Szczerze powiem, że z całego filmu najbardziej podobała mi się scena lesbijska, gdy dwie panie (jedna z uroczą pupą w kształcie gruszki) zaopiekowały się jedną z aktorek drugoplanowych (oczywiście do pewnego momentu). Poza tym, film jest sztampowy i zabawkowy, tak jakby ktoś bardzo chciał jeszcze bardziej pogorszyć wizerunek mocnego kina nadszarpniętego w ostatnich produkcjach Hollywood.
Nie udało mi się dobrnąć do tej sceny,nie jestem aż tak twardym widzem... Po pięciu minutach oglądania nie wiedziałem właściwie jaki ten film nosi tytuł poprzez zażenowanie tą badziewną produkcją. Nie warto nawet opisywać całego bezsensu i paranoi tego filmu,tragicznej gry aktorskiej nie wspominając już o w ogóle nie strasznym klimacie filmu,beznadziejnej muzyce. Podejrzewam że była to jakoś super oszczędna produkcja mało ambitnego reżysera. Film z najniższej półki,dający się porównać z czymś w rodzaju łacino-amerykańskiego serialu tylko że w krwawej i (nie)strasznej wersji. Nie wiem jak mało wymagającym trzeba być widzem aby móc z satysfakcją i zadowoleniem opuścić salę w której odbył się seans. Jestem w stanie zrozumieć to ,iż nie wszystkie horrory których twórców jest celem wpasowanie się w mało wyśrubowany gust jeszcze mniej inteligentnych ludzi, musi mieć głębszy sens oraz jakieś przesłanie,bo nie o to w tego typu filmach chodzi,jednak oglądając 'Return to House on Haunted Hill' nie jest się wstanie nawet zrelaksować,wyluzować. Nie poszedł bym na to do kina nawet żeby porzucać się z kumplami popcornem. Pozdrawiam
A dla mnie to była najgłupsza scena filmu, wciśnięta zupełnie na siłę żeby przyciągnąć oczka nastoletnich chłopców : > Na dodatek w końcowej jej części nie sposób nie wybuchnąć śmiechem ; ]
Po jaką cholerę tak właściwie pojawiają się takie sceny w horrorach ????? Niektóre z owych scen są aż przesadne, a zatem skoro jest horror to niech do końca pozostanie horrorem a nie jakimś niskobudżetowym badziewiem.
Pierwsza część była bardzo dobrym horrorem - był klimat trochę Silent Hilla, te pokręcone ruchy głową, szybkie przemieszczanie się, nienaturalny sposób chodzenia i zbliżenia na gęby potworów - zwłaszcza wrażenie robił ten topielec bez oczu i nosa, za to z ogromną szczęką. Dobry był też końcowy ,,boss", taka mgła złożona z wielu twarzy. Do tego psychodeliczna muzyka i ciekawe sceny śmierci. Dwójka niestety jest cienka jak barszcz, tak jak już wiele osób zauważyło, gra aktorska jest strasznie słaba. Postacie wcale nie czują bólu - na przykład facet wisi związany prześcieradłami i krzyczy z przerażenia, odrywają mu rękę, to krzyczy tak samo, a może nawet słabiej. Doktorek odcina skórę z twarzy jednej z dziewczyn - a ona stoi z obojętną miną i umiera, tak jakby od odcięcia skóry można było natychmiast umrzeć. Z kolei kolejnej postaci doktorek odcina skórę wraz z górą czaszki - jakoś nie umiera i najwyraźniej wcale go nie boli, że doktorek dotyka rękami jego mózgu. Ogólnie sceny śmierci były bardzo słabe, oprócz tych które wymieniłem, słaba jest jeszcze ta, gdzie meble spadają z sufitu - babka zamiast stanąć w miejscu, gdzie nic już nie spadnie, to miota się po całym pokoju i przewraca się akurat w tym miejscu, że wielka szafa/lodówka/czy co to tam było spada jej prosto na głowę. Wróciło parę motywów z jedynki, na przykład pokręcony sposób chodzenia doktorka - niestety widać go tylko przez sekundę, podczas gdy w jedynce można było go sobie dokładnie obejrzeć. Wrócił też opisywany wcześniej topielec, niestety jest słabo pokazany - w jedynce mieliśmy efektowne zbliżenie na jego gębę, tu jest pokazany z kiepskiego kąta. Nie było bossa jak w jedynce, a sama fabuła też nie najlepsza. Aktorzy dobrani słabo, a ich zachowania idiotyczne i nielogiczne - jak zwykle postawiono na tępych prymitywów. Jedyne, co mi się podobało, to twarze tych lesbijek po przemianie i ten motyw, że kogoś dotyka duch, widzą wizję z przeszłości, a potem nagle znajdują się w innym miejscu. Cała reszta niestety cienka i znacznie gorsza od świetnej jedynki.