Najpierw Garfield, teraz Paddington. Miś mojego dzieciństwa, miły, spokojny, uprzejmy, trochę ciapowaty ale zawsze uczciwy w zwiastunie wkłada sobie szczoteczki do uszu, zjeżdża wanną po schodach... Co się dzieje? Dlaczego? Dlaczego mój ukochany miś w czerwonej czapeczce i niebieskim płaszczu stał się slapstikową marionetką? Dzieciaki nie chcą już oglądać czegoś co wymaga wysiłku umysłowego by wyszukać dowcip? Już mi przykro, ale ocenę wydam po obejrzeniu filmu, żeby nie wyjść na nieuczciwego... Bardzo chcę się mylić, chociaż patrząc na drugi zwiastun...
Ja w sumie nigdy o nim nie słyszałem.
Był Miś Coralgol, Miś Uszatek, Miś Puchatek, Miś Yogi ale...Paddington?
Pierwsze słyszę.
Zwiastun jednak jest mega zabawny, więc muszę się koniecznie wybrać do kina.
Pierwszy polskie wydanie Paddingtona to 1971, na jedynce leciała też bajka. Polecam, dużo do nadrobienia, humorem i celnymi uwagami mały angielski miś bije na głowę Yogiego i Coralgola. A zwłaszcza pokrakę ze zwiastuna (obym się mylił)
najlepsze fragmenty pokazali akurat na zwiastunie..... hehe;P choc jeszcze cos smiesznego sie znalazlo w reszcie filmu ale nie zbyt wiele;)
Jak bym miala sie sugerowac zwiastunem to raczej bym nie szla.... a taj pozytywnie mnie zaskoczyla ta bajka.
A słyszałeś o Colargolu? Bo kogoś takiego jak Coralgol nie ma i nie było. Oprócz Internetu oczywiście, takie czasy niestety...
Co to znaczy dla wszystkich? Czyli dla nikogo? Jaki humor? Górnolotny czy raczej niski?
Film familijny , jest raczej dla wszystkich dzieci I ich rodzicow... dubbing na pewno wszystko zepsuje wiec polecam wersje oryginalna. To jest bajka wiec humor raczej nie jest ironiczny. Ale tez nie jest tak,ze smieja sie z pierdzenia. Jest fajnie wyposrodkowane. Nie zebym plakala ze smiechu ale tez sie nie nudzilam. ;-)
Recenzje zbiera świetne, a taki Garfield był powszechnie jechany w nich więc może nie będzie tak źle. Zwiastun faktycznie nie zachęcał.
Widziałem wczoraj w oryginale (Manchester) trochę się obawiałem ze będziemy wyglądać jak pedofile w kinie pełnym maluchów, ale dzieci nie było prawie wcale ( one już wolą chyba transformery i inne intergalaktyczne bitwy) średnia wieku około 30 lat. Film odbiega trochę od oryginału, chociażby obecne czasy ale i tak jest to dobre kino. Błyskotliwy, inteligentny humor i jak po projekcji powiedział znajomy chyba dzieciaki to nie jest target group. No i popisowa Julie Walters!!!!Czekam na Paddington 2.
Dubbing jest na poziomie. Miałem okazję obie wersje oglądać i na przekładzie nic nie traci, a Żmijewski pasuje do misia idealnie
Ja dziś widziałam z moją 5 letnią córką obie jesteśmy zachwycone, oglądałyśmy w wersj dubblingowanej niderlandzkiej. W kinie było mnóstwo dzieci i mnóstwo śmiechu, typowy film familijny. Polecam
Sam film małemu dziecku ogląda się dobrze, nie jest prostacki, a ciepły, zwłaszcza wizualnie, choć chwilami humor owszem nie jest zbyt wymagający, ale za to to stopniowanie napięcia :D
Natomiast komuś, kto chce się spotkać ze swym misiem z dzieciństwa (ja osobiście mam tu na myśli książki, samych seriali nie kojarzę), to tego nie uświadczy, mimo znanych postaci nie czułam tego klimatu. Nie bardzo też rozumiem, dlaczego trzeba było historię uwspółcześnić i przedstawić w naszych czasach.
Dlatego też mam mieszane odczucia co do tej produkcji. Ale muszę zaznaczyć, że nie ma porażki jak przy innych odgrzebywanych bajkach, taka Pszczółka Maja to woła o pomstę do nieba, nie wiem jak Smerfy czy Muminki, bo sama kreska mnie zniechęciła.
Bez przesady. Poza wspolczesnoscia to jest ten sam miś. Autorowi książek film się podoba, za filmem stoi fajny młody reżyser. Jest dobrze
Skoro żyje w innych realiach to nie ten sam miś (że już o rodzinie Brownów nie wspomnę). Z pewnych względów jestem na bieżąco z książkami i klimat już od samego początku jest zupełnie inny, a sam miś jest zdecydowanie za duży. Sam strój i nieporadność głównego bohatera to za mało.
I nie przesadzaj ze swoim postem, nie wyraziłam się negatywnie o samym filmie, po prostu można to było zrobić lepiej i powtórzę, że nie rozumiem po co to uwspółcześnianie na siłę, sam miś by się spokojnie obronił, nie potrzebuje podrasowywania.
Po to by film się sprzedał. Ludzie wieją jak mogą od filmów osadzonych w dawnych latach. A to do tego film dla dzieci. Myślisz, że dziecko zrozumie film osadzony dużo w przeszłości?
Tym cynicznym postem potwierdzasz smutną prawdę zawartą w poście autora tematu, że obecnie dla wielu twórców produkcji dla dzieci liczy się tylko komercja. Szkoda, że dotknęło to też i tego misia.
Pomijam już fakt, że filmy historyczne i kostiumowe mają się bardzo dobrze, więc kto wieje ten wieje. I jakie dziecko miałoby z tym problem, chyba tylko te niezbyt lotne, zresztą Paddington nie ma osadzonej akcji "dużo w przeszłości" i zdecydowanie by się obronił. Tak jak się bronią książki.
Ehh czy Ty masz 15 lat? Filmy zawsze miały się zwracać. I nie liczy się tylko komercja, liczy się znalezienie złotego środku pomiędzy jakością a komercją. Jakby to był komercyjny film to wytłumacz mi wybór reżysera?
A co do dobrych wyników filmów kostiumowych powiedz mi jaki film osadzony w czasach 1950-1980 poradził sobie dobrze w kinie na przestrzeni ostatnich 5 lat.
Odleglejsze kostiumowe i historyczne niepolskie tez radzą sobie słabo. Chyba, że jak domyslam sie nie mówisz o wynikach tylko o tym, że koledzy poszli i zobaczyli.
Po cóz te osobiste docinki? Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z prawa rynku, co nie oznacza, że musi mi się to podobać. Gdyż przy tym filmie akurat zmiana ta była absolutnie niepotrzebna. Klimat tamtych czasów jest zintegrowany z duszą tej całej historii i wpływa na osobowość i zachowanie postaci. Poza tym chyba byłoby dobrze, gdyby dzieci nienachalnie, tak w tle, dowiadywały sie jak to kiedyś było. Mogły by się nawet bawić w odkrywanie różnic i zmian w stosunku do obecnego życia.
Stwierdzam po prostu, że to smutne, że najważniejsza jest oglądalność, bo powoduje, że dane dzieło musi się dostosować swym poziomem do mas, które - z tego co piszesz - nie są zbyt inteligentne. Jeszcze bardziej smutne jest to, że dotyka to również klasykę, jeżeli chodzi o bajki. W każdym swym poście potwierdzasz to, o czym pisze autor tematu w poście wprowadzającym.
Sugerujesz jednocześnie, że byłam jakimś genialnym dzieckiem, bo nie przeszkadzało mi nigdy to, że akcja danej historii dzieje się pół wieku, wiek czy kilkanaście wieków temu, ba, nawet i przed Chrystusem, czy to jeżeli chodzi o literaturę czy o kino, wręcz przeciwnie, inne realia niż te, w których żyłam sprawiały, że ta pozycja była jeszcze bardziej interesująca.
Nie rozumiem, czemu wolisz banalizować i wszystko wrzucać do jednego worka. Może całą klasykę literatury i filmu przerobimy na obecną modłę? Po co w ogóle dzieciom nauka o wcześniejszych epokach? Mają się interesować tylko współczesnymi gadżetami?
To, co zrobiono z Paddingtonem to tak, jakby nakręcić Dzieci z Bullerbyn albo Anie z ZIelonego Wzgorza i wsadzić ich w realia XXI wieku. Dla mnie to by było wykastrowanie tych książek i nie uważam, że jedynie mając 15 lat miałabym prawo do takich odczuć. Nie bardzo też rozumiem aż tak emocjonalną reakcję na moje zdanie, nie wiem, uraziłam Cię jakoś osobiście czy co? Przecież nie skreśliłam filmu, nie napisałam że jest beznadziejny, do niczego, że spalić kopie, bo to obraza dla widza, itp. :D
Możesz spokojnie obejrzeć, absolutnie nie popsuli wizerunku naszego ukochanego misia, a dubbing ma naprawdę najwyższy poziom.
Ja przeżyłem traumę, jak zobaczyłem Sherlocka Holmesa i Dr. Watsona jako parę zabijaków, biegającego po dachach i rozgramiających przeciwników, zamiast dżentelmenów z fajką i skrzypcami, ale cóż, takie czasy. Niemniej, co do Paddingtona to zapewniam, że w tym filmie nie stał się żadną slapstickową marionetką, a dowcip jest raczej wysokich lotów, nic w stylu głupawego Garfielda,kretyńskich Smerfów, czy szczebioczących wiewiórek. To pogodna, inteligentna komedia dla dzieci i dorosłych, a animacja samego Paddingtona jest rewelacyjna.
To samo co forek23. Nie wiedziałam, że to z jakiegoś serialu, komiksu czy czego jest. Z Paddingtonem pierwszy raz spotkałam się w tym filmie.
Misiek wyszedł fajny wizualnie, ale zachowanie jego jest bez sensu. Z jednej strony ma maniery, szybko się uczy, jest inteligentny, a z drugiej zachowuje się jak jakiś bezmózgi gremlin (scena z taśmą klejącą czy myciem w łazience).
Historia jest taka sobie. Nie ma w niej nic zaskakującego i wszystko pojawiło się już wiele razy w innych filmach familijnych, od "100 dalmatyńczyków" po "Beethovena".
Tak to jest jak się nie czyta w dzieciństwie. Potem się pisze takie kwiatki jak "Nie wiedziałam, że to z jakiegoś serialu, komiksu czy czego jest", Skąd w ogóle ten czas przeszły skoro nadal nie wiesz? Miś Paddington został wymyślony w drugiej połowie lat pięćdziesiątych zeszłego wieku przez angielskiego pisarza Michaela Bonda, który napisał o nim ponad dwadzieścia książek, z czego kilkanaście zostało wydane u nas. I z pewnością nie zależy sobie o nim wyrabiać zdania (jedynie) na podstawie tego filmu.
Wypraszam sobie, ale wychowałam się na książkach. Dzięki temu zostałam pisarką fantastyki i od lat na tym zarabiam. Tygodniowo czytam nawet po 500 stron (książek, żeby nie było, że Interii). Niemniej mam prawo nie znać jakiejś pozycji, nie muszę znać absolutnie wszystkiego. Padi może zajmował tę niszę, którą się nie interesowałam (np. od komiksów o superbohaterach też trzymałam się daleko).
Co do opinii na tym forum, to oceniam wyłącznie filmy, bo, uważam, że od tego forum właśnie jest. Oceniam otrzymany produkt jako widz, a nie czytelnik, bo książki nigdy nie da się wiernie i z klimatem przenieść na ekran.
Możesz sobie wypraszać i oburzać do woli, ale sama dałaś pokaz swojej ignorancji :D Pocieszę Cię, że nie jesteś jedyną, która o istnieniu bohaterów literackich dowiaduje się z filmów. Dziwią mnie jedynie tego publiczne deklaracje, ale jak kto woli. Jeden uzupełni swą wiedzę przez wujka google, drugi woli obnażyć publicznie swoje braki, ale niech się potem nie obrusza, że otrzymuje reakcję zwrotną. W moich oczach kolejnym postem (te "wychowałam się na książkach. Dzięki temu zostałam pisarką fantastyki i od lat na tym zarabiam. Tygodniowo czytam nawet po 500 stron...") to już się zwyczajnie skompromitowałaś i teraz to już w ogóle ciężko mi traktować Cię poważnie. Te 500 stron ma mi zaimponować? :D A świadomość o istnieniu Paddingtona i jego najbardziej charakterystycznych cech to zwykła wiedza o kulturze, nic nadzwyczajnego, zwłaszcza jak ktoś interesuje się literaturą, że już o regularnym czytaniu nie wspomnę. Ale cieszę się, że mogłam poszerzyć Twoje horyzonty, nie musisz dziękować.
PS. Można się trzymać od komiksów o superbohaterach z daleka, ale wypada mieć pojęcie chociaż o tym, że istnieją, o ich wpływie na kulturę i popkulturę oraz potrafić wymienić ich najważniejszych bohaterów, że już o kojarzeniu takich słów jak Marvel, DC czy Stan Lee nie wspomnę. To również należy do ogólnej wiedzy o kulturze Słonko.
No ja muszę tutaj wziąć w obronę koleżankę. Również dużo czytam i to od dzieciaka. Na początku były jakieś lektury dziecięce dla pierwszo - trzecioklasistów typu Dzieci z Bullerbyn i inne, których tytuły już dawno uleciały mi z pamięci. Zaczytywałem się również w komiksach: Kajko i Kokosz, Asterix i Obelix, Kaczor Donald (była taka seria pamiętam, która nazywała się Donald i Spółka), później gdy byłem nieco starszy doszedł Batman, Superman, zarówno komiksy jak i kreskówki.
Wtedy też w miarę regularnie oglądałem Hannę-Barberę na dwójce i Walta Disneya na jedynce. I muszę się przyznać, że pomimo tego nie miałem pojęcia, o istnieniu Paddingtona. Nie widziałem nigdy tej kreskówki w telewizji, z książkami się również nigdy nie zetknąłem. Być może coś kiedyś leciało (ja jestem rocznik `84) ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć.
Dlatego nie uważam, że to jest przejaw jakiejś ignorancji, ponieważ nie miało się styczności z określonym bohaterem. Wiadomo, że komiksowych superherosów zza oceanu zna prawie każde dziecko ponieważ nimi rynek komiksu i telewizji był przesiąknięty na wskroś. Ale Paddington? Nie słyszałem o nim wcześniej. I nie uważam, że to jest moja wina.
Zresztą duża grupa młodzieży, która urodziła się po 1990 roku nie ma np, pojęcia kim był Coralgol, Reksio, Krecik i pozostali bohaterowie ze starych zapomnianych już kreskówek. Tak to bywa.
Spoko, tylko że cały czas piszesz nie tyle o książkach co o kreskówkach/animacjach (zresztą w swoim poście u góry strony też jako przykłady podałeś same misie, które znasz z bajek). Ja również nie trafiłam na Paddingtona w wersji animowanej, ale kreskówki kreskówkami, a książki książkami. Z Twojego postu wynika, że gdyby jakaś książka nie była lekturą szkolną to byś o niej nie słyszał (jak to zresztą mamy w przypadku Paddingtona), z czego wyjątkami były komiksy (żeby nie było, nie mam nic przeciwko komiksom, zresztą nasi rodzimi rysownicy mają świetne pozycje na koncie, nie tylko Kajko i Kokosz). Chodzi o to, że jak ktoś faktycznie był oczytany w dzieciństwie to siłą rzeczy trafiał na coraz to inne pozycje i naprawdę trudno było nie dostać w swe ręce i Paddingtona. Nawet jeżeli nie podsunęli rodzice, to zrobiłaby to pani w bibliotece. To naprawdę bardzo popularny miś, znany przez czytelników na całym świecie. Zresztą nawet dorosłemu czytelnikowi nie jest trudno się na nią natknąć chociażby w dobrej księgarni, od dawna promuje ją wydawnictwo Znak. Można też się spotkać z wieloma gadżetami związanymi z misiem (tym książkowym), od kubków i bryloczków, przez pościel i kocyki, na maskotkach kończąc.
Nie sądzę, żeby dziecko dużo straciło, nie widząc takiego Coralgola. Natomiast te dobre pozycje obroniły się same, jak Filemon i Bonifacy czy Bolek i Lolek. Tak czy owak z książkami jest zgoła inaczej, one się nie starzeją i zdecydowanie warto znać klasykę, a przynajmniej orientować się, że istnieje. I szczerze mówiąc dziwi mnie, dla ilu osób na tym forum czytanie Bonda w dzieciństwie to coś niezwykłego.
Ja za czasów szkolnych tak naprawdę czytałem niewiele lektur, ponieważ w większości były nudne. Chodziłem do biblioteki i sam sobie coś wybierałem. Często były to książki hisotryczne, książki o II Wojnie Światowej, ciekawostki dotyczące zjawisk paranormalnych, no i oczywiście powieści, jak np. Wywiad z wampirem - tak na marginesie jedna z moich ulubionych książek.
Wielokrotnie przeszukiwałem półki w szkolnej bibliotece, później spędzałem sporo czasu w bibliotece miejskiej buszując między regałami i prawdę mówiąc nie przypominam sobie, żebym kiedyś traił na książkę o misiu Paddingtonie. A bibliotekarka jak to bibliotekarka: stawiała na książce pieczątkę z datą i na tym jej rola się kończyła.
Mój ojciec wpoił mi zamiłowanie do programów Wołoszańskiego, otrzymałem od niego również swój pierwszy w życiu komiks (był to Donald i Spółka). Rodziców głównie zajmowała praca, a w telewizji leciały kreskówki takie jak Gumisie, Brygada RR, Miś Puchatek, Smerfy, Muminki, wspomniana przeze mnie wcześniej Hanna Barbera oraz Walt Disney Przedstawia. Bywały też i rodzime kreskówki: Bolek i Lolek, Filemon i Bonifacy, Reksio, Miś Uszatek oraz inne, które uleciały mi już z pamięci. Jednak w tym wszystkim nie pojawił się niestety Miś Paddington.
Zresztą dzisiejsza młodzież również nie zawsze kojarzy kim jest Miś Uszatek, Papa Smerf. I to nie jest żadne zaniedbanie ze strony tych dzieciaków, ich rodziców jak również mojej, ponieważ nie wiedziałem kim był Miś Paddingotn. Filmy i książki się starzeją, tak to już bywa. Trzeba to zrozumieć.
Uważam, że to żaden wstyd, że czegoś się nie wie, bo w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Jak i wstydem nie jest przyznawanie się publicznie do swojej niewiedzy. Wstydem jest za to kręcenie i udawanie wszechwiedzącego. Akurat Paddington to jedyny przypadek, że dowiedziałam się o istnieniu bohatera w życiu dorosłym, w filmie. Z wszelkimi Asterixami, Transformersami czy Marsupilami miałam zawsze przypadkiem gdzieś do czynienia. Czy to kuzyn bawił się robotami, czy na jakimś forum widziałam temat o komiksach. O Paddim jakoś była cisza.
Nie czekam na oklaski z powodu tego, że dużo czytam, tylko chciałam Ci pokazać, jakiej inwersji się dopuściłaś. Nie znając mnie zupełnie wysunęłaś wniosek, że w dzieciństwie nie czytałam. I to na podstawie tego, że z Paddingtonem spotkałam się dopiero w tym filmie. To tak jakby powiedzieć, że ktoś się odchudza, bo odmówił zjedzenia kostki czekolady.
Ja podobnie tak jak ty, miałem styczność z tymi wszystkimi bohaterami z kreskówek z lat dziecięcych ale o Paddingotnie nie słyszałem nic. W telewizji go nie nadawali, a dziecko w pierwszej kolejności swoją wiedzę na temat postaci czerpie właśnie z kreskówek, z "bajek". Potem dopiero gdy jest starsze i uczy się czytać sięga również i po książki.
Ja pamiętam ostatnio w pracy zdziwiłem się ogromnie kiedy jedna z koleżanek przyznała się, że nie ma pojęcia co to za film Władca Pierścieni. Po prostu, powiedziała, że jej takie filmy nie interesują.
Chcę tylko pokazać tutaj, że w tym konkretnym przypadku można się zdziwić, ponieważ Władca Pierścieni jest obecny w dzisiejszej popkulturze, są gry wideo, książki, kreskówki, ciuchy z wizerunkiem postaci, zabawki, gadżety. Natomiast Paddingotn? Za moich czasów kiedy byłem mały (a były to lata `90-te) nie słyszało się o nim w ogóle. Nic. Kompletne zero.
I zgadzam się również, że to żaden wstyd przyznać się, że czegoś się nie wie. To jest normalne, że nie o każdej książce, filmie czy kreskówce trzeba mieć pojęcie, wiedzieć o jej istnieniu. I nie ma w tym nic dziwnego.