Czy nie wydaje Wam się, że Benji mógł na tym lotnisku mieszkać jako bezdomny? Był tam dużo wcześniej zanim przybył David a po powrocie z Polski nie chciał dać się podrzucić na pociąg, o ile dobrze pamiętam.
Kurczę, nie wpadłem na to, ale to brzmi jak właściwy trop. Smutne to zakończenie w moim odczuciu, ale mam nadzieję, że policzek od Davida da Benjiemu do myślenia, że jego babcia nie była jedynym człowiekiem, który go obchodził. To tylko domysły widza, ale wierzę, że David będzie się do niego częściej odzywał, a Benji zacznie wreszcie żyć i czerpać ze swojego potencjału:)
Na to wygląda, na początku też znał tą babeczkę przy bramkach, a nie mieszka w NYC więc raczej na mieście jej nie poznał, no ale to tylko nasze domysły bo wprost nie było to pokazane, że jest bezdomny.
Masz rację, zapomniałam o tej kobiecie przy bramkach. Ale dwa razy mówił też, że lubi lotniska, bo dużo tu dziwnych świrów );
Totalnie, było to właśnie tak delikatnie widzom zasugerowane.
Być może Benji cierpi na transgeneracyjne PTSD?
Kolejne wskazówki:
1.Zniknął na noc zamiast spać w pokoju z Eisenbergiem. Może tak naprawdę spał na ulicy albo gdzieś na korytarzu, bo lepiej mu się tam spało?
2. Gdy był w pociągu, od razu miał obmyśloną intrygę, jak nie płacić za bilet.
Ale ona następnego dnia siedziała rano w okularach przeciwsłonecznych jakby faktycznie poszła w tango
Hm, albo u mamy albo na lotnisku. Wiemy, że przeżył mniej lub bardziej kontrolowaną próbę samobójczą zażywając dużą ilość środków nasennych. Pewnie jednak dokonał tego u mamy. A obecnie możliwe, że woli przebywać w tłumie lotniska niż siedzieć sam w piwnicy, tam się pewnie czuje bezpieczniej i mniej samotnie..
A co jeżeli nie przeżył tej próby samobójczej? I Jese Eisenberg tylko go wspomina. Wiem sporo jest luk, ale na upartego można sobie to tak tłumaczyć:)
Dokładnie!!!!! czy Benji istnieje w prawdziwym życiu????czy nie jest po prostu alter ego jego kuzyna, kompensując to czego on. nie ma w życiu???
też takie było moje wnioskowanie. Mieszkanie w piwnicy z mamą to depresja jak nic. Lepiej wśród obcych ludzi i na ,,powierzchni"
Można też odczytać to pozytywnie - lotnisko oferuje wiele możliwości, więc może symbolizować, że zastanawia się nad dalszym kierunkiem swojego życia
Też tak to odebrałam. Nie miał dokąd wrócić. Jako jedyny na wycieczce nie marudził na jedzenie. Inaczej wszystko przeżywał.
Też tak uważam, że mógłbyc bezdomny nigdzie się nie spieszył, był dobrym obserwatorem ludzi. Jego postać była powiewem świeżości, ciekawi mnie czy widzieliście w nim trochę siebie? Czy tylko nieliczni znaleźli by jakieś połączenie? Ja czułam się momentami jakbym widziała siebie. I przy tych momentach właśnie czułam taki prawdziwy ból myśląc nie jestem sama, tacy ludzie istnieją. Mam na myśli dostrzeganie potrzeb innych i zrzeszanie obcych ludzi, szczere zainteresowanie, zachęcanie do otwartości itd ciągle obroty a jednocześnie spadki w których nagle świat traci cały sens i ta okrutna wrażliwość, która ludziom takim jak Benji wyrządza krzywdę. Tylko on płakał po wycieczce w Majdanku. Mocno wszystko przeżywał, i był samotny choć z boku ludzie dawali by sobie uciąć rękę, że ktoś taki jak on nigdy nie będzie sam.
totalnie, po seansie od razu napisałam znajomym, że Benji to moja bratnia dusza!
Mam nadzieje, że jak już się trochę ogarnął, to wrócił do Polski ;) Zauważyliście, że w Kraśniku biegli za pociągiem Polregio, a jak wsiedli, to byli w Intercity? :D
Dokładnie! A pociąg, którym najpierw jechali kończył bieg w Lublinie, także nie mogli nim dojechać do Kraśnika
dodatkowo w warszawie wsiadali do pociagu do Gdynii który nie przejeżdża przez Lublin (tym bardziej krasnik). A kolejny minus to obwodnica A4 przy krakowie jak wracają do wawy jest pokazana :D
Tak plus dodatkowo ten pociąg w filmie nazywał się "Polonia Express" - tak też mówiła spikerka przez megafon. A przez megafon w pociągu mówią normalnie "intercity", a tu też mówili "polonia express", a nie ma takiego pociągu.
Puknij się w głowę!
Przecież nie był to film dokumentalny.
Nikt w Hameryce nie rozróżnia Poland od Holland, a ty wyjeżdżasz czym się różni "intercity" od czegoś innego.
Zauważyłeś, że z Krasnegostawu pojechali taksówką (zamówioną chyba w Albanii) na Okęcie?
Ja to zrozumiałam, ze kluczowe było, że eissenberg wrócił do domu, do żony, dziecka i przed nim położył kamień - na zasadzie, że tu jako Żyd znalazł swój dom, tak jak ostatecznie jego babcia. Z kolei culkin został na lotnisku wśród Azjatów i innych narodowości bo jako inny typowy Żyd nie może znaleźć swojego miejsca na świecie, bo nie wie gdzie jest jego dom/nie ma tego domu/ojczyzny. Sprawdził czy Polska może być takim domem, bo mieszkała tam babcia. Teoretycznie taka alegoria położyli kamienie, że niby to ich dom - Polska, ale Polacy się do nich spruli, że przecież tu już babcia nie mieszka i żeby nie przeszkadzali - może taka alegoria, że czują że Polacy ich nie chcą. Więc szukają swojego miejsca dalej na ziemi. I taki Culkin - typowy Żyd może znajdzie swoją ojczyznę, dlatego został na lotnisku jako Zydzi nie mający swojej ziemi.
Generalnie film ma bardzo ciekawą i głęboką fabułę, szkoda że wykonanie trochę skopano. Film jest o tym jak dziś komfortowe i bezrefleksyjne dla ludzi jest utracenie połączenia ze swoimi korzeniami a wszelkie próby ich przywrócenia są na pokaz i zdają się służyć tylko podbudowaniu własnego ego. To też film o wynikającej z tego samotności osób, które są szczególnie wrażliwe na utratę takich relacji i które chciałyby je realnie odnowić, podczas gdy inni ludzie tylko udają, że im na tym zależy.
W filmie jest David i Benji. Oboje utracili korzenie związane z Polską i to bardzo szybko. Trudno powiedzieć czy babcia nie chciała po prostu mówić o jej życiu w Polsce, skoro nie nauczyła ich nawet podstawowych zwrotów, może to przez nią te korzenie zniknęły. Ważne że to się stało i jest prawie nieodwracalne. Fundnęła im wyprawę po Polsce po śmierci może po to, aby choć minimalnie tych korzeni zaczerpnęli.
Benji jest jedyną osobą w filmie (może oprócz Eloge, który próbuje to zrobić metaforycznie), który chce realnie, chociaż w namiastce, odnowić te korzenie. Dlatego boli go to, że przewodnik sypie faktami i nie widzi w tym wszystkim realnych ludzi, dlatego wkurza go jeżdżenie w pierwszej klasie i dlatego jest poirytowany, że nie mają kontaktu z Polakami ani nie poznają polskiej kultury. Wszyscy inni, włącznie z Davidem, traktują tę wyprawę jak wakacje, cała ich obecność na tej wycieczce, włącznie z przewodnikiem, jest performatywna, tj. oni sami przed sobą chcą pokazać, jak bardzo ich ta wycieczka porusza, kiedy w rzeczywistości nie czują nic, to dla nich odskocznia od codziennego życia, bezrefleksyjna wyprawa lub próba odwrócenia uwagi od innych ran w przypadku Marcii.
Film jest też o tym jak bardzo samotnym można być wśród ludzi, co pokazuje postać Benjiego. Każdy uznaje go za duszę towarzystwa i dziwaka, ale kiedy się dłużej pomyśli, jest najnormalniejszy i najmniej egoistyczny z wszystkich osób na wycieczce.
Przede wszystkim Benji cierpi na dotkliwą samotność, która najprawdopodobniej wywołała w nim przewlekłą depresję. Mieszka na lotnisku, ale jest mu tam dobrze, bo ma kontakt z ludźmi i nie czuje się sam (powtarza kuzynowi, że na lotnisku można poznać ciekawych ludzi). Kiedy idą grupą zauważa od razu, że Marcia idzie sama, i odpowiada "nikt nie chce być sam" kiedy David myśli, że może ona chce być sama -- to pokazuje, że Benji doznaje samotności i wie, że takiego uczucia nikt nie chciałby doświadczyć. Kolejna sprawa -- Benji jest mega podekscytowany na początku wycieczki, bo poznanie wielu nowych ludzi wywołuje w nim ekscytacje (perspektywa wyjścia z bólu samotności). Jednak staje się coraz bardziej melancholijny i marudny w kolejnych dniach. Uświadamia sobie, to, co przerabiał zapewne wielokrotnie -- ludzie po początkowym poznaniu są zupełnie nieobecni, nie obchodzisz ich i jesteś dla nich nikim istotnym. Benji próbuje doświadczać, próbuje być "prawdziwy" dla innych i dbać o nich, stara się rozumieć ludzi i wchodzić na głęboki poziom relacji z nimi. Dlatego zauważył, że nie powinni rozmawiać o Marcii za jej plecami -- co zdziwiło Davida, bo z jakiego powodu jest jej tak lojalny, skoro się nie znają? W dzisiejszych czasach nikt nie zwraca na takie rzeczy uwagi. Benji z automatu, kiedy z kimś rozmawia, wchodzi w bliską relację, co jest dzisiaj niedopuszczalne i dla takich osób jak on jest źródłem samotności. Kiedy oni nie zwracają tej energii, doznaje "prawdziwego bólu", czuje, że nie rozumie innych ludzi.
Benji dużo rozmawia z Marcią, ale z czasem widać, że dla niej Benji jest tylko rozrywką, która przytrafiła jej się wycieczce -- więc super. Chyba deklarują sobie utrzymywanie kontaktu, ale Benji wie, że to tylko puste słowa. Jego kuzyn David okazał się kimś zupełnie innym, niż osoba, którą miał w pamięci, zerwali ze sobą kontakt, ale David nie wykazuje żadnych chęci, aby realnie odnowić relację z Benjim, zresztą specjalnie nie ukrywa, co ma w głowie. Davida obchodzi tylko to, aby Benji nie przynosił mu wstydu, aby jego firma bez niego się nie rozsypała, oraz to, co słychać u jego rodziny. Jest tam niejako za karę, przy czym przyznaje się, że zazdrości Benjiemu m.in. jego charyzmy, przez cały film nie zadaje sobie trudu, aby zrozumieć swojego kuzyna, przypinając mu łatkę dziwaka dla własnej wygody. Ogólnie David jest wg mnie czarnym charakterem tego filmu, jest apogeum egoizmu -- wszystko co robi David, jest skupieniem się na sobie i swoich problemach; przy końcu filmu, kiedy wiemy co Benji usiłował zrobić, David obraca kota ogonem tak, żeby wyszło, że to on, a nie Benji jest ofiarą. I tutaj fajne jest pokazanie przeciwieństwa tych dwóch ludzi -- David nie czuje "prawdziwego bólu", ale pokazuje wszystkim na około nieustannie i na pokaz, jak "cierpi" (bo na tydzień rzucił firme, bo tęskni za rodziną, bo poruszyło go, co zrobił Benji, bo się wstydzi za Benjiego) tymczasem Benji czuje realny "prawdziwy ból" każdego dnia, ale nikomu o tym nie mówi, trzyma to w sobie i skupia się na innych ludziach, starając ich podnieść na duchu. Chyba film też chciał powiedzieć, że dzisiejsze życie jest zdominowane przez takich Davidów. Chyba najbardziej depresyjna scena -- końcowa, kiedy David proponuje Benjiemu wizytę w jego domu, ale ten odmawia -- dlaczego? Wydaje mi się, że Benji wtedy już dawno poznał się na swoim kuzynie. Wie, że nie ma powrotu. Wie, że ta wizyta byłaby na pokaz, byłaby pierwsza i ostatnia. Davida nie obchodzi Benji, tą jednorazową wizytą chciałby tylko przed samym sobą udowodnić, że "zadbał" o swojego kuzyna -- znów charakter performatywny czynu i skupienie się na sobie. Świadomość tego wszystkiego wywołałaby w Benjim tylko więcej bólu, dlatego się nie zgadza, woli uciec od tej bezsensownej relacji jak najszybciej i pogodzić się z tym, że nie ma już możliwości odnowienia tych korzeni.
Opis Davida moim zdaniem zupełnie chybiony – a co za tym Benjiego również. David zdaje sobie sprawę w jakiej tkwi rutynie, że tłumi swoje własne uczucia, ale też nie chce się z nimi narzucać otoczeniu. Tyle, że wspominana rutyna to jest po prostu proza życia.
Nie ukrywa przed Benjim, że go w pewnym sensie podziwia, że ma on wiele interpersonalnych talentów, których jemu samemu brak. Denerwuje go to, że Benji tych talentów nie wykorzystuje w jakichś konstruktywnych działaniach. David ma za złe Benjiemu, że ten nie dorósł, że mieszkał przez lata u mamy w piwnicy i palił zioło zamiast wziąć się za siebie. Zaś Benji ma za złe, że kuzyn dorósł i na przykład jego praca koliduje z całonocnymi pijatykami.
W scenie w restauracji członkowie wycieczki przyznają, że w Benjim tli się coś bardzo ciekawego, że to interesujący człowiek, ale też z jakiegoś powodu bardzo zagubionym człowiek. David uważa, że jedną z przyczyn jest to, że kuzyn pozbawiony jakiegokolwiek długoterminowego celu w życiu. Jedyny jaki, ma to rzekoma pomoc koledze w łataniu jego dachu, gdy już wróci do USA.
David na koniec policzkuje go – jak kiedyś zrobiła to jego babcia – mając nadzieję, że kuzyn wreszcie się obudzi. Że to go otrzeźwi i wreszcie zacznie szukać jakiegoś celu w życiu. Nic takiego nie następuje i Benji wraca do punktu wyjścia – znowu koczuje na lotniku.
Oczywiście każdy ma prawo żyć jak niebieski ptak, żyć chwilą ale widać po Benjim, że jest on głęboko nieszczęśliwym człowiekiem, który za maską luzaka skrywa swój smutek. Że żywot, który prowadzi, wcale nie przynosi mu wielkiej satysfakcji. Że tkwi w głębokim marazmie. Przecież nie bez powodu pół roku wcześniej próbował odebrać sobie życie.
David też ma swoje problemy – w tym te z nawiązywaniem relacji z ludźmi, ale też ma rodzinę, którą kocha i która jest jego opoką. Tuz po wyjeździe tęskni za synem – relacja z żoną też układa się chyba nie najgorzej. I ta rodzina na końcu wita go z radością.
Benji na końcu jest otoczony ludźmi z całego świata, ale to są ludzie zupełnie dla niego obcy. De facto jest w tym tłumie sam jak palec. David nie jest doskonały. Jest neurotyczny, nieco irytujący, ale próbuje wyciągnąć do kuzyna pomocną dłoń. Ten jednak nie chce zmian. Boi się ich. Pragnie, żeby wszystko było tak, gdy byli młodymi chłopakami. Nie chce dorosnąć. Ale tak się nie da. Czas leci. Wszystko się zmienia i my wraz z nim. Musimy się w mniejszym lub większym stopniu dopasować, żeby przetrwać.
Wydaje mi się, że każdy z tego filmu wyciąga coś innego.
Ja np widzę bardziej kwestię tego, że kuzynki zazdroszczą sobie nawzajem tego co posiadają (czyli z jednej strony luzu i bycia 'fajnym' z drugiej strony planu na życie), a dodatkowo to wszystko jest pokazane na tle tego, że nasze problemy są nijakie względem tego co przeżyły wcześniejsze pokolenia.