Jeden z tych filmów gdzie pomysł jest prosty a zarazem genialny - banalna drabinka na jachcie staje się przyczyną olbrzymiej tragedii. "Open Water 2" ma wszystkie elementy dobrego dreszczowca, trzyma w napięciu a sytuacja w jakiej znaleźli się bohaterowie przyprawia o gęsią skórkę. Scenarzysta znakomicie podbił stawkę - nieszczęśnicy walczą nie tylko o własne przetrwanie, ich zguba sprowadzi bowiem straszliwą śmierć głodową na dziecko, które zostało na jachcie. Dziwne że ocena tego filmu jest taka niska. W zalewie tandety "Open Water 2" naprawdę zasługuje na uznanie.
pierwsza czesc byla nudna i ciagnela sie jak flaki z olejem, tu chociaz ze soba rozmawiaja, cos sie dzieje w tym filmie, nie to co w tamtym
W tamtym też się działo. Różnica polega przede wszytkim na tym, że w pierwszej części bohaterowie znaleźli się w dramatycznej sytuacji przez nieswoją głupotę/niedopatrzenie, a w drugiej - z własnej winy. Zastanawia mnie najbardziej jedno: dlaczego tyle osób musiało zginąć, zanim najgłupsza z postaci zdecydwała się na rozwiązanie, które koniec końców okazało się skuteczne?