Całkiem udany dokument traktujący o podejściu do hodowli koki jak i do walki z produkcją kokainy w kilku krajach, w których koka stanowi główne lub jedno z głównych źródeł dochodu ludności. Bardzo ciekawe i mądre jest zaprezentowane tu podejście stosowane w Boliwii, gdzie promuje się produkcję różnych produktów typu herbata, mąka, szampony itd. z koki, nie walcząc z produkcją koki, a walcząc z produkcją kokainy. Liście koki są zdrowe i nie uzależniają. Herbata z koki - yerba mate - ma właściwości podobne do zielonej herbaty - antyoksydacyjne, wspomagające trawienie itd. Niestety w Europie ogranicza się handel herbatą z koki niszcząc w ten sposób tak rozsądne kierunki boliwijskiej polityki gospodarczej.
W filmie przedstawiona jest sytuacja w Ekwadorze, Boliwii, Meksyku i chyba jeszcze gdzieś, co jednocześnie przeplatane jest wzmiankami o stosunku do narkotyków w krajach, w których są one spożywane - tych, do których są one przemycane. Wychodzi na to, że gdyby nie cała ta walka z narkotykami (w części krajów z intensywnym zaangażowaniem wojska, co czyni ulice podobnymi do ulic w kraju, w którym trwa regularna wojna, codziennie grzebane sa kolejne ofiary, a więzienia są przepełnione) prowadząca do eskalacji napięć, terroru i biedy w krajach, w których uprawia się kokę, walka na którą przeznaczane sa ogromne kwoty pieniędzy, narkotyki nie byłyby tak drogie, więc siłą rzeczy ich produkcja i przemyt nie byłyby tak opłacalne przez co na pewno uległyby zmniejszeniu. Tak więc można dojść do pytania - na ile wiele z tych antynarkotykowych działań ma na celu faktyczną redukcję narkomanii, a na ile chodzi o coś wręcz przeciwnego.
We wspomnianej Boliwii uprawiającym kokę bardziej opłaca się sprzedawać ją producentowi herbaty niż producentom narkotyków. Byłoby więc świetnie byleby tylko potem Boliwia mogła zarabiać na tej herbacie jak i innych produktach wytwarzanych z koki...
"Liście koki są zdrowe i nie uzależniają"-no nie wiem,to zależy w jakiej ilości,pamiętam jak kiedyś oglądałem jakiś dokument,gdzie tragarze żuli liście koki by mieć siłę,no i to dawało im ostry power ale co z tego,żuli zbyt często i ich serce w wieku 30 lat podobno było tak wymęczone jak u 50-latka,efekt był taki że żyli krócej...
No nie wiem, oni w tym filmie twierdzili, że były badania medyczne przeprowadzane przez już nie wiem jaki organ, jakąś międzynarodową organizację zdrowia czy coś w tym stylu i wynikiem tych badań były takie właśnie wnioski - brak efektu uzależnienia i właściwości zdrowotne. I nie wiem też czy to nie jest tak jak w przypadku większości rzeczy, że jak ktoś je/pije czegoś za dużo, to zawsze sobie zaszkodzi. Jak ktoś będzie jadł mnóstwo bananów czy czegoś innego zawierającego dużą ilość potasu, to jego serce też w końcu nie wytrzyma, a w ilościach normalnych te produkty - typu np. banany - są zdrowe.
W wielu herbatach jest np. kofeina. Przykładowo w Pu-erh jest jej bardzo dużo. No i sama Pu-erh jest jak najbardziej zdrowa, świetnie wspomaga przemianę materii, idealnie usuwa z organizmu szkodliwy cholesterol i toksyny, działa odchudzająco i też jako przeciwutleniacz i ma jeszcze ileś tam zalet, jednak jednocześnie, jeśli ktoś będzie pić jej za dużo, to też może zaszkodzić ze względu na zawartość kofeiny - jak najbardziej może prowadzić do zbyt silnego pobudzenia serca, arytmii itp. Też można sobie nią zaszkodzić na serce jeśli będzie się ją zażywać bez umiaru. Aaaa Pu-erh ma jeszcze jedną boską cechę, że kiedy jest się pijanym i człowiek jej się napije, to odurzenie alkoholem przechodzi - ona jakoś związuje coś tam czy blokuje, fakt faktem, że bardzo mi się podoba ten jej efekt, bo jest wprost czarodziejski, bo tak szybki i silny. Wiele osób twierdzi, że można też najpierw się jej napić, a potem iść na imprezę i człowiek się nie upije wypitym potem alkoholem. W ten sposób nie próbowałam, ale ten efekt na bycie już upitym jest naprawdę świetny. No chyba, że ktoś właśnie lubi być upitym. Ja osobiście czasem mam ochotę na pewien szumek, ale generalnie lubię smak alkoholu, a jego działania otępiającego nie lubię, więc jak dla mnie to cudowna sprawa.
Tak więc myślę, że co do koki może być podobnie. A pokazywali grupę hodowców koki, to faktycznie było aż śmieszne jak się napychali tymi liśćmi. Nie żuli tego tylko tak trochę, tylko mieli aż wypchane policzki i non stop wkładali sobie do ust nowe liście :P Wyglądali komicznie. To było zebranie hodowców i mogliby odpuścić na to zebranie, bo ośmieszali w ten sposób sprawę :P Coś takiego pewnie faktycznie zaszkodzi, ale robią to, bo chcą, więc w sumie ich sprawa. Kawa też ogromnie szkodzi, a jest powszechnie do kupienia. Alkohol także. No i apropos alkoholu - prohibicja też nie skutkowała zwalczaniem alkoholizmu i tak samo jest z narkotykami. Jak ktoś chce to brać, to i tak bierze. A najbardziej na tym wszystkim cierpią najubożsi z tych krajów, w których uprawia się kokę. Pokazywali np. Juarez, tak słynne z licznych codziennych morderstw i tortur kobiet, to tam w kółko kopią świeże groby - całe pole grobów, bo wiadomo, że trzeba kopać je na zapas, bo codziennie jest ktoś do pochowania - taki efekt ma ta cała walka z narkotykami. To podobnie jak z batalią przeciwko konopiom - były świetne do wyrobu papieru i tkanin, ale szczególnie papieru. Konopie rosły szybko, nie trzeba było wycinać wolno rosnących drzew, niszczyć planety i nawet chyba jakość tego papieru była lepsza, ale tego akurat już nie jestem taka pewna. Wiem, że to nie były konopie indyjskie, ale żeby wprowadzić ogólny zakaz uprawy konopi rozpętano propagandę anty konopiom indyjskim. Koniec końców cała walka przeciwko konopiom wynikła z interesów związanych z przemysłem drzewnym, nie natomiast z troski o zdrowie ludzi. No i tak to wszystko wygląda.
O, Kolumbii tam wyżej nie wymieniłam, a stamtąd pochodzi najwięcej kokainy - oczywiście o tym kraju także jest w tym filmie. Tak na marginesie - w nawiązaniu do Kolumbii - przychodzi mi tu do głowy ten świetny film "Maria łaski pełna". Polecam, bo widzę, że nie masz ocenionego, więc chyba nie widziałeś.
"Ja osobiście czasem mam ochotę na pewien szumek, ale generalnie lubię smak alkoholu, a jego działania otępiającego nie lubię, więc jak dla mnie to cudowna sprawa."-To ja odwrotnie lubię te otępienie :P
Interesowałam się tym tematem, a dokładniej samymi liśćmi koki. Jednakże zawsze gdzieś w trakcie wdarły się także jakieś informacje o kokainie, nie było to do uniknięcia.
Potwierdzam, że nieprzetworzone liście koki nie mają właściwości uzależniających (udowodnione, m.in. przez WHO - aczkolwiek innych badań było też sporo). Koka raczej pozytywnie oddziałuje na zdrowie, czasami czytając kolejne książki czy artykuły miałam wrażenie, że przeciwdziała wszystkim chorobom świata xD m.in. według różnych autorów (od czasów kolonizacji AŁ do dzisiaj) koka: uśmierza bóle brzucha, wzmacnia zęby i dziąsła, pomaga astmatykom (napar), łagodzi skutki oprzeń i ran (maść), dawniej leczono nią kiłę, histerię i hipochondrię ^^, leczy obrzęki i zapalenia płuc, pomaga w trawieniu, usuwa poczucie głodu, daje siłę oraz poczucie zwinności, pobudza niczym kawa, żucie polepsza krążenie krwi, wspomaga układ nerwowy itp. itp. Można by długo wymieniać - oczywiście nie wszystko na pewno okazałoby się prawdą i nie wszystko udowodniono naukowo.
Faktem jest, iż pomaga w zwalczaniu objawów tzw. "choroby wysokościowej" :D z tego żucie koki chyba jest najbardziej słynne (nie licząc tradycyjnych, religijnych aspektów).
Sam film mi się podobał - aczkolwiek czuję pewien niedosyt. Za dużo kokainy, za mało koki ^^ ciężko znaleźć w internecie jakiś film dokumentalny czy artykuł prasowy, który skupiałby się głównie na krzewie koka, a tylko wspomniał o kokainie. Szkoda! Bo muszę przyznać, że naprawdę byłoby o czym pisać^^ Już Inkowie (a nawet i wcześniejsze ludy) żuli kokę! W teorii mogli ją spożywać tylko wysoce urodzeni (ale później ofc przeszło to do mas).
BTW Indianie nie żują koki "ot tak" - jest pewien ściśle określony rytuał, bo trzeba umieć żuć :D poza tym Indianie praktycznie nigdy nie żują koki w samotności - dlatego pojawia się tu także aspekt społeczny ^^ Kończę ... bo mogłabym tak jeszcze długo xD a i tak nie wiem czy ktokolwiek pokusi się to przeczytać xD
Pokusi się, ja się już pokusiłam :) Fajnie, że się wpisałaś, bo już jakiś czas temu miałam zamiar sobie ten film przypomnieć, gdzieś go poszukać. A nie dość, że przypomniałaś film, to jeszcze dodałaś informacje od siebie. Jeśli będziesz chciała coś jeszcze napisać na ten temat to na pewno znajdzie się przynajmniej jedna osoba - w mojej postaci - która chętnie to przeczyta.
A może możesz mnie oświecić w kwestii herbaty yerba mate? Czy to jest zawsze herbata z liści koki, czy raczej jest to jakiś szczególny rodzaj traktowania/przygotowania liści (na podobnej zasadzie jak to, że raz daje się im dłużej dojrzewać, raz krócej itp.itd.), ale robi się to z różnych roślin? Bo po tym filmie pytałam jednego faceta mającego stoisko z herbatą i ogólnie dosyć dobrze zorientowanego, która herbata z czego jest, skąd pochodzi, jaka marka ma jakie własności itd. i on twierdził, że yerba mate, którą sprzedaje nie jest z koki. Całkiem prawdopodobne, że się mylił, bo ludzie raczej wolą unikać przyznawania, że w czyms jest koka, bo od razu przychodzi to negatywne skojarzenie z kokainą i przez to taka mylna informacja - że to z czegoś innego - może się łatwo rozpowszechnić. Orientujesz się może jak to jest?
Znaczy się 'yerba mate' to z tego co wiem nazwa własna - herbatka z liści jakiegoś krzewu (bynajmniej nie koki - Internet mi podpowiada, że ostrokrzewiu paragwajskiego - w sumie w Paragwaju yerba jest produktem narodowym więc bardzo to możliwe, że z tego krzewu :D).
Herbatka z koki nazywa się po prostu Mate de Coca i jest czymś innym niż yerba. Więc sądzę, że handlarz Cię nie okłamał. Poza tym w PL na pewno nie jest legalne sprzedawanie produktów z koki.
Szczerze powiedziawszy nie wiem nawet czy legalne jest przewożenie produktów z koki do PL tylko w poj. sztukach na użytek włąsny. Wiem, że wielu osobom się udało - bo ja np. próbowałam cukierków z koki ale czy jest to 100% legalne? Nie jestem pewna. Kiedyś próbowałam znaleźć jakieś info w Internecie ale nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Zainteresuję się tym bardziej gdy będę chciała wyjechać do AŁ :D
O, widzisz, czyli po prostu usłyszałam wtedy w tym filmie "mate" (mate de coca) i uznałam to za yerba mate, bo w jednym i drugim określeniu jest "mate" :P
Szkoda. Myślałam, że w tej postaci da się ją zdobyć. Już nie pamiętam tego filmu, ale zdawało mi się, że tam była mowa, że w produktach sprzedawanych na rynek europejski jakaś zawartość koki jest dopuszczalna, ale pewnie masz racje, że nie.
Tak, to jedź do AŁ, zdobądź kontakty hehe i daj znać jak już będziesz "kanałem", to chętnie coś od Ciebie kupię :P
A co do kokainy i mojego "ulubionego" psychoanalityka Sigmunda Freuda to osobiście nie wiedziałam wcześniej, że był on wielkim propagatorem tego narkotyku. Trochę paradoksalnie uważał, że kokaina może zwalczać uzależnienie od morfiny. Sam ofc też ćpał :D
A może on popierał nieco inną postać niż to, co obecnie nazywa się kokainą? I może tamta postać faktycznie nie była taka szkodliwa jak ta obecna. No bo nie sądzę, żeby robił to w ten sposób jak pokazano w tym filmie. I też na pewno istotne jest stężenie.
Freud najnormalniej w świecie ćpał - w jaki sposób nie wiem, ale działanie było takie samo jak teraz ^^ Tylko, że w tamtych czasach (XIX w.) kokaina tak naprawdę uznawana była za lekarstwo, np. polecano ją dzieciom na ból zębów (jako cukierki). Stężenie rzeczywiście mogło być różne ale to może jedynie zmieniało lekko poziom 'doznań'. Dopiero później dowiedziano się o jej szkodliwości i zakazano użycia. Tuż po odkryciu kokainy czyli po 1860 roku polecało ją wielu lekarzy - tych mniej słynnych i tych bardziej, jak, np. Freud. Jak to przeczytałam zaczęłam się śmiać, że już wiem w jaki sposób wymyślił on te wszystkie swoje teorie i dlaczego był moim zdaniem tak poEbany.
BTW odkrywca kokainy, który w momencie wyizolowanie tegoż narkotyku miał 25 lat zmarł rok później, przypadek? coś mi się wydaje, że próbował tego co stworzył (co też wspomina się w różnych źródłach) więc nie sądzę aby kokaina na samym początku była mniej szkodliwa niż teraz ^^
Prawdę mówiąc mam prawie żadne pojęcie o kokainie. Był taki serial dokumentalny, w którym w każdym odcinku omawiano jeden narkotyk. Gdzieś to nawet mam zachowane, ale jeszcze nie obejrzane. Może po tym będę trochę mądrzejsza :) (nadzieja matką głupich, co nie przekreśla że w przyszłości mądrzejszych :P ). I tak jak pisałam, nie pamiętam już jak oni dokładnie robili tę kokainę w tym filmie, pod którym piszemy, ale to chyba było stosunkowo proste z tymże co mnie dosyć wtedy zadziwiło dodawali w toku produkcji cementu. I no nie wiem, ale myślę, że kiedyś po prostu mogli robić to jednak inaczej (jakos tak nie chcę mi się wierzyć, że też dodawali cement, a i nie wiem jakie on ma znaczenie w całym procesie i co mogło być jego zamiennikiem i jeśli coś było to czy dawało identyczny efekt, czy jednak nieco inny) i mieć nieco inny efekt.
No i ta kwestia stężenia. Też przyznaję, że nie wiem jaki jest dokładny mechanizm działania kokainy, ale chodzi mi o takie najprostsze kwestie, jak ze wspomnianą herbatą Pu Erch - kiedy ktoś jej pije umiarkowane ilości działa nań zdrowotnie, jeśli trochę większe - niekoniecznie dla wszystkich za duże, ale dla danej osoby - prowadzi już do zbyt dużego pobudzenia, arytmii itd., więc ogólnie szkodzi zdrowiu zbyt mocno pobudzając organizm, co jest działaniem podobnym jak w przypadku dopalaczy (sam ten efekt nadmiernego pobudzenia i przez to szybszego wyniszczenia organów), a gdyby tak komuś dać stężony preparat odpowiadający powiedzmy kilkudziesięciu szklankom normalnego naparu, to pewnie by się go zabiło albo przynajmniej byłoby to mocno niebezpieczne. W przypadku kokainy w grę wchodzi też oczywiście obróbka, ale tutaj chodziło mi o samo to stężenie, że jednak robi istotną różnicę. Więc może dawanie cukierków z kokainą czy może jednak po prostu jakimś koncentratem z koki na ten ból zębów - może to faktycznie pomagało bez żadnych skutków ubocznych. Rzecz jest faktycznie interesująca.
No i też jest kwestia tego, że kokaina działa na różne neuroprzekaźniki w związku z czym jej efekt na konkretną osobę też jest uzależniony dość mocno od tego z jakimi poziomami owych neuroprzekaźników oraz innych substancji (w sensie ogólnego stanu/równowagi organizmu) się do niej startuje. Kokaina, przynajmniej ta współczesna, ma oczywiście zdecydowanie negatywne działanie i w porównaniu z nią marihuana wydaje się nieszkodliwa i wręcz polepszająca zdrowie, ale fakty są takie, że marihuaną też można sobie zrobić krzywdę. W zależności od poziomu serotoniny osoby, która ją zażyje, konsekwencje mogą być całkiem poważne aż po schizofrenię. A jednocześnie, jak wiadomo, w wielu przypadkach marihuana daje bardzo korzystne rezultaty i świetnie się sprawdza w terapii osób z nowotworami, ale nie tylko. Może więc Freud podając kokainę niewspółczesną i w jakichś określonych dawkach i w dodatku osobom o określonych problemach (czyli z określonym poziomem neuroprzekaźników itd.) - może naprawdę uzyskiwał polepszenie. Ludzie często nie biorą pod uwagę tego, że często to, co komuś choremu pomoże wyzdrowieć podane komuś zdrowemu zaszkodzi.