Myślę że osoby, które przeszły przez depresję, przez to piekło, zrozumieją ten film inaczej,
lepiej niżeli zwykły, neutralny odbiorca. Tak samo jak osoby mające rodziców w domu, ale...
ale gdzieś z boku, nie przy sobie, nie-blisko; rodziów takich jakich miał Dominik.
Nie rozumiem postów z narzekaniem na brak realizmu... Naprawdę nie rozumiem
I ja sie podpisuje,szkoda tylko,ze os,ktore tego filmu ie rozumieja,nie rozumieja jego realnosci potrafia sie z niego tylko smiac...
Już tłumaczę brak realizmu, który sama dostrzegłam.
Po pierwsze- izolacja i stany depresyjne postępują zbyt szybko. Zwykle psychika młodego, wcześniej lubianego, nienaruszonego przez trudy życia nastolatka broni się, zanim podda się zupełnie.
Po drugie dziewczyna-prowokatorka. Postać przedstawiona zbyt nachalnie, w zbyt oczywisty sposób. Zwykle osoby zaburzone manipulują w bardziej nieświadomy i - chciałoby się powiedzieć - wyrafinowany sposób.
Po trzecie -oczywisty błąd techniczny. Spod drzwi pokoju chłopaka byłoby słychać wszystkie jego internetowe rozmowy. Tutaj chyba twórcy udawali głupich i stworzyli wirtualną ścianę wygłuszającą.
Po czwarte, nie da się nie wychodzić przez trzy lata z pokoju i mieć zawsze czyste włosy, dokręcone dredy i jakiś cudny, skomplikowany makijaż nad okiem. Twórcy bali się złamać zasadę decorum - chcieli pokazać brzydki problem tak, żeby jednak spodobał się ludziom jako obrazek.
Niewątpliwie film ma też mocne strony, jak choćby innowacyjne wstawki techniczne, ładnie podłożony dźwięk, przyzwoita gra.
Mocna szóstka.
Tutaj się zgodzić nie mogę. Depresja nie pojawiła się zbyt szybko ponieważ miał długotrwałe problemy w rodzinie a w połączeniu z problemy z rówieśnikami mogło doprowadzić do depresji, izolacji. Sylwia jako manipulatorka mogła postąpywać w sposób odważny oczywisty wiedząc że Dominik ją kocha, i że jest dla niego ważna. Nie musiała organizować gier wiedziała że zrobi wszystko czego ona zapragnie.
czemu to wszystko tak to oceniacie.. nie można powiedziec czy Ci sie podobał czy nie, tylko trzeba szukac jakiegoś drugiego dna tam gdzie go nie ma? jej przecież nie pokaże sie aktorka nie umalowana, albo brudna... bez przesady;/ , ale fakt faktem tylko osoby z trudną przeszłością lub teraźniejszością są w stanie zrozumiec ten film ,a te osoby które go nie rozumieją to niech sie nawet nie ważą odzywac! bo sie poniżają.
Dokładnie. Bez względu na to jak film byłby dobry, czy jak dobrze odzwierciedlałby prawdziwy świat i ludzi, to tylko film, dzieło które ma za zadanie w tym przypadku pokazać paranoję dzisiejszej rzeczywistości, pobudzić w człowieku wiele emocji. Nie można filmu brać dosłownie, i przyjmować go takim jaki jest. Pan Piotr Adamczyk nie został papieżem, Pan Artur Żmijewski nie pracuje jako lekarz w szpitalu, a Pani Roma nie została zamknięta na 3 lata z pokoju aby dobrze zagrać rolę Sylwii. Nie dajmy się zwariować, utrzymajmy odrobinę przyzwoitości ... Ludzie !!! ... Jesteśmy przecież mądrym narodem, nie pokazujcie siebie od tej strony, nie poniżajcie siebie samych, zatrzymajcie cząstkę godności i rozsądku
Szukanie drugiego dna tam gdzie go nie ma?! Czyli proponujesz ograniczenie się do pooglądania filmu? Śmiem twierdzić, że sztukę wszelkiej maści tworzy się właśnie, żeby prowokowała do myślenia. Przy całej złożoności filmu, facebook-owe określenie "lubię", czy :nie lubię" mija się z celem.
A co do tego, czy film może być rozumiany przez osoby, które nie miały "trudnej przeszłości lub teraźniejszości": otóż istnieje takie abstrakcyjne pojęcie, jak empatia. Ona, jeśli występuje, pozwala rozumieć.
Jestem osobą z trudną przeszłością, która ciągnie się do dziś. Nie jestem w stanie zrozumieć zachwytów nad tym filmem. Nie poniżam się.
Zgadzam się w 100%. Dominik ma załamanie nerwowe, a nie depresję. Jedynym wytłumaczeniem zachowania Sylwii jest to, że jest socjopatką i postępuje z rozmysłem... czemu przeczy ostatnia scena, więc jej postać jest niekoherentna. Co do rozmów słyszanych przez drzwi... jestem w stanie przymknąć oko - może po prostu nikt nie chciał ich słuchać. Do tego jeszcze jedna kwestia... lekami na stany lękowe i depresję nie da się tak łatwo zabić, ale rozumiem, że twórcy filmu nie chcieli nikomu dawać wskazówek jak skutecznie odebrać sobie życie.
Akurat te ostatnią kwestię bym podważyła, ja bynajmniej byłam przekonana, że Dominik zabił się środkami nasennymi. Miał przepisane dwa rodzaje leków, jedne na stany lękowe, a drugie były właśnie na bezsenność, na którą poskarżył się lekarce. Przynajmniej ja to tak zrozumiałam... Poza tym to właśnie środki nasenne obiecał przynieść Sylwii. Ogólnie film był niczego sobie, jakby nie było porusza bardzo ważne i trudne tematy i dałabym może 7, ale obniżam do mocnego 6 za słabą muzykę. Dobrana typowo pod modną i równocześnie "alternatywną" młodzież pokroju głównego bohatera.
No właśnie w obecnych czasach przepisuje się środki nasenne z grupy benzodiazepin, które mają mały potencjał w kwestii odbierania sobie życia... właśnie dlatego, że starsza (obecnie bardzo rzadko przepisywana) grupa leków, czyli barbiturany, były w tym skuteczne i wiele było takich śmierci - chociażby Marilyn Monroe. Fakt faktem nie powiedziano jaki był to lek... ale nie każdy środek nasenny szybko, łatwo i przyjemnie zabija. Wśród statystyk zgonów samobójczych zatrucie lekami jest na bardzo odległym miejscu... natomiast jest na jednym z pierwszych przy nieudanych próbach samobójczych.
To o czym mówisz to już wyższa szkoła jazdy , nie znam się na tym ,więc pozostaje mi tylko zaufać, że masz rację. Ale poza tym i tak myślę, że taką ilością jakichkolwiek środków nasennych, popitą alkoholem, raczej nietrudno się zabić.
Dawka śmiertelna najpopularniejszego leku łączącego działanie nasenne z przeciwlękowym i uspokajającym jest tak wysoka, że zażycie jednego opakowania gwarantuje tylko potwornego kaca następnego dnia.
Ludzie tworzący leki do zastosowań psychiatrycznych dobrze znają tendencje osób z zaburzeniami psychicznymi... więc te leki są relatywnie dosyć bezpieczne (z pewnymi wyjątkami).
A jeśli miał osobno te nasenne i te przeciwlękowe? Wydawało mi się, że w lodówce miał dwie butelki. Wtedy wygląda to tak samo?
Nie podali nazwy, ani nawet konkretnej specyfiki leków, które mu przepisano... więc mogę opierać się tylko na domysłach i znajomości polityki przepisywania leków w tym kraju... dla przeciętnego widza nie ma to znaczenia, a jak pisałam wcześniej twórcy na pewno nie chcieli w filmie zawrzeć recepty na pewną śmierć. Tak czy inaczej... dawniej faktycznie leki nasenne były bardzo niebezpieczne... obecnie te niebezpieczne leki są wycofywane i zastępowane przez niosące mniejsze zagrożenie substancje alternatywne... ale przekonanie, że leki nasenne to najlepsza recepta na śmierć pozostało i właściwie chyba lepiej, że jest nadal wykorzystywany w filmach... więcej nieudanych prób samobójczych to więcej szans dla tych ludzi na powrót do zdrowia i dalsze życie.
No i podejrzewam, że w zupełności masz rację. Na pewno osobom z 'problemami' psychiatrzy nie wypiszą niebezpiecznych leków. Nie mniej jednak myślę, że jeśli konkretnym przypadku z "Sali samobójców", chłopak miał na tyle niekompetentnego psychiatrę (ta kobieta była chyba ucieleśnieniem lekarza całkowicie bez powołania), że mogła ona w ogóle patrzyć na to, jak niebezpieczne leki przepisuje. Ale w ten sposób można rozważać i rozważać, bez konkretnych informacji faktycznie to nie ma sensu. A to, że ten sposób jest najczęściej wykorzystywany w filmach... Może to faktycznie schemat, powielany od wielu lat, od czasów, w których leki nasenne były bardzo niebezpieczne ale i tak i tak samobójca, który inspiruje się bohaterami filmowymi (co jest moim zdaniem trochę niepoważne, bo wiadomo że to średnio wiarygodne źródło wiedzy) zrobi sobie krzywdę. Przedawkowanie leków w gigantycznych ilościach nigdy nie będzie bezpieczne więc zdrowie starci i tak. A jeśli starci już możliwość całkowicie normalnego życia zabije się tym bardziej. Więc gdy film podsuwa w jakimś sensie sposób popełnienia samobójstwa nie ma raczej znaczenia jego skuteczność.
prawdę powiedziawszy leki przepisywane obecnie mogą być równie groźne co barbiturany. Wszystko zależy od dawki, tolerancji organizmu i oczywiście połączenia ich z innymi środkami. Najpodlejsza wenlafaxyna, która jest najczęstszym obecnie środkiem na depresję już w niewielkich dawkach wywołuje silną reakcję obronną. Po podwojeniu najmniejszej możliwej dawki (przy przejściu z połowy tabletki 0,3 na całą) rzygałam dalej niż widzę, trzęsłam się, mdlałam i cały proceder trwał nawet do dwóch godzin.. Potrzeba mi było prawie dwóch miesięcy, by wyrobić sobie tolerancję. W połączeniu z benzodiazepinami, zawartymi choćby w zwykłych środkach na padaczkę oraz psychotropami przeciwko stanom lękowym prakytycznie ściągano mnie z tamtego świata, sama reanimacja trwała ponad godzinę, a dochodziłam do siebie niemalże dwa tygodnie. Warto podkreślić, iż nie była to dawka przekroczona zbyt drastycznie. Dlatego reakcja organizmu głównego bohatera, zwłaszcza w przypadku połączenia kolosalnej dawki leku z jakimkolwiek alkoholem była całkowicie normalna i nieprzerysowana. Ostatnie sceny wywarły na mnie kolosalne wrażenie i długo nie mogłam wyrzucić ich z pamięci, realizm oddany został całkowicie (no i co tu kryć, ludzka bezmyślność także - mowa tu o istotach nagrywających filmik).
Mimo wszystko jednak sam film nie do końca uznaję za udany. Świat samej szkoły, znajomych Dominika został przedstawiony groteskowo i było to aż nazbyt przerysowane. Nie do końca trafiał też do mnie motyw samej "sali samobójców".. strasznie naiwny moim zdaniem, także postać Sylwii strasznie sztuczna. Pomijam już aspekty techniczne, które ktoś wcześniej zauważył - rodzice, niesłyszący głosu z komputera, acz idealnie słyszący głos syna; no i te nieskazitelne makijaże i fryzury Sylwii oraz Dominika - to niestety strasznie rzucało się w oczy..
Mimo wszystko doceniam samą ideę filmu i myślę że zasłużył sobie na te 7/10 gwiazdek.
fakt. leki benzodiazepinowe to naprawdę mocne leki - mówię to z autopsji. po pierwszym zażyciu ledwo trzymałam się na nogach (oczywiście przepisowa dawka od lekarza), tak więc reakcja Dominika w filmie nie jest ani trochę przesadzona.
A propos tego, że przez drzwi nie słychać tego, co mówi Sylwia to wydaje mi się łatwe do wyjaśnienia - chłopak miał coś na styl słuchawki z mikrofonem, nie głośnomówiący. Mógł tylko on słyszeć, ja to tak odebrałam.
A tak tylko dodam, że Sylwia nie miała makijażu, ona miała maskę, to było ewidentnie widać, takie nawiązanie do Hamleta, o którym jest trochę mowa w filmie. A Sylwia nie wychodziła z DOMU, nie z pokoju.
Miała makijaż, nawet kiedyś oglądałam filmik, na którym ją malowali.
Sam reżyser mówił, że makijażem chcieli pokazać jej odmienność, tajemniczość.
No to możliwe, że makijaż też miała, ale widać, że taką prześwitującą maskę też..a podałabyś link do tego filmiku? ;)
Jak miałem 14lat musiałem całe dnie pracować żeby mieć co jeść, i pomagać w tym mamie, nie miałem czasu na nic, a zamiast "pieniędzy na ciuchy" parę koszulek, jakaś bluzę, spodnie , no sorry... to jest trudna przeszłość, a nawet nie bo ja jeszcze patologi nie miałem, a chłopak w tym filmie? Ma dużo, za dużo, opis: "Dominik to zwyczajny chłopak. Ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy" No sorry jeśli przez takie coś miałbym mieć depresje, a wy to nazywacie prawdą etc. to widać was też rodzice w łóżku ze złota trzymali, a waszym jedynym problemem było złamane serce etc. Więc wybaczcie że ja z moją ŁATWĄ przeszłością tego filmu nie rozumiem, film ten rozkminią ludzie którzy mieli łatwo na starcie będąc nastolatkiem z kasą, i prostym życiem na siłę próbowaliście udowodnić Sobie że wcale tak łatwo nie macie. lol2 alo
Ty myślisz, że problemy psychiczne dopadają tylko osoby, którym się źle w życiu wiedzie? Paradoksalnie statystyka mówi, ze jest dokładnie na odwrót. Bogata, cywilizowana Japonia ma największy odsetek samobójców - i to często takich w garniakach...
Depresja często dopada osoby, którym finansowo wiedzie się bardzo dobrze. To nie jest wymysł filmowców.
Próbujesz sprowadzić ludzką psychologię do logicznego banału, a to cholernie skomplikowana i irracjonalna sprawa jest.
Chyba właśnie po to są ludzie, którzy z psychologii robią doktoraty ;)
Mi się wydaje, że różne osoby mają różną wrażliwość psychiczną i dlatego jeden człowiek potrafi przetrwać realnie ciężkie sytuacje życiowe, a drugi z tymi z pozoru błahymi sobie nie radzi...Przecież każdy człowiek jest inny ( poza bliźniętami jednojajowymi , rzecz jasna:) ) Ja też znam depresję od podstaw, ale póki co walczę i chyba jest już dobrze....
I być może Dominik dlatego był taki delikatny, bo rodzice zapewniali mu wszystko od dzieciństwa, i on nawet nie miał kiedy wyrobić w sobie wewnętrznej siły, silnego charakteru...Oni mu nie ułatwiali życia tak naprawdę- " chuchając" na niego , uczynili go słabym , a potem wywierali presję- chcieli, żeby nie stracił roku w nauce , więc za wszelką cenę szukali lekarza, który bez dogłębnego zbadania problemu wypisze lekarstwo, które miało wszystko załatwić...wogle, przecież on był po próbie samobójczej ( czego oni nie chcieli przyjąć do wiadomości), a oni dali mu całe opakowanie tabletek psychotropowych? do tego był bardzo młody-w wieku 18 lat emocje są raczej chwiejne u osób podatnych na depresję...
a ja myślę...
1.człowiek bez"trudnej przeszłości" jest w stanie zrozumieć film bardzo dobrze. fakt faktem, że nie wywoła on u niego takich emocji, jak u człowieka, który podobną sytuację przeżył,
2.jeżeli chodzi o szybki postęp stanów depresyjnych, gnat8010-dobrze napisane, chyba lepiej,że jest jak jest. wolelibyście-"3 miesiące później"? jakoś trzeba było zmieścić się w czasie, co moim zdaniem nie działa tak bardzo na realizm całego filmu.sprawa z brakiem odgłosów z pokoju Dominika, też sie zastanawiałam, fakt-niedociągnięcie. jakby rozdrabniać znalazło by się pewnie jeszcze parę rzeczy, które negatywnie działałyby na realizm, ale ogólnie- oglądasz i czujesz, analizujesz, porównujesz do swego życia, czy kogoś z otoczenia. o to chodzi. Film ma zmuszać do myślenia, nie ukazywać sytuacji idealnie realnej, ma zwrócić uwagę, poruszyć. to moje własne zdanie na ten temat.
3.ogółem- świetna gra aktorska, bądź co bądź realizm sytuacji plus rzecz jasna wspaniałe efekty dają nam wszystkim wspaniały, polski fil, z którego powinniśmy być dumni:)
Mój kolega targnął się na życie... Ale on miał powody, brak pracy, perspektyw, dziewczynę stracił w wypadku, matka zmarła nie długo po porodzie i w sumie nigdy jej nie poznał. Tak to jest powód, i nie że chce coś wam udowodnić, ale takie pisanie czego to on nie przeżył w tym filmie i jak straszne to nie było, jak prawdziwe i bolesne czego co to nie jedna osoba z was przeżyła... Porażka, i no właśnie Kazioo, bogaci, mają wiele, za dużo, taki człowiek co na starcie ma wszystko, jest potem słaby, bo o nic nie musiał walczyć samemu, wszystko dostawał, i Ci ludzie z byle błahostki potrafią Sobie ubzdurać dramat, ponieważ nigdy tak naprawdę dramatu nie zaznali, ich świat obraca się wokół pieniędzy, imprez, a wtedy byle problemik wyolbrzymiają.
a prawda taka że już galerianki były prawdziwsze niż to... xD albo to tylko u mnie w Gdyni tak 9/10 znajomych odbiega od normy że nie ma gadżetów, bogatych rodziców, ciągle imprezek i kasy na balet od Bogatych rodziców, i najładniejszych dziewczyn w szkole lol i tysięcy znajomych, ahh za to mają przeciętnie zamożnych rodziców, mieszkają w bloku mieszkaniach kawalerka/dwu(trzy) pokojowych ;p ahh jaki ten film jest "prawdziwy" choć dla co po niektórych pewnie jest
Polecam spojrzeć na to z innej strony - każdy człowiek ma inną psychikę, jest inaczej wychowany i inaczej "zna" życie. Więc nie porównuj człowieka do człowieka, bo dla każdego jeden mały problem będzie miał inną wagę. Twój kolega miał powody, tak, ale taki bogaty dzieciak, który miał wszystko, również ma powody. Tylko inne problemy. Psychika takiego człowieka, bogatego i mającego wszystko, spotykając się z jakąś przeszkodzą, nie jest w stanie tego udźwignąć. Ponieważ, jak ktoś wyżej wspomniał, nie wyrobił w sobie tej wewnętrznej siły. Każdy człowiek jest indywidualny, z własnymi wspomnieniami i rozwojem psychicznym.
Co do filmu, z sali wyszłam ze łzami w oczach. Przeszłam przez podobne rzeczy, co Dominik, z tym że nigdy nie byłam zbyt bogata i nie miałam znajomych, z resztą do dziś nie mam ich zbyt wiele.. Jednak przeżyłam ten okres depresji, wzmocniło mnie to, jednak wciąż mam nawroty. NIGDY nie wrócę do tego filmu, zbyt mocno podziałał na moją psychikę.
Nie mogę edytować :S
Krótko mówiąc, jeśli nie przeszedłeś nigdy depresji - nie staraj się udowodnić, że nie jest to wystarczający powód, by widzieć świat w czarnych kolorach i próbować się zabić, czy co tam. Bo NIE wiesz, jak to jest.
Co się tak uczepił tych dóbr materialnych? To że wszystko miał co chciał nie znaczy, że nie może zachorować... deprecha rodzi się w środku, w głowie i nie ważne co masz na zewnątrz.Wielu bogatych cierpi na to schorzenie i nie ma znaczenia, że mają kase itd Zrozum, że to jest choroba i może dopaść każdego, nie ważne biedny czy nie.I po co robisz z siebie bohatera, że taki biedaczek z ciebie bo musiałeś pracować i nie miałeś 5 par spodni... nie ty jeden...a patologii nie zaznałeś pijanego ojca , który napier...a bez powodu bo się nachlał, więc nie wyżalaj się tak za bardzo.
dokładnie... osoby które mają stycznosc z depresja, lub mialy inaczej odbiora ten film... niestety reszta osob powinna tego w ogole nie komentowac! skoro nie rozumieja, a sie smieja z tego filmu ... jak to komus sie moze podoba... to poprostu ponizej poziomu ludzkiego.
całkowicie nie czaje jak można się zabić dla tego, że koledzy się z niego śmiali w szkole? No ludzie! To jakaś paranoja. Gdyby jakiś poważniejszy problem był na początku to można by było zrozumieć, ale to jest obraza dla ludzi, którym serio życie dało porządnego kopa w dupę za przeproszeniem. Wydumane problemy rozpieszczonego gówniarza - nad tym mam się zachwycać? Dziękuję, postoję.
@Detoksynator - skąd wiesz, że Twój przedmówca nie zaznał patologii? Nie znasz, nie krytykuj.
Wiem, że nie zaznał patologii, bo sam tak napisał,jakbyś czytał dokładnie to byś wiedział.Nie czytasz całości to sie nie odzywaj,aj?
kicikic: "całkowicie nie czaje jak można się zabić dla tego, że koledzy się z niego śmiali w szkole? "
Akurat wyśmiewanie przez "kolegów" jest jedną z przyczyn prób samobójczych. Tyle że głównie wśród gimnazjalistów, a nie maturzystów.
A "wydumane problemy rozpieszczonego gówniarza" to brak miłości i zainteresowania od strony rodziców, brak przyjaciół, znajomych. Przymus udawania, że wszystko jest w porządku. Samotność i brak akceptacji nie zależą od zasobów finansowych, a to są problemy nie takie znowu błahe.
To nie była depresja. Dominik stał się marionetką w rękach Sylwii. Ta dziewczyna manipulowała nim i wszystkimi w tej "Sali samobójców". Najgorsze jest to, że ona manipulowała również sobą. Nie wiem do końca, jak odczytać końcową scenę (SPOILER), kiedy dowiaduje się, że Dominik popełnił samobójstwo i wybiega z domu. Zaczyna zachowywać się jak niespełna rozumu. Właściwie cierpiała, czy się cieszyła?
Na bank sie nie cieszyła.. pewnie cierpiała, bo obwiniała siebie za to co sie stało... a co do Dominika to wydaje mi sie , żę to była depresja... ta cała sytuacja z Alexem tylko do tego doprowadziła.. rodzice też wsumie, ale faktycznie nie można ich tak obwiniac... a co do tych osób z 'przeszłością' to najwidoczniej słabo zrozumieliście ten film, nie mieliście takich przeżyc itp... a empatia , no cóż może i można połowicznie zrozumiec, ale nikt tak nie zrozumie jak sam pokrzywdzony.
Właściwie ja samą podobno historie przeżyłam.Na szczęście wszystko się
dobrze skończyło.Film ma nam uświadomić co nam może grozić w internecie.
I sam Dominik jest przykładem manipulacji.Giną ci co nie chcą, a ci co pragną śmierci
cierpią w życiu.W ostatnim zdaniu na myśli miałam Sylwie.
A dominik miał niby dom , pieniądze ,rodzine oraz dziewczyne.Jednakże najważniejsze rzeczy nie miał.
Miłości która jest ważna w życiu,ale Dominik z strony rodziców jej nie doświadczył.Nie czuł ,że jest dla nich ważny,no bo czy podczas trwaniu filmu przytuliła go lub powiedziała miłe słowa? Nie! Obchodziło ich wyłacznie jego szkoła a on sam się nie liczył.Tak ja intepretuje zachowanie jego rodziców , którzy nie mogli zrozumieć ,że potrzebuje pilnie ,długiej terapi.I to mógł przede wszystkim powód jego samobójstwa.Jak i fakt ,że poczuł się wykorzystany przez dziewczyne.Wirtualny świat potraktował zbytnio na serio , gdyż wydał mu się lepszy niż realny.Miał rzeczy materialne,jednakże czuł się jakby tylko zawadzał.
Oni go tak potraktowali: A dam mu lizaczka i mam spokój.No wiem,że przykład niezbyt trafiony.
Jednakże oni z obojetnością traktowali swoje dziecko.
Film świetny.Ukazuje dzisiejsze problemy próby ich lekceważenia i chorobliwą codzienność.Rodzice Dominika są typowymi rodzicami nie traktują sprawy poważnie jedynie chcą ją zatuszować.Niestety wiele jest takich ludzi.Dobrze że powstał taki film,ciekawe tylko czy ktoś zrozumie jego przesłanie...
Zgadzam się z Tobą.Odebrałam ten film bardzo osobiście i połowe przepłakałam.Uświadomił mnie chociaż już od dawna o tym wiem,że mam depresję i sobie z tym zupełnie nie radzę...
Nie miałem nie mam i nie będę miał.
Co innego moje otoczenie. Ludzie dorośli. Największy problem depresji nie jest dla ciula który nie umie sobie poradzić z problemem ale dla jego rodziny, otoczenia.
Akceptacja rówieśników - bo o tym jest to film. Rodzina, jak każda inna czasami ma czas czasami nie. Ale jeśli ktoś ma "kolegów", "koleżanki" którzy robią za plecami i on dalej z nimi jest to coś jest nie tak. Jaka normalna osoba dalej tkwi w takim toksycznym środowisku?
Film był nudny i nużący, reszta która utożsamia się - proponuję zacząć żyć, wyjść z baraku, poznać nowych ludzi, korzystać z ostatnich dni wakacji!
Nie miałeś, nie masz. Ale niestety deprechy nie jesteś w stanie przewidzieć. Skad wiesz do czego Cię kiedys zycie zaprowadzi?
Ludzie z depresją to nie "ciule". Depresja to tzw "choroba", ktora wynika z tzw "problemu", z ktorym wlasnie NIE DA SIĘ nic zrobić, bez pomocy... To jest problem dla rodziny i otoczenia, ale to wlasnie oni powinni wiedzieć co robić. Ten film pokazuje smutna prawde, ze ludzie wokol sa rownie bezradni co osoba pograzona.
Nie zycze ci tego, zeby sie "przekonal". Po prostu nie rzucaj slow na wiatr, skoro wiesz o tym g***o.
G*wno mówisz....? Moja osoba przeczytała więcej książek niż Ty o tym właśnie jak nie popaść w obłęd. Nie jestem psychiatrą aby kogoś diagnozować a tym bardziej leczyć. Szkoda mojego czasu. Ale śmiać mi się chce jak ludzie młodzi żyjący na garnku starych marudzą jak im ciężko.
Zapoznaj się na starcie z kilkoma pozycjami, wpadły mi one jako pierwsze do głowy:
Joseph Murphy - "Potęga podświadomości"
Anthony Robbins - "Obudz w sobie olbrzyma"
Richard Denny - "Motywowanie do zwycięstwa"
Elizabeth Tierney - "Doskonalenie komunikacji międzyludzkiej na 101 sposobów"
Stephen R. Covey - "7 nawyków skutecznego działania"
Może jak zrozumiesz na czym polega życie po przeczytaniu takiej pozycji to pier***lniesz w kąt Panem Tadeuszem i kolejnymi lekturami narzuconymi przez system edukacji.
Lubię dosadnie dopierać słowa - ciul, pasożyt. Nie życzę nikomu kogoś takiego utrzymywać i opiekować się. Życie daje zbyt wiele możliwość aby psuć sobie je humorami takiej jednostki.
Oczywiście nie jestem za jakimiś radykalnymi metodami, trzeba ich po prostu leczyć ale nie rozczulać się jak nad dzieckiem które dorośnie i wyrzuci Ci przed twarz ty ku***, tu ch***.