Film zasługuje, na minimum 7 i to jest własnie przykre. Przez cały film można było odczuć
doskonale budowane napięcie. Nie dało się przewidzieć, w której chwili zaatakują wilki, a tym
bardziej zaskakującej końcówki. Dla mnie produkcja świetna, Liam Neeson wypadł doskonale,
nie narzucał się, był postacią, którą miał zagrać, a szczególnie przypadły mi do gustu
wspomnienia o ojcu, o jego postawie... Trochę się wtedy wzruszyłem. Zdecydowanie polecam i proszę o więcej takich filmów.
Dla tych, którzy nie potrafią zinterpretować końcówki, polecam alternatywne zakończenie, które jest całkowicie zrozumiałe http://www.youtube.com/watch?v=MSnhC_pybbg&feature=related
Ja w sumie jestem zdziwiony taką oceną, chociaż film arcydziełem nie jest. Mi się podobał, oglądałem z zapartym tchem. Liam stworzył świetną postać, mi się podobało. Nie wiem, może dlatego, że zawsze lubiłem filmy w których człowiek walczy o przetrwanie? Krótko mówiąc - kawał dobrego kina i według mnie ocena kompletnie nie pasuje do jakości filmu.
Pewnie dlatego ten film ma taką niską notę bo fani Liama myśleli że będzie on bez draśnięcia masakrował watahy wilków, tak jak w Uprowadzonej masakrował jednego za drugim porywaczy.
Mogę mówić za siebie, ale podejrzewam, że fani Liama spodziewali się po prostu dobrego kina, niekoniecznie opisanych przez ciebie atrakcji. Ja przynajmniej na to liczyłem. A że film okazał się nudnym gniotem, stąd rozczarowanie.
Myślałem że na słowo gniot zasługują filmy klasy B, z marną obsadą, z marnym budżetem i z drewnianym aktorstwem ?
Jakie to ma znaczenie, czy to klasa A, B czy Z? Jeśli film uważam za gniot, to tak go nazywam. Tutaj może obsada nie była marna, ale z drugiej strony aktorstwo, zwłaszcza Neesona, też jakoś nie powala. Akcja się wlecze niemiłosiernie i zmierza donikąd podobnie jak bohaterowie filmu - ot, idą, rozmawiają przy ognisku, zjada kogoś wilk, a kto inny ginie w durny sposób i tak w kółko. Zero napięcia i emocji. Żadnego realizmu, wilki wyglądają i zachowują się jak jakieś zmutowane bestie rodem z tandetnego horroru. Początek jeszcze w miarę, katastrofa całkiem fajnie pokazana, ale z każdą następną minutą film mnie coraz bardziej usypiał. Na plus parę ładnych widoczków, ale to trochę mało.
Ja jestem innego zdania mi ten film na pewno pozostanie w pamięci. Tym bardziej, że zakończenie jest dwuznaczne, ale to chyba było zamierzone. Miało dać widzowi do myślenia.
Człowiek jest tylko częścią ekosystemu, nieokiełznanej przyrody, która nigdy się nam nie podporządkuje.
W starciu z wilkami, bez całej techniki, broni palnej, stajemy się bezradni, przerażeni.
Nie ma tu popisów aktorskich, choć Liam Neeson zdecydowanie się wybija. Głównym aktorem jest natura, a szczególnie wilki. Te białe ślipia całej watahy w ciemności robią wrażenie.
Oryginalny i przejmujący film.
ps.
To nie są mutanty tylko wilki kanadyjskie różniące się znacznie od tych szarych (europejskich).
Czyli film nic odkrywczego nie mówi, bo dzieł o podobnej tematyce było już sporo. Ale nie to jest najgorsze. Film nie musi mówić nic nowego, byle się go dobrze oglądało. A "Przetrwanie" to nudziarstwo bez krzty dramaturgii i emocji. Neeson jest równie usypiający jak cały film.
Chętnie dowiem się, czym wilk kanadyjski różni się "znacznie" od wilka szarego poza tym, że jest trochę większy? Te w filmie wyglądały i zachowywały się jak jakieś krwiożercze bestie, wydawały z siebie ryki niczym lwy, nie mówiąc już o takich śmiesznych wstawkach jak końcowa walka Neesona z samcem alfa, który odprawia resztę watahy, by "honorowo" rozprawić się z intruzem sam na sam :D
Zgodzę się, że film nie jest najwyższych lotów i mało realistyczny, ale bardzo podobały mi się sceny w których wywiewa Neesona z łóżka, i taki przeskok do zamieci i katastrofy. Film ma parę dobrych ujęć, może reżyser odnalazł by się bardziej w jakiś SciFi (nie jest mi znany), oglądając go miałam wrażenie że widziałam już z 4 takie same filmy, dla mnie to nie więcej niż 5
lol widzę, że ktoś tu 'zjadł zęby' na spotkaniach i obserwacji wilków, skoro zarzuca twórcom filmu, że źle dobrali ich ryki i zachowania ...
tak na marginesie: nie znasz się na filmach, każdy ma prawo do swojego zdania, ale...
mogą się komuś nie podobać zdjęcia, reżyseria, muzyka itp. ale Ty piszesz, że
''[...] "Przetrwanie" to nudziarstwo bez krzty dramaturgii i emocji.''
przepraszam, ale chyba oglądałeś ''Śmierć w Wenecji'', bo na pewno Twój opis nie pasuje do ''Przetrwania'' :P
O tym filmie można napisać wiele, ale nie to, że brak w nim emocji haha
Pozdrawiam
Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na to, co ma prawo mi się w filmie nie podobać, a co absolutnie nie podlega krytyce. Teraz już wiem, że film obiektywnie był fascynujący, tylko moja ułomność nie pozwoliła mi tego dostrzec... Od razu mi lepiej. Nie ma to jak fachowa porada...
Co do wilczków - nie trzeba być ekspertem, żeby stwierdzić, że zostały tu mocno "podrasowane" dla lepszego efektu (co wyszło komicznie). Obejrzyj sobie jakiś porządny dokument, to zobaczysz jak wygląda i zachowuje się prawdziwy wilk. Na pewno będzie to ciekawsze przeżycie niż seans "Przetrwania".
Co do pierwszej części: nie ma za co :)
Co do zachowania wilków prawdą jest, że żyją w watahach oraz w nich polują, grupie przewodzi samiec alfa, któremu wszystkie inne osobniki są podległe i ''[...] ceremonialnie demonstrują mu swoją podległość''.
również to, że wilki mogą atakować ludzi w przypadku braku naturalnej bazy pokarmowej, a już na pewno wtedy, gdy ludzie znajdują się w promieniu ich legowiska.
Za dużo powiedziane, że wilki zostały mocno ''podrasowane'', ale zgadzam się, że reżyser musiał pokazać je w sposób wzbudzający strach i pokazujący ich agresję. przykład: wilki ukazują się w półmroku z oślinionymi mordami :D , warczące i wyjące. Oczywiście można temu przeciwstawić obraz wilków z filmów dokumentalnych, kiedy to opiekują się młodymi, bawią się, polują w blasku syberyjskiego słońca na zwierzynę. Moje poglądy nie są skrajne i jestem świadomy tego, że wilki prezentują różne zachowania. Pamiętajmy jednak, że reżyser przedstawił w filmie agresywną postawę wilka (drapieżnika), która jest jak najbardziej prawdziwa, podobnie jak jego druga natura.
Nie chodzi mi o to, że reżyser miał pokazywać dla równowagi te bardziej "pozytywne" zachowania wilków, tylko że niepotrzebnie przesadzono z ich agresją, inteligencją itp. Wilki zachowują się tu jakby polowały na nie na ludzi tylko na kurczaki - nie okazują strachu, ani nawet odrobiny ostrożności, podchodzą blisko nawet przy ogniu i patrzą "groźnie" w oczy swoim ofiarom... Który wilk odstawi taką szopkę, jak ten "zwiadowca", którego udało im się ukatrupić, albo główny boss w końcówce? Nie mówiąc już o samym ich wyglądzie - widać, że to sztuczne modele. Czy naprawdę nie można było postarać się o jakieś tresowane zwierzęta, albo chociaż ucharakteryzować jakieś psy? Można, ale twórcy uznali, że jak pierdykną model tak na oko dwa razy większy od prawdziwego wilka, który ma bardziej groźny look, to będzie świetny efekt... Poza tym to pójście na łatwiznę, bo praca z żywymi zwierzętami jest trudniejsza i czasochłonna. Ale efekty są dużo lepsze.
Napisałeś, że zakończenie jest dwuznaczne, ale zakończeniem przecież jest raczej dość jednoznaczna migawka po napisach końcowych.
Niemniej ucieczka przed wilkami, która się kończy w ich legowisku jest dość symboliczna.
A co możemy wywnioskować z tej migawki po napisach końcowych ... wielki basior samiec alfa leży nieżywy, a Ottway leży na nim i oddycha, czy jest ranny nie wiem, czy przeżyje tego też nie wiem ?
Obydwaj żyją, i obydwaj umierają. Wilk umiera, bo pozwala na poufałości, Otoway umiera, bo nie ma już siły i nie chce uciekać przed innymi wilkami. Ich losy i zachowania są symetryczne, a ten dzień jest dniem ich życia i śmierci.
To nie ma niejednoznaczności.
Główny bohater przeżywa. Scena po napisach o tym świadczy. Gdyby miało być inaczej, to by jej w filmie nie zawarto.
"Miało dać widzowi do myślenia." I jakież to przemyślenia można mieć po takim zakończeniu? Można się zastanawiać, czy Ottoway przeżył, czy wilk przeżył, czy obaj jednak zakończyli życie w tym honorowym pojedynku? Czym takim zaskakującym jest to zakończenie?
Nie kupuję tego i dla mnie jest to jak jedno najbardziej błahych i trywialnych zakończeń jakie miałem okazję widzieć.
Po Twoich słowach można wywnioskować, że pragniesz, aby człowiek "panował" i kontrolował wszystko co znajduje się na Ziemi.
"Człowiek jest tylko częścią ekosystemu, nieokiełznanej przyrody, która nigdy się nam nie podporządkuje."
Moim zdaniem natura jest po prostu neutralna, za nic ma kogoś takiego jak człowiek, ponieważ człowiek absolutnie nic nie znaczy dla niej. Nie będzie człowieka, będzie jakiś inny organizm, mniej lub bardziej agresywny, który wypełni lukę (ach! ten antropocentryzm i pycha z bycia człowiekiem. Zdecydowanie: "CZŁOWIEK TO BRZMI ... DUMNIE" :/
Wydaje mi się, że wielu ludzi oglądając ten film wysnuło bardzo błędne wnioski, a to za sprawą totalnie "zniszczonego" scenariusza i zapewne szczerej intencji reżysera, aby przedstawić wilki w jak najgorszym świetle - jako bezlitosnych morderców, chłeptających krew niewinnych ludzi, którzy ZAWSZE są pokojowo nastawieni :> A później czytam takie komentarze, że: "że reżyser musiał pokazać je w sposób wzbudzający strach i pokazujący ich agresję. przykład: wilki ukazują się w półmroku z oślinionymi mordami :D , warczące i wyjące."
To dlaczego reżyser pokazał również człowieka pastwiącego się już nad zwłokami wilka i z przyjemnością odrzynającemu mu głowę. Nie dorośliśmy chyba jeszcze do tego etapu, żeby zrozumieć, że to człowiek jest bestią, niepokonaną, żądną krwii, mordu, bezlitosną. Zresztą włączcie sobie dziennik i popatrzcie co się takiego na świecie dzieje.
Podstawową różnicą pomiędzy wilkiem, a człowiekiem jest to, że wilk poluje z konieczności, człowiek zabija dla zabawy i z czystej radości.
Bardzo mnie odrzuca wizja jaką przedstawił reżyser w filmie. Odrzucają mnie również tandetne sztuczki, aby właśnie cała masa ludzi przyszła na film i jarała się, że wilk: "ma duże oczy, uszy i zęby" - znajome co? Ten film miał być tylko czystą rozrywką, a ja nie dziwiłbym się komentarzom ludzi wychwalających ten film jako "dobry" (khy, khy) thriller, horror czy coś takiego. Jednak wielu ludzi odbiera ten film jako prawdę i to jest bardzo niepokojące. Wilki podrasowane jak ... wszystkie te zabiegi miały od razu wskazać "winnego" w filmie, krwiożercze bestie, które eliminują tych którzy przeżyli jednego po drugim z wściekłością, błyskając wielkimi ślepiami (horror klasy ... no właśnie jakiej?).
Potem czytam coś takiego: "Pamiętajmy jednak, że reżyser przedstawił w filmie agresywną postawę wilka (drapieżnika), która jest jak najbardziej prawdziwa, podobnie jak jego druga natura."
Nie chce mi się kłócić w tym wątku o postawie wilka, która jest jak najbardziej prawdziwa (jakieś źródła? :P). Więcej o tym napisałem tutaj --> http://www.filmweb.pl/film/Przetrwanie-2011-592692/discussion/Nudny,1989554#post _8193838
To wilk ma dwie natury? Rozumiem, że chodzi tutaj o to, że jest agresywny, ale również potrafi przejawiać jakieś "ludzkie" odruchy, czyli wspólnota w watasze, działanie w grupie, uczucia. Jednak główny nacisk w filmie został położony na to, żeby pokazać wilki jako bezlitosnych morderców - nie przypominam sobie, ani jednej sceny ukazującej "drugą naturę" wilka :>
No i dokładnie powtórzę słowa kogoś powyżej: "[...] "Przetrwanie" to nudziarstwo bez krzty dramaturgii i emocji.'' Nie podoba mi się głównie reżyseria, a dlaczego to już wyjaśniłem. Co do zdjęć to mogą być, ale przyglądając się bliżej można stwierdzić, że lokalizacje (chociażby miejsce katastrofy samolotu) sprawiają wrażenie pustych, niedokończonych... jednym słowem bardzo skromnych i nie sądzę, że było tak dlatego, że tak miało to właśnie wyglądać. Po prostu się nie postarali. Co do muzyki, to nie uświadczyłem żadnej... żaden temat muzyczny nie zapadł mi w pamięć.
Co do aktorstwa :) Trochę mnie dziwi, że Neeson przyjął propozycję zagrania w tym filmie ( w końcu aktor, który zagrał w "Misji", "Rob Royu", "Prawie krwi", "Liście Schindlera" i "Uprowadzona") powinien dbać o swoją reputację. Oczywiście rozumiem, że to jego zawód i z tego ma kasę. Oczywiście, zagrał również w wielu mniej lub więcej udanych filmach.
Jeżeli chodzi jednak o porównywanie jego gry aktorskiej i tego co może przedstawić na ekranie to długo nie szukając film: Seraphim Falls
--> http://www.filmweb.pl/film/Krew+za+krew-2006-259532 jest o 5 gwiazdek lepszy w porównaniu z tym co zaprezentował w "The Grey".
Pomijając temat wilków etc. podobało mi się w tym filmie odwzorowanie ludzkiego zachowania w obliczu zagrożenia, gdy czuje się śmierć. Sam po sobie wiem jak się irracjonalnie potrafi człowiek zachować bliski śmierci. Wsłuchując się w dialogi bohaterów przypomniałem sobie sytuację jak wydostałem się z rozbitego samochodu, ludzie się zbiegli, zaczęli mnie trzymać, ogólny popłoch a ja się wręcz darłem, by dali mi zadzwonić do dziewczyny, bo muszę jej powiedzieć o wypadku, a ona była we wraku pojazdu. Nie da się wręcz tego opisać co się z człowiekiem dzieje w szoku, jaka jest ogromna wola życia i strach. Film dobry i wzruszający. Nie żałuję seansu. Pozdro filmwebowicze :)
Obydwaj żyją, i obydwaj umierają. Wilk umiera, bo pozwala na poufałości, Otoway umiera, bo nie ma już siły i nie chce uciekać przed innymi wilkami. Ich losy i zachowania są symetryczne, a ten dzień jest dniem ich życia i śmierci.
To nie ma niejednoznaczności.
Nie tylko z tej migawki.
Przed walką z basiorem Ottway załamał się po śmierci Hendrika (chyba tak miał na imię?), wyłożył wszystkie portfele zmarłych i dołożył do nich swój "list" (jako następnego zmarłego).
Jego stan fizyczny był marny (kąpiel, osłabienie, głód), w pobliżu nie było ludzkich siedzib (bo było legowisko), był otoczony przez stado wilków, które pomści swojego alfa (beta tylko na to czekał). Nie miał absolutnie żadnych szans.
Migawka pokazuje, że szanse na godną śmierć w walce wykorzystał zabijając przewodnika stada. Tak śmierć była darem dla Ottway'a.
Cały film jest zresztą o umieraniu Ottway (ile razy powtórzony został czterowiersz ojca Ottway'a), więc na końcu po prostu musi umrzeć.
Skoro się załamał to po co zrobił sobie prowizoryczną broń ze stłuczonych butelek, które przykleił do rąk ? po to ją zrobił żeby przegrać, czy po to żeby pokonać tego samca alfa ?
Ja wywnioskowałem z tej migawki to że samiec alfa został pokonany a Ottway przeżył.
Obiektywne fakty wymieniłem wyżej. Jeśli nie doceniasz ich znaczenia, to idź zimą w góry z namiotem. Otaczające go stado wilków tylko zmniejsza jego i tak nikłe szanse.
Jeszcze jedna (zabawna) poszlaka :)
Once more into the fray.
Into the last good fight I'll ever know.
Live and die on this day (the grey)
Live and die on this day (the grey)
Ja znam inną poszlakę ... gdy nie ma przywódcy stado się rozprasza, tak więc pokonując samca alfa Ottway mógł uciec z leża wilków i znaleźć pomoc i drwali.
Stado wilków nie zachowuje się w ten sposób. Drwali nie ma w pobliżu bo jest legowisko.
Poczytaj i pooglądaj filmy o wilkach i dopiero wtedy wypowiadaj się. Gdy nie ma samca alfa na jakiś czas wataha rozprasza się, a drwale byli w okolicy świadczą o tym ścięte pnie.
Sugestie ad personam, do których przechodzisz są niestosowne.
Pień znaleziony w lesie był stary (to widać po filmie), a wilki nie wybiorą legowiska w bliskości siedzib ludzkich, więc drwale nie mieszkają w pobliżu. Stado po utracie przywódcy nie musi się rozproszyć. Samiec beta natychmiast podejmuje próbę opanowania stada. W najlepszym przypadku Ottway ma kilka godzin spokoju.
Nie kontynuuję tej dyskusji, bo szkoda na nią czasu. Żegnam.
I właśnie o te kilka godzin mi chodzi, przez te kilka godzin można znaleźć pomoc. Co się tyczy samca beta to został on zabity przy wraku samolotu przez Diaza.
Ottoway umiera, bo tak wybrał, a nie, że nie miał sił na ucieczkę przed wilkami. Zresztą ostatnia scena jest bardzo dużym zgrzytem, gdyż przecież na początku filmu bardzo pragnie tej śmierci, ale z niewytłumaczalnych powodów rozmyśla się i nie popełnia samobójstwa. Tzn. te dwie sceny kolidują ze sobą. Chciałby żyć to nie podejmowałby prób samobójczych. Byłby zmęczony i nie miałby sił na dalsze uciekanie to po prostu położyłby się na ziemi i poczekałby, aż wilki zakończą jego żywot.
"Ich losy i zachowania są symetryczne" ?
Czyli mam rozumieć, że wilk też walczył o przetrwanie (albo podejmował próby samobójcze? ;P).
W ostatniej scenie przecież wszystkie wilki podkulają ogony i wycofują się grzecznie, aby zrobić miejsce samcowi ALFA. On nadal był przywódcą stada, a tutaj widzę komentarze w stylu: "... bo wilki mu sie postawiły...", "...ALFA walczy z pragnienia zemsty...", albo, że "Beta (dobre) tylko czeka na pomszczenie "szefa". O co tu chodzi w końcu?
Gdzie tutaj symetria i podobieństwo losów ?
Właśnie, kto nie dostrzega tych zależności, ten może mieć problemy z uchwyceniem treści filmu.
Ottway nas początku wybrał śmierć, bo stracił dla siebie szacunek i nie widział już sensu dalszej egzystencji. Jednak w czasie próby samobójstwa wyjmuje strzelbę z ust.
Dlaczego?
Usłyszał wycie wilka, które przypomniało mu o konieczności walki, o przesłaniu swojego ojca, o tym wreszcie, że może się bać, ale jako wojownik-zabójca-obrońca nie powinien ulec strachowi. Dlatego, po wypadku, choć zdawał sobie sprawę z beznadziejnego położenia (wiedział, co zrobią wilki) podjął próbę uratowania innych. Dlatego też po śmierci Hendricka wzniósł pięści do nieba, bo stracił ostatni zewnętrzny powód do walki o przetrwanie. To była istna kpina z jego motywacji, śmierć Hendricka przez utopienie.. Dlatego też w końcowce poddał się rozkładając w legowisku portfele.
Jeśli tak zrozumieć ten film, to finalna scena, w której Ottway szykuje się na walkę (i śmierć) z samcem jest przejmująca. Ottway zwierzęco pojął, że choć został całkowicie sam, to tak jak próbował chronić i walczyć o innych, tak też powinien walczyć o siebie - o swoje przetrwanie. Toż to czyste oświecenie i nadanie pełnej wartości własnej egzystencji.
To prawda, że warstwa metafizyczno-egzystencjalna w tym filmie nie jest podana na tacy. Myślę, że gdyby widz epatowany był filozofią, to wyszedłby z tego filmu gniot. A tak, dostaliśmy bardzo dobre, a może nawet rewelacyjne kino.
Na twoje wątpliwości dotyczące symetrii pomiędzy alfa a Ottway musisz sobie już sam odpowiedzieć.
Ty w to wszystko rzeczywiście wierzysz? W to co napisałeś? Parę uwag zatem.
1) Skąd Ty to wiesz co mu to przypomniało tzn. wycie wilka? To było na samym początku, a nie było żadnej sceny po tym wyjaśniającej dlaczego sobie nie odebrał życia. Zgrabnie połączyłeś te kilka migawek ze środka i końca filmu (przesłanie ojca? dobre :P - jakie przesłanie ojca? Pamiętasz w jaki sposób określa swojego ojca?) i skleiłeś z tego zgrabne wytłumaczenie, dlaczego się nie zabił na początku. Nie przekonuje mnie to.
2) Nie podejmował, żadnej próby uratowania innych. Jakbyś sobie przypomniał to na początku miał to wszystko gdzieś (no może za mocne słowo). On tylko mianował się szefem, sam chciał przeżyć po katastrofie. Postawił na to, że będzie bezpieczniejszy w lesie (jakby wilki gorzej polowały w lesie ;P). Powiedział: idę tam, a kto chce to może do mnie dołączyć. Oni mu zaufali, bo sądzili, że jednak lepiej iść z "ekspertem" niż zostać przy wraku, co przecież było kardynalnym błędem. To on jest odpowiedzialny za ich śmierć... i jak tutaj mówić o tym, że podejmował jakiekolwiek próby ocalenia innych.
3) [...]"tak też powinien walczyć o siebie - o swoje przetrwanie. Toż to czyste oświecenie i nadanie pełnej wartości własnej egzystencji."
No tak z pewnością, tylko, że oświeciło go już w samolocie jak mieli się rozbić (zakładał pasy - chronił swoje życie). Oświeciło go później z genialnym pomysłem, aby odejść od wraku - myślał o sobie, nie o innych. Zostawił Diaz'a na pewną śmierć, a przecież tak jak mówisz, postawił sobie za cel ich uratować.
4) Warstwa metafizyczno-egzystencjalna nie jest podana na tacy? Przez tanie sztuczki, łzawe wyznania głównego bohatera, przez tandetne retrospekcje w stylu: " nie bój się", przez wypowiedzi przy ognisku, gdzie Ottoway mówi, że się boi się tego życia, a nie tego co nastąpi po nim... to Twoja "warstwa metafizyczno-(khy, khy) egzystencjalna" kłuje tak w oczy, że nie można tego nie zauważyć.
A tak dostaliśmy film bardzo, ale to bardzo spaczony, pełen niedorzeczności i "wielkich oświeceń" w stylu genialnego wiersza, który został napisany przez reżysera wierszokletę ( http://www.youtube.com/watch?v=_4XZxRbFNLI&hd=1&t=13s ), który jak sam przyznaje ten poemat miał pokazać, żeby każdego dnia kiedy się wstaje z łóżka ... próbować dawać z siebie wszystko. Po prostu zwykłe: "Nil desperandum", po prostu zwykła prawda o tym, żeby żyć, a się nie poddawać. I na dodatek znając już przesłanie tego wiersza twierdzisz, że Ottoway w końcowej scenie się poddaje, a przecież deklamuje ten wiersz jeszcze raz. Po co to zrobił? Po to, żeby wydobyć tę metafizyczno-egzystencjalną głębię?
A dlaczego mam sobie sam odpowiadać? W końcu to Twoje słowa to nie potrafisz ich wyjaśnić?
Każdy ma prawo do interpretacji na swoją miarę i podobieństwo. Nie chcę Tobie odejmować tej przyjemności, choć trochę naiwnie zrozumiałem twoje pytania jako zaproszenie do dyskusji. Baw się dobrze.
Każdy ma prawo, ale po to dyskutujemy, żeby rozwiać jakieś wątpliwości, żeby odpowiedzieć na pytania. Na końcu poprzedniego postu zapytałem dlaczego ja sam mam sobie odpowiadać i interpretować Twoje słowa, bo byłem ciekaw co miałeś na myśli mówiąc o symetrii i podobieństwa losów. Jednak zbyłeś mnie, mówiąc, żebym sobie sam na nie (pytanie) odpowiedział. To gdzie tutaj dyskusja?
Tobie też życzę dobrej zabawy, chociaż podejrzewam, że niewiele tego uświadczysz.
Pozdrawiam
"Przez cały film można było odczuć doskonale budowane napięcie."
Mhm. Owszem, autorzy budują napięcie. Tylko za chwilę każą bohaterom skakać w przepaść na sznurku z majtek... Słyszysz ten dźwięk? To zbudowane napięcie, właśnie "pierdykło" z impetem na ziemię i roztrzaskało się w drobny mak.
Jak dla mnie na początku nawet ok, ot katastroficzny film z ciekawym motywem wilków. Ale od wyjścia z samolotu - tragedia. Nawet nie wiem, co bardziej denerwowało. Czy to, że jest mocno przewidywalny (o rly? Murzyn umarł szybko, facet z dziarą na karku był gnojkiem, a ostatnia schodząca po "linie" osoba miała lęk wysokości), czy to, że zrobienie dzid było jedną z ostatnich rzeczy, na jaką wpadli, czy to, że ostatnie pół godziny było rozciągnięte do granic wytrzymałości? Osobiście uważam, że był słaby. Mocno mnie rozczarował.