Czytam i czytam i czytam. I coraz mniej rozumię. O co chodzi?
Jako 40 prawie latek wychowałem się na Alienie , star warsach i wielu innych klasykach, tamtych lat. Oglądam wszystko w klimacie SF czasem po kilka razy w kinie. Uwielbiam fantastykę. Ten film jest kapitalny.
Co z tego, że są w nim niedorzeczności? To normalne w kinie SF, jest w nim mnóstwo, głupot (z naukowego i realistycznego punktu widzenia). Zapytam więc NO I CO Z TEGO?
(Gdy wchodził do kin Park Jurajski to było w 1993 roku stado malkontentów krytykowało i wytykało wszystkie możliwe drobiazgi, a najbardziej fakt, że na początku fimu poazano jak szkielet raptora odkopano w jakieś 5 minut :-) litości, to właśnie metafora kinowa, to co mieli pokazć 3 tygodniową żmudną dłubaninę nad każdą kostką? Plizzzzzz od tego jest Discovery czy NG, odkopali w 5 minut? OK to skrót na potrzeby filmu, i nic więcej)
Ktoś tu napisał, że kino to jedna wielka METAFORA i ILUZJA. I tym właśnie ma być. I taki jest ten film. Chłonąłem obraz gdy siedziałem w kinie.
Do statusu dzieła wybitnego brakuje mu tylko 1 gwiazdki. W ciągu ostanich 10 lat nagręcono tylko 2 świetne filmy SF (moim zdaniem) Sunshine (W stronę słońca) i Prometeusza właśnie.
Dla 95% oglądających ten fim jest zwyczajnie za trudny, stąd jak myślę takie skrajne komentarze.
Film wymaga myślenia i samodzielnego wyciągania wniosków. A nie dyskusji, że niedożeczność, że zdjeli hełmy, że na taką wyprawę zabrali bandę "idiotów" a pamietacie załogę Nostromo? Specjalnie kumaci też nie byli, ot prości robole, a kto dziś pływa na 300 metrowych tankowcach czy masowcach? Prosta załoga i kilku oficerów.
Nie podoba mi sie w filmie tylko jedno, ten ośmiornicowaty mega facehugger, ale pokazanie walki tego olbrzyma z maleńkim pajączkiem byłoby trochę śmieszne jak sądzę, i dlatego decyzja by ta walka była prawdziwie tytaniczna.
Kapitalna jest ta absurdalność wyobrażeń bohaterów filmu o naszych stwórcach a oni zamierzali ni mniej ni więcej nas unicestwić, dociera to tak naprawdę tylko do głównej bohaterki. Reszta zachwycona potencjalnym możliwościami takiego kontaktu a tu guzik z pętelką.
Ta cudownie zaawansowana cywilizacja zachowuje sie bardzo podobnie do Naszej. Coraz wymyślniejsze moetody wzajemnej destrukcji i widzimy na końcu wykluwający sie obco-podobny organizm, kształtem zbliżony do znanego nam xenomorpha. Coś jakby prototyp zabójczego i perfekcyjnego pasożyta - broni biologicznej. Jak analogia z Hiszpanami, którzy zrujnowali cywilizację mezoameryki. Tez traktowani jak ucieleśnienie bogów, a przynieśli tylko zagładę.
Kochani, zalecam zwyczajny luz i dystans do tego co widzicie.
Wszystkie filmy SF są z zasady kretyńskie bo debilnie pokazują kwestię w jaki rozwiązana ciążenie, jedynym ktry robi to właściwie jest Odyseja Kosmiczna Kubricka
I co mam sie obrażać na takie szczegóły?
Uznaję, że sobie z tym poradzili i już, skupiam się na fabule.
Podsumowując:
Film zrobił na mnie duże pozytywne wrażenie.
Fajnie pokazana gra aktorska, zwłaszcza idealistycznego młodego naukoca, któy musi dziko walczyć o przetrwanie, scena w maszyie chirurgicznej - bajka !!
Fassbender w roli androida - kapitalny
Lodowata Theron, w konflikcie z ojcem (podobnym nieco do tego w Incepcji) uffff czapki z głów
Szurnięty geolog - świetny
Naiwny mody biolog - przekonujący.
Zdajecie sobie sprawy jacy w życiu są wybitni naukowcy?
Nie są tacy jak menadżerowie od finansów, chodzący i mówiący jak maszyny, to bardo często odjechani ludzie, z niewiarygodną wyobraźnią badawczą wykraczającą poza normalnych nawet wykształconych ludzi horyzonty.
Luzu więcej i radochy z porządnego kina SF, którego zawsze mało
To zdecydujesz się:film ma mnóstwo głupot i niedorzeczności czy wymaga myślenia?
A może mamy mysleć że fajne te niedorzeczności.
Mniej luzu...radochę to ja mam, jak mnie nie "częstują" takim zakalcem sf,tylko dobrym kinem.
Nie każdy z usmiechem na ustach wcina gie...
Naprawdę...a powiedz mi jaki miałbym cel w jakimś mniej "uczciwym" traktowaniu R.S.
Dwa jego filmy należą do moich ulubionych.
To o co chodzi? O czym tak naprawdę jest ten film? Czemu jest tak nakręcony że traktuje się go jak głupi horror dla nastolatków?
O wszystkim i o niczym, a'la wiele odcinkow kultowego Startreka, gdzie tez mozna bylo napatrzec sie "glupot" jak ciagle lazenie po obcych planetach bez skafandrow i masek, spadanie glownych bohaterow z foteli w trakcie wiekszych wypadkow Enterprise (zapomnieli o pasach bezpieczenstwa?????? Jak nie fizyczne, to choc jakies pole trzymajace na miejscu) itp. itd. I co z tego? Oglada sie fajnie. Chyba najwiekszy problem wiekszosc ogladaczy ma z tym, ze koniecznie oczekiwalo mocnego powiazania z seria Alien a tu guzik z petelka, w dodatku jak na moj gust z celowo zostawiona furtka dla ciagu dalszego, ktory powinien pociagnac niedokonczone moim zdaniem watki. Czy uda sie to w kolejnej czesci? Zobaczymy.
Rozumiem. Czyli wniosek jest taki że filmowy gatunek sci-fi poza paroma wyjątkami nie należy do zbyt ambitnego czy wymagającego. Można więc nawet pokusić się o stwierdzenie że są to filmy skierowane głównie do młodzieży (14-20 lat) która zazwyczaj zwraca bardziej uwagę na stronę wizualną i że jest "cool" niż grę aktorów czy sens logiczny. A więc wszystko jasne, ja już na Prometeusza jestem zwyczajnie za stary i zamiast narzekać, krytykować to powinienem lepiej dać sobie już spokój z takimi filmami. Wreszcie cała tajemnica Prometeusza została wyjaśniona - uuufff:)
Spośród swoich filmów oceniłeś 49(mogę się mylić), a s-f 3 , więc nie wypowiadaj się już o tym gatunku, bo jesteś mizernie zorientowany
To teraz policz ile mam ocenionych filmów, i ile z nich to s-f.
Nie ma to jak błysnąć...550 i 108?Więc po ci tyle pyszczyć?))))))))))))))))
To jest tak że albo jesteś głąbem i widzisz tylko to, co się dzieje na ekranie i albo jest dużo cycków, wybuchów, strzelania i jesteś zadowolony, albo nie ma i wtedy wchodzisz na filmweb i piszesz że film "do dupy daje 3 za statek kosmiczny"
Poziom drugi: zaczynasz interesować się grą aktorską, fabuła ma dla Ciebie znaczenie, doceniasz klimat i relacje jakie powstają między bohaterami (bo, może dla niektórych powiem coś nowego, wszystkie filmy stworzone w dziejach ludzkości, są właśnie o nich samych i zmaganiu się ze wszechświatem) i jak coś Ci w tym nie gra to zaczynasz zgłaszać wątpliwości na filmwebie i zakładać tematy wyjaśniające i od twojej kultury osobistej zależy jaką formę to przybierze, niektórzy kończą jako trolle.
Poziom trzeci: widzisz to wszystko co powyżej napisałem, dodatkowo czaisz szerszy kontekst porównujesz to nie tylko z innymi filmami ale tekstami wytworzonymi przez kulturę i naukę, szukasz odniesień do historii, rozkminiasz motywację i prawdopodobne zachowania, wciąż możesz zgłaszać wątpliwości, ale już tworzysz wątek o tym czym było motywowane zachowanie głównej bohaterki, pytasz o opinie - szukając konceptu reżysera itd
Poziom czwarty: (nie jest osiągalny dla wszystkich) Wiesz to wszystko co powyżej ale uruchamiasz swój głęboki humanizm, rozumiesz fabułę, rozwikłałeś wszystkie wątpliwości widzisz wady i zalety, pogodzony jesteś z tym że świat jest niedoskonały a gusta są różne, nie ma sprawiedliwości na świecie i wszystkich nie zadowolisz. Koncentrujesz się zatem na tym co Ci się podoba, delektujesz się tymi kawałkami, dziękujesz za nie i masz nadzieję że w przyszłości zobaczysz coś co Cię poruszy do głębi. Czasem szukasz innych bliskich twej wizji na forum i spotykasz kogoś na poziomie 1 lub 2 i jest Ci ciężko ale wiesz że jest przed Tobą level 5 do którego musisz jeszcze dojść...
Miszczu...a może ty jesteś głąbem jak to piszesz do adwersarza.A mimo twojego głębokiego, uruchomionego humanizmu czas porozmawiać o swoich urojeniach ze spacjalistą.
To dobry moment bo robi się niebezpiecznie i zaczynasz je upubliczniać.
Blisko poziomu 7...a to skończy się izolatką.
Miszczu...i jeszcze jedno.Mam taką zasadę w życiu:"Pokaż mi swoją bibliotękę a powiem ci kim jesteś"
Parafrazując..."pokaż mi swoje ulubione filmy a......"
A więc czysta rozrywka...nie jest to zarzut sam w sobie.Sam oglądam takie filmy i wysoko je oceniam jak trafiają w mójgust i treścią, i wykonaniem.Ale jak zaczynasz przy ich interpretacji przekraczać poziom 2 to biegiem....wiesz gdzie?
Niech ci poprostuje sploty bo sie lekko poskrecały.
To tyle w temacie humanizmu i formy twojego postu,któru świadczy,że stoisz w "lekkim" rozkroku.
Na tyle niebezpiecznym, aby już nie było miejsca na odbicie sie z żadnej nogi i powrotu do bezpiecznej stabilnej pozycji.
Zreszta po twoich komentarzach,gdzie komentujesz jak ci horyzonty rozszerzono, widać, że wyższe poziomy bez pomocy to tylko z opisu znasz)))))))))))))
Czyli u Ciebie 10 ma " polowanie na mysz' i kfpanda)))))))) o czym to świadczy??
Poziom pierwszy. Filmy akcji też mogą być fajne - Szklana Pułapka 1,2 z nowszych Avengers. Prometeusz nie spełnia warunków fajnego filmu akcji. Przez pierwszą część filmu jest ciemno jak w d..pie, łażą i gadają, naukowcy wykazują się głupotą na iście kosmiczną skalę zwłaszcza pewien tandem biolog/geolog, android z kolei chce wszystko dotykać, w drugiej części coś się zaczyna dziać - blondyna błaga statek żeby jej nie zgniótł a murzyn, gej i azjata wznoszą ręce ku górze i radośnie wykonują sepuku mimo że do tego cyrku wystarczyła tylko jedna osoba, na dodatek pani dzielna naukowiec z rozprutym brzuchem wykonuje bieg z przeszkodami. Cycków nie stwierdzono. Wniosek. Looper jest lepszy bo są cycki.
Poziom drugi. Prometeusz ssie aktorsko, broni się tylko android David. Relacje pomiędzy postaciami są albo płytkie albo ostatecznie nie wyjaśnione. Dajmy na to Shaw i jej chłopak, możliwe że to najgorszy romans w historii kina, nic dziwnego że owocem takiego związku może być tylko jakaś ośmiornica. Albo Weyland, David i Vickers. O co tam tak naprawdę chodziło? Domyśl się widzu bo my twórcy nie mamy zamiaru kończyć tego wątku w jakiś satysfakcjonujący dla ciebie sposób. Klimat? Jaki klimat. Muzyka poza wątkiem przewodnim była kompletnie do bani. Co innego ta z trailera - pierwsza klasa.
Poziom trzeci. Wciąż zastanawiam się nad koncepcją i co skłoniło Ridleya Scotta do brnięcia w taki filozoficzno religijny bełkot i na dodatek wciśnięcie do tego na siłę kultowego potwora. Nie wiem w ogóle jaki sens ma w tym filmie poruszanie tych poważnych problemów pokazując jednocześnie wielkie ośmiornice, zmutowanych ludzi i kosmitów albinosów którzy zazwyczaj są bohaterami tanich horrorów klasy B.
Poziom czwarty. Prometeusz ma prawie same wady a ja wciąż nie wiem o czym jest ten film. Prometeusz w ogóle mnie nie poruszył a jedynie rozbawił swoją głupotą ale na szczęście potem obejrzałem Drzewo życia i moja wiara w prawdziwą sztukę została przywrócona a głęboki humanizm uruchomiony:)
"android z kolei chce wszystko dotykać" - a widziałeś androida, który bu nie chciał?
"murzyn, gej i azjata wznoszą ręce ku górze i radośnie wykonują sepuku mimo że do tego cyrku wystarczyła tylko jedna osoba" - zgadza się, było to zachowanie mocno nielogiczne, ale czy ludzie w rzeczywistości zawsze kierują się logiką?
"na dodatek pani dzielna naukowiec z rozprutym brzuchem wykonuje bieg z przeszkodami." - brzuch miała zaszyty, nie biegła po bułki i o ile się nie mylę, to wzięła APPAP w zastrzyku, a może tam było coś silniejszego? hmmm
Jedno mnie tylko zastanawia, czy kosmita, którego zjadła olbrzymia ośmiornica, nie powinien czasem siedzieć na armacie, tam gdzie go znalazła Rypley w pierwszej części obcego?
Generalnie zawiodłem się na tym filmie, niestety :(
Nie musiał siedzieć na armacie bo Prometeusz to nie prequel Obcego tylko spin-off czyli produkcja luźno nawiązująca do wydarzeń z Obcego i osadzona w jego świecie.
nie wiesz o czym jest film: scena ze startującym statkiem obcych to wyjaśnia! Chodziło tylko i wyłącznie o wyjaśnienie skąd wziął się kształt rogalika croissant!
"a murzyn, gej i azjata wznoszą ręce ku górze i radośnie wykonują sepuku"
nad wyraz trafne i zabawne spostrzeżenie.
Muszę tu dorzucić swoje spostrzeżenie: ok, kapitan murzyn zdecydował się uratować ziemię w samobójczym ataku. Widzę, ze gej mu w tym pomoże (chociaż dwóch na mostku w takiej chwili to już o jednego za dużo-ale OK). Widzę, że seksowna blondyna w obcisłym wdzianku pędzi do kapsuły ratunkowej (w kapsule 2 lata życia, no we dwójkę to wyjdzie rok). ROK sam na sam... Ale nie... Lepiej w męskim gronie we trójkę wznieść ręce:))
Niestety nie mogę zgodzić się z tym że "postać" androida "się broni" w tym filmie. Według mnie jest po prostu prze-gię-ta! Nikt nad nim nie panuje, robi co chce-otwiera drzwi (co defacto zmieniło atmosferę i rozpuściło zasobniki z tą bronią biologiczną), potem zaraża załoganta (po co??? Jeszcze bym przełknął jakby miał to zaprogramowane-że to niby musi być taki etap przydatny w późniejszej akcji, ale nie! Czysty kaprys!?), cały czas android jest nie tylko o niebo lepiej poinformowany ale też to on ma inicjatywę! Dla mnie bez sensu. Podobnie spotkanie z Obcym-no to po to ten pomarszczony dziadek tyle kombinował, żeby w -dla niego- finałowej scenie spotkania mieć taki bałagan?? Doktor coś krzyczy, Dawid coś tam mówi, no chaos, a przecież właśnie dla tej chwili dziadek tu leciał!
A najbardziej mnie wkurzyło samo zakończenie: pani doktor wyrusza! Tadaaam! Niestraszne jej świeże szwy! Rusza jednym statkiem spotkać się z obcą cywilizacją która kiedyś tam postanowiła zniszczyć naszą rasę.
Jakoś dla mnie logiczniejsze byłoby wrócić na ziemię, zgarnąć kilkunastu pilotów, wrócić tu i ogarnąć jeszcze kilka statków-zabrać je na ziemię-zbadać i wtedy ewentualnie myśleć o wyprawie.
Druga część powinna wyglądać tak-pani doktor przylatuje na potężną planetę-wszędzie pełno statków, widać wieelka to siła, przyjmują ją-a jakże - na "widzenie" pyta więc WHY?!? A obcy na to- Because we can! To wy jeszcze żyjecie? Ale to zaraz naprawimy - i myk odrywają jej głowę - i puenta leżącej obok w torbie głowy Dawida - jest tylko ciemność, dobrej drogi Pani doktor....
A najśmieszniejsze jest to, że lemingi zafundują swoim skromny budżetem, od łebka prawie po 3 stówki, na wakacje na Hawajach Scottowi ;)) Dwa seanse w kinie i dwie płytki B.Ray ;))
Avengers to twoim zdaniem "fajny" film ? nie dałem rady przebrnąć przez ten syf dalej niż do 55-minuty. Przecież tego się człowieku nie da na trzeźwo w żaden sposób oglądać. Nie wiem jakim trzeba być matołem żeby cenić takie dzieła jak ten chłam.
Avengers jest świetny jako ekranizacja komiksu o superbohaterach i film akcji. Mroczny rycerz powstaje też zresztą jest bardzo fajny traktowany w ten sam sposób. Prometeusz to gniot w każdej kategorii.
Nie ma to jak nazywać ludzi matołami po ocenie jednego filmu. Radzę przyhamować z tak durnymi komentarzami, bo po takich nie otrzymasz żadnej uprzejmej odpowiedzi. Radzę też zapoznać się z gatunkiem i jeszcze raz zakończyć pieprzenie farmazonów. BTW dałem im 10, jestem matołem?
Czego ja oczekiwałem? Widać po twoich wypowiedziach, że jesteś zwykłym pseudointelektualnym gimbusem. Żegnam.
A co ma "Star Trek" do "Prometeusza"? Pomijając plakietkę sci-fi to zupełnie inne kino... To tak jakby porównywać horror komediowy dla młodzieży z torture porn... Tu już nawet nie chodzi o ciężar gatunkowy, a o zupełnie odmienny typ filmów.
"Chyba najwiekszy problem wiekszosc ogladaczy ma z tym, ze koniecznie oczekiwalo mocnego powiazania z seria Alien a tu guzik z petelka"
Gdyby nie było nawiązań to nikt by się zbytnio nie czepiał. Słaby scenariusz nie stałby się dobry, ale chociaż nie konfrontowalibyśmy go ze znacznie lepszymi pod tym względem "Obcymi". Gdyby natomiast nawiązań było więcej - tak jak pierwotnie zakładał scenariusz Spaihtsa - to również byłoby z korzyścią dla filmu. "Prometeusza" nie dobija ilość nawiązań do "Aliena", tylko durny scenariusz, pseudofilozoficzne dyrdymały i zmarnowanie potencjału tkwiącego zarówno w opowieści o poszukiwaniu naszych pozaziemskich twórców, jak i wybornej obsady. Zresztą motyw kosmicznych bogów zupełnie nie pasuje do uniwersum "Aliena" ... to nie "Gwiezdne Wrota".
Ostatnio czytałem dość ciekawy artykuł o problemach dotyczących sexu u polskiej młodzieży>
Otóż do seksuologa zgłaszają sie nagminnie młoed kobiety rozczarowane brakiem ekstatycznego orgazmu.
Okazuje się, że oczekiwania zbudowały na podstawie pornografi,gdzie aktorki wyją, podkładając postsynchrony)
A może my o "erotyce" rozprawiamy z dzieciakami co pojęcie na temat "sexy" wyniosły z niemieckiego pornola?))))))))))))))))))))
"Do statusu dzieła wybitnego brakuje mu tylko 1 gwiazdki".
Rzekłbym, że około 9... ;)
"W ciągu ostanich 10 lat nagręcono tylko 2 świetne filmy SF (moim zdaniem) Sunshine (W stronę słońca) i Prometeusza właśnie."
Moim zdaniem było tych filmów znacznie więcej.
Cypher (2002)
Equilibrium (2002)
Wynalazek (2004)
Ghost in the Shell 2: Innocence (2004)
Zakochany bez pamięci (2004)
Paprika (2006)
Eden Log (2007)
WALL·E (2008)
Dystrykt 9 (2009)
Avatar (2009)
Moon (2009)
Droga (2009)
Incepcja (2010)
Za czarną tęczą (2010)
The Divide (2011)
Druga Ziemia (2011)
"Jako 40 prawie latek wychowałem się na Alienie , star warsach i wielu innych klasykach, tamtych lat."
Też się na tych filmach wychowałem (oraz na familijnych s-f od Spielberga)... i uważam "Prometeusza" za film płytki.
"Dla 95% oglądających ten fim jest zwyczajnie za trudny, stąd jak myślę takie skrajne komentarze."
Cóż, większość krytycznych komentarzy dotyczy scenariusza, a więc ich autorzy film bardzo dobrze zrozumieli.
"Film wymaga myślenia i samodzielnego wyciągania wniosków. A nie dyskusji, że niedożeczność, że zdjeli hełmy, że na taką wyprawę zabrali bandę "idiotów" a pamietacie załogę Nostromo?"
Problem w tym, że na "Nostromo" byli zwykli, jak to ująłeś, robole, a w "Prometeuszu" mieliśmy ponoć światową i naukową elYtę... I cała ta wesoła gromadka ścisłych umysłów zachowuje się jak banda naćpanych idiotów...
I to jest właśnie fajne, każdy może lubić to co chce.
Co do filmów, które wymieniłeś, zgadzam się, znakomite, zwłaszcza Incepcja, fenomenalny D9 i Equilibrium. Mówiąc o dwóch filmach miałem na myśli SF toczące się poza Ziemią, Space Operowe, stąd pominięcie tego co wymieniłes
Poza Ziemią toczy się jeszcze akcja filmu "Moon".
Z trochę słabszych można wymienić jeszcze "Pandorum" i "Cargo" (wszystkie z 2009).
Już Cię lubię - do tego jeszcze widzę "Shigurui" w profilowym, elegancko ;-)
Trudno się nie zgodzić z tym co piszesz. Naprawdę nastawiałem się na fajne, mądre i klimatyczne kino, które pokusi się o jakieś szersze spojrzenie na wątki przedstawione w początkowych scenach. Gdyby odrzeć film z całej otoczki audiowizualnej to zostałby tylko kiepski spektakl klasy B. Zresztą wymieniony tu również "Sunshine" cierpi na podobny problem... Niestety. Jak ktoś nadmienia, że "film wymaga myślenia i samodzielnego wyciągania wniosków" to widać, że padł ofiarą złudzeń - trików, które mają właśnie na celu wymuszenie w nas poczucia, że oglądamy coś zawiłego/złożonego. Jakbyśmy przedstawili choćby "Pszczółkę Maję" w podobnej tonacji to otrzymalibyśmy podobny efekt - czy wtedy Maja stałaby się czymś innym? Rdzeń byłby ten sam, a wielu bawiłoby się w metafizyczną nadinterpretację. Proste sztuczki - widz odwali za nas resztę.
Nie byłoby w tym wszystkim niczego złego - lubię takie luźne spojrzenia jakie występują w "Prometeuszu". Nie jestem jakimś bufonem, któremu się nic nie podoba... Nie lubię jednak udawania i usilnego przedstawiania filmu w innym świetle. Od pierwszej sceny "Prometeusz" próbuje aspirować do czegoś więcej, żeby na końcu nas bezczelnie oszukać i pozostawić niesmak [ stopniowo i sukcesywnie odchodzą od b. dobrego filmu na rzecz czegoś gorszego ]. Bo czym to w zasadzie było? Efekt końcowy to takie "nie wiadomo co" + Misz-masz absurdów.
Taka "Incepcja" [ dla przykładu ] - spełnia się w swojej formie, chce być filmem akcji z niekonwencjonalnym pomysłem [ rodem z Paprika ], "Avatar" - luźny, baśniowy seans, który sięga w inny aspekt 'odczuwania". Choć nie jestem jakimś fanem tych filmów to oceniam je przyjemniej i wyżej niźli "Prometeusz" - są jasno określone z technicznego punktu widzenia. A co zrobił Ridley? Przysłonił braki iluzją o filmie - na zbudowanym marketingu, pamięci fanów o uniwersum, które z pewnością jest silne i ma zbudowaną już całą bazę powiązań i przypuszczeń. To wszystko polał sosem a/v. Niektórych to bawi - mnie niestety nie.
Reasumując : Fajny luźny film - aż tak straszny nie był; widziało się gorsze - ale dupy nie urywa! O! Jednym prostym zdaniem ;-)
Początkowo oceniłem film na 5/10 - po tym wpisie zaznaczyłem tylko, że "widziałem film" [ bez oceny ]. Rozumiem, że film może się podobać ludziom, którzy przyszli po niego jako fani "Aliena" - i z pewnością uzupełnia on całość ich "świata" i otwiera drogę po następne. Nie chcę psuć oceny tylko dlatego, że nie jest to moja bajka. Pokusiłem się o komentarz z tego powodu, iż uważam, że Ridley niepotrzebnie chciał "ubarwnić" historię o elementy, które gryzą się z całością [ oldskulowego prostego rdzenia lat 90 ]. Nie chcę nikogo obrazić tym komentarzem - to tylko moja opinia. Mam nadzieję, że zrozumiała bo ciężko tak spleść wszystko w paru zdaniach ;-)
Twój wpis jest jednym z najlepszych na forum "Prometeusza". :-) Wielu dostrzega w tym filmie jakieś ukryte metafizyczne treści dając się w prosty sposób wodzić za nos.
Przypomina mi się serial "Z Archiwum X". Każdy kolejny sezon mnożył spiskologiczne koncepcje, a scenarzyści obiecywali, że wszystkie niepowiązane ze sobą wątki zostaną kiedyś wyjaśnione. I oczywiście nie zostały. Sądzę, że z kolejnymi częściami "Prometeusza" będzie podobnie.
Co pewien czas zerkam tutaj i czytam nowe wrażenia z seansu Prometeusza. Zazdroszczę ludziom, którym ten film się podobał.
Ja się po prostu rozczarowałam. Dla mnie to klapa. Nie mówie tu o drobnostkach typu ściągnięcie hełmów .
Dla mnie pseudo "wisienką na torcie" jest laska, atletka po cesarce i ogromny facehuger. Jakim cudem osiągną takie rozmiary? Przecież Shaw włączyła system odkażania kapsuły i wyglądało na to,że go zabiła. Sory ale w ŻADEN sposób nie potrafie sobie wyjaśnić jak to jest możliwe,że biega, skacze, obija się o skały, walczy i nic jej nie jest. Rana nawet nie krwawi itd.
Przed wystawieniem bardzo negatywnej oceny ratuje ten film tylko ZNAKOMITA rola Michael'a Fassbender'a. Chylę czoła.
Chylić czoła to można przed Rutgerem Hauerem, Lance Henriksenem, Ianem Holmem, a nawet przed C3PO, czy Hectorem z "Saturn 3" ;)) Fassbender tak jak i reszta obsady improwizował na tyle nieudolnie, że trzeba było zmuszać się, by obserwować jego rolę ;)) Nawet urwana głowa była spartolona, wizualnie efekty w tej scenie, jakże typowe dla amatorszczyzny ;))
Nie chciałam go stawiać na piedestale z Rutgerem Hauerem ;). Po prostu dla mnie rola Fassbendera była świetna. Wydawał mi się małostkowy, złośliwy., coś w nim było nowego innego. Co nie zmienia faktu,że film jest kieski. Scot mamił mnie tajemnicą, niedopowiedzeniem, czymś co miało wywrócić mój świat o 180 stopni a tak się nie stało.
Urwana glowa była śmieszna a nie spartolona:)
W przyszłości zamiast misia na drogę, do plecaka będziemy wkładać głowy androidów..
Że też sam na to nie wpadłem, odnośnie głowy ;)) To prawda, głowa była śmieszna, ale to nie miała być komedia ;))
No tak, bądźmy poważni. Mówimy o poważnym i przełomowym dziele.
Ciekawe czy w następnej części David dalej będzie w plecaku?
:))
Ironizujesz Lejdi, brzmi zachęcająco i inteligentnie ;)) Nie wiadomo, może Scott szykuje kolejne smaczki, może być tak, że głowa będzie miała osiem nóg i węża ;))
"Co z tego, że są w nim niedorzeczności? To normalne w kinie SF, jest w nim mnóstwo, głupot (z naukowego i realistycznego punktu widzenia). Zapytam więc NO I CO Z TEGO?"
Właśnie takich odbiorców obawiam się najbardziej. Odbiorców którym podasz byle shit na tacy wpieprzą ze smakiem i jeszcze publicznie sie przyznają ze im smakowało, oj oj jakie dobra zabawa, geba pełna shitu NO I CO Z TEGO.
Gdyby tak was sklonowac i pokryć cała planete to byłby dopiero bajzel, filmy typu Mega pirania w pierwszej dziesiątce ranking swiatowy.
Zabawa przednia, film Kupa NO I CO Z TEGO
Prometeusz niedorzeczności ? tam są babole wielkości klopsów prosto ze słońskiego odbytu NO I CO Z TEGO.
Janek się Zabił jak na zawółanie, co bezbronnym ziemianom nic sie nie stanie NO I CO Z TEGO.
Na wprost Wickers statek rogal leci, w najgłupszej ginie scenie chyba od stu leci NO I CO Z TEGO.
Shaw po cesarce widać ją boli, ale przy skoku na linie już sie nie pierd..... NO I CO Z TEGO.
Chełmy zdjeli, to wszyscy znają, mogą spowrotem włożyć, tylko gdzie oni je trzymają ? NO I CO Z TEGO.
Dwu tysięczna głowa, powinna być skamieniała, ta miała trotyl dlatego eksplodowała NO I CO Z TEGO.
Twarz inżyniera dzwinie sie zmieniła, po tym jak Shaw w ostatniej scenie drzwi otworzyła NO I CO Z TEGO.
Ciekawe na czym, tak ośmiornica przytyła, pewnie jej Wickers, obiady przynosiła NO I CO Z TEGO.
Jak się dobrze popieści, to może nawet proto-alien, sie w inzynierze zmieści NO I CO Z TEGO.
hehe (szczere hehe radosne)
wedle swojej klasyfikacji wyłożonej powyżej
jesteś blisko poziomu 4 ;)
pozdrawiam autora wątku poziom 4
Panowie, litości. Nie wiedziałem, że ludzi którzy lubią film pt "Prometeusz" nalezy sie obawiać.
Lubię też 3 trailery gry Star Wars The Old Republic :-)
Podobają mi się też animowane wojny klonów. Zwłaszcza Savage Opresss. Nic ino wysłac mnie na Syberię.
W filmie, który wywołał takie emocje, rzeczy moim zdaniem fajne przewyższają te niefajne. Dlatego suma sumarum bardzo mi sie podobał. Najlepszym filmem jaki w zyciu ogladałem jest "Decydujące starcie" w wersji reżyserskiej. Nikt nigdy nie nakręcił lepszego filmu. (nie tylko SF ale w ogóle) moim zdaniem. I mam Transformersów (wszystkie 3 cześci na Blu Rayu) normalnie mogiła. I podoba mi się 3 Terminator. A pierwszy był nudny jak flaki z olejem. Wiem głąb ze mnie. Nie oglądałem żadnej Piranii (ZONK). I lubię Titana A.E. Fajny był majacy ponad 20 lat Leviathan z Peterem Wellerm.
Generalnie możesz strzelać.
Mam prawie 500 płyt Blue Ray i około 800 DVD. Widziałem więcej fimów SF niż zobaczysz przez całe swoje życie. Spoko dajesz dalej
Stargate tez mi się podobał
I lubię Jar-Jara
I Harrego Pottera
Nie trawię Władcy Pierścieni, zartowałem lubie i to bardzo
Hej
:-)
W Gwiezdnych wrotach największe wrażenie zrobił na mnie soundtrack.
Naprawdę niezła muza Davida Arnolda.
Nasz główny problem jako fanów SF jest taki, że gdy dochodzi po wielu latach do kręcenia remaków, prequeli, sequeli i innych takich, w naszych głowach mamy mocny obraz dawnych dzieł, jako absolutnych kanonów gatunku.
Gdy oglądałem Decydujące starcie w kinie (wieeeeeki temu) było to przeżycie prawie, że mistyczne, w szkole, w klasie rozmawiali o tym filmie wszyscy. Po obejżeniu wersji reżyserskiej to wrażenie się wzmocniło. I zapisało się w głowie jako kanon absolutny. Film ten traktuję jako biblię, średnio raz na kwartał wyciągam płytę i z namaszczeniem wręcz oglądam. Jest genialny i już. Ten film swoją klaustrofobicznością i nieuchronnością końca choćbyś nie wiem co zrobił budził i budzi prawdziwe przerażenie i emocje. Innym filmem który wywołał u mnie zbliżone reakcje był pierwszy krąg (i o dziwo ten amerykański a nie japoński).
Oczekiwania wobec tego filmu (Prometeusza) były ogromne, wszak dotykamy legendy SF.
Teraz filmy kręci się poprostu inaczej niż kiedyś.
Teraz rzadko powstaje takie kosmiczne SF jak kiedyś, z drobnymi wyjątkami (Dystrykt 9) - pewnie by się znalazło jescze parę pozycji, ale ten film był prawdziwie odkrywczy.
Jak sądzę stąd rozczarowanie tylu osób. Ale gdyby było proste nawiązanie do Aliena, byłaby fala krytyki, że odgrzewanie starego kotleta Scott robi. Wiedział, że tak będzie, dlatego poszli nieco inna drogą.
I gratulacje za odwagę by to opowiedzieć inaczej. Czy oglądając Aliena i widząc wnetrze tego dziwacznego statku nikt się nie zastanawiał co to u diabła jest?, potem nie było juz czasu, bo akcja toczyła się na Nostromo.
A Prometeusz umiejętnie do tego wątku nawiązuje.
Kilkanaście lat temu wydano specjalny album sygnowany nazwiskiem Gigera odnoście prac koncepcyjnych nad scenografią
Teraz dostępny za grosze w papierowej okładce, (miałem to szczęście i kupiłem jeden z limitowanych egzemplarzy z tamtych lat za 4 cyfrową sumę w dolarach). Praktycznie wszystkie elementy tam zawarta wykorzystano w Prometeuszu i pokazano wreszcie owych tajemniczych białych gigantów.
Też chciałem od tego filmu więcej, dużo więcej, mimo wszystko podobał mi się
Bardzo podobał
Zgadzam się z tobą. Uważam, że zbytnio nawet luzować śruby temu filmowi nie trzeba, bo daje radę. Zarzuty jakie przeczytałem, to np. że "zbyt wcześnie loty do innej galaktyki". Tymczasem miejsce do którego dolecieli to gwiazda Gliese 86 i jej księżyc – odległe o 35 lat świetlnych. To oczywiście Droga Mleczna – o średnicy 100 000 lat świetlnych i grubości 1000 lat świetlnych (wikipedia). Oszczędzę odległości do najbliższej innej galaktyki..
Uważam, że Scott zrobił współczesną Odyseję kosmiczną. Jest to film o wiele sensowniejszy niż ta Odyseja i jej kość czy monolit. Scott postawił np. ciekawą tezę: obcy są z krwi i kości, nie odchodzą do tego, nie stają się monolitami lub istotami o zanikających ciałach – są tworem opartym o DNA. Oprócz intelektu i technologii – liczy się więc również sprawność – w filmie jest wiele scen walki wręcz, w której ukazana jest korzyść z silnych mięśni. Liczy się więc też inżynieria genetyczna – obcy najwyraźniej poprawili samych siebie, zmieniając się w sprawnych gigantów, a oprócz tego zaludnili ziemię no i stworzyli broń biologiczną – twardych skurczybyków xenomorphow.
Ciekawa jest postać androida Davida. Obiera on sobie za ofiarę Charliego – tego, który najwięcej mu dokuczał, naśmiewał się z jego pozorowanego człowieczeństwa. Jest to o wiele subtelniejsze i ciekawsze postawienie pytania o człowieczeństwo, niż wariujący HAL. Szkoda, że zawiera to drobny zgrzyt: David zaatakował też Shawn, która go szanowała. Cóż, może to efekt presji szefa – "try harder", pamiętacie?
No i te groźby Meredith, którym David uległ – ponownie subtelnie i ciekawie demonstrując człowieczeństwo.
"Uważam, że Scott zrobił współczesną Odyseję kosmiczną. Jest to film o wiele sensowniejszy niż ta Odyseja i jej kość czy monolit."
Ty tak na poważnie?! Załamany jestem...
"Scott postawił np. ciekawą tezę: obcy są z krwi i kości, nie odchodzą do tego, nie stają się monolitami lub istotami o zanikających ciałach – są tworem opartym o DNA."
Ale że co? Że niby jak? WTF?!
1. Gdzie Ty widzisz autorską tezę Scotta?!
2. Obcy wcale nie muszą i najprawdopodobniej nie będą zbudowani z krwi i kości. Z roślinami łączy nas jakieś 30% DNA, a z Obcymi nie będzie nas łączyć NIC. Innymi zaś słowy będą oni pod względem biologicznym, fizycznym znacznie od nas różni. Bardziej nawet, niż wspomniane rośliny czy powiedzmy organizmy z głębin oceanów. Hard s-f się kłania.
3. W "Odysei" Obcy nie stawali się Monolitami. Monolit symbolizował pewną obcość, niemożność kontaktu ze znacznie wyżej rozwiniętą cywilizacją (tak jak cytoplazmatyczny ocean Lema).
4. Znikające ciała? To ze "Star Treka"?
5. "są tworem opartym o DNA." - Łał.
"Oprócz intelektu i technologii – liczy się więc również sprawność" – w filmie jest wiele scen walki wręcz, w której ukazana jest korzyść z silnych mięśni."
W "Hulku" też. I w "Godzilli"... W kinie kopanym również...
"Obiera on sobie za ofiarę Charliego – tego, który najwięcej mu dokuczał, naśmiewał się z jego pozorowanego człowieczeństwa. "
David wrzucił Charliemu do szklanki jakieś paskudztwo, bo ten się z niego naśmiewał... Więcej rób tych swoich interpretacji - będzie chociaż zabawnie.
Troszkę spłycasz
Analizując takie filmy, czy mają głebszą treść, czy ni, zawsze warto spojrzeć na osobę twórcy dziełą, jakie wartości prezentuje, czym sie w życiu kieruje.
Nie śmiejmy się z siebie wzajemnie, plizzzzzz
Dlaczego wybrał akurat Charliego?
Ja bym podał to wrednemu geologowi (gdyby był wtedy na statku)
Wybrał spokojnego naukowca, z jakichś powodów.
Nie śmiej się z interpretacji, nawet jeśli się nie zgadzasz. Proszę
Najbardziej podobałe mi sie w tym filmie sceny walki i korzyści odnoszone z chodzenia na siłownię.
Bo chyba Inżynierowie chodzili na siłownię???
I zajęcia muzyczne z grania na fujarce.Bez tego w kosmos ani rusz)))