Jak myślicie, po tym co zrobiła matka Maisie (zostawiła ja z Margo i Lincolnem), okazała się być
dobrą czy złą matką?
Dziewczynka sama chciała tam zostać bo z nimi czuła się kochana i matka mogła zrobić to dla jej
dobra. Ale w sumie gdyby nie skupiała się na swojej karierze (ona i ojciec), nie doszłoby do takiej
sytuacji.
Mam dylemat... Nie wiem co myśleć o tych rodzicach. Kochali swoje dziecko i walczyli o nie, ale
może to była tylko zwykła rywalizacja, byłego małżeństwa i tak samo kłóciliby się o psa gdyby nie
mieli dziecka.
Dobra matka myśli o dobru dziecka a nie o tym, by szybko znaleźć sobie męża, żeby z kolei tylko dokopać byłemu. Nikt Maisie nie pytał o zdanie z kim woli zostać - ani matka, ani ojciec, ani sąd.
To czy matka była dobra czy zła, bo zostawiła dziecko w ostatniej scenie zależy od tego co wtedy poczuła. Czy zauważyła, że córka tak naprawdę jej już nie kocha, czy też zostawiła ją bo zawadzała by jej we "wspaniałym" tournee. Prawdziwymi przyjaciółmi dziecka okazali się być naprędce wykorzystani i zostawieni przez karierowiczów znajomi, którzy jednak znajdowali zawsze więcej czasu i troski dla głównej bohaterki niż rodzice.
Przełomową sceną w filmie była dla mnie próba studyjna matki, gdy Lincoln zaczyna okazywać wobec Maisie normalne, ojcowskie uczucia starając się wcielić w rolę ojczyma, ale przede wszystkim nawiązać bliski kontakt emocjonalny z dzieckiem poprzez bycie kompanem jej zabaw i gdy po chwili zagniewana o to matka odrywa swą pociechę od niego. To ją w moich oczach dyskredytuje.
Masz rację co do tego, że dziecko - jego posiadanie - stało się przedmiotem wykazania się kto był "lepszym" rodzicem.
Film kończy się w dobrym momencie, bo ciężko sobie wyobrazić by Maisie została na dłużej w rękach Lincolna i Margo, niestety ze szkodą dla dziewczynki, która prawnie należy przecież do rodziców, bądź jednego z nich gdy się rochodzą...
Oboje byli zwykłymi nieodpowiedzialnymi idiotami, którzy nie powinni mieć dzieci. Przez cały czas krew mnie zalewała patrząc na ich egoizm i na Maisie, która jak na swój wiek wydawała się wiele rozumieć, ale też była tak spokojna, tak kochała wszystkich, że i tak bardzo kochała rodziców.
Myślę, ze to co matka zrobiła na końcu było jej najlepszą decyzją. Zrozumiała, ze dziewczyna potrzebuje takiej czystej miłości, nieproblemowej. Sama jej tego nie mogła zapewnić, chociaż kochała ją bardzo. Jednak i dla ojca i dla niej najważniejsza była kariera.
Z pewnością nie zostanie z nimi na zawsze, ale przynajmniej zazna szczęścia, a to najważniejsze.
Podpisuję się pod tym co napisała Biedroneczka.
Pytanie jest retoryczne. Dobra matka nie stawia na pierwszym miejscu swojej kariery, tym bardziej wiedząc że tatuś też ma córkę głęboko w poważaniu. Moim zdaniem ta cała farsa też przypominała zwykłą rywalizację między dwojgiem ludzi którym się nie udało i którym teraz za wszelką cenę zależy żeby sobie dopiec. Kiedy odechciało im się walczyć ze sobą, okazało się że dziecko w tej całej sytuacji też już nic nie znaczy.
Końcowa scena mówi wszystko. Gdyby Susanna faktycznie zrozumiała jaki popełniła błąd rzuciłaby w cholerę trasę, "karierę", coraz to nowych kochasiów i postanowiła naprawić to co przez ostatnie miesiące usilnie psuła a jednocześnie to co powinno być dla rodzica najważniejsze - relacje z dzieckiem. Tymczasem dała jej kilka prezentów, uroniła łezkę i odjechała w siną dal. To chyba wszystko wyjaśnia.