Ja myśle że ten film pokazuje rodzicom jak łatwo dziecko czuje sie niekochane gdy rodzice
ciągle pracują i maja go w du**ie tak na prawde razem mieszkają potykają się o siebie ale
nie ma więzi pomiedzy nimi nie ma relacji i ten film własnie to pokazuje .Pokazuje to że
nawet duży majątek i "wypasione" ciuchy nie uszczęsliwią dziecka tak jak słowo kocham cię
i zainteresowanie sie uczuciami dziecka .
Hmmm... film oglądałam jakiś czas temu - nie wywarł na mnie takie wrażenia jakiego oczekiwałam po zwiastunach, opiniach, "poleceniach". Film opowiada o zaburzonych relacjach w rodzinie - tyle. Jeśli ktoś pisze, że to realny obraz dzisiejszego świata to podajcie mi liczbę Waszych znajomych, którzy zapewniają osobistego kierowcę dla 16latka (lub jeśli ktoś jest młodszy niech powie ilu znajomych ma osobistego kierowcę), gdzie 16latek czy 18latek nie wie jak poruszać się komunikacją miejską. Gdzie 18latek zamyka się w pokoju, nie wychodzi z niego tydzień i nikt poza gosposią tego nie zauważa. Albo faktycznie ten świat stanął na głowie, albo ja mam trochę inne wspomnienia z lat bycia nastolatką. Oczekiwałam filmu o problemach, samotności, rozterkach młodego człowieka - w którym odnalazłabym siebie z przed 10 lat. A znalazłam rozkapryszonego, zarozumiałego, trzymanego pod fikcyjnym kloszem nastolatka, którego świat / jego być albo nie być / jest kreowany przez fc. Może ten film jest zrozumiały dla dzisiejszego pokolenia 15latków - do mnie nie trafił - mnie bliższy jest serial "Cudowne lata".
Sala jest filmem o problemach samotności, rozterkach młodego człowieka... Nie potrafisz tego dostrzec, bo nie spodobał ci się główny bohater przez co masz wyraźne trudności z dotarciem do sedna filmu. Mogę nawet wyjaśnić to na przykładzie innej produkcji, a mianowicie "Hooligans", którą tak większość chwali. Spójrz jakich mamy tutaj bohaterów - nieudacznik i ciamajda, ale jednocześnie pozytywny chłopak, który koniec końców zamienia się w herosa. Z drugiej strony przedstawiciel "ciemnej strony mocy", tzw. hool's, który koniec końców okazuje się "nie taki zły" i staje się wręcz bohaterem pozytywnym, męczennikiem, jak z jakiejś romantycznej opowieści. I to się właśnie ludziom podoba - zwykłe pranie mózgu i plastik.
W Sali mamy za to rozpieszczonego gówniarza, który taki pozostaje już do samego końca. Możesz go nie lubić, ale musisz przyznać, że wiek nastoletni jest trudnym okresem i raczej niełatwo jest wymagać dorosłości od tak młodego człowieka. Tutaj nie ma ściemy w stylu "jestem nieudacznikiem, ale zamieniam się w herosa", albo "jestem zły, ale macie mnie wielbić, bo umieram za swoje głupie ideały". Dominik umiera przez swoje, oraz innych błędy, ale nie daje nam żadnego powodu, abyśmy mogli go polubić. Możemy mu wyłącznie współczuć. Wolałabyś sytuację gdzie główny bohater jest supr facetem, albo nawet zwykłym przeciętniakiem, ale z nutką pozytywnej wibracji, gdzie poprzez własną niedojrzałość i brak odpowiedniego zainteresowania ze strony rodziców trafia w szpony okrutnej i bezdusznej mścicielki Sylwii? To byłoby dopiero głupie, nudne i ckliwe, wręcz serialowe. No ale każdy lubi coś innego, osobiście chcę żeby mnie ludzie zaskakiwali, ale pozytywnie i tak właśnie było w przypadku Komasy. Trudny temat, trudny bohater, trudne sytuacje, bez prania mózgu, w dodatku ładnie zapakowane - chcę więcej takich filmów.
nemo999 / swojek_2 / Damian Czakowski wychował się w środowisku w którym ten jest lepszy ten kto jest bardziej wulgarny. Nie ma znaczenia co masz w głowie, jakie masz pasje, czy coś ciekawego możesz przekazać lub pokazać. Wartość stanowi u niego obrażanie innych forumowiczów. Myślę, że w realnym życiu ponosi dotkliwe tego konsekwencje.
Nie powiedziałam, że "nie lubię" ani że "lubię" głównego bohatera Dominika. Mam do niego raczej ambiwalentny stosunek. Współczucie??? Współczuję raczej ludziom inaczej "dotkniętym przez los". Trudno mi było znaleźć logikę w zachowaniu Dominika. Wolałabym nie używać słowa "głupi". Nie oczekuję happy endu w filmach ani tym bardziej bohatera/herosa, który dźwiga cały świat i jego problemy na swoich wątłych ramionach. Będę stała na stanowisku, że zostałam wychowana w innych realiach bez fb i bez konieczności dopasowywania się do innych, bo wszyscy mieliśmy niewiele :) Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale film "Sala..." dla mnie jest naciągany tak jak naciągany jest wspomniany przez Ciebie "Hooligans" (z tej "branży" polecam inny film "Football factory") - próbujemy na siłę znaleźć drugie dno i Bóg wie jakie przesłanie jak wniosek jest jeden: człowiek jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje akceptacji drugiego człowieka; jej brak jak również brak zainteresowania naszą osobą nie tylko rodziców, ale i innych ludzi powoduje frustrację; odrzucenie przez tzw. środowisko po prostu boli; młody człowiek zamiast szukać pomocy u "ludzi" szuka jej w necie (kiedyś były sekty i nimi straszono) a zawsze znajdzie się "ktoś" kto będzie na tym żerował. Więcej bym nie dodała. To że rodzice pracują do granic absurdu? Racja. Ale czy to coś strasznego??? Zawsze pracowali. Straszne jest to, że młody człowiek nie potrafi poradzić sobie z najmniejszą przeciwnością losu. Fakt, dla nastolatka nawet inny kolor włosów to powód do samobójstwa. Film mnie nie zaskoczył. Nie wzbudził ani współczucia ani smutku. Był przewidywalny od pierwszego ujęcia po ostatnią scenę. I powtarzam raz jeszcze nie oczekuję sympatycznego bohatera, który będzie mnie uwodził przez 1,5h. Po prostu bohater musi być "jakiś", a film "o czymś" (przynajmniej tego typu film). I tak na zakończenie: film ruszył mnie tylko w jednym momencie - Dominik zamknął się w pokoju, rodzice sprowadzają pierwszego psychologa, a ten oświadczył im, że to będzie takie łatwe i takie szybkie, a wtedy pada tekst, ale przecież on ma za miesiąc maturę (czy tam za tydzień) - to było typowe zachowanie rodziców... i miałam wówczas ochotę zdzielić Kuleszę... i takich emocji oczekuję, które wzbudzają moją reakcję, chęć potrząśnięcia nimi wejścia w interakcje. Uff... rozpisałam się. Dziękuję za Twoją reakcję :) pozdrawiam...
Zawsze kiedy słyszę "ambiwalentny" to mam wrażenie, że ktoś chce powiedzieć "nie lubię, ale akceptuję". Ale może to jest tylko moje odczucie.
Wszystko co piszesz jest prawdą. Kiedyś było inaczej? To też poniekąd prawda, ale nie do końca. Zaradność młodego człowieka jest kształtowana poprzez ilość obowiązków nakładanych na niego w czasie dzieciństwa i wczesnej młodości, ale nie tylko - wsparcie rodziców jest tak samo ważne. Dominik nie był zaradny, bo tak naprawdę nic nie musiał, ale również dlatego, że nikt się nim nie interesował - on nie tylko nie miał prawdziwych przyjaciół, ale nawet prawdziwych rodziców. Poza tym był osobą dość wrażliwą emocjonalnie (przynajmniej na swoim punkcie), a takim ludziom jest o wiele trudniej radzić sobie z problemami rzeczywistości, zwłaszcza jeżeli są pozbawieni jakiegokolwiek wsparcia. Jego "problemy" mogą ci się wydać błahe, ale to nie znaczy, że one takie były dla niego. Równie dobrze ktoś może obśmiać twój powód do zmartwień, jako niewart uwagi, ale czy to oznacza, iż taki on jest dla ciebie? Nie.
Chcesz, żeby bohater cię uwodził, ale tak musi być za każdym razem? W "Dniu Świra" tytułowy wariat również nie jest zbyt uwodzicielski (no chyba że w kwestii komediowej+doskonały Marek Kondrat, ale dla mnie ten film to bardziej dramat niż komedia), a jednak ludzie polubili obraz Koterskiego - ty zapewne też.
Oczekujesz emocji, ale one były, niestety najwyraźniej nie w twoim guście. Naprawdę przewidziałaś zakończenie filmu? Nie mam na myśli samego samobójstwa, ale też wszystkiego tego, co się działo potem - jeżeli scena odwiedzin "Sali Samobójców" przez matkę Dominika nie była dla ciebie pełna emocji... albo lament Sylwii, już nie wirtualny, ale zupełnie rzeczywisty... Na mnie to wywarło wrażenie i w ogóle nie spodziewałem się, że będę na końcu płakał. Prawdą jest, że emocje są różne, ja oczekuję nie tylko złości ale też współczucia. Pozdrawiam.
Masz rację, że film po prostu do mnie nie trafił. Powodów pewnie jest kilka. I możesz wierzyć lub nie, ale naprawdę przewidziałam zakończenie łącznie z rozpaczą czy lamentem Sylwii, czy wejściem matki do wirtualnego świata (pełne emocji? raczej akt desperacji i próba tzw, "pokazania" czym takie zabawy mogą się skończyć - trochę patetyczne, ale A. Kulesza rewelacyjna - natomiast "lament" Sylwii: przerysowany). I masz rację, to że dla mnie problem jest błahy nie oznacza, że jest również błahy dla drugiego człowieka - ale to już jest winna moja mentalność, że jak ja potrafię to inni też - a niekoniecznie jest to prawdą.
Co do Dnia Świra - hmm... moim zdaniem to nie dramat. Fakt ten film oglądałam kilka razy i pewnie razy kolejne obejrzę. Wszystkie filmy Koterskiego są pozytywnie zakręcone i w każdym znajduję cząstkę siebie. Każdy Miauczyński ma cechy, wady i zalety, nawyki i natręctwa każdego z nas. I moim zdaniem takie filmy są ponad czasowe - bo wystarczy odrobina dystansu do siebie, do wzajemnych relacji aby czasem z uśmiechem, a czasem z przymrożeniem oka spojrzeć na nasze polskie przywary - ale przywary NAS WSZYSTKICH, a nie określonej grupy czy jak to ładnie brzmi targetu danego filmu. I powiem szczerze uwielbiam każdego Miauczyńskiego :) bo sama nim jestem :)
Nie oczekuję tylko złości, ale jestem z tych co "gadają" z bohaterami filmu :) częste wizyty w kinach, a raczej inni "współoglądający" w kinach nauczyli mnie gadania w myślach :D ale to nie zmienia faktu, że czekam, przewiduję ruch bohatera, opierniczam kiedy postępuje inaczej, śmieję się razem z nim, albo współodczuwam zażenowanie, smutek czy bezradność. Niestety z Dominikiem było "bez dialogu" - oglądałam obrazki i czekałam na koniec.
Na seans poszłam po wielu pozytywnych recenzjach. Po "ochach" i "achach". Oczekiwałam dramatu, łez (moich), huśtawki nastroju - jakoś tak mdło było. Dramat??? "Sala.." nawet nie leżała na jednej półce obok dramatów. Myślałam, że to będzie film na miarę "Cześć Tereska" - tylko będzie pokazane inne środowisko, inne problemy. Nic z tych rzeczy.
Nic - po prostu film nie dla mnie, ale nie odmawiam innym wzruszać się na filmach, które dla mnie są po prostu kolejnym tytułem w polskiej kinematografii. Każdy ma inny gust, ale podyskutować można :)
Miłego poniedziałku :)
To jest film o beznadziejnym, słabym charakterze Dominika i to jest w 70 procentach jego wina. Wiele osób jest olewanych przez rodziców, nie okazują im miłości i wybierają karierę zamiast własnych dzieci. I co? mają popełniać samobójstwo i wkręcać się w jakieś chore, internetowe zabawy? Daj spokój. Ja się właśnie do takich osób zaliczam i bardzo dobrze sobie radzę w życiu.
Nie wiem, jak Dominik mógł się zgodzić na ten pocałunek, tak radośnie odbierać zaczepki Aleksa, nie rozumiem tego. Dla mnie film słaby, możecie mówić, że nie jestem wrażliwą osobą, jesli chcecie mnie to nie obchodzi.
jak słaby to czemu dałaś aż 5? Przez takie ocenianie w cały świat filmweb ma potem powykręcane statystyki i nie wiadomo co warto obejrzeć a czego nie
W końcu zdecydowałam się obejrzeć ten film, chociaż byłam bardzo sceptycznie nastawiona z powodu dużej krytyki wśród moich znajomych i ogólnie kiepskimi recenzjami. Założyłam na początku filmu, że Sylwia i Sala Samobójców to coś w rodzaju mini internetowej sekty, gdzie członkowie albo zamierzają się zabić albo nakłonić nowo przybyłego do samobójstwa (scena gdzie jeden z awatarów kłóci się z Dominikiem i wyrzuca Sylwii, że kiedyś to on był tym wybranym dla niej). Stąd moje zaskoczenie reakcją Sylwii po samobójstwie Dominika - przyszłam na forum w nadziei, że kogoś innego również to zastanowiło a trafiłam tylko na dyskusje o tym, że 1) film jest dla wąskiego grona odbiorców - emo 2) film odbiega od rzeczywistości i takie rzeczy nie mają miejsca 3) film jest przesadzony, a rodzice Dominika cacy. I pomimo, że nie powinnam, bo nie pierwszy raz widzę na filmwebie, że ludzie oglądają filmy bardzo pobieżnie i bez zrozumienia, to jestem w szoku.
Jestem dużo starsza od Dominika i nie dzielę z nim praktycznie żadnych doświadczeń życiowych, ale uważam, że film ma pewien przekaz (swoją drogą jest to pod względem fabularnym, moim zdaniem, jedna z lepszych polskich produkcji ostatnich lat, chociaż gra aktorska była BARDZO słaba). Ale do rzeczy. Naprawdę uważacie, że skoro nie macie w swoim otoczeniu takich osób, to takie sytuacje się nie zdarzają? Przecież znajomi Dominika ani jego rodzice nie mieli zielonego pojęcia, co dzieje się z tym dzieckiem, więc gdybyście mieli w swoim otoczeniu taką osobę SKĄD mielibyście wiedzieć, że coś takiego jej dotyczy? No właśnie, nie wiedzielibyście. Mi się taka znajoma w życiu trafiła, chociaż jeśli chodzi o kontakty społeczne funkcjonowała całkiem sprawnie, dopiero przypadkowo, w pewnych okolicznościach po bardzo dużej ilości alkoholu (a było to dobre kilka lat temu - może 6-7) wypłakała mi w rękaw, że jest kompletnie uzależniona od jednej z internetowych gier, tam ma przyjaciół, spędza tam po kilkanaście godzin i praktycznie nie prowadzi życia towarzyskiego, nie daje sobie rady i zawala wszystko w prawdziwym życiu. Finał tej historii nie był tak tragiczny jak u Dominika, ale jestem sobie w stanie wyobrazić i taką sytuację jak w filmie.
Trochę wyjaśnienia: rodzice Dominika to kompletna porażka wychowawcza, być może obraz był w filmie przerysowany (szofer, broń itd), ale w dzisiejszym świecie tego typu model wychowawczy to norma - brak zainteresowania rodziców swoim dorastającym synem, oni nie wiedzieli o Dominiku NIC ("czyta książki"), nie rozmawiali z nim, nie orientowali się nawet pobieżnie w jego problemach szkolnych, zabieranie syna do opery czy teatru to nie jest wystarczające, dobre wychowanie. Kiedyś dzieciaki radziły sobie lepiej, nie były tak nadwrażliwe jak Dominik i dzisiejsze dzieci, trudno to tłumaczyć większym zainteresowaniem rodziców (też dużo pracowali, bo życie nie było łatwe), ale dynamika relacji była zupełnie inna (siatka rodziny, znajomych, podwórko), dzieciaki bawiły się ze sobą bo nie było innego wyjścia - nie było Internetu, ewentualnie sekty czy subkultury, ale nawet te najgroźniejsze - podkultury wymuszały interakcje między ludźmi w rzeczywistym świecie. Mamy już trochę badań na temat dzieci wychowywanych w dobie Internetu i tego, że poprzez takie kontakty zatraca się umiejętności społeczne - komunikację z innymi ludźmi (np. przeprowadzanie ważnych rozmów, wyznań poprzez komunikatory, bo tak jest łatwiej). Nie wiem więc skąd takie zdziwienie, że to "nie mogło mieć miejsca". Mnie osobiście chyba najbardziej ruszyła scena w samochodzie z rodzicami Dominika, gdzie widać było gołym okiem, że ich nie obchodzi ich syn - obchodzi ich własny wizerunek, który Dominik im psuje. Także synka należy "naprawić" jak zepsutą rzecz, najlepiej dać mu magiczną tabletkę, żeby zadziałała szybko i skutecznie. Jak wiemy, takie magiczne tabletki nie istnieją. Przykro czytać na forum, że problemy psychiczne są traktowane jako "w dupie się gówniarzowi poprzewracało". Chłopak jakby nie patrzeć miał sporo problemów ze sobą, a nie miał kompletnie żadnego wsparcia - nikt tutaj nie widzi problemu z własną tożsamością po odkryciu, że podniecają go chłopcy? Chłopak sam siebie nie akceptuje, nie znajduje też akceptacji u nikogo innego poza internetowymi przyjaciółmi. Szkoła to często taki mały poligon, okazało się, że jest inny i nagle przestał być kompletnie akceptowany, postawa rodziców - godna pożałowania. Oczywiście, ktoś może napisać, że ludzie w życiu mają większe problemy i dają sobie radę, ale na psychikę ludzką składa się wiele elementów, potem dochodzi wiele czynników sytuacyjnych i BUM! mamy samobójstwo, a ludzie odbierają sobie życie w prawdziwym świecie z dużo błahszych powodów niż Dominik - a ten chłopiec od początku nie był nauczony radzić sobie z czymkolwiek, bo tak został wychowany. Dla mnie to samobójstwo to 100% winy rodziców: złe wychowanie, brak zainteresowania synem, zbyt późna reakcja (był moment przełomowy kiedy ojciec odłączył Internet, chłopak wyszedł z pokoju, nawiązał kontakt, otworzył się przed rodzicami chociaż trochę i tu BYŁY PODSTAWY żeby na czymś budować relację, wyciągnąć chłopaka z depresji, ale rodzice dalej nic nie zrobili), odrzucanie dobrych pomysłów psychiatry, bo to "zbyt wolno i leki lepiej pomogą". Słyszałam od samych psychiatrów i psychologów mnóstwo tego typu historii, gdzie rodzice uparli się na swoje i nie pozwolili specjaliście pracować z dzieckiem, bo oni wiedzą lepiej - niejednokrotnie te historie miały równie tragiczne zakończenie jak u Dominika.
Nie można tak bagatelizować problemów psychicznych u nastolatków, jest to wyjątkowo niestabilny okres, gdzie kształtuje się tożsamość młodego człowieka. Nie można też bagatelizować do tego stopnia przesłania filmu, dla mnie jest to pod tym względem dobry film dla rodziców, aby mogli zobaczyć co się może stać jeśli będą zachowywać się jak rodzice Dominika i zostawią dzieci samym sobie - dziecko wtedy wychowa się "samo" dzięki grupie rówieśniczej - a czy to będzie banda dresów, czy internetowi przyjaciele to skutki mogą być opłakane.
Zmęczyłem Twój tekst, masz dość ciężkie pióro, następnym razem napisz krótszy, bo tak długi mało kto przeczyta. Skoro ja już przeczytałem to streszczę go dla reszty.
Koleżanka uważa, że takie historie się zdarzają i dziwi ją to, że niektórzy uważają je za wyssane z palca, bo w ich gronie nic takiego nie miało miejsca. Jednocześnie przytacza przykład swojej znajomej uzależnionej od gry komputerowej (znajoma żyje). Poza paroma przerysowanymi detalami (szofer, broń) uważa film za dość wierny obraz rzeczywistości. Winą za śmierć bohatera obarcza jego rodziców, którzy nie poświęcili mu wystarczająco dużo uwagi. Przestrzega wszystkich rodziców przed takim zachowaniem, by w rzeczywistym świecie takie tragedie zdarzały się jak najrzadziej. Ponadto nie podoba jej się bagatelizowanie problemów psychicznych przez wielu użytkowników forum.
dlaczego gościu jak czytam twoje streszczenie to mam poczucie jakbym jadł wczorajszą zelówkę, a przy czytaniu wypowiedzi dejanna odczuwam bogactwo smaków?
Po pierwsze nikt nie zmuszał Cię do czytania, po drugie: jeśli to jest dla Ciebie długi tekst to nie mam pytań :-) Co to za dziwny trend, żeby teraz wszystko streszczać (czyżby za dużo informacji przeciążało szare komórki?) - pracę magisterską też tak streściłeś/streścisz? :-)