Davenport i Gibbs są jak bracia bliźniacy. Interesują się podobnymi rzeczami (miniaturowa
łódka na parapecie w biurze Luke'a), piją podobne trunki (burbon), uwielbiają szybką jazdę
(o kobietach nie wspomnę). Po raz kolejny wpisuje się tu zasada nr. 13 L.J. Gibbs'a "nigdy,
przenigdy nie angażuj prawników" - to szczwane i niebezpieczne bestie jak się okazuje.
Ciekawy wątek stanowi przyjaźń Clary i Carmel - co dwie niebezpieczne babskie głowy, to
nie jedna.
Jednak dla mnie osobiście widok tańczącego Davenporta był jest i będzie bezcenny.
A w ostatnich kilku minutach filmu pasuje porównać go do Robocopa - ma facet nerwy ze
stali, skoro stał tak spokojnie podczas ostrzału z pędzącego samochodu.
Ogólnie rzecz biorąc kocham Harmona, więc film polecam.