Film nie jest realistyczny. Niemcy (którzy z grubsza ich przypominają- rosyjskie i amerykańskie poprzerabiane mundury) w dość przyjazny sposób odnoszą się w tym filmie do więźniów. Tak w rzeczywistości nie było. Do tego amerykańskie samochody z lat 60 i 70 są przemalowane tak, by przypominały ciężarówki z czasów II wojny. Film ten po prostu niskobudżetowa produkcja. Może i przedstawia pewną prawdę historyczną ale w bardzo łagodny sposób, typowy dla tanich filmów z cyklu "Okruchy życia" ze środy o 20.20. pozdrawiam
W "przyjazny" sposób odnosił się do więźniów niejaki pan Mengele, zwany doktorem, co było pozą i perfidią. Z uśmiechem na ustach skazywał na śmierć, gwiżdżąc "Nad pięknym, modrym Dunajem". Bo taki właśnie był, co wspominali ci którzy mieli nieprzyjemność się z nim zetknąć. Co czyni go jeszcze bardziej demonicznym i okrutnym. Reszta Niemców w obozie, czy w transporcie albo przy aresztowaniach jeszcze na Węgrzech jakoś niespecjalnie w ten sposób została ukazana.
Dokładnie. Twórcy nie mieli pojęcia o umundurowaniu esesmanów w obozach śmierci. Żaden ze strażników ani ich przełożonych nie nosił czarnego munduru, bo takie nosiła służba bezpieczeństwa. Białe rękawiczki? Tylko w osobistej gwardii Hitlera. Ponadto mundur dr Mengele miał oba pagony, a żaden czarny mundur poniżej pułkownika (Standartenführer) nie miał dwóch. Miał tylko prawy.
Gisella Perl nie mogła mieć numer 25404 gdyż numer ten należał do polskiego więźnia Mieczysława Kulikowska, który został powieszony 19 lipca 1943 w tzw. egzekucji komanda mierników. Istnieje obecnie duże prawdopodobieństwo, że ta Pani nie była więźniem tego obozu a wszystko co opowiedziała zna z historii innych osób. W archiwum Muzeum Auschwitz brak danych o takiej więźniarce.
W SS nigdy nie było kobiet. Stanowiły tylko i wyłącznie służbę pomocniczą a na filmie widać kobietę w oficerskim mundurze tej formacji.