Kawał dobrego kina. Film o silnej niezależnej kobiecie która zostając sama w kryzysowej sytuacji odbywa podróż w głąb samej siebie by pokonać przeciwności losu i kłody rzucane pod nogi przez los. Tylko niepozornie głównym antagonistą jest rekin gigant, to tylko metafora, personifikację problemów które zsyła nam los. Jestem pod wielkim wrażeniem tego obrazu, bardzo subtelnego i oszczędnego w środkach.
Bo ludzie oglądając ten film skupiają się na rekinie gigancie i haha rekin gigant. A to jest tak naprawdę metafora - baba zostaje sama na tratwie i musi sobie poradzić. Czym to się różni chociażby od słynnej legendarnej wręcz Grawitacji gdzie też Sandra Bullock została sama i musi sobie poradzić?