Po pierwsze: NIE, postać grana przez Edwarda to nie nie ma na imie Cornelius, świadczą o tym słowa Marli:
"Nie ma tu twojego imienia!Masz jakieś? Cornelius? Rupert?
Travis? Którekolwiek z tychgłupich imion, które co noc zmieniasz?"
Po drugie: Po obejrzeniu filmu drugi raz myślałem, że obie postacie nazywają się poprostu.... Tyler Durden.
Ale...... ostatnio ściągnołem ścieżke dźwiękową z filmu i oto jakie utwory tam możemy znaleść:
06. Single Serving Jack
09. Calling Jack
16. Jack And Marla Joy
25. Jack's Smirking Revenge
34. Psycho Boy Jack
I w końcu:
40. Tyler Is Jack Is Tyler
44. Jack Kills Tyler
Zwłaszcza dwa ostatnie tytuły nie pozostawiają wątpliwości co do tożsamości narratora......
Postać, którą gra Norton nazywa się Tyler Durden.
Dialog z filmu pomiędzy Marlą a bohaterem granym przez Nortona:
- Czy dobrze opisałam nasz związek, Tyler?
- Coś ty powiedziała?
- Co się z tobą dzieje?
- Jak mnie nazwałaś?
- Tyler Durden! Ty pieprzony pomyleńcu! Co się z tobą dzieje?
To że Jack przedstawił się Marli jako Tyler Durden świadczy tylko o jego zaawansowanej schizofrenii już na początku filmu. A fakt że postać grana przez Nortona ma na imie Jack dodaje znaczenia wszystkim tekstom w stylu "Słodka zemsta Jacka" itp
Norton gra Tylera Durdena. Bo cóż mieli zrobić twórcy filmu? Od razu wyjawnić nam, że postać Nortona i postać Pitta to jeden i ten sam człowiek - Tyler Durden?. I co wtedy z totalnym zaskoczeniem widza? A wracając do Jacka to w filmie nikt nie zwraca się w ten sposób do postaci, którą gra Norton. A te zapiski w stylu "Słodka zemsta Jacka" czy tytuły utworów z soundtracku to po prostu zmyłka aby ludzie mogli się spierać: Tyler Durden?, Jack? a może Narrator?
Oczywiście że nie mogli dać dwóch bohaterów o tym samym imieniu - to było by bez sensu. Ale musisz rozpatrzyć możliwość że najpierw był sobie Jack - spokojny człowiek pracujący w firmie samochodowej i kupujący stoliki w kształcie Yin-Yang w sklepie IKEA, którego podświadomość znudzona takim stylem życia stworzyła alter ego - Tylera Durdena, który to powoli zaczyna przejmować kontrole nad całą osobą Jacka.
"-Wciąż się z tym zmagasz|więc jesteś czasami sobą.
-Czasami się mi przyglądasz.
-Krok po kroku, stajesz się...Tylerem Durdenem."
- Odpowiedz. Dlaczego ludzie myślą, że jestem tobą?
- Nie wiem.
- Ponieważ jesteśmy tą samą osobą.
Czyli postać, którą gra Norton to bez wątpienia Tyler Durden. W filmie nikt się nie zwraca do Nortona imieniem Jack. A co do twojej wersji to jest ona może i prawdopodobna ale... opiera się na zapiskach, które czyta sobie Durden/Norton i które od czasu do czasu sam cytuje. I właśnie z tąd wzięła się błędna wersja Jack/Norton. Durdenowi/Nortonowi spodobały się te zapiski i po prostu zaczął je cytować. A wszyscy od razu: Norton to Jack!
Każdy kto widział film wie że postać grana przez Pitta i postać grana przez Nortona to ta sama osoba - temu nie zaprzeczam.
Nie uważam że postać grana przez Nortona to Jack, ponieważ cytował artykuły w stylu "To my, sutki Jill", ale rozważam taką możliwość (znaczysię Norton=Jack) właśnie pod wpływem nazw kawałków ze ścieżki dziwiękowej. A argument, że w tych tytułach wciśnięto Jacka "dla zmyły" jakoś mnie nie przekonuje.
nie spotkałem się ani w rzeczywistości ani na filmie żeby osoba mająca rozdwojenie jaźni albo schizofrenię miała takie same imię jak jej alterego. dlatego odrzucam możliwość że Norton to Tyler. Tyler to Pitt a jak się nazywa postać grana przez Nortona nie wiem, być może to właśnie Jack. A to że na końcu w kawiarni w której nigdy nie był jakiś gość mówi do Nortona: Tyler, oznacza tylko tyle że alterego Nortona czyli Tyler/Pitt był tam wcześniej i tak mu się przedstawił. A to że Marla też go nazwała Tyler i to jak się oburzył potwierdza tylko że się tak nie nazywa. Później jeszcze jak Marla przychodzi do ich/jego domu to wykrzykuje na nią że Tyler'a nie ma, że wyjechał.
A oto moja teoria:
Norton gra postać imieniem Jack. Swiadczyć o tym może choćby to, jak mówi: "Jestem poczuciem winy Jacka" albo "Jestem jelitem grubym Jacka", itp. Poza tym Tyler Durden tak naprawdę nie istnieje. On istnieje tylko w głowie Jacka, chory na schizofrenię, sam do sobie wymyślił. My jednak poznajemy wszysko z punktu widzenie schizofrenika, więc nie wiemy już tak naprawdę, kto jest kim. Ale fakt faktem, że narrator jest jednocześnie i Jackiem, i Tylerem Durdenem :)
Oki... Tylera gra Pitt, bo jak ktos juz zauwazyl w schizofrenii dwie osoby nie maja tak samo na imie...on sie im przedstawial jako Tyler kiedy widzial siebie jako Tylera...clear I think o_O... a blagam! on nie ma na imie Jack! On czyta artykul o tym i tak juz zostaje...jest bezimienny, zeby lepiej mozna bylo go utozsamic z Tylerem i ukazac chorobe! W ksiazce zas jest zamiast Jacka bodajze John (nie mam jej teraz przy sobie;p) Jack to wolna tworczosc Finchera... jest "Narratorem" po prostu... Tak jak na meetingach nie mial swego imienia tak i jest juz do konca... on sam - sfrustrowany pracownik firmy samochodowej jest postacia, ktora stwarza swe alter ego i to alter ego zyje intensywniej niz on sam... to wlasnie Tyler i dlatego ona ma swe imie i nazwisko...
"Ale...... ostatnio ściągnołem ścieżke ..."
Pięknie nam się przedstawiłeś Cursed!!!!
Przeczytajcie pierwszy post w tym temacie...
http://fatcat.ftj.agh.edu.pl/~juchno/scenariusz.htm [fatcat.ftj.agh.edu.pl/~ ...]
Pod tym adresem można znaleźć scenariusz "Fight Clubu", a tam postać narratora mamy wyszczególnioną jako Jack...
W komentarzu reżyserskim zarówno Fincher jak i Norton podkreślają,że główny bohater jest bezimienny. Nazwano go "Jack" tylko i wyłącznie na potrzeby scenariusza
NARRATOR NIE JEST JACK'IEM! przeciez to takie oczywiste! narrator byl od samego początku do samego konca Taylerem Durdenem! a to ze mowil o sobie np. "jestem poczuciem winy Jacka" to tylko dlatego poniewaz wczesniej czytal sobie te artykuly w ktorych pisalo np. ze "jestem jelitem grubym Jacka". a narrator byl po prostu inteligentną istotą i zaczal sie tak nazywac w rozny sposob w zaleznosci od nastroju bo wzorowal sie na tym arykule "jestem jelitem grubym Jacka"! a to wcale nie oznacza ze narrator nazywal sie Jack. wrecz przeciwnie byl Taylerem Durdenem jak juz wspomnialam od samego poczatku tak jak i Pitt ktory tak naprawde nie istnial bo byl z narratorem jedną osobą.
W filmie nie poznajemy imienia głównego bohatera!!!!!!! Tak samo w książce - nie wiadomo jak sie nazywa - te wszystkie teksty o "jelicie Jacka", "zmarnowanym życiu Jacka", etc. oparte są na artykule który główny bohater znalazł w stosach gazet u siebie w domu. Obejrzyjcie film dokładnie i przeczytajcie książkę - imię bohatera W OGÓLE SIĘ NIE POJAWIA!!!
wg mnie norton gra postać bezimienną. nie nazywa sie ani Jack, ani Tyler, ani Cornelius, ani Travis. wszystkie myśli typu "jestem sumieniem Jacka" są związane z jego chorobą.
Moim zdaniem narrator mógł sie nazywać Tyler , na początku. Jednak gdy shizofrenia doszła do głosu "odstąpił" to imie swojemu alter ego. Sam mógł wtedy nadać sobie imię Jack ( np dlatego że przeczytał te artykuły) po to tylko żeby inni mieli się jak do niego zwracać.
Ale wogóle nad czym tu rozmyślać. To nie jest aż tak istotne jak główny bohater miał na imię. Ważne że wiemy kim był. A czy ktokolwiek wie kto był kim w Mulholland Drive?
Dyskusja wydaje mi się bez sensu... Norton (postać przez niego grana oczywiście) sam o sobie myslał pewnie per "Jack", a że wszyscy mówili do niego Tyler Durden, bo Tyler tak sie im przedstawiał. W sumie to jest trochę skomplikowane, ale ja wiem o co chodzi :)
Aby zakończyć tą dyskusję wystarczy spojżeć na napisy końcowe filmu:
Narrator - Edward Norton
Tyler Durden - Brad Pitt
Też się nad tym zastanawiałem jak pierwszy raz obejżałem film i dlatego zwróciłem uwagę na te napisy. One wyjaśniły że Norton jest narratorem (a nie ktoś inny) opowieści o swoim życiu od czasu kiedy "spotkał" swoje alter-ego Tylera w samolocie. Oczywiście tak naprawdę rozmawiał z samym sobą. Widać to np. w scenie w której po raz pierwszy walczy z Tylerem na parkingu. Tak naprawde bił sam siebie ale wydawało mu się że walczy z Tylerem. Podobnie było kiedy przyszedł szantażować swojego szefa. Skatował się a potem sam stwierdził że przypomniała mu się pierwsza walka z Tylerem. Oczywiście to on wysadził swoje mieszkanie (będąc wtedy Tylerem), i to on robił mydło i szczał do zupy:) Wyglądał jak zwykle ale czasem był sobą (czyli pracował w biurze) a czasem Tylerem. Można też popatrzeć na stwierdzenie Boba (tego z cyckami) że do Nortona wołał Cornelius bo ten tak się przedstawił na spotkaniu grupy wsparcia i wspomniał że należy do Klubu Walki a jego przywódcy nikt nie widział bo co jakiś czas robi sobie operacje plastyczne. Stąd wniosek że na ringu nikt nie widział dwóch osób poza Nortonem bo kiedy wchodził na ring jako Norton wszyscy myśleli że to Tyler.
Sorry. To znowu ja (patrz wyżej). Zapomniałem dodać jeszcze że Norton najprawdopodobniej cierpiał na bezsenność bo kiedy wydawało mu się że idzie spać stawał się Tylerem. Stąd tekst u lekarza że zasypia i budzi się w dziwnych miejscach.
ten "jack" wziął się z serii artykułów typu "jestem okrężnicą jacka", albo "jestem płucem mike'a". bohater grany przez nortona po prostu rzucał tekstami "stylizowanymi" na tytuły tych artykułów, żeby coś skomentować i używał przy tym imienia jack ("i'm jack's comlete lack of surprise" - na przykład).
przez cały film, do momentu, kiedy nie okazuje się, że pitt i norton to w rzeczywistości ta sama osoba, nikt nie zwraca się do nortona po imieniu. na spotkaniach grup wsparcia narrator wymyślał sobie fikcyjne imiona, inne za każdym razem i zapewne żadne z nich nie było jego prawdziwym imieniem. a pod koniec marla i inni bohaterowie (np. policjanci) mówią do niego "tyler", bo poznali go właśnie jako "tylera" - drugą stronę osobowości narratora. nie mamy bladego pojęcia i ani jednej wskazówki co do tego, jak nazywali narratora ludzie, zanim "stał się tylerem" - na pewno nie nazywali go "tyler", to jedyne, co wiemy.
naprawdę nie rozumiem, w czym problem - przecież to oczywiste. ;]
Ludzie o co cała dyskusja?! Norton nie ma imienia i oto tu chodzi. A właściwie może mieć każde imie: Tyler, Jack, Rupert, a nawet Święty Franciszek z Asyżu. Postać grana przez Nortona to metafora. Każdy z nas ma takie problemy, a przynajmniej podobne, potrzebuje jakiejś odskoczni (którą w przypadku bohatera FC jest Tyler). Twórcy sugerują nam, że jeśli dalej będziemy takimi niemyślącymi, nakręconymi maszynkami w krawatach to w końcu padnie nam na łeb i zaczniemy wpadać w jakieś rozdwojenia jażni itp. Narrator to my (dlatego nie ma imienia), Tyler to to do czego mogą doprowadzić nas Nike i Ikea. I skończcie z tą całą aferą w stylu W11
REKLAMA
------------------------------ ------------------------
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?
Zapraszam --) http://sphinx.netsign.biz/fightclub/forum/index.php [sphinx.netsign.biz/figh ...]
------------------------------ ------------------------
ROZEŚLIJ TO WSZYSTKIM
REKLAMA
------------------------------ ------------------------
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?
Zapraszam --) http://sphinx.netsign.biz/fightclub/forum/index.php [sphinx.netsign.biz/figh ...]
------------------------------ ------------------------
ROZEŚLIJ TO WSZYSTKIM