Fulci mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Oczywiście nie wspiął się jak zwykle na jakieś wyżyny geniuszu, ale stworzył film "aż niezły" czyli jak na niego to niebywałe. Mamy tu krwawy kryminał rozgrywający się w Nowym Jorku i bardzo ładnie przedstawiono życie tego miasta nocą. Czuć wręcz atmosferę podobną do tej w "Zbrodniach namiętności" Russella. Dodatkowo, wszyscy bohaterowie mają "coś" do ukrycia, każda ma jakieś małe zboczenie, do którego nie przyznaje się głośno. Nawet dzielny porucznik czasami korzysta z usług prostytutki. Fulci pokazał nam świat w którym ściany oblepione są stronami porno-magazynów, ciało można kupić za niewielką cenę, a neony zaślepiają zdrowy rozsądek. W porównaniu z Russelem zrobił to bardzo płytko, ale jednak mnie tym ujął.
Reżyser dał nam również to co zwykle możemy znaleźć w jego filmach- marne aktorstwo, bzdurne dialogi, nielogiczne rozwiązania i nadmiernie krwawe sceny. Mimo wszystko- nie odgadłem kto jest mordercą, a jego głos ala' "Kaczor Donald" to też oryginalne rozwiązanie. Słabe, ale jednak 6.