Co sądzicie o tej całej śmierci Paula? Czy to jest prawda czy zwykłe szukanie sensacji?
Według mnie to jest szukanie dziury w całym, zwykła ściema.
tak czy owak Beatlesi coś tam kombinowali bo jednak ten revers, backmashing, był, ale to juz jest nie do udowodnienia Paul sie nie przyzna, a jak zaprzeczy to pomyslą że kłamie, coz pozostaje jeszcze poczekac na jakies niepodwazalne dowody,...
Ciekawi mnie to czy osoba która miała zostać sobowtórem Paula (William Campbell) miała przeprowadzaną operację na struny głosowe. Bo według mnie głos Paula jest praktycznie nie do podrobienia, np. utwór "Oh Darling!", w którym śpiewa doskonale i wyciąga wysoko nuty. Ludzie uwielbiają sensację i często potrafią stworzyć coś z niczego. Lecz prawdy chyba nigdy się nie dowiemy, pozostaje nam zbieranie informacji i wyciąganie wniosków.
Zgadzam się z Praks. Głos Paula jest po prostu tak bardzo charakterystyczny (i piękny), że trudno byłoby go podrobić.
lecz jest kilka nieścisłości tam mowa o albumie Rubber Soul wydanym w 1965 roku ( rok przed smircia Paula ) skoro paul,zyje to czemu niby okladka stylizowana na widok z jego trumny,i te wszystkie wskazowki w tekstach.Moze jestem niedoinformowana ale nurtuje mnie to
To jest właśnie dziwne. Skoro wszystko wskazuje na to, że Paul zmarł w 66 (Revolver) to dlaczego, już w Rubber Soul jest "mowa o tym"? Wydaje mi się, że Bitelsi (którzy w końcu tą historię wymyślili)
możliwość 1. Chcieli sprawdzić swoich fanów, czy zauważą tą nieścisłość czy może uwierzą im na "słowo.
Możliwość 2. Bitelsi wymyślili, że może ludzie uwierzą w to , iż zaplanowali nieprawdziwą śmierć Paula. (czyli tak właściwie zbiorowe morderstwo z samobójstwem)
Nie wpadłam na nic innego. I to są tylko przypuszczenia z mojej strony.
Paul żyje (mam taką nadzieję). Dla mnie najgorsze jest to, że to George nie żyje :(
Ale nawet jeśli to nie nasz Paul tylko sobowtór to i tak coś zrobił przecież też dobrze grał i jako muzyk też należy mu się szcunek przecież Band Of The Run czy Let Me Roll It to bardzo dobra muzyka! wierze w muzyke a nie w ludzi ważne,że dobrze gra nie ważne kto :)
Więc najważniejsze jest to, że jeżeli prawdziwego Paula nie ma już wśród nas, to przynajmniej został sobowtór, który robi dobrą muzykę. Bo, szczerze, według mnie mało kto uprawia dziś normalną, dobrą muzykę :(
A ja szczerze w to wątpię. Bo nawet jeżeli by zginął i zastąpiliby go tym sobowtórem, to John, Ringo i George przecież by się zorientowali, że im Paula podmienili. A przecież cała trójka była jego przyjaciółmi, nie pozwoliliby, żeby jakiś koleś podszywał się pod Paula. Na pewno chcieliby jakoś uczcić jego pamięć, albo coś takiego.
@lululu - Warto obejrzeć film zanim się go skomentuje. John, George i Ringo wiedzieli, że Paul zginął, a do zachowania tego w tajemnicy Beatlesi zostali zmuszeni przez służby brytyjskie MI5, którzy obawiali się masowych samobójstw po ujawnieniu prawdy.
czy to prawda to myślę, że nigdy się nie dowiemy - ja sam mam mieszane uczucia po obejrzeniu tego filmu oraz po czytaniu różnych artykułów na ten temat. Z jednej strony dowodów jest sporo, ale z drugiej istnieją pewne niuanse, które mi się nie zgadzają. Na przykład to, że na pogrzebie Paula byli obecni jego rodzice - jego matka zmarła w 1956 roku, także ciężko, żeby pojawiła się na pogrzebie. Tak samo niezgodność dat - płyty Ruber Soul oraz Yesterday And Today zostały wydane przed rzekomą śmiercią Paula, a nie zaraz po. Jednak według mnie za dużo jest tej symboliki, żeby stwierdzić, że to czysty przypadek. Coś w tym musi być - pytanie tylko, czy jest to faktycznie coś takiego, czy też sposób na zarobienie jeszcze większej ilości pieniędzy?
Nadal twierdzę, że to wszystko nieprawda. W biografii Paula wszystko było wyjaśnione. Oczywiście można powiedzieć, że biografia to same bzdury ale mnie przekonali. I jak dla mnie to chyba nawet lepiej, bo nie żyję w dziwnej wierze, że jeżeli kupię płytę Paula, to nie usłyszę jego głosu...
Poza tym naprawdę myślisz, że ktokolwiek zmusiłby Johna, Georga i Ringo do bezczeszczenia pamięci Paula ? Przecież byli jego przyjaciółmi, a i były podejrzenia i nadal są, że pomiędzy Johnem i Paulem było coś więcej ! Nie wierzę, że mogliby zrobić coś takiego.
no ja czytalam chyba 3 biografie paula,filmy o the beatles tez i ten film i przyznam,ze ciezko mi dac wiare,ze to prawda z tą domniemana smiercia ale i tak czy siak szanuje paula czy FAULA za muzyke tj nadal go lubie :)
fakt, muzyka, którą obecnie tworzy Paul (czy aby na pewno?) jest najwyższych lotów. Dla mnie nie ma aż tak wielkiego znaczenia czy to jest Paul czy William. Bardziej interesuje mnie to: czemu tyle wskazówek, albo innych namiarów zawarte jest w płytach The Beatles - czy to tylko dla kasy, czy może faktycznie coś w tym jest? Warto rozpowszechnić legendę - może w końcu odkryjemy prawdę? Mogliby zrobić Mccartney'owi badanie krwi i DNA - wszystko by się wyjaśniło.
Symbolika, zawarta na okładkach płyt, jest mocno naciągana i w gruncie rzeczy, mało czytelna. Ponadto, zagadką dla mnie jest tak ogromna ilość tekstów, które po odtworzeniu ich do tyłu, stają się zrozumiałe i co ciekawe, zawierają sens logiczny. John musiałby być wybitnym znawcą języka oraz fonetyki, aby tworzyć teksty, które będą zrozumiałe zarówno przy ich odtworzeniu do przodu, jak i do tyłu. Owszem, jest możliwe, aby pewien układ sylab, podczas wstecznej emisji, przypominał rzeczywiste słowo ( osobiście to sprawdziłem), jednakże utworzenie całego zdania, wydaje mi się nierealne. Kolejna sprawa. Refren utworu "Get Back", który przy wstecznym odtworzeniu brzmi jak "Paul Dead". Ciekawe, że nie uległ odwróceniu układ nut i refren brzmi tak samo. Owszem, możliwy jest do zastosowania jeszcze inny trik. Otóż można nauczyć się wypowiadania słów, lub nawet całych zdań do tyłu. Przykład: " iwzrd ćąnkmaz", lub "ąmnez źdohc". Można nagrać je w ten sposób i wtedy zrozumiałe będą jedynie podczas odtworzenia ich do tyłu. W sumie, nawet zgadzałoby się to z przykładami zawartymi na filmie. ( Słowa wypowiadane są podczas nabierania powietrza, a nie przy jego wydychaniu). To jednak sprawia, że podczas odtworzenia ich we właściwym kierunku, nie będą one zrozumiałe ( wyjątek może stanowić słowo "kajak"), ale mamy tutaj do czynienia z językiem angielskim, a nie polskim. Podsumowując, istnieje prosty sposób, aby potwierdzić ową teorię, lub ją obalić. Są to badania DNA.
Już to widzę... znaleźli sobowtóra który jest multiinstrumentalistą jak sam Paul i gra na lewą rękę. ściema wg. mnie
Zgadzam się, a ten cały backmasking to straszna ściema... jakby nie było wypisanych słów to nikt by niczego nie usłyszał albo usłyszelibyśmy cokolwiek. Jak dla mnie facet żyje i nie ma co się rozdrabniać i doszukiwać niewiadomo czego niewiadomo gdzie. Chcieli ściągnąć na siebie więcej uwagi, czy kij ich tam wie, niezła kaszana :D
Nie no, po prostu tarzam się ze śmiechu, gdy widzę, że ktokolwiek po czymś takim może zacząć wierzyć w tego typu bzdury! Włączyłem ten film, żeby zobaczyć jak sprytni są tropiciele sensacji (albo w tym przypadku - łatwych zysków) i muszę przyznać, że tak słabego i naciąganego "dzieła" się nie spodziewałem :D Niesamowite jest to, że "George" gada rzeczy, które można zobaczyć w każdym dokumencie, przeczytać w każdej książce odnośnie zespołu, a i po takich lekturach zna się więcej szczegółów, a tu nic, nothing, niczto! A już najlepsze jest to, że ktoś wymyślił plotę, znalazł mnóstwo naciągniętych "faktów", a ten koleś to powtarza w całości, jakby rzeczywiście domyślono się wszystkiego (ostatecznie niczego odkrywczego, nie znanego wcześniej fanom tu nie ma. Oj, słabo, "George") :D Tak słaby film jest po prostu jawnym kpieniem z oglądających, jakby komuś zależało, to postarałby się bardziej. Aż się śmieje z naiwności kogokolwiek, kto w to uwierzył i z braku umiejętności przekonywania twórców ;)
po obejrzeniu filmu byłam pewna,że to prawda bo niby dlaczego George miałby kłamać?Oni byli zmuszeni do kłamstwa przed tego Maxwella,który groził im śmiercią.Chcieli uniknąć falowej liczby samobójstw i zakończenia kariery the beatles.Jest tak dużo wskazówek,że
to dziwne,żeby wszystko uknuli.Zresztą po co?Sławe,pieniądze,popularność oni to wszystko mieli a na każdej okładce Paul przedstawiony był zupełnie inaczej od reszty.John Lennon zginął przez obłąkanego fana po tym jak 8 dni wcześniej dzwonił do Paula i ogłosił,że wyjawi prawdę.George też wspominał coś Paulowi,że chce powiedzieć prawdę po czym w jego posiadłości pojawił się również obłąkany człowiek.Ta historia jest tak nieprawdopodobna,że dziwnie jest w nią nawet uwierzyć ale mając tyle sugestii dziwnie jest w nią też nie wierzyć.Zawsze w plotce jest ziarno prawdy chociaż myślę,że nigdy się tej prawdy nie dowiemy.Gdzieś czytałam na jakiejś stronie,że badano głosy przed rzekomą śmiercią Paula i później i okazało się,że to dwa różne głosy.Ale to może być już tylko spekulacja.
Rany boskie, przecież wszystko (WSZYSTKO!) w tym dokumencie to totalna ściema! Zaczynając od tego, że to nawet nie jest głos George'a! Że też ktoś w to wierzy... Ten "dokument" to zwykła próba zbicia kasy na nadal nośnym temacie przy użyciu kilku faktów z historii zespołu w nadziei, że ktoś się nabierze. Cała hipoteza o "śmierci Paula" nie ma poza tym żadnych podstaw. Radzę omijać ten "film" szerokim łukiem!
Symbolika, zawarta na okładkach płyt, jest mocno naciągana i w gruncie rzeczy, mało czytelna. Ponadto, zagadką dla mnie jest tak ogromna ilość tekstów, które po odtworzeniu ich do tyłu, stają się zrozumiałe i co ciekawe, zawierają sens logiczny. John musiałby być wybitnym znawcą języka oraz fonetyki, aby tworzyć teksty, które będą zrozumiałe zarówno przy ich odtworzeniu do przodu, jak i do tyłu. Owszem, jest możliwe, aby pewien układ sylab, podczas wstecznej emisji, przypominał rzeczywiste słowo ( osobiście to sprawdziłem), jednakże utworzenie całego zdania, wydaje mi się nierealne. Kolejna sprawa. Refren utworu "Get Back", który przy wstecznym odtworzeniu brzmi jak "Paul Dead". Ciekawe, że nie uległ odwróceniu układ nut i refren brzmi tak samo. Owszem, możliwy jest do zastosowania jeszcze inny trik. Otóż można nauczyć się wypowiadania słów, lub nawet całych zdań do tyłu. Przykład: " iwzrd ćąnkmaz", lub "ąmnez źdohc". Można nagrać je w ten sposób i wtedy zrozumiałe będą jedynie podczas odtworzenia ich do tyłu. W sumie, nawet zgadzałoby się to z przykładami zawartymi na filmie. ( Słowa wypowiadane są podczas nabierania powietrza, a nie przy jego wydychaniu). To jednak sprawia, że podczas odtworzenia ich we właściwym kierunku, nie będą one zrozumiałe ( wyjątek może stanowić słowo "kajak"), ale mamy tutaj do czynienia z językiem angielskim, a nie polskim. Podsumowując, istnieje prosty sposób, aby potwierdzić ową teorię, lub ją obalić. Są to badania DNA.
Ubawiłam się setnie oglądając ten "dokument". Naprawdę nie trzeba jakoś specjalnie zanurzać się w historię zespołu, żeby widzieć masę nieścisłości, nadinterpretacji czy zwykłych przekłamań. Ten film to jedna wielka nieudolna manipulacja. Stek bzdur w atmosferze "Strefy tajemnic". Jeśli macie wolne 100 minut i chcecie potaplać się w oparach absurdu i pośmiać wniebogłosy - polecam.
szczerze nie oglądałam filmu i na pewno nie zamierzam tracić na takie coś czasu. Jestem na 100 pewna, że 'prawdziwy' Paul żyje i ma się dobrze.. Swoją drogą koncert był niesaaaamowity! (:
Masz rację - nie oglądaj. A koncert był tak wspaniały, że ciężko mi to opisać... Jeszcze nie wróciłem do szarej rzeczywistości i wolałbym nie wracać...
Kompletna bzdura:
1. Gdzie są wyniki tych ekspertyz głosu domniemanego Harrisona? Na początku, twórcy filmu wspominają o tych badaniach, a potem nie ma dosłownie NIC.
2. "Rubber Soul" - po kilkunastu minutach film traci jakikolwiek sens. Jak już ktoś napisał powyżej: śmierć Paula ma mieć miejsce w 1966, a autorzy filmu doszukują się wskazówek o jego śmierci na okładce płyty z 1965. Na dobrą sprawę, od tego momentu, czyli niemal od samego początku można na ten "dokument" patrzeć jak na jakiś żart z widza.
3. Przecież to nie było tak, że Paula znało trzech Beatlesów i tylko oni ten sekret by znali, a tak to momentami próbują twórcy filmu sprzedać. Przecież prawdziwy Paul miał rodzinę, przyjaciół spoza zespołu, znajomych, do tego dochodzą ludzie pracujący z Beatlesami w studio itd. To jest ogromne grono osób, przecież tego by się nie udało zatrzymać w tajemnicy.
4. To samo dotyczy Williama Campbella. Czy to tak trudno było sprawdzić, twórcom tego dokumentu co się działo dalej z Williamem Campbellem? Skoro wygrał konkurs na sobowtóra Paula, to znane są jego dane, adres itd. Czy dziennikarze podążyli tym tropem, co dalej się działo z Campbellem? Przecież on też miał rodzinę, przyjaciół itd. Nie mógł zniknąć, a po pojawieniu się plotek (chyba w 1969) o śmierci Paula i zastąpieniu go przez Campbella, jego życzliwi znajomi na pewno przekazaliby takie informacje, że William Campbell zniknął. W filmie na ten temat nic nie ma.
5. Czasy zimnej wojny. Wywiad radziecki na pewno przy tej okazji chciałby skompromitować brytyjskie MI5 :) Przecież by doszli do tego, gdzie "prawdziwy" McCartney został pochowany i by ośmieszyli Brytyjczyków.
Całkowicie się z tobą zgadzam. Jest masa dowodów na to, że ta cała podmiana jest niemożliwa.
Niemożliwe jest to, że w tak krótkim czasie mężczyzna, który zna Beatlesów tylko z telewizji nauczył się wszystkich tekstów piosenek i historii zespołu. A głos Paula? Jest nie do podrobienia! Poza tym samochodem, w którym Paul podobno zginął, dwa lata później jechał jego przyjaciel, który miał śmiertelny wypadek właśnie w tym felernym samochodzie. Więc to kolejne zaprzeczenie tych plotek.
Na początku po obejrzeniu filmu trochę się załamałam, bo Paul zawsze był moim ulubionych Beatlesem. Jednak poczytałam na ten temat, w biografii Paula autorstwa Petera Carlina to wszystko było wyjaśnione. Opisana była podróż dwójki reporterów na farmę Paula i Lindy. Spotkali oni żywego Paula, nieogolonego i brudnego z miską z jedzeniem dla świń ;)
Magical Mystery Tour był nakręcony rok po rzekomej śmierci, a tam Paul wyglądał najzwyczajniej w świecie, nie było widać żadnych blizn po operacjach twarzy i głosu. Obecnie, w 2013 roku Paul także nie wygląda na człowieka który 50 lat temu przeszedł miliony zabiegów plastycznych. Paul żyje, nie wiem jak można wierzyć w te bajki ;)
Oczywiście, że to tylko bajki. Ten dokument to perfidny gniot.
A co do Paula, to właśnie ostatnio niemal non-stop przerabiam Beatlesów i solowe płyty Paula. Nawet kupiłem dwupłytowe "RAM", tak mi się spodobał ten album.
Pozdrawiam fankę Paula :D
Dziękuję ;) Wiesz, mnie też wzięło ostatnio na przerabianie życia Paula już po Beatlesach. On jest fantastycznym człowiekiem.
Spróbujmy jednak przez chwilę, rozważyć temat operacji plastycznych, które rzekomo przeszedł sobowtór Paula.
Pytanie 1. Ile w rzeczywistości, musiało być tych operacji, aby udało się obcego człowieka przerobić na Paula?
Pytanie 2. Ile czasu potrzeba, aby zagoiły się blizny po takich operacjach i jaki musiał być okres rekonwalescencji Faula, aby mógł wrócić do studia i nagrywać z zespołem? Przecież musiałby przez jakiś czas wyglądać, jak Frankenstein, zaś studio, w którym zespół nagrywał, to nie Alcatraz. W drodze do studia, lub ze studia, musieli mijać go przypadkowi ludzie. Nie wierzę w to, aby nikt z nich, nie rozpoznał Paula, ( lub Faula). Nie wierzę także, że gdyby ludzie zobaczyli go z bliznami, które przez jakiś czas musiały być widoczne, lub co lepsze, Paula z zabandażowaną głową, to nie przekazaliby tej informacji choćby swoim znajomym. No chyba, że za każdym razem, Faul dostarczany był do studia pod eskortą i do tego z zasłoniętą twarzą.
Pytanie 3. Ile czasu, musiałby poświęcić praworęczny gitarzysta, aby nauczyć się grać na lewą stronę? Chyba, że podobnie jak Michael Angelo Batio, był oburęczny i nie miało dla niego znaczenia, którą ręką atakuje struny, a którą je dociska. Taka możliwość istnieje. Na kilku zdjęciach, pokazanych na filmie, na których rzekomo Faul trzyma bas, jak muzyk praworęczny, brak punktów odniesienia w postaci napisów. Bas marki Rickenbacker, z którym przedstawiony jest Faul, posiada przecież na główce logo. Niestety, na zdjęciu logo jest niewidoczne. Szkoda, bo wystarczyłoby sprawdzić, czy litery nie zostały odwrócone, co świadczyłoby o odwróceniu stron zdjęcia.
Pytanie 4. Co z analizą głosu Faula? Facet mógł śpiewać podobnie, mieć podobną barwę głosu ( inaczej nie zostałby wybrany sobowtórem Paula), ale analiza cyfrowa, mogłaby wiele wyjaśnić. Oczywiście, nie można wykluczyć faktu, że przez lata, gdy Paul pracował głosem, bo przecież śpiewał, grał dużo koncertów, jego barwa głosu, nie uległa zmianie. Struny głosowe bowiem, intensywnie eksploatowane, zmieniają swój wygląd i strukturę. Co za tym idzie, brzmią inaczej.
Pytanie 5. Jak to możliwe, że po tak poważnej ingerencji chirurgicznej w wygląd Faula, ten nie musi przechodzić kolejnych operacji plastycznych i do tej pory, nie odpadł mu nos jak Jacksonowi? Geniusz chirurgów?
Pytanie 6. Dlaczego, po zakończeniu działalności The Beatles, z powodzeniem kontynuował karierę w The Wings, zaś później karierę solową? Cudowny i wybitnie kreatywny sobowtór, do tego multiinstrumentalista i znakomity kompozytor?
Kilka słów na temat backmaskingu, czyli "wstecznego maskowania". Sam jestem muzykiem. Swego czasu, dokonywałem tego rodzaju eksperymentów z dźwiękiem. Zdarza się, że podczas wstecznego odtwarzania, zbiór sylab i głosek, może fonetycznie przypominać rzeczywiste słowa. Jednakże są to wyłącznie pojedyncze słowa. Mało prawdopodobne jest, utworzenie zdania, które będzie zrozumiałe i jednocześnie zachowany będzie w nim sens logiczny, podczas odtworzenia go zarówno do przodu, jak i do tyłu. Twórca takowego przekazu, musiałby wykazywać się nadzwyczajną znajomością fonetyki, popartą wieloletnimi doświadczeniami i ćwiczeniami. Owszem. Możliwe jest fonetyczne stworzenie zdania, wypowiedzianego do tyłu i nagranie go. Jednakże zdanie to, będzie zrozumiałe jedynie przy wstecznej emisji nagrania. ( Do przodu, wyjdzie z tego bełkot). Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że owszem, wypowiedź będzie zrozumiała podczas wstecznej emisji, jednakże będzie brzmiała, jakby udzielił jej człowiek z ogromną wadą wymowy. Słowa będą niewyraźne. Przykład:
- otóż, niejaki Cezik, który w programie Szymona Majewskiego, wykonywał piosenki do tyłu. Zwróćcie uwagę, że podczas emisji jego wykonań do tyłu, słowa były mocno zniekształcone.
- był swego czasu taki serial - "Miasteczko Tween Peaks". Rozgrywały się sceny w tzw. "Czarnej chacie". Otóż aktorzy, znajdujący się w niej, uczyli się swoich dialogów do tyłu. Wypowiadane przez nich kwestie, mogły być zrozumiałe jedynie podczas wstecznej emisji ścieżki dźwiękowej. Tak też została ona nagrana. Okazało się jednak, że zniekształcenia słów są na tyle znaczące, iż konieczne było wyświetlanie listy dialogowej.
Wracając do kwestii stosowania wstecznego maskowania w przypadku The Beatles. Zaciekawił mnie przykład refrenu utworu "Get Back", który przy wstecznym jego odtworzeniu, układał się w słowa "Paul Dead". Ciekawe, że nie uległa odwróceniu linia wokalna i nutowo, pokrywa się się z refrenem zaśpiewanym do przodu. Wniosek jest prosty. Ten fragment, musiał być nagrany osobno w formie "daed luap". Pytanie tylko, jak to możliwe, że rzekome służby ML5, nie zorientowały się, że podczas prawidłowej emisji nagrań, chwilami tekst jest niezrozumiały.
Tyle moich osobistych przemyśleń i refleksji.
Przeczytałam niedawno na ten temat pewien artykuł... Całą tą sprawę nazwano tam 'głupią pogłoską która wymknęła się spod kontroli'. Otóż plotkę zapoczątkował Fred La Bour, dziennikarz z gazety 'University of Michigan' który po zebraniu materiałów, jak stwierdził, postanowił uśmiercić Paula w swoim artykule. Plotka obiegła świat na wielką skalę dużo szybciej niż autor się tego spodziewał. Była to wręcz upiorna mania na punkcie rzekomej śmierci Paula. Dziennikarze atakowali piosenkarza i jego zespół, fani szaleli. Przestraszony i lekko zdezorientowany La Bour odwołał to co powiedział tłumacząc że chciał zrobić dobry artykuł jednak nie miał pojęcia jakie będą tego skutki.
Hmm.. Ja w to wierzę. Na pewno dużo bardziej niż w te wszystkie operacje i podmiany.
Zgadza się. Z drugiej jednak strony, zastanawia mnie faktyczne przesłanie treści okładki albumu "Abbey Road". Być może uległem sugestiom, jakie zawarte były na filmie. Wcześniej, widziałem na niej po prostu czterech członków kapeli, przechodzących przez jezdnię. Natomiast po obejrzeniu filmu, faktycznie zaczynam zauważać podobieństwo do konduktu pogrzebowego. Całkiem możliwe jest też, że owa plotka o śmierci Paula, dotarła do członków zespołu, zaś oni uznali, że może to być świetny chwyt marketingowy, bo przecież taka rewelacja, wywoła jeszcze większe zainteresowanie zespołem. Swoją drogą ciekawe, jakby do ukrytych sugestii, zawartych na okładkach, odniósł się sam Paul McCartney.
Z drugiej strony zastanawiam się, ilu ludzi po wysłuchaniu ( być może kilkukrotnym) płyt The Beatles do tyłu, zaliczyło później wakacje w szpitalu psychiatrycznym. Dźwięki utworu muzycznego, odtwarzanego wspak, potrafią solidnie zestresować. Polecam takie doświadczenie w nocy, przy zgaszonym świetle :) . To oczywiście odrębny temat.
W jednym filmu Paul wypowiada się na temat plotki, nie mogę niestety wstawić linku ale jeśli poszukasz to znajdziesz.
Tłumaczy, że w dniu zdjęć był w sandałach, przechodził w nich przez pasy co widać na innych zdjęciach a potem je zdjął bo było gorąco czy coś w tym rodzaju.
W sumie, takie wytłumaczenie jest całkowicie logiczne. Z drugiej strony, cała ta historia uświadomiła mi, że w gruncie rzeczy, jest to świetny chwyt marketingowy. Niestety powielany, straci swoją moc. Swoją drogą, zastanawiam się o ile po takiej plotce, wzrosła ilość sprzedanych płyt :)
Hahaha mi też to przyszło na myśl, że chłopaki wykorzystali tą plotkę i jeszcze bardziej ją wzmocnili ;)
Przecież poza członkami zespołu Paul musiał mieć osoby bliskie, rodzinę, przyjaciół. Niby mieli by nie zauważyć że to inny człowiek ? Musiał być zniekształcany na płytach a nie rozpoznali by tego bliscy ? Nie kapnęli by się że inaczej się zachowuje, że nie ma wspomnień z przeszłości ? to nie jest możliwe.
Mnie to też trudno do końca powiedzieć czy to prawda czy nie to już nikt się nie dowie nic nie jest wykluczone .
Co do zdjęć, gdzie Paul wygląda inaczej - jeśli miałby zginąć w 1966, czemu na okładce Rubber Soul z 1965 wygląda jak obecny Paul? Może podstawili sobowtóra do zdjęcia, ponieważ oryginalny Paul był nie wystarczająco fotogeniczny? Moim zdaniem sprawa ma się tak:
Ktoś zauważył na wardze Paul'a bliznę, którą rzekomo miał Campbell. Sam zainteresowany przyznał, że owszem miał wypadek, ale... na rowerze, do tego w 1965. Jak sam twierdzi, uszkodził sobie zęby i właśnie tą wargę. Być może zniszczenia były odrobinę większe i Paul musiał sobie np. naprawić trochę nos?
Inną moją teorią jest to, że Paulowi nie podobała się jego ówczesna twarz (faktycznie wyglądał trochę "niezbyt inteligentnie", chociaż dodawało mu to takiego jakby charakteru - nie wiem za bardzo jak to określić) i delikatnie poprawił sobie nos itp.