Arlekin i Pierrot we wspólnych pląsach, obowiązkowo metafizyka i symbolika. Anger nieco odmienny niż zwykle, choć też interesujący. Oglądałem wersję piętnastominutową, ilustrowaną rzewnymi przebojami z lat 50- i 60-ych. Zwiewne to, urokliwe, brakowało mi jedynie pewnej zadziorności, jaką odznacza się twórczość tego pana. Nie stawiałbym stąd też tej pozycji wśród najlepszych z dorobku Angera, bardziej jest to ciekawostka, świadcząca o wczesnych poszukiwaniach twórcy "Invocation of my Demon Brother".