, oglądałem dość dawno i być może coś się zmieni, gdy wrócę co części pierwszej (słyszałem, że są teorie to tym, że jesteśmy wykorzystywani, czyli o różnych negatywnych spojrzeniach na obecną rzeczywistość -które znalazły odbicie w tym filmie jak i w innych -wiadomo, to bunt, niezadowolenie jest dość twórcze -tym też karmą się religie. Wydaje mi się, że prawdziwy mistrz nie postrzega świata inaczej jak doskonałość -a o doskonałości nie trzeba mówić, nie ma przeciw czemu się buntować i czego poprawiać, wiec nie ma też potrzeby ZMIANY -tak wiec takie mistrzowskie teorie są w ukryciu, to tylko w kłótniach i sporach generujemy wiele informacji, to też to jest obecne, najgłośniejsze w kulturze co jest samo w sobie nie naturalne i kontrowersyjne). Budda też buntował się i jakby wyprawił ludzi dalej poza chwilę obecną (tymczasem nasze mistyczne autorytety, po prostu byli ludźmi podlegającymi takim samym prawą -czyli sami także posiadali swój filtr postrzegania, przez co dziwili się i nogowali to miejsce, które było dla nich zapewne makabrycznie prymitywne -tak jak dla nas obecnie jakieś barbarzyńskie cywilizacje gdzie składa się ludzi w ofierze i większość jest niewolnikami fizycznymi, a niemal wszyscy psychicznymi zastraszani jakimiś idiotycznymi bajkami (o kurcze tak mi się skojarzył Folwark Zwierzęcy i wcześniejsze;) Jednak nie ma to jak chwila obecna -filozofia wyjścia z powiedzmy jakby choroby umysłu -wiecznego nie zadowolenia, negatywnej stymulacji do dalszej drogi. Tolle -"Potęga Teraźniejszości" (film podobno inspirowany książka: "Siła spokoju"). W każdym razie my ludzie, mamy niezwykłą zdolność do unieszczęśliwiania się poprzez wyciskanie na sobie presji, którą w dodatku przenosimy (rzutujemy na innych, chcąc ich zmieniać na siłę co wywołuje sprzeciw i walkę). Tyma czasem można żyć tu jak w raju przeglądając się tylko jak by było się na wycieczce oprowadzającej po planie filmu (filmu o współczesnym życiu ludzi, który to dzięki zaawansowanej kosmicznej technologii nie podziwiamy przez okulary 3D, a będąc dosłownie wewnątrz akcji -dzięki systemowi hologramu, który niczym na ekranie kinowym, jest wyświetlany przed nami przez nasz własny mózg, który interpretuje odpowiednie częstotliwości jako materię, a te częstotliwości, fale to tylko liczby, dane jak matrix). Gdzieś widziałem przekonywujący filmik, jak to naukowcy wyliczyli że nie dość, że (nie tylko materia nie istnieje, ale) coś co zawiera objętość nie ma prawa istnieć -czyli cała przestrzeń, czas to tylko pewien trick (na co też wskazują dawne tradycje ezoteryczne). Jedna z nich to "Huna" (jeśli miałbym odsyłać to literatury wymieniając tylko jedno hasło to posłużył bym się nim -bo jest to wiedza obiektywna, jasna i nastawiona na skuteczność -pozbawiona jakiegokolwiek zabarwienia religijnego -bo ściśle tajna, zakodowana w specjalnym języku, kasty kapłańskiej). Religie są i były tylko dla ogółu. Hunę odkrył pewien antropolog badający tradycje wymierającego plemienia na Polinezji, trafił na ślady zapomnianego języka i doszedł dzięki latom badań po nici do kłębka (odkrywszy tajemnice, którą te ludy już zatraciły). A więc nie jest to jakaś tam religia, tylko system wiedzy wyjaśniający nam jak dawni kapłani, uzdrowiciele, magowie dokonywali cudów. Że nie ma czegoś takiego jak cud w ogóle, to jest tylko funkcja podświadomości. Zresztą sam Jezus powiedział (jeśli wierzyć biblii) "wy będziecie mogli czynić take rzeczy jak ja i WIĘKSZE jeszcze". Czyli tego można się nauczyć (zresztą co też potwierdzają osoby dysponujące "darami" np. jasnowidzenia -Jackowski). Ograniczenia są w ludzkim umyśle na potrzeby gry -wiedząc za wiele nie moglibyśmy się uczyć i rozwiązywać swych problemów, nie mówiąc już o ich tworzeniu. Co jest zabawne, że świat jest na tyle doskonały, że wiedząc o tym nie da się tego przeskoczyć, bo wiedza to nie świadomość. I każdy z nas musi sobie przesączać poprzez DOŚWIADCZENIE kropla po kropli tę wiedzę do podświadomości czyniąc z niej świadomość. Co z kolei zmienia nasze spojrzenie, jakby poszerza filtr postrzegania i możemy coraz więcej, coraz łatwiej. Aż w końcu (jak powiadają spece do Huny) wyczerpie się już możliwości, przejrzy grę i nie pozostaje nic innego tylko pójść dalej -do kolejnej planszy (bo to i tak jest zawsze gra:) Wszystko to świat pozorów, zrobiony na jedno kopyto. Niektórzy mówią, że jest gdzieś na końcu ten ostateczny doskonały i do tego zmierzają (najróżniejsze sekty/religie szczególnie wschodu lub o tradycjach ezoterycznych, pomieszczane z chrześcijaństwem). Tym czasem gdyby mieli racje, gdyby istniał doskonały świat -to nasz NIGDY by nie zaistniał. Po niby po co, skoro jest doskonałość. Oni jak i wszelcy inni nie zadowoleni z życia marudzą i myśląc jak by się tam "teleportować" x wymiarów (ze 4) wyżej. Tymczasem doskonałość jest tam gdzie tego nie postrzegają, TU -teraz. Doskonałość to chwila obecna (to życie, doświadczenie drogi) nasz dom, nasz świat to my sami. Jednak aby to postrzec trzeba być zadowolonym, mieć w sobie miłość, radość i zauważyć, że choćby z logiki -jeśli wierzy się w doskonałego Boga -"dobre drzewo nie może złych owoców dawać" -czyli doskonały i miłujący Bóg stworzył doskonały świat, dla swej oblubienicy (co jest wyraźnie napisane w rożnych miejscach biblii, na którą to powołują się liczne sekty jako jedyny autorytet więc wymieniam gdyby ktoś uwikłany w te tradycje to też czytał). Tak więc, Bóg, który sam jest miłością, jako JEDYNA istota, stworzył wszystko na swój jedyny możliwy sposób czyli z miłości i doskonale. Ale człowiek, który ma wolność KREOWANIA swojej rzeczywistości, za sprawą ślepoty umysłu (mogąc sobie ubzdurać najróżniejsze głupstwa i uwierzyć w nie, a także siłą podświadomości, czyli używając wiary usankcjonować je w praktyce). Poza tym jeśli jest zaślepiony, nawet nie potrzebne mu dowody swej nie omylności (jak wiadomo sekty piorą umysły, ale nawet nie potrzebują prac -wystarczy że zmonopolizują informację, po spaleniu samodzielnie myślących na stosach, zindeksowaniu zakazanej literatury i straszeniu ludzi diabłem w zakresie wszystkiego co może ich oświecić, czyli alternatywnej wiedzy o świecie wewnętrznym i wynikającej z tego mocy, czyli władzy =samodzielności, dzięki której przejrzy się i obali wszystkie sekty bazujące na strachu, zabobonie i ogólnie nie wiedzy). Oto mój przykład jak indoktrynacja przez kościół silnie oddziałuje. Że mimo wiedzy, rozwiania sobie każdej wątpliwości i porzucenia indoktrynującej instytucji blisko 5 lat temu, stale gdzieś podświadomie uwiera mnie, prześladuje to widmo religijnych mitów, żałosnej wizji człowieka jako niegodnego złoczyńcy. Strąconego tu za karę popełnioną przez jego pra rodziców, w miejsce gdzie ma zaznawać cierpień celem pokuty. Jak powiada jedna z mistycznych szkół żydowskich -kabała -o którą też się otarłem w swoich poszukiwaniach (i którą cenię za niezwykle zaawansowaną, choć w dużej mierze nadal utajnioną wiedzę) głosi, że jedyny punkt wolności człowieka to wybór przezeń środowiska. Ponieważ każdy z nas czerpie informacje ze świata, więc tak będzie myślał o sobie i możliwościach jak się nauczy. Jest jak dziecko -co usłyszy ze środowiska to przyjmie, lub odrzuci o ile mu nie pasuje do wcześniejszych programów (które gdzieś kiedyś i tak przyjął od kogoś). Tak więc, otoczenie informacyjne (jest jak pokarm dla duszy gdzie człowiek jest dosłownie tym co je -jako istota informacyjna, duchowa). Jest taki ciekawy przykłady dziewczynki wychowanej przez psy -chodzi na czworakach i jak pies szczeka i nawet warczy. My tak samo będziemy "szczekać" tak jak nasze źródła informacji o życiu. "Bo świat jest taki jaki myślisz że jest" To mój ulubiony cytat odpowiadający na większość pytać dotyczących filozofii. Na tym polega wolność, na kreacji swego świata całkiem dowolnie wg. swojego widzimisię -każdy może okrzyknąć się guru, założyć sektę, zdobyć wyznawców, wygnać na wojny i podbić świat wyżynając inaczej myślących, np. wmawiając innym że to nie ludzie, albo że ich bóg che tego by oczyścili sobie teren (przecież te religie są totalnie śmieszne, a jednak ... jednak wierzą w nie miliony, a jednostki dają nawet najwyższe świadectwo [głupoty] ukazując jak dalece sięga manipulacja, że można nie tylko żyć wbrew sobie, wbrew szczęściu i miłości postrzegając życie za karę, ale wyrzec się go dla niby wierności -tak jakby jakiś bożek tego potrzebował.) W każdym razie ukazuje to SPECYFIKĘ UMYSŁU, do którego należy mieć ograniczone zaufanie. Ponieważ jest naiwny, łatwo da się wpuścić w kanał, a dokładniej uwierzyć we wszystko nawet w to, aby dokonać autodestrukcji (bo zbliża się koniec świata, czy jakieś inne sekciarskie...). Na tej zasadzie jak religijne bzdury postrzegamy też naszą codzienność, możliwości, wartości, oraz siebie. Kierując się tylko tym co znamy, czyli programami ze społeczeństwa. Możemy sobie zdać pytanie -dlaczego nie liczni odnoszą sukces, osiągają wyżyny możliwości, spełniają marzenia, czy też są zwyczajnie szczęśliwi (w jakiejś mierze akceptują swą rzeczywistość). Dlaczego większość tego nie osiąga -bo większość karmi się identycznymi, zwykle negatywnymi informacjami (szczerze wierząc w to, że tak jest więc tak trzeba myśleć i tak się czuć). To jest tylko na zasadzie kopiowania, obiegu informacji. Każda szanująca się sekta wie jak to działa (ludzki umysł) i wpierw odcina swoje owce od świata, tworząc kółko wzajemnej adoracji, następnie zadaje im modlitwy i system rytuałów, które wiążą wyznawców z nią jakby wtłaczając do głowy dane treści najzwyczajniej programują podświadomość (czyniąc z człowieka niewolnika danego poglądu). W takim procesie liczy się powtarzanie sobie danej treści -przez kahunów używane do uzdrawiania -znane jako afirmacje. W samej nazwie N.L.P. Neuro lingwistyczne programowanie, już jest odkryta ta tajemnica sterowania człowiekiem (czyli słowem programuje się umysł i on działa tak jak go zaprogramujesz, jak robot dokładnie). Chciałem powiedzieć przez to, że wszyscy podlegamy zaprogramowaniu i na tym polega cała trudność w spełnianiu swych życzeń (bo musimy się przebić z tym przez cały system wewnętrznych wierzeń, stereotypów i rozjaśnić sobie wątpliwości). Czyli rozmawiać ze sobą o tym, jakby oczyszczać umysł ze śmieci (nawrzucanych nam nie rzadko specjalnie po to abyśmy byli dobrymi niewolnikami i nie umieli się sami przeprogramować -np. mając tzw. autorytet zewnętrzny, potrzebne są do tego książki, przekonywujące dowody i rozmówcy od których usłyszymy w końcu zgodę w wydawało by się niekończących sporach, o racje). Gdyśmy nie mieli autorytetu zewnętrznego, nie było by potrzeby wymiany informacji (więc w sumie jest to dla wspólnego dobra, aby na wzajem się wyciągać w górę:)
Część doskonalej gry!
Kończąc podzielę się najnowszym spostrzeżeniem (które zdumiewa).
Iż wszystko jest 100x prostsze niż się zdaje (wystarczy tylko podążać do celu odrzucając te myśli, które nie są z nim zgodne). Realizować, zmierzać i tyle (wszystko inne samo się reguluje). Na zasadzie postanowienia i obranego sposobu realizacji (np. jeśli wierzysz że coś potrwa długo to twój wewnętrzny system to rozciągnie, jeśli wierzysz, że coś będzie trudne to tak to odczujesz, taką drogą pójdzie, jeśli wierzysz, że musisz coś od siebie dać, poświęcić się i że od razu nie zdobywa się marzeń to tak się stanie, ale jeśli potrafisz uwierzyć, że to coś może zdarzyć się samo, jakby życzenie na zamówienie to też tak będzie -warto zauważyć na drobiazgach, sam chyba zacznę robić listę spełnionych marzeń, gdzie np. przechodząc obok drogiego auta.... [no nie -rozpisałem się i tak za wiele, daruje już te zabawne historie, bo najeżone są dziwnymi rzeczami, a że lubię opowiadać to mógłbym tak godzinami, ale przecież to nie o to chodzi -wzmiankuję tylko, że bywa tak, że to ktoś namawia nas do czegoś co było naszym marzeniem i od losu dostajemy wszystko co po trzeba aby je spełnić mimo, że wcześniej nie było ani jednej potrzeby w ogóle choćby spełniania danego marzenia, tak to potrzeby, okoliczności układają się jak w bajce:D Nawet można powiedzieć -uważaj o czym myślisz, bo myśli urzeczywistniają się (na koniec rozbiłem to auto, bo byłem ciekawy -pomyślałem, jak to jest gdy czekając liczy się sekundy.. i też wyszło zabawnie, ktoś zajechał drogę i jeszcze zapłacił mi za to -kwestia oszczędności na ubezpieczeniu:) W każdym razie śmiałem się, wtedy tak że z trudem ukrywałem nie stosowną do okoliczności radość:) Więc jeśli chcesz coś zrobić, osiągnąć, to idź ku temu, postanów, obierz to za cel, a wszystko się ułoży, Twój wewnętrzny system pomoże i poprowadzi.
Bo życie to droga, nie chodzi to o cel, a o teść, cele to tylko marchewki wywieszone przed króliczkiem umysłu, aby go wabić do rozwoju, do doświadczania praktyki życia, do zmiany, czyli odbywania tej wiecznej drogi. Liczy się więc to co czujesz i to co myślisz teraz (przyszłość ma to do siebie, że nigdy nie następuje wiec nie wiato żyć nią -owszem dobrze wytyczać, mieć jasność, ale już TERAZ czuć się dobrze, świetnie, ufając że jest pięknie, bo można wszystko i nic nie trzeba -jest się wolnym jakby w swoim miasteczku, śnie, grze, filmie -gdzie samemu wszystko reżyseruje się i gra jak w teatrze, a ludzie to lustra więc nie ma co psioczyć na nich, tylko odczytać tę cechę w sobie, którą wyrzuca nasz system jako do danego celu przeszkodę). Świat to doskonała gra, tak niby skomplikowana ale ma kilka jasnych zasad. Jeśli w coś wierzysz to jest PRAWDA. Jeśli coś sobie obierasz za cel to masz wszystko co potrzeba (cel to twoja ŚWIĘTOŚĆ bo on wyzwala drogę, czyli życie). Jesteś osobą WOLNĄ, która wszystko może (to na tym polega cała zabawa, że jedyne ograniczenia są w tobie, w sposobie myślenia, w ograniczonym myśleniu -dzięki temu gra zdaje się być nieraz trudna). Świat to lustro -jeśli coś ci przeszkadza źródła poszukaj w sobie (wszystko co się dzieje na zewnątrz, a co Cię dotyka jest odzwierciedleniem twego wewnętrznego świata - inni ludzie nie mają tych samych problemów będąc w tych samych okolicznościach, bo to nie od okoliczności, a OD NAS ZALEŻY POZOM SZCZĘŚCIA. Najpierw trzeba to coś mieć w sobie, aby "przyciągać do siebie". Czyli np. zobaczyć piękno, aby cieszyć się nim. Zobaczyć dobro, aby go doświadczyć. (wszystko można zobaczyć we wszystkim -to my decydujemy intencją). WSZYSTKO JEST WZGLĘDNE to kolejna zasada. Sorry.. miała być tylko prosta odpowiedź, a zrekompensowałem jakby to że nie piszę bloga, co bardzo bym chciał, ale jakoś mam wątpliwości, czy... (znów taki konflikt między duszą, a umysłem). Dusza ceni chwilę obecną i che coś robić miłego, umysł che osiągnąć jak najszybciej kolejny cel, którym jest coś wykraczającego poza te tematy i postrzega to jako przeszłość, którą chciałby mieć już za sobą, aby skupić się na tym co nowe, co nie poznane -nowe doświadczenie... nowe środowisko, nowe życie). Gdzie internet to jakby ograniczające podobnie do TV zabawki... odrywające od rzeczywistości.
Tak czy inaczej o ile wygra któraś ze stron, lub uda się kompromis (choć nie są do tego skłonne:)
to napiszę lub zamilknę na zawsze (bo nieraz umysł podświadomy płata fligle i kasuje całe dysku danych [na rożny przypadkowy sposób] i jestem pewien, że może też uniemożliwić komunikacje na portalach [skoro na zamówienie okresowo uszkadza fizyczne urządzenia typu dyktafon pełniący rolę co dziennego notesu z projektami, do których mam mieszane uczucia -a które są właściwie zbiorem pomysłów na bloga].
Tak więc wybacz mi, że skierowałem tu przy okazji tak wiele słów (po prostu mam jakby wojnę wewnętrzną i korzystam z okazji że mogę coś powiedzieć więcej, bo normalnie silę się na milowy skok na inną powiedzmy linię życia, po czym zmienią się moje priorytety, spojrzenie na te sprawy, zniknie potrzeba mówienia i pisania). Więc skoro wiem, że to nie ulęknione to szkoda mi zakładać jakiś blog, skoro zmierzam do tego, aby już się nie zajmować tymi tematami przynajmniej w ten sposób, z tej perspektywy. Dodam, że wydaje się iż warunkiem sprawnego używania sekretu jest stan opisany w słowach -być pogodzonym! Być jednomyślnym, zdecydowanym, pewnym.
Po roku witam ponownie w tym wątku, aby pochwalić się, że znalazłem publikacje "Transerfing rzeczywistości' wyjaśniającej mechanizm działania Sekret-u super przejrzyście i obszernie (póki co 8 tomów:)
Po prostu czad -szczenka opada, jak drobiazgowo można objaśnić te prawa i ich przejawy w świecie i zastosowania.
Okazuje się, że jest sporo niuansów, przez które nie tak łatwo jest kreować swą rzeczywistość (bo np. do czego przywiążemy duża wartość emanuje w naszym świecie zbyt wysokim potencjałem, przez co staje się automatycznie trudne do osiągnięcia bo wchodzi podświadomy lęk związany z ważnością danej rzeczy).
Tak było, że im bardziej niemożliwe stawało się możliwe, im bardziej udawało się to co wcześniej uważałem za niemożliwe i niewykonalne, tym bardziej świadomie(niestety) nie mogłem odrzucać wciąż napływających myśli, że być może to wszystko było tylko swego rodzaju przypadkiem(później zrozumiałem że tak nie było), że jeżeli teraz się już nie uda(bo ile można...lub też np. z mojej winy) to już nie będzie wychodziło nigdy,(każda porażka odbiera trochę siły, energii, pozytywnego nastawienia i w tym przypadku nie motywuje do dalszego działania) lęk narastał z każdym nowym pozytywnym doznaniem, sytuacją związaną z życiem moim lub innych ludzi(lub czymkolwiek konkretnym), aż w końcu zdałem sobie sprawę,(zapewne nie słusznie) że to wszystko mnie przerosło, że nie mam prawa mieć aż takiej władzy lub że po prostu nie powinienem tego kontynuować ze względu na własne dobro, mimo tego, iż w rzeczywistości nic mi nie zagrażało, wręcz przeciwnie!! ale w kółko tylko te niekontrolowane myśli "co za dużo to niezdrowo..." i im byłem w tym lepszy, tym jednocześnie myślałem że muszę to przerwać, wydawało mi się że gdy znowu wszystko będzie po staremu, to po jakimś czasie z powrotem będę mógł kontynuować to tak jak dawniej, niestety okazało się że byłem w wielkim błędzie, zapomniałem podstaw które na to wszystko(bez ograniczeń) mi pozwalały, ponieważ były one przeze mnie wyuczone automatycznie, nikt ani nic mi w tym nie pomogło a jedynie być może lekko nakierowało, i tak się to wszystko skończyło... równie szybko jak się pojawiło, chociaż wcale tak krótko nie trwało, jakby się wydawało, bo trwało aż do momentu ostatecznego stchórzenia mojego, zwyczajnie mnie to chyba przerosło, tak czy inaczej to było niesamowite i NIGDY tego nie zapomnę!! przynajmniej wspomnienia oraz uświadomienie pozostały mi do teraz.