Wiedziałem przed obejrzeniem "Pearl Harbor", że jest to typowy oscarowicz, który podobnie jak "Gladiator" został nakręcony schematem, który miał zapewnić mu nagrody. Jednak w przeciwieństwie do tego drugiego "Pearl Harbor" nie dostał nic (chyba, że jakieś nagrody filmowe "MTV", bo tam przyznają takie rzeczy produkcjom dla nastoletnich fanek przystojnych aktorów). Nie oszukujmy się, to jest po prostu melodramat wojenny, na pewno gorszy od wielu innych, starszych filmów tego typu, ale z lepszymi efektami specjalnymi i mnóstwem zagrywek "pod publikę". Liczyłem tylko na znakomite efekty, biorąc pod uwagę wielki budżet jaki został na to przeznaczony. Hurra! Nie zawiodłem się. Dotrwałem dzięki temu do samego końca, a nawet obejrzałem ten film chyba ze trzy razy. Pod względem wizualnym nie ma się czego wstydzić, a nawet jest się czym chwalić. Na długo zapadają w pamięć komputerowo generowane samoloty, świstające bomby, tonące okręty itp. Ben Affleck i Matt Damon to trochę przereklamowane gwiazdy, chociaż nie mogę się przyczepić w tym wypadku do ich gry, raczej do ich ról, które są lekko tandetne.
Występuje tu sporo znanych i uznanych aktorów, ale na siłę nie da się z tego filmu zrobić dzieła na miarę kandydatów do poważnych nagród filmowych. Nawet Alec Baldwin nie sprawi, że z tandetnej historii da się zrobić film godny uznania Akademii Filmowej. Jest natomiast wielki plus, który pochwalę się znalazłem w tym filmie. Dzięki przystojnym aktorom i budzącej współczucie aktorce oraz muzyce rodem z telenoweli rzesza nastolatek dowie się, że było coś takiego jak atak na "Pearl Harbor". Wow!
Twoje ostatnie zdanie niebywale poprawiło mi humor :) i muszę przyznać, że Twoje spostrzeżenie jest słuszne ;)
Napisałem to lata temu i teraz wkleiłem na filmweb, ale nadal uważam, że to strasznie kiczowaty film, tak jak wiele innych produkcji Michaela Bay'a. Tylko mi głupio, bo strasznie mi się podobają zdjecia i efekty specjalne, więc nie mogę wiele złego o tym filmie napisać, mimo nie nudziłem się oglądając to.
Przepraszam za pomyłkę, zawsze mylę Josha Harnetta czy jak mu tak, z Mattem. Nie sprawdziłem tego zanim wrzuciłem to na Filmweb.
Oczywiście, że nie gra.
Nawet nie wiem, dlaczego ich mylę.
Sorry za skuchę. Wrzucałem jednorazowo moje stare stare recenzje na filmweb.pl, a teraz nie mogę ich usunąć jak jest jakiś błąd czy coś. Olejcie to.
Ale to w przypadku Matta i Josha czy tak ogólnie mylą Ci się aktorzy?
Tak poza tym, jak pisałem ten opis na samej górze, to było parę lat temu i byłem zły, że ten film był taki popularny wśród dziewczyn, któe normalnie nie obejrzałyby żadnego filmu wojennego, ale kiedy wsadzić do obsady paru ludzi z okładek Bravo Girl zaraz wszystko jest takie piękne.
Złość już dawno minęła, z pewnością jeszcze sobie kiedyś Pearl Harbor zobaczę, ale nadal uważam, że to typowa produkcja Bay'a, musi być kolorowo, wszystkiego po trochu i przewidywalnie.
Jeszcze mi się coś przypomniało; dla tych, co uwielbiają "Pearl Harbor" - film "Flyboys" jest "taki sam ale lepszy".
Zwłaszcza sceny walk lotniczych są dobre, właściwie to chyba jedyna dobra rzecz w tym filmie.
Nie tylko ci dwaj aktorzy :)
Wydają się okropnie do siebie podobni :) Więc rozumiem :)
A ja z kolei nie rozumiem bezpodstawnej krytyki. Film typowo oscarowy, no i co z tego? piękne zdjęcia, świetna gra aktorów i film zapada w pamięć. A że jest łatwy i przyjemny, no to może i dobrze? Wiem, że Amerykanie z byle gówna zrobią halo, ale to nie ich wina, że mają ku temu materiał. Mi się film podoba, gdyż nie oceniam go w kontekście historyczynym. Oglądałem go pierwszy raz mając 15 lat i rzeczywiście pierwszy raz dowiedziałem się o Pearl Harbor.. nic w tym złego zatem. Nie rozumiem krytyki.
Bo to tandetny film, jak telenowela wysokobudżetowa. Trudno mi zaprzeczyć, że jest efektowny. Jest tak ładnie zrealizowany, że na pewno jeszcze go obejrzę.
Kolejna sprawa, co do tego, że Amerykanie "mogą", bo mają warunki, czyli budżet. Prawdopodobnie, gdybyśmy my mogli zorbić tego rodzaju tanią historię, bardzo drogo opakowaną i podobnie zrealizowaną (ludzi na pewno do tego mamy), może bym się tym zachwycał. Także moja ocena jest bardzo subiektywna, ale nie będę się zachwycał na forum "Pearl Harbor", bo robi to wystarczająco wielu ludzi. Film i tak będzie się podobał.
A ja rozumiem krytykę, no i niestety muszę się z nią zgodzic. Spodziewałem się filmu wojennego, który odpowiednio zagłębił by się w psychikę ludzi którzy uczestniczyli w tamtym dramacie - krótkow mówiąc, oczekiwałem czegoś podobnego do innego amerykańskiego filmu, świetnego "PATTONA" z 1970 roku (8 oskarów!).
Niestety, Peral Harbor to kino momentami tandetne i cukierkowe do bólu, jak już wyżej wspomnianio "tandetna, wysokobudrzetowa telenowela. Są też oczywiście plusy, nie mówię że film ich nie ma!
A są to: niezła muzyka Zimmera (choc zupełeni nie pasuje klimatami do tamtego okresu! Zimmer robi niezła muzykę, świetną jeśłi chodzi o wykonanie, ale jeśłi chodzi o dopasowanie klimatu muzyki do kilmatu i stylu filmu - tu jest jednym z najgorszych w branży, czego "Batman: Początek" jest smutnym przykłądem), niezłe efekty z ILM, kilka fajnych scen batalistycznych, w tym nieźle zrealizwaony słynny "Rajd Dollitle'a" z końcówki filmu. Poza tymi wymienionymi rzeczami - film słaby. A ten wymuskany amerykaniec w kittyhawku z numerami dewuizjonu 303... brrrr! (i tu pewna bzdura! W Peral Harbour stacjonowąło 107 samolotów z seri P-40, ale nie były to kittyhawki, tylko P-40B Hawk! W filmie wyrażnie widac ten błąd!)).
Jeśli zaś chodzi o walki powietrzne - niestety, momentami zamiast efektowne sa po prostu "efekciasrkie". Ładnie zrealizowane, ale szczeże mówiąc o "niebo" (hehe) lepsze są w starusieńskiej "Bitwie o Anglię" (film chyba z 60 któregoś roku), no i na dodatek bardziej klimatyczne.
Warto tu polecic inny, ameykański film wojenny dotyczacy walki na Pacyfiku. I mam tu na myśli "BITWĘ O MIDWAY", też dośc stary film, ale czasami można na niego trafic w "Ale Kino!". Klimat drugiej wojny, i mimo że zawiera elemnty romasnsu, to nie dominuje go tak jak w Pearl Harbor. Dzięki temu Bitwa o Midwany to nie tylko świetny film wojenny, ale i film "ogólnie" o wiele lepszy niż Pearl Harbor. No, chyba że w kinie cenicie głównie efekty i akcję (choc i tej w Bitwie o Midway nie brakuje!). No i klimat drugiej wojny. Jak juz wspommniałem muzyka Zimmera w tym filmie jest niezła, ale brakuje jej tej wojennej atmosfery, jaką miał chociażby soundtrack "Pattona", skomponowany przez Jerry'ego Golsmitha. I tu znów Bitwa o Midway wypada lepiej, bo soundtrack Johna Williamsa w niej zawarty może nie jest tak bogaty w dzii jak muzyka z PH, ale na pewno bardziej pozwala odczuc w filmie, ze akcja ma miejsce na pacyfiku, podczas drugiej wojny swiatowej.
Podsumowujac: Pearl Harbor to NIE jest kompletne dno. Sa momenty, w których ogląda się go przyjemnie, ale ja (i sądząc po komentarzach także i wiele innych osób) oczekiwałem znacznie, znacznie wiecej, bo materiał na film, jak i tematyka potencjał miały duży. A tak wyszło niestety bardzo, bardzo przeciętnie. Ode mnie: 5/10.
Kircze, trudno się nie zgodzić. Nie znam się tak na wojnie i sprzęcie wojennym, ale jeżeli budżet filmu wynosi około 100mln dolarów i mają takie wpadki, to sami siebie poniżają, bo przecież ambicją był Oscary, ale nawet Amerykanie - tak ceniący sobie patetyzm w kinie wojennym, odwrócili się dupami od twórców i chyba nic ten fil nie otrzymał.
Jerry Goldsmith i John Williams to w przeciwieństwie do Zimmera nie są tacy muzycy do wszstkiego na raz. Zimmer pisze muzykę do wszystkich gatunków i robie to tak szybko, że nie sądzę aby poświęcał na to dużo czasu, dobrze wie, że liczy się już jego marka i ludzie zachwycą się wszystkim. Jest świetny, ale pasuje najbardziej do produkcji Jerry'ego B., jak ten film albo "Piraci z Karaibów" i kreskówek. Jak oglądam dużo wysokobudżetowych produckji to mam wrażenie, że on zleca komuś pisanie muzykii się pod tym podpisuje, bo by z deadlinem nie wyrobił.
Pozdrawiam.
Nigdy nie powiem, ze Zimmer to kompozytor zły. Muzykę roboi bardzo dobrą, rzekłbym nawet, ze pod względem jej wykonania technicznego jest jednym z najlepszych fachowców w branży (choc niestety czasami przesadza z obróbką cyfrową, i muzyka traci moc, staje się odrobinę bezpłciowa i przytłumiona). Ale jeśli chodzi o klimat muzyki, jej magię, charakterystycznośc, to znacznie lepiej wypadają John Williams, Jery Golsmith czy Ennio Morricone. Ci panowie nadaja (czy w przypadku Goldsmitha "nadawali", bo gośc niestety już nie żyje) filmom magię, niesamowitą atmosferę i coś, co sprawiało że filmy te (i muzykę!) zapamiętywało się na długo.
Wracając do filmu PH, to patetyzm w nim owszem jest, ale nie jest tragicznie. Scena z ludźmi uwięzionymi we wrakach ruszyła chyba każdego, mnie także, ale juz inne po prostu emanowały amerykańską dumą.
Micheal Bay zrobił przy tym filmie coś, co zasługuje jednoczesnie na wielką pochwałę, ale i na skrytykowanie, jest założenie odnośnie tego filmu:
>>Michael Bay chciał zrobic film dla każdego.<<
Chwała mu za to, ale w ten sposób żaden z elementów składowych nie wyszedł wybitnie, przez co PH to najwyżej poprawna mieszanka tychże elementów. Sprawie przez to takie nieco nijakie wrażenie, przynajmniej w moim odczucie. PH to ni pies, ni wydra, momentami kicz w czystej postaci, momentami kino wręcz świetne. Czasami ma się wręcz wrażenie, jakby ekipa sama nie wiedziała, jaki film tworzy.
Z pewnością ogląda sie go miło. Jako zwykły widz, oczekujący jedynie dobrej rozrywki, mógłbym z czystym sumieniem powiedziec, ze jest to film udany, i wystawił ocenę w granicach 7-8/10.
Jednakże oceniam filmy z innego punktu widzenia, tak wiec i ocena musi byc inna, i tu PH wypada o wiele gorzej. Jak już wspomniałem: 5/10. Ostatecznie moge dodac plusik, za świetną scenę rajdu Dollitle'a.
I tak parę słów do ciebie Michale: podziwiam twoją wytrwałośc w pisaniu tylu opini o filmach, choc z częścią z nich się nie zgadzam (np. PH, Park Jurajski 3, Alien 4), ale w większości przypadków musze stwierdzic że sa one trafne.
Serdecznie zapraszam Cię do siebie na blog :)
Dzięki, to nie zupełnie jest tak, że jestem bardzo aktywny. Wrzuciłem maę starych rzeczy na stronę Filmweb, nie myśląc o tym, że to już nie tylko nie jest aktualne ale też bardzo często po prostu nietrafne i pomyłkowe (jak ta powyższa).
Moje recenzje są bardzo subiektywne. Jurrasic Park 3 lubię bardzo, nawet, jeśli za każdym objerzeniem postrzegam go za gorszy, a Alien 4 lubię, bo uwielbiam wizjonerską reżyserię z mocną konsekwencją, nawet jeśli to psuje serię. I takich przykładów jest mnóstwo. Ja to wszystko pisałem na swoją stronę, a kiedy to wrzuciłem, dziennie miałem minimum 13 komentarzy, część z nich tak świetnych, że stwierdziłem, ze warto umieszczać tu wszystko, co napiszę, część z nich taka, że opierająca się na wyzwiskach - głównie jeśli chodzi o bardzo modne albo kontrowersyjne filmy.
Spadam więc na blog.