Poza krajobrazami, scenografia jak i momentami muzyką ten film nie zaoferował mi tego co chciałem. Nastawiałem się na dobry dramat przygodowy, survival a dostałem... nudy i fatalne poprowadzenie historii. Ten film miał potencjał, mógłby być niezłym widowiskiem, ale najczęściej kamera pokazywała zmęczonych marynarzy... W ogóle miałem wrażenie, że niektóre sceny kręcił jakiś amator. Owszem są też piękne ujęcia krajobrazów, ale to za mało. Dialogi do mnie nie trafiały. Jakoś w pamięci mam tylko pierwszą scenę na łódce z niedźwiedziem polarnym i tyle. Dałem 5, choć pewnie to i tak za dużo.
No bo to nie jest "dramat przygodowy, survival ", niestety. Jak masz ochotę na takie wrażenia - włącz sobie przygody piratów z Karaibów albo Bear Grylls'a. "najczęściej kamera pokazywała zmęczonych marynarzy" - a przepraszam co miała pokazywać - radosne pląsy i szanty na pokładzie? Na jednej z najtrudniejszych w historii wypraw morskich na połnocy? To dramat historyczny, akurat bardzo wiernie opowiedziany przebieg trzeciej wyprawy Barentsa. Dopiero po 300 latach Norwedzy znaleźli "chatę przetrwania" i pozostawione w niej przedmioty należące do wyposażenia wyprawy. Jedyny minus to, że nie wspomniano o zasługach/odkryciach Barentsa, bo opierając wiedzę na samym filmie niezorientowanemu (leniwemu) widzowi trudno zrozumieć, skąd takie wielkie uznanie i pamięć po trzech "nieudanych" próbach. A przecież odkrył Spitsbergen, Wyspę Niedźwiedzią, przepłynął Morze Murmańskie (Barentsa) i dotarł na północny kraniec Nowej Ziemi, gdzie utknął - o czym opowiada film. No i jeszcze opisany przez Gerrita de Veera, a doświadczony przez członków wyprawy słynny miraż arktyczny "efekt Nowej Ziemi" (pojawienie się dnia na długo przed koncem nocy polarnej), który czekał na wyjaśnienie jeszcze wiele lat potem. Na końcu jest dedykacja: "wszystkim, którzy popłynęli". Połowa nie wróciła, z Barentsem włącznie. Nie wiem czego można jeszcze chcieć: historyczna prawda, piękne zdjęcia i muzyka, dobra gra aktorów. Żeby tak w naszym kinematograficznym grajdole komuś się chciało nakręcić taki film: słynnych polarników, taterników, alpinistów, himalaistów, żeglarzy i podróżników, odkrywców mieliśmy na pęczki. Nasi pożal się boże twórcy potrafią tylko marnować taśmę filmową, a widzowie bezmyślnie krytykować innych......
Obiema "rencyma" podpisuję się pod słowami lilo61. Film nie spełnił Twoich oczekiwań bo spodziewałeś się widowiska przy którym zeżresz karton popcornu, popijesz colą i bekniesz zadowolony z trzymającej w napięciu fabuły, zwrotów akcji, pościgów... Trafiłeś źle, ale to nie wina filmu, tylko Twojej ignorancji. Gdybyś wiedział o czym traktuje, to zupełnie inaczej byś się do niego nastawił, a i Twoja ocena byłaby zgoła inna. Film niezwykle wiernie przedstawił odczucia towarzyszące marynarzom żeglującym w nieznane, strach przed śmiercią, ośmieszeniem, zawodem sprawionym pobratymcom. Ich zachowania w obliczu śmierci, głodu i bezsilności to cudowny obraz doli odkrywców - moim zdaniem, bohaterów ludzkości. A Tobie polecam "Piratów z..." - tam też są ładne widoczki, akcja, ect.
Hah, lubię poczytać sobie wywody gośćia, który wie lepiej ode mnie co jest dla mnie lepsze. Nie chciałem wybuchów, widowiska na poziomie Disneyowskich przygodówek. Chciałem po prostu dobry dramat przygodowy w stylu "Pan i Władca:Na krańcu świata", ale niestety historia choć ciekawa została przedstawiona słabo, źle poprowadzono opowieść, nudno a potencjał był duży - wystarczyłoby tylko bardziej skupić się na postaciach drugoplanowych a nie wyłącznie na głównym, mało wyrazistym bohaterze, który dla mnie pozostanie cieciowatym skinheadem z filmu "Skin". Owszem, film przedstawia prawdziwą historię i nie chciałbym nawet aby podkoloryzowane to było nie wiadomo jakimi zwrotami akcji czy humorem. Chciałem tylko rzetelnie zbudowanej historii i choć moze tutaj taka jest,a le przedstawiona w sposób, który mi się nie spodobał.
Jak już wcześniej napisałem (a czego zdaje się nie zauważyłeś), to nie jest holywoodzki film przygodowy. To dramat historyczny - nie przygodowy. Tu nie znajdziesz niczego o czym wspomniałeś, bo film miał za zadanie opowiedzieć historię przerażającej bezsilności człowieka w starciu z nieznanym. "Pan i Władca..." to czysta akcja, trzymająca w napięciu, przyciągająca widza masowego. Tutaj trzeba było opowiedzieć, jak kilkunastu marynarzy spędziło kilka miesięcy w drewnianej chacie pośrodku lodowego pustkowia. Wierzę, że Tobie udałoby się to opowiedzieć dużo lepiej i dynamicznie...
Piszesz:
"...film przedstawia prawdziwą historię i nie chciałbym nawet aby podkoloryzowane to było nie wiadomo jakimi zwrotami akcji czy humorem. Chciałem tylko rzetelnie zbudowanej historii i choć moze tutaj taka jest,a le przedstawiona w sposób, który mi się nie spodobał."
Nie chcesz koloryzować historii,ale jak ją dostajesz niepodkoloryzowaną, to film Ci się nie podoba? Nie zrozum mnie źle. Mi na prawdę obojętne jest czy Ci się spodobał czy nie, ale jak widzę, że wypisujesz swoje dyrdymały względem oczekiwań co do filmu, to zastanawiam się czy sam Reinout Oerlemans nie powinien Cię przeprosić.
Tutaj trzeba było opowiedzieć, jak kilkunastu marynarzy spędziło kilka miesięcy w drewnianej chacie pośrodku lodowego pustkowia. Wierzę, że Tobie udałoby się to opowiedzieć dużo lepiej i dynamicznie... - nie chodzi mi o dynamikę, ale o sposób przedstawienia tej historii - czemu nie ma później nawiązania do sceny gdy zabijają niedźwiedzia polarnego, można byłoby urozmaicić ich leżenie w chacie, skupić się nawet na tym, polowania, próby znalezienia żywności- cokolwiek, byleby nie cały czas skupianie się na ich bezczynności, o której wiadomo, że wtedy po prostu dominowała. Nawet jak kapitan kąpie się w bali, to czeka się na coś ciekawego, co powie a tu jakieś dyrdymały etc. Resztę irytujących rzeczy nawet już nie pamiętam, bo nie zapisały się w pamięci. Film nie jest zły, ale dobry też nie. Oczekiwania miałem większe. Tyle.
,,można byłoby urozmaicić ich leżenie w chacie''
dokładnie! dać jakieś kolorowe koce, pokazać ich jedzących jakaś sałatkę z owoców morza (w koncu byli na morzu) czy grających w karty.. ba... na pewno robili dużo ciekawych rzeczy leżąc bez zbyt dużych zapasów jedzenia, zmarznięci w tej beznadziejnej sytuacji, kilka miesięcy bez światła słonecznego...
ta... tez uważam ze można było jakoś urozmaicić ich leżenie w chacie- jakieś szanty, granie na harmonijce czy co tam mieli.
no i więcej śmiechów bo jakiś taki smutnawy ten film eh...
Wystarczyłoby wprowadzić sceny polowań, które z tego co znalazłem (po pobieżnym i krótkim poszukiwaniu) w internecie miały miejsce. Był motyw lisów polarnych i pułapek, był lew morski (chociaż nie wiem czy faktycznie na nie polowali) i był niedźwiedź sztuk 1 (a było ich więcej). Można by było mniej koncentrować się na pisarzu okrętowym Gericcie de Veer i np. scenę pożarcia marynarza przez niedźwiedzia należycie poszerzyć. Niewielkie zabiegi a ile by zmieniły w odbiorze dzieła, dodałyby odrobinę akcji w chatkowej (aczkolwiek zrozumiałej) stagnacji.
Sam film jednak bardzo fajny (chociażby scena wpadnięcia na mieliznę, zgniatania kadłuba), szczególnie wpada w ucho świetna muzyka. Tylko momentami nieco się dłuży.
Aaaaachaaaachaaaachaaa dobre. Kolorowe koce, drineczki z palemką i szybkie przewracanie się z boku na bok, trochę dragów i panienek, i dostawałby same 9 i 10 na filmwebie :D A wszystko powinno zostać okraszone muzyką hip hop.
Otóż okazuje się, że wielkie odkrycia rodziły się w mozole, bólu, brudzie - bez efektów specjalnych i błysków fleszy i niestety część współczesnej widowni (tzw pokolenie fast food), nie umie zaakceptować tego faktu. A szkoda.
"Nawet jak kapitan kąpie się w bali, to czeka się na coś ciekawego, co powie a tu jakieś dyrdymały" ha hah, jak to mówią Amerykanie: "You made my day" :D
W sumie zgadzam się z tym co piszesz w tym temacie. Jak dla mnie był to film na 7/10 ale do momentu zatopienia statku; potem już zrobiło się z tego nudne, rozwleczone filmidło bez wyrazu, które się nie tyle ogląda co "męczy" i patrzy na pasek odtwarzania, ile jeszcze zostało do końca. Tą drugą, gorszą część oceniłbym na 3/10, więc moim zdaniem najbardziej wyważona i sprawiedliwa ocena to 5/10.
Rzeczywiście, scenografia to najmocniejsza i w sumie jedyna naprawdę warta uwagi strona filmu, co nie najlepiej o nim świadczy, bo pełnometrażowy film powinien wybronić się i zainteresować widza przede wszystkim przedstawioną historią, czyli fabułą. Muzyka też fragmentami dobra, ale ma to znikomy wpływ na odbiór całości.
Nawiasem mówiąc, zabrałem się za ten film niechcący, bo myślałem że obejrzę rosyjską "Nową ziemię" z 2008 r. (ten sam polski tytuł), a kiedy na początku zorientowałem się że to jednak co innego, to i tak jakoś postanowiłem obejrzeć. Raczej nie warto było, chociaż na ogół lubię takie spokojniejsze filmy, bez przeładowania fabuły nadmiarem akcji.
Niestety film rzeczywiście jest słaby. Szczerze powiedziawszy wolałbym obejrzeć film dokumentalny o Barentsie bo z pewnością byłby krótszy a za to bogatszy w wiedzę. Po obejrzeniu filmu odniosłem wrażenie, że komuś nie chciało się porządnie wykonać roboty albo wzieli się za to jacyś amatorzy. Nie ma tego "dzieła" nawet co porównywać do "Wyprawy do raju" Ridleya Scotta, gdzie sposób opowiedzenia historii wywoływał jakieś emocję u widza. W "Nova zembla" jedyne momenty gdy nie odczuwałem nudy i zawiedzenia to wspomniana już początkowa scena z ubijaniem niedźwiedzia wiosłem, piką, arkebuzem i siekierą a także przeciągania pod kilem jednego koniobijcy, któremu spodobał się rysunek roznegliżowanej dziewczyny.
Obejrzałem cały film, a tej sceny z ubijaniem niedźwiedzia nie pamiętam. W pierwszej scenie przygotowywali się na atak niedźwiedzia, ale ten odpuścił. W drugiej scenie niedźwiedź zabił Hermena, a w trzeciej ktoś z załogi jednym strzałem go zabił(jakby nie mogli tak na początku). Ale ubijanie? Kiedy dokładnie to było?
Na samym początku jest w zwolnionym tempie jak machają, krzyczą a potem kamera przez chwile pokazuje martwego niedźwiedzia z powbijanymi bosakami etc.
Sam początek? Wtedy się jeszcze nie skupiałem na filmie, więc mogło mnie ominąć.
Nie wiem co napisać. Twórcy chyba nie za bardzo potrafili opowiedzieć taką historię. Czym wypełnić czas filmu. Stąd chyba te reminiscencje pisarza. Za mało survivalu. Piękna muzyka, momentami krajobrazy. Za bardzo chyba skupiono się na osobistych animozjach bohaterów. Za mało walki z przyrodą. Nie wiem... Czegoś brak. Mimo to obejrzeć warto.
tak, film miał potencjał, o czym świadczył początek. "pierwsza część", do momentu, gdy jeszcze nie osiedlili się na tytułowej Ziemi, była obiecująca. dalej już mamy spowolnienie akcji i w sumie nic ciekawego się nie dzieje.
rozumiem, że jest to dramat historyczny oparty na faktach, więc niewskazane jest zmienianie przygód towarzyszącym tej wyprawie, ale chyba można było tą historię opowiedzieć nieco ciekawiej