film, jaki kiedykolwiek oglądałem. Ma urok swoich 44 lat. I geniusz Hitchcocka.
No nie wiem... Solidna robota, dobrze się ogląda, ma trochę fajnych pomysłów, ale to jest zupełnie inna szkoła kręcenia filmów niż współcześnie. Pewne rzeczy już po prostu nie straszą- a przynajmniej nie w ten sposób. Osobiście obejrzałem film zupełnie spokojnie, bez jakichkolwiek skoków adrenaliny, czy innych substancji chemicznych.
A scena pod prysznicem robi się już lekko komiczna z powodu mnóstwa parodii i odniesień...
I na tym polega potęga wyobraźni ! Tej Mistrz zostawił pole manewru. Popieram Billy’ego. Bowiem nie jest przerażające gdy wszystko zostanie podane dosłownie- jak chociażby w horrorach typu Laleczka C. Czy Koszmar. Przeraża gdy możemy wniknąć w psychikę bohaterów, znaleźć się w umyśle psychopaty... a nie gdy widzimy jak drabina przeciwpożarowa przebija komuś oko. Przecież na to jesteśmy przygotowani, gdy włączamy „horror”. Więc w kwestii „krwawości „ ja cenię czarne komedie , pastisze, a nie filmy, które używają krwi czy fruwających, odciętych, kończyn aby „straszyć” widza. To bowiem zabija atmosferę, zostaje tylko prosta warstwa wizualna.
W pewnym sensie się zgadzam. Nie potrzebuję dosłowności polegającej na używaniu dużej ilości czerwonej farby, czy w stylu "Oszukać przeznaczenie". Nie chcę, żeby na ekranie prezentowano mi cały proces rozpruwania kolejnych ofiar, ale jednocześnie lubię, żeby to co się pokazuje, było zrobione naturalnie i możliwie realistycznie. A "Psychoza" jest jednak filmem w starym stylu, realizowanym ładne kilka lat temu i niektóre sceny są lekko "drewniane"-jest to naturalny efekt braku pewnych środków, czy możliwości technicznych.
Zgadzam się z Tobą jednak pod jednym względem: w "Psychozie" straszniejsze było odkrycie przed widzem chorego umysłu psychopaty, niż sceny morderstw.
Cóż.. mówisz środki, więc jak oceniasz wersje van Santa?? Pytam z ciekawości. Bowiem jeżeli to kwestia „efektów” to akurat dla mnie liczy się bardziej treść, czy „klimat”, dlatego matrix nie przebije Soku z żuka czy Zmierzchu Tytanów („wybrałam „ te, bowiem „efekty”- współczesne środki mogłyby wizualnie poprawić te obrazy).
Natomiast- czasem się wybiera po prostu takie środki. Tak np. Copolla taką a nie inną scenerię w Draculi zastosował nie dlatego że nie ma „środków”- a to po prostu taka umowa, którą widz powinien zaakceptować. Podobnie w Dogville (chociaż tu możemy przypisać fanaberii ów styl). Tak samo Hitchcock mógł np. pokazać chociażby jak nóż dotyka nagie ciało. Tylko po co? Właśnie pod tematem Cosimo pisałam że mała ilość krwi to duży plus- bowiem rodzi wiele interpretacji. Dałam przykład akurat szeroko znany – czyli interpretowania sceny morderstwa pod prysznicem jako gwałtu. To właśnie moc symboliki!
Hmmm.... Wersji van Santa nie oceniam, bo nie oglądałem. Ale jestem pewien, że wolałbym Hitchcocka, bo zawsze wielkim szacunkiem darzę wersje oryginalne, pierwotne, itp. a mam uraz do przeróbek. Mogę Cię też uspokoić- nie chodzi o "efekty". Na "efekty" już dawno temu przestałem lecieć. Z pewnością Matrix Beetlejuica nie przebije, podobnie jak żadne Tombraidery nie umywają sie do Jones'ów (ale sadząc po Twoich ulubionych filmach nie musze Ci tego tłumaczyć) :).
Obawiam się, że troszkę mnie zapędziłaś w tzw. kozi róg. Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym większe mam problemy z określeniem precyzyjnie czego mi w starej Psychozie brakowało. Chyba pozostanę przy wersji, że z jakiegoś nie do końca sprecyzowanego powodu ten film po prostu "nie robi": przy całym szacunku i sympatii dla tego dzieła całkowicie nie wywołuje on u mnie żadnego, najmniejszego nawet, dreszczyku emocji.
Na koniec chylę czoła przed bardziej zaawansowaną kinomanką. Prosty ze mnie oglądacz, nieuczony, więc nie wnikałem zbytnio w możliwości interpretacji. Przetwarzam raczej tą wierzchnią warstwę filmu...
A u mnie właśnie „robi” i to bardzo:) Natomiast wypędzę Cię z tego rogu i powiem moje osobiste, malutkie, „ale” }:-)... w sumie nigdy mi nie przeszkadzało zakończenie, jednak postanowiłam ostatnio napisać recenzję Psychozy – co prawda skończyło się na Fight Clubie (równie genialny w końcu!:)). W każdym razie pomyślałam chwilkę- i wytłumaczenie jest zbędne. Nie potrzebne, bowiem tak łatwo jest wejść w umysł bohatera, dzięki klimatowi i wspaniałej grze aktorskiej, iż przemowę psychiatry wyrzuciłabym...albo skróciła. Ze zbyt wielką pewnością mówi i nam ułatwia... Tylko po co ? Czy potrzeba wyjaśniać że był zazdrosny o matkę? Mym zdaniem Hitchcock powinien pozostawić widza w niepewności. I tak każdy do tego wniosku dojdzie, ale... zawsze jest to wspaniałe „mogę się mylić”. Natomiast posłużenie się psychiatrą, choć zgrabne, rzuca widzowi :”Oczywiście iż się nie mylisz! To teraz ja dokonam podsumowania tego, do czego Ty doszedłeś”. .. to tyle „zażaleń”, przynajmniej ów koniec nie razi... i rekompensuje go wyraz twarzy Normana.
Więc?:)
Aaaa...przeróbki- a jak z Człowiekiem, który wiedział za dużo?:) Która wersja odpowiada Ci?
Pzdr!
Iwona K.
Btw- co to za skromność z interpretacją??? Nie ma filmów dla „wybranego grona”. Coś takiego chyba nie istnieje. Interpretacja to tylko zastanowienie się nad tym co właśnie się ujrzało... i czasem łączenie z elementami spoza świata filmu.
Mogę natomiast zrozumieć że o ile np. nie odnalazłeś się w psychice Normana, film Cię nie przeraża. Bowiem ja też nie uznałabym go za taki, gdyby nie fakt że to jest właśnie fascynujące. Tak jak przy doktorze Lecter-ze. Sam klimat Milczenia owiec jest wspaniały, ale zwłaszcza przeraża to co czaić się może w umysłach bohaterów. Na mnie największe wrażenie robi opowieść Clarice o owieczkach idących na rzeź, to jak Lecter chce wejść w jej umysł i fakt że uważa że może o życiu innych decydować, bo jest inteligentniejszy. Stoi ponad moralnymi zasadami, itp. Natomiast zszywanie kawałków skóry ludzkiej... to tak jak scena prysznicowa w Psychozie:) Więc... czy o to chodzi i dla tego Ci ów film „nie robi”, czy też nie trafiłam zupełnie?:)
No tak... O zakończeniu zapomniałem. Było tak łopatologiczne, że wyglądało jak zapożyczone z innego filmu. Chodzi mi oczywiscie o psychiatrę. Monolog wewnętrzny Normana był fajny i w zupełności by wystarczył.
Proszę mnie więcej nie pytać o to jakie filmy wolę, bo wychodzą na wierzch moje braki!! Oficjalnie odmawiam odpowiadania na tego typu pytania! Nie mam zamiaru więcej publicznie przyznawać się do swojej niekompetencji!! :)
Co do "Milczenia..." zgadzam się całkowicie. Co do "Psychozy" pozostaję nieprzekonany z niejasnych powodów. :)
Hehhe, cóż Ty z jakąś wyimaginowaną niekompetencją Własną?;P Na temat kompetencji ja sama, w kwestii swej, nie miałabym wiele do powiedzenia:). To nie znaczy że przestanę Cię męczyć
Psychozą...:P... no...
...no ... okey, przestanę gnębić nakłaniając do wskazania konkretnego elementu.
Zapewne też mam film gdzie wszystko jest poprawnie, a nie przemawia do mnie. Ale uprę (hhm, śmiesznie wygląda to słowo) się że Psychoza ma duszę! A to starcza za wiele.
A Milczenie – to właśnie analogicznie do Psychozy użyłam :P
Jeżeli Człowieka, który wiedział za dużo nie widziałeś (to tu ta Twa niekompetencja niby??), to obejrzyj autoremake. Lepszy. W końcu ważniejsza dla nas jest warstwa psychologiczna bohaterów :):)
Miłego początku Nocy!:)
No pewnie, że starczy za wiele... "Personality goes a long way*" jak wiemy... ;)
Objecuję "Człowieka..." obejrzeć. Nie obiecuję, że zrobię to szybko... :/
* Podziękowania za gośćinny występ tekstu dla Q.T. ;P
No dobra... Obejrzałem van Santa i stwierdzam komisyjnie, że to nie jest dobra rzecz. Ten film nie miał prawa zadziałać w takiej formie. Dla każdego, kto oglądał starą wersję będzie po prostu zabawny. Mnie osobiście śmieszyli aktorzy grający innych, starszych aktorów. Wydaje mi się, czy nawet większość (jeśli nie całość) dialogów i ujęć była identyczna z oryginałem? Z kolei dla tych, którzy starej "Psychozy" nie widzieli, "Psychol" będzie dziwnym filmem z niewiadomych powodów miejscami zrealizowanym w dziwnym, archaicznym stylu. W obu przypadkach efekt ten sam- cisnące się na usta wraz z uśmieszkiem pytanie "Po co to? Dlaczego to jest tak zrobione?"
A już całkowicie rozczarował mnie nowy Norman. Stary sprawiał wrażenie zupełnie rozbrajającego w swojej bezradności faceta, który zatrzymał się mentalnie i emocjonalnie w podstawówce. Nowy był jak roztrzęsiony nerwicowiec, a tam, gdzie próbował być dziecinny zachowywał się jak upośledzony.
Podsumowując: zupełnie bezsensowny produkt kinematografii.
Alfred Hitchcock wyreżyserował wiele ciekawych filmów suspense'u, ale bez
wątpienia największym Jego dziełem jest "Psychoza".
Na pierwszy plan rzuca się ciekawa obsada [m.in niezapomniany,
bezkonkurencyjny Anthony Perkins]. Aktorzy zagrali swoje postacie w
przekonujący sposób tak, aby do widza trafiło to, kto jaką rolę ma
spełnić w filmie. Idealnie wykorzystano klasyczny już zabieg uśmiercenia
głównego charakteru w połowie filmu, przez co widz myślał, że nic go już
nie zaskoczy. Rewelacyjnie skomponowano muzykę, która doskonale
wkomponowuje się w film, czyniąc z opisywanej w nim historii coś, czego z
pewnością nie da się szybko zapomnieć. Kiedy pierwszy raz obejrzałem ten
film, byłem bardzo przestraszony. Dziś, po naprawdę wielu latach
postanowiłem powrócić do dzieła Hitchcocka, by sprawdzić, czy jego siła
nadal jest tak duża, jak była. Nie zawiodłem się. Być może niektórzy są
oburzeni, bo oczekiwali, że klasyk suspense'u będzie non stop przerażał
mocnymi i śmiałymi scenami. BŁAD! - I tu zgadzam się z wypowiedzią
jednego z użytkowników - ten film nie ma straszyć. Alfred Hitchcock nie
tworzył typowych horrorów. Siłą Jego filmów było to, że przerażały one
dopiero wtedy, kiedy wnikaliśmy głeboko w umysł postaci, aby zrozumieć
motywy ich działań i wyobrazić sobie, co mogą zrobić później. Oczywiście
w tym przykładzie bezapelacyjnie najlepiej wypada Norman Bates - umysł
szaleńca...nie wiadomo było, co jeszcze czycha w jego głowie. I o to
chodziło Mistrzowi!!! Pokazał z pozoru normalne otoczenie, normalny
hotel, duży dom, w którym mieszkał osamotniony człowiek. Niby wszystko
ok, a jednak...
Na tym polega właśnie siła "Psychozy". Niektórzy tutaj porównują film do
takich obrazów, jak "Hellraiser", "Krzyk", czy chociażby "Teksańska
Masakra Piłą Mechaniczną".
NIE ZAPOMINAJCIE! - że zanim narodzili się:
Michael Myers [HALLOWEEN],
Freddy Krueger [KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW],
Leatherface [TEKSAŃSKA MASAKRA PIŁĄ MECHANICZNĄ],
Jason Voorhees [PIĄTEK TRZYNASTEGO],
czy Elliot Spencer [HELLRAISER],
był Norman Bates - nieśmiały właściciel ze szkieletem w swej szafie i
piwnicy. Zanim swój urok miały maski hokejowe i piły mechaniczne, był
Norman Bates, który utorował drogę przyczajeniu i *cięciu, poruszający
się w cieniu zabójca, straszący za prysznicową kurtyną. Zmagania Normana
Batesa i jego rozdwojenie jaźni stały się wyznacznikiem dla znaczeń
późniejszych filmów gatunku SlasherMovie. I, podobnie jak jego dzieci z
HALLOWEEN czy TEKSAŃSKIEJ MASAKRY PIŁĄ MECHANICZNĄ, Norman Bates wracał
ciągle i znów. Ale, w przeciwieństwie do innych "4-ek" czy "5-ek",
sequele "Psychozy" zachowywały, nie, nawet przedłużały głębię doznań
emocjonalnych, doświadczonych przy klasyku Hitchcocka.
Uważam, że Psychoza to nieśmiertelny klasyk suspense'u i NAJLEPSZY z
filmów Alfreda Hitchcocka - Mistrza, którego z pewnością nigdy nie
zapomnimy. Za Jego geniusz i twórczość, a także za to, że stworzył w
filmie wizerunek Normana Batesa, zapewne nigdy nie zdołali byśmy się
wystarczająco odwdzięczyć. Mistrz Hitchcock stworzył interesującą,
zmuszającą widza do przemyśleń, tajemniczą postać, której dramat ukazał w
równie silny sposób, co scenę zabójstwa pod prysznicem. Bo, czyż nie
nazwać dramatem tego, że Norman walczył z własnym umysłem, próbując stać
się normalnym, a jednak ciągle decydującą osobowością w nim była jego
matka?
W latach 80-tych powstały 2 sequele Psychozy, które były takze dobre,
choć nie trzymały już tak w napięciu jak część pierwsza. "Psychoza 2"
była bardzo ciekawa, muzyka była przyjemna w odbiorze, w roli Batesa
ponownie rewelacyjny Perkins. Ogólnie film odbierało się z przyjemnymi
wrażeniami - WIELKA szkoda, że film NIE został JESZCZE wydany w Polsce na
nośniku DVD.
"Psychoza 3" była filmem ciekawym, dobrym, a jednak pozostawiała pewien
niedosyt. O ile w 1-szych dwóch częściach widzieliśmy Normana, jako
desperata walczącego z własną matką, tak w "Psychozie 3" ukazano nam go,
jako człowieka całkiem normalnego, zdolnego racjonalnie myśleć,
podejmować decyzje i wyzbyć się wreszcie matki ze swego życia [końcowa
scena]. A to przecież wskazywało by na to, że Norman stał się pod koniec
trzeciej części normalnym człowiekiem. Przecież nie tego oczekiwali fani
- szaleniec zawsze pozostanie szaleńcem. Myślę, że gdyby Alfred Hitchcock
był jeszcze z nami i dopuścił do realizacji trzecią cześć - nie pozwolił
by, aby tak ukazano Normana, którego pierwotnie On ukazał na ekranie -
Jego Normana.
Również wielka szkoda, że film NIE UKAZAŁ się w Polsce na DVD.
W roku 1990 powstał kolejny sequel - "Psychoza 4 - Początek".
Niestety na Jego temat nie będę mógł chwilowo się wypowiedzieć, gdyż film
ten oglądałem bardzo dawno temu, kiedy leciał w telewizji i pamiętam
jedynie, że Norman opowiadał o swoim życiu przez radio. Wiele słyszałem o
tym filmie - zastanawia mnie jednak, dlaczego niewydano go na DVD,
zarówno w Polsce, jak i w innych częściach świata, chociażby USA. Żaden z
sequelów Psychozy nie zasługuje na miano złego, więc co było
przyczyną...?
Fanów Psychozy 1,2,3 i/lub 4 zapraszam do przyłączenia się do akcji,
mającej na celu zachęcenie któregoś z Polskich dystrybutorów do wydania
"Psychozy 2", 3, 4 w Polsce na nośnikach DVD. Wszystkich chętnych proszę
o kontakt - michael.mk14@wp.pl Wszelkie informacje udzielę także na GG -
9099947.
Mam nadzieję, że znajdą się chętni. Tymbardziej, że szanse są realne i
naprawdę duże, gdyż Psychozę przyjęto ciepło w naszym kraju:)
W prawdzie Anthony Perkins zmarł 2 lata po nakręceniu Psychozy 4 Początku
w wyniku komplikacji z AIDS, przez które cierpiał doznał wielu problemów
z psychiką, ale to nie znaczy, że wraz z Nim zmarł mit szaleńca z
opuszczonego domostwa. O nie.
Jak powiedział Robert Bloch - autor książki "Psychoza" [Polskie wydanie
dzięki PhantomPress oraz Domu Wydawniczego REBIS], a także 2 jej
kontynuacji - "Psychoza 2", "Psycho House" -
"Norman Bates nie umrze nigdy. Żyje, w Psychozie i jej sequelach"
najbardziej przerazajacy????? o nie to chyba jakis zart!!! filmy hitchcocka sa poprostu cudowne, czarujace i pelne uroku....ale zeby przerazac???i to jeszcze najbardziej?? ty chyba nie widziales wielu filmow z gatunku naprawde przerazajacych...... Film Hitchcocka ma juz swoje lata i nikt mi nie wmowi ze wspolczesny widz, ktory obejrzal chociaz niewielki ulamek filmow grozy ( tych nowych) najbardziej wystraszy sie obrazu mistrza!!! Przeciez nie po to przez te 44 lata rzesze ludzi w studiach na calym swiecie pracowaly 24/7 nad technika straszenia widza, aby po latach stwierdzic ze jeden thriller z lat 60tych jest "najbardziej przerazajacy"!! TO JEST POPROSTU NIE PRAWDA!!! HEHE ale sie rozpisalem :P pozdro
z jakąż pewnością to piszesz:) W takim razie: "TO JEST POPROSTU NIE PRAWDA!!! HEHE " :P Kwestia co przeraza i na jakim poziomie- wizualnym czy też psychiki.
Może nieprawda dla Ciebie -na mnie ten film działa dość mocno. Chyba jako jedyny film Hitchcocka -przynajmniej z tych, które widziałem. Właściwie wrażenia mogę porównać tylko do tego, co czuję, ilekroć oglądam "Milczenie owiec". Jest w tym wszystkim jakaś drapieżność "psychozy" -niejasność pewna -Ci mordercy zabijają -z powodu chorego bezsprzecznie, ale jest w tym jakaś psychiczna konieczność -i to właśnie jest w tym najlepsze. Mordercy z "Krzyków" na przykład -zwłaszcza Ci z jedynki i dwójki -zabijają chyba tylko dla przyjemności -nie ma w tym żadnego klucza, żadnego sensu. Robi się to mało prawdziwe, a więc i mało przerażające. Moim zdaniem.
Hmm... "Krzyki" to chyba nie jest najlepszy przykład. To bardziej pastisze thrillerów, niż thrillery. Z tego co pamietam sami mordercy w "Krzykach" nabijali sie z braku przekonujących motywów.
przez Krzyk 2 nie przeszłam, ale w kwestii jedynki- dokładnie tak!:) Z resztą, świetna komedia i dość subtelne sparodiowanie gatunu "horror"...
Dopiero nie dawno obejrzalam ten film i jest ciekawy, wyjatkowy, zaskakujacy, ale mnie on nie ruszyl, tzn w ogole sie nie przestraszylam, raczej zaskoczylo mnie to wszystko, tylko ze tyle sie tych wspolczesnych horrorow naogladalam , ze tamten juz poprostu nie jest straszny... a taki sobie filmik....
uważam że psychoza jest najlepszym filmem Hitchcocka. On nie przeraza bo taka zdolnośc maja przede wszystkim filmy o ufo(obcy)itd.
psychoza stwarza niepowtarzalny klimat grozy (a nie przerażenia)i to jest to!! Geniusz Hitchcocka polegał nie na straszeniu widza lecz na stopniowym dawkowaniu emocji. pozdrawiam wielbicieli A. Hitchcocka!!
No cóż... Pierwsza "Psychoza" jest wspaniała, niepowtarzalna (oglądałem remake) i jedyna w swoim rodzaju. Jeden z najlepszych filmów Hitchcocka, chociaż trochę jednak już widać u niego te 45 lat (a w "Północ, północny zachód" te latka wcale nie przeszkadzają). Na pewno jest w tym filmie wiele niepowtarzalnych scen i doskonałą muzykę (ściągnąłem sobie niedawno ten niesamowity utwór Herrmanna). Poza tym jest to także film bardzo rewolucyjny pod wieloma względami czego z oczywistych powodów dzisiaj się nie zauważa. Mnie osobiście ten film nie przestraszył wogóle (no bo jak "Psychoza" mogłaby przestraszyć kogoś wychowanego na "Hellraiserach" czy "Teksańskich masakrach...") ale doceniam go za perfekcyjną reżyserię, wyczucie stylu i symbolikę.
Co do nowej wersji to krótko mówiąc jestem zdegustowany. Van Sant powielił tylko to wszystko co w "Psychozie" umieścił Hitchcock, ale pozbawił film tylko klimatu, świeżości i klasy... Nawet scena pod prysznicem choć taka sama to zupełnie nie robi wrażenia. Nawet aktorzy nie spisali się specjalnie. Anthony Perkins jest zdecydowanie nie do pobicia :) Właściwie w nowszej wersji całkiem nieźle spisuje się Anne Heche, ale i tak nie ma porównania do Janet Leigh... Ogólnie rzecz biorąc niewypał i chyba jeden z najgorszych remake'ów wszechczasów... W sumie po co kręcić film tak samo, tylko w gorszym stylu? Nawet dodanie koloru nic nie pomogło, bo film stracił styl i klimat.
Oczywiście zapomniałem o rewolucyjnym przecież zabiegu (a wszystko to aby zaskoczyć widza) czyli zabiciu głównej bohaterki w połowie filmu. Było mi wtedy tak smutno :(
A tak poza tym powyższa opinia zabrzmiała tak jakbym film cenił, a specjalnie go nie lubił. Oczywiście tak nie jest. Jestem wielkim fanem Hitchcocka i tego filmu też.
Oprócz tego filmu polecić mogę także:
"Północ, północny zachód" (prawdziwe kino szpiegowskie w wspaniałym stylu, z humorem i wieloma swietnymi scenami)
"Zawrót głowy" (wspaniała intryga a poza tym rewelacyjne studium psychiczne głównego bohatera)
"39 kroków" (właściwie pierwsze arcydzieło mistrza, więc warto zobaczyć jakie były jego początki)
"Okno na podwórze" (świetnie nakręcony thriller, którego akcja dzieje się właściwie w jedym pokoju, a wcale się nie dłuży)
"M jak morderstwo" (świetny film o niedoskonałym morderstwie, osobiście wolę remake z 1998 roku, ponieważ tak naprawdę bardzo się nie różi, a jednak w wersji pierwszej latka widać)
"Złodziej w hotelu" (świetny film z Grantem i Kelly z zaskakującym zakończeniem)
"Szał" (doskonał, najbrutalniejszy film Hitchcocka, właściwie warto od niego zacząć aby się przekonać do filmów mistrza)
"Trema" (doskonała reżyseria, Marlena Dietrich, świetny scenariusz i oczywiście reżyseria0
W sumie nie polecam:
"Marnie" (jednak film nieudany, choć z początkowej koncepcji trochę w nim zostało)
Alfred Hitchcock wyreżyserował wiele ciekawych filmów suspense'u, ale bez wątpienia największym Jego dziełem jest "Psychoza".
Na pierwszy plan rzuca się ciekawa obsada [m.in niezapomniany, bezkonkurencyjny Anthony Perkins]. Aktorzy zagrali swoje postacie w przekonujący sposób tak, aby do widza trafiło to, kto jaką rolę ma spełnić w filmie. Idealnie wykorzystano klasyczny już zabieg uśmiercenia głównego charakteru w połowie filmu, przez co widz myślał, że nic go już nie zaskoczy. Rewelacyjnie skomponowano muzykę, która doskonale wkomponowuje się w film, czyniąc z opisywanej w nim historii coś, czego z pewnością nie da się szybko zapomnieć. Kiedy pierwszy raz obejrzałem ten film, byłem bardzo przestraszony. Dziś, po naprawdę wielu latach postanowiłem powrócić do dzieła Hitchcocka, by sprawdzić, czy jego siła nadal jest tak duża, jak była. Nie zawiodłem się. Być może niektórzy są oburzeni, bo oczekiwali, że klasyk suspense'u będzie non stop przerażał mocnymi i śmiałymi scenami. BŁAD! - I tu zgadzam się z wypowiedzią jednego z użytkowników - ten film nie ma straszyć. Alfred Hitchcock nie tworzył typowych horrorów. Siłą Jego filmów było to, że przerażały one dopiero wtedy, kiedy wnikaliśmy głeboko w umysł postaci, aby zrozumieć motywy ich działań i wyobrazić sobie, co mogą zrobić później. Oczywiście w tym przykładzie bezapelacyjnie najlepiej wypada Norman Bates - umysł szaleńca...nie wiadomo było, co jeszcze czycha w jego głowie. I o to chodziło Mistrzowi!!! Pokazał z pozoru normalne otoczenie, normalny hotel, duży dom, w którym mieszkał osamotniony człowiek. Niby wszystko ok, a jednak...
Na tym polega właśnie siła "Psychozy". Niektórzy tutaj porównują film do takich obrazów, jak "Hellraiser", "Krzyk", czy chociażby "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną".
NIE ZAPOMINAJCIE! - że zanim narodzili się:
Michael Myers [HALLOWEEN],
Freddy Krueger [KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW],
Leatherface [TEKSAŃSKA MASAKRA PIŁĄ MECHANICZNĄ],
Jason Voorhees [PIĄTEK TRZYNASTEGO],
czy Elliot Spencer [HELLRAISER],
był Norman Bates - nieśmiały właściciel ze szkieletem w swej szafie i piwnicy. Zanim swój urok miały maski hokejowe i piły mechaniczne, był Norman Bates, który utorował drogę przyczajeniu i *cięciu, poruszający się w cieniu zabójca, straszący za prysznicową kurtyną. Zmagania Normana Batesa i jego rozdwojenie jaźni stały się wyznacznikiem dla znaczeń późniejszych filmów gatunku SlasherMovie. I, podobnie jak jego dzieci z HALLOWEEN czy TEKSAŃSKIEJ MASAKRY PIŁĄ MECHANICZNĄ, Norman Bates wracał ciągle i znów. Ale, w przeciwieństwie do innych "4-ek" czy "5-ek", sequele "Psychozy" zachowywały, nie, nawet przedłużały głębię doznań emocjonalnych, doświadczonych przy klasyku Hitchcocka.
Uważam, że Psychoza to nieśmiertelny klasyk suspense'u i NAJLEPSZY z filmów Alfreda Hitchcocka - Mistrza, którego z pewnością nigdy nie zapomnimy. Za Jego geniusz i twórczość, a także za to, że stworzył w filmie wizerunek Normana Batesa, zapewne nigdy nie zdołali byśmy się wystarczająco odwdzięczyć. Mistrz Hitchcock stworzył interesującą, zmuszającą widza do przemyśleń, tajemniczą postać, której dramat ukazał w równie silny sposób, co scenę zabójstwa pod prysznicem. Bo, czyż nie nazwać dramatem tego, że Norman walczył z własnym umysłem, próbując stać się normalnym, a jednak ciągle decydującą osobowością w nim była jego matka?
W latach 80-tych powstały 2 sequele Psychozy, które były takze dobre, choć nie trzymały już tak w napięciu jak część pierwsza. "Psychoza 2" była bardzo ciekawa, muzyka była przyjemna w odbiorze, w roli Batesa ponownie rewelacyjny Perkins. Ogólnie film odbierało się z przyjemnymi wrażeniami - WIELKA szkoda, że film NIE został JESZCZE wydany w Polsce na nośniku DVD.
"Psychoza 3" była filmem ciekawym, dobrym, a jednak pozostawiała pewien niedosyt. O ile w 1-szych dwóch częściach widzieliśmy Normana, jako desperata walczącego z własną matką, tak w "Psychozie 3" ukazano nam go, jako człowieka całkiem normalnego, zdolnego racjonalnie myśleć, podejmować decyzje i wyzbyć się wreszcie matki ze swego życia [końcowa scena]. A to przecież wskazywało by na to, że Norman stał się pod koniec trzeciej części normalnym człowiekiem. Przecież nie tego oczekiwali fani - szaleniec zawsze pozostanie szaleńcem. Myślę, że gdyby Alfred Hitchcock był jeszcze z nami i dopuścił do realizacji trzecią cześć - nie pozwolił by, aby tak ukazano Normana, którego pierwotnie On ukazał na ekranie - Jego Normana.
Również wielka szkoda, że film NIE UKAZAŁ się w Polsce na DVD.
W roku 1990 powstał kolejny sequel - "Psychoza 4 - Początek".
Niestety na Jego temat nie będę mógł chwilowo się wypowiedzieć, gdyż film ten oglądałem bardzo dawno temu, kiedy leciał w telewizji i pamiętam jedynie, że Norman opowiadał o swoim życiu przez radio. Wiele słyszałem o tym filmie - zastanawia mnie jednak, dlaczego niewydano go na DVD, zarówno w Polsce, jak i w innych częściach świata, chociażby USA. Żaden z sequelów Psychozy nie zasługuje na miano złego, więc co było przyczyną...?
Fanów Psychozy 1,2,3 i/lub 4 zapraszam do przyłączenia się do akcji, mającej na celu zachęcenie któregoś z Polskich dystrybutorów do wydania "Psychozy 2", 3, 4 w Polsce na nośnikach DVD. Wszystkich chętnych proszę o kontakt - michael.mk14@wp.pl Wszelkie informacje udzielę także na GG - 9099947.
Mam nadzieję, że znajdą się chętni. Tymbardziej, że szanse są realne i naprawdę duże, gdyż Psychozę przyjęto ciepło w naszym kraju:)
W prawdzie Anthony Perkins zmarł 2 lata po nakręceniu Psychozy 4 Początku w wyniku komplikacji z AIDS, przez które cierpiał doznał wielu problemów z psychiką, ale to nie znaczy, że wraz z Nim zmarł mit szaleńca z opuszczonego domostwa. O nie.
Jak powiedział Robert Bloch - autor książki "Psychoza" [Polskie wydanie dzięki PhantomPress oraz Domu Wydawniczego REBIS], a także 2 jej kontynuacji - "Psychoza 2", "Psycho House" -
"Norman Bates nie umrze nigdy. Żyje, w Psychozie i jej sequelach"
[*mowa o slasherach].