Dobry western, ale mam po nim pewnie odczucia, że był stworzony specjalnie pod Clinta Eastwooda a reszta pozostała zepchnięta gdzieś daleko.
Powiesić go wysoko byłby lepszy gdyby na końcu był jakiś dobry pojedynek i równie klimatyczny co w Dobrym złym i brzydkim. Może wówczas można by go postawić na półce obok klasyka Serio Leone.
Pojedynek w Good bad and ugly na cmentarzu to majstersztyk i arcydzieło, sfilmowany mistrzowsko. Taka końcówka jest jak wisienka na torcie.
Natomiast w tym filmie przeciwnicy Clinta w tym westernie są słabi.Płotki padają ,jak muchy nie stanowiąc dla niego żadnego wyzwania.Istotny minus dla mnie.
Są bez tożsamości, bez charakteru i własnej historii. I to jest największa wada tego filmu, równie dobrze, zamiast nich można by powycinać figury ludzi z tektury i powstawiać na miejsce aktorów.
Clint się nie wysila, bo wyrobił swoją markę, tym filmem utrwala swój image małomównego twardziela z rewolwerem.
Może się mylę, wydaje mi się jednak, że Powiesić go wysoko to taki hołd dla Clinta Eastwooda. Jego rola tutaj niczym nie różni się od tej z Dobrego złego i brzydkiego, zacięty wyraz twarzy, zimne spojrzenie, aura twardziela. Więc jeśli to był jakiegoś rodzaju hołd to niepotrzebny, bo swój imidż Eastwood podkreślił już bardzo wyraźnie.
Reżyser powinien patrzeć szerzej jeżeli miał to być film dla widzów a nie jedynie Eastwooda.
Hm, nie oglądałem tego westernu, choć może go kojarzę. To stare kino więc robine w pewnej klasycznej konwencji. Mnie nie zaskakują takie rozwiązania, i nie dotyczą tylko westernów czy Clinta.
Twardzieli nie brakowało chociażby w "The Lord of The Rings" gdzie Gimli z Legolasem przelatywali jak burza przez hordy orków.
Fantasy ma swoje prawa westerny swoje, zwłaszcza te klasyczne. Pamiętam jak się zastanawiałem co odwalało się w Dzikiej Bandzie z 69 roku... tam to dopiero jest rewolwerowa rzeźnia.
Z drugiej strony popatrz na to w ten sposób, jeżeli ktoś jest wyszkolony - jest takim Messim albo Kliczko wśród rewolwerowców to zwykli ludzie którzy śledzą piłkę przy piwku albo jedyne co robią z pięścią to marszczą freda, wtedy tacy mistrzowie robią z nimi w konfrontacji co chcą, takim mistrzem jest filmowy Clint.
Niewiele mówiący twardziele w tym gatunku wiadomo, byli obecni często, w tym przypadku nie wystawiono godnego przeciwnika. Lubię czarne charaktery, które zapadają czymś w pamięć, są charakterystyczne w jakiś sposób. Zachowaniem, swoim postępowaniem lub czymkolwiek innym. Niezły przykład to Szybcy i martwi, do dziś pamiętam postać graną przez Lance Henriksena.
Jeżeli wystawisz do pojedynku płotkę i wieloryba to nie będzie to ciekawe starcie, bo będzie ono jednostronne. W Powiesić go wysoko, płotka nie ma też mocnego motywu ani swojej własnej backstory.
Dobry zły i brzydki miał chyba wszystko, czego potrzeba, muzykę, czarny charakter i klimatyczny pojedynek na cmentarzu. Dla mnie to ideał westernu, to też stare kino tylko że robił je wizjoner.
Bede musiał sobie obejrzeć Powiesić go wysoko bo jakoś nie chce mi się wierzyć że nie było tam jakiegoś wrednego, twardego bossa. :) Mnie się podobał czarny charakter w Za kilka dolarów więcej, tzn w tej częsci w której dobierali się do sejfu. Tam było mozna powiedzieć stado płotek jeden charyzmatyczny skurczebyk i kilku przybocznych - klasyka.
Też bardzo dobry western a Gian Maria Volonte dobrze zagrał tego skurczybyka. Twardy, charyzmatyczny gość, nawet jeśli mu brakowało dialogów.Pojedynek był fajny i ta melodyjka z zegarka dodawała pewnego smaczku całej scenie. Ale to przecież Sergio stał za wszystkim więc można było oczekiwać że będzie poziom.