Nigdy w życiu!/film/Nigdy+w+%C5%BCyciu-2004-1046682004
Pressbook
Inne
Szukając Bridget Jones
Zarówno powieść Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones", jak i nie mniej głośny film Sharon Maguire, opisują z wdziękiem i poczuciem humoru rozterki współczesnej kobiety, która próbuje uwolnić się spod dyktatu modnej prasy kobiecej i nie przestaje szukać właściwego partnera "na życie". Sukces książki i filmu zawiera się w zuchwałym uogólnieniu - wprawdzie bohaterka jest Brytyjką, ale jej problemy zdają się w równym stopniu dotykać przedstawicielek innych nacji. Czy jednak do końca? "Dziennik Bridget Jones" rozbudził apetyt na analizę sytuacji, w jakiej znalazła się współczesna kobieta, w kontekście obyczajów i spraw lokalnych. Także polskich. Szukanie rodzimej Bridget Jones zaczęło się wraz z polskim wydaniem powieści Helen Fielding. Spośród kilku bohaterek polskich powieści współczesnych, pretendujących do tego miana, krytycy i czytelnicy wybrali Judytę - bohaterkę powieści "Nigdy w życiu!" Katarzyny Grocholi. Wybór nie był przypadkowy - napisana ze swadą i poczuciem humoru powieść Grocholi zachowuje na poły felietonową formę (także inspiracją dla Helen Fielding były jej felietony), pozwalającą na pewien dygresyjny charakter podejmowanych tematów, ale i daje wrażenie chwytania życia na gorąco. To właśnie wrażenie wydaje się podstawą sukcesu książki, która wprowadza swoją bohaterkę w świat spraw uniwersalnych, z drugiej jednak strony mocno zaznacza polski kontekst - zarówno obyczajowy, jak i społeczny. Joanna Polak, recenzentka Internetowego Magazynu Kulturalnego "Koneser", tak pisała o powieści Katarzyny Grocholi: "Ostatnio powstają masowo książki pokazujące bez upiększeń obraz współczesnej kobiety. Ten stan rzeczy jest poniekąd wywołany przez coraz liczniejsze głosy domagające się równouprawnienia, nie jest to jednak do końca tak jednoznaczne, teksty takie jak "Nigdy w życiu!" wyszydzają bowiem każdą formę radykalizmu, dostaje się także feminizmowi. Podsumowując - Grochola wpisuje się w nurt prozy kobiecej, ale stoi na przeciwległym biegunie niż twórczość Izabeli Filipiak czy Kingi Dunin. Nie jest walcząca w sensie postulowania zmian istniejącego stanu rzeczy, propaguje raczej docenienie roli zwykłej kobiety obarczonej siatami i dziećmi. W porównaniu "Dzienników Bridget Jones" i "Nigdy w życiu!" (czego się nie uniknie) krytycy przyznają jednak prymat Grocholi, gdyż jej książka jest dużo bardziej intelektualna, mimo że ciężko jest zaliczyć ją do literatury ambitnej. Ma w sobie wiele uroku i lekkości, poza tym własne przemyślenia bohaterki nie są pozbawione cennych uwag na temat życia. Jest po prostu świetną rozrywką dla kobiet lubiących czytać o samych sobie. Gdyby ująć rzecz procentowo, Judyta w 30 procentach jest postacią fikcyjną, w 70 - mogłaby uchodzić za członkinię naszego społeczeństwa. Jeśli ktoś lubi przeglądać się w zwierciadle (nawet jeśli jest ono odrobinę krzywe), serdecznie polecam tę książkę".
Co dałam z siebie Judycie?
Mówi Katarzyna Grochola, autorka powieści: Użyczyłam książkowej Judycie swoich doświadczeń i obserwacji świata, swojego zawodu "odpowiadaczki na listy", swoich przyjaciół. Moja córka była pierwowzorem książkowej Tosi, podkreślam - książkowej, bo filmowa jest zupełnie inna. Moje zwierzęta, zapytane czy nie miałyby nic przeciwko temu, żeby znaleźć się w książce, pomerdały ogonami i zamiauczały przyjaźnie. Koty Judyty zostały tak samo nazwane jak moje i moich sąsiadów, ale po co szukać imion innych niż te, które włóczą nam się po ogrodzie. W sierpniowe noce tak samo jak Judyta krzyczymy z moją sąsiadką, przywołując je do domu: "Zaraz", "Potem", "Ojej", "Ratunku". Moja Judyta ma tak samo jak ja bałagan w notesie: woda pod H jak "hydraulik", gaz pod P - "projekt". Ktoś mi kiedyś zarzucił, że normalni ludzie nie robią takich notatek. Poskarżyłam się przyjacielowi, poukładanemu i ważnemu człowiekowi, który wyjął swój notatnik i powiedział: "zaraz sprawdzimy". I pod P znalazł adnotację "Pani Jola". Judyta nie musi udawać, że jest inna niż jest i cieszę się, że to się okazało jej siłą. Ale nie zapominam, że o ile Judyta jest w stu procentach mną, to ja jestem zaledwie w jednym procencie Judytą. I mimo świadomej pożyczki ja jestem ja, a ona jest ona. Na białym koniu nigdy nie podjechał pod mój dom mężczyzna - tak jak przyjechał do Judyty. Ale też Judycie się nie zdarzyło, żeby pewnego dnia stanął przed furtką nieznajomy i powiedział: "Jestem twoim prezentem urodzinowym". A mnie tak. Mówi Ilona Łepkowska, autorka scenariusza: Przede wszystkim trochę czasu i dużo uwagi. Czasu potrzebnego na napisanie scenariusza i uwagi, by przy tej okazji jak najmniej uronić z książki. Zależało mi na tym przede wszystkim dlatego, że zarówno Kasię Grocholę jak i Judytę poznałam i polubiłam już sporo wcześniej i nie chciałam, by w czasie procesu adaptacji książki którejkolwiek z nich stała się krzywda. Podarowałam bohaterce filmu kilka moich, całkiem własnych, dialogów i podrzuciłam też parę kwestii, jakie w toku 25-letniego procesu wychowawczego usłyszałam od własnej córki. Judyta musiała na nie odpowiedzieć, choć była nimi zaskoczona chyba tak samo, jak kiedyś ja. Myślę, że w dużej mierze ja dałam Judycie twarz Danuty Stenki, bo do końca wytrwale uczestniczyłam w castingach do głównej roli (jako współproducent filmu, rzecz jasna!), najpierw odrzucając kolejne kandydatki. Potem poświęciłam wiele wysiłku, wytoczyłam wszystkie argumenty, jakie tylko przychodziły mi do głowy i użyłam całej swojej siły przekonywania, by to właśnie Pani Danuta, a nie kto inny, zagrała tę rolę. Uczestniczyłam także w decydującej mierze w wyborze reżysera i z ufnością oddałam Judytę pod opiekę Ryśka Zatorskiego, bo byłam pewna, że zaopiekuje się naszą bohaterką. A proszę mi wierzyć, Ryszard naprawdę umie zadbać o kobietę (jako reżyser, rzecz jasna!). Siły, poczucia humoru oraz niezłomnej wiary w to, że nigdy w życiu nie należy się poddawać nie musiałam Judycie dawać, bo zawsze je miała. Mam nadzieję, że teraz my wszystkie - Judyta, Kasia, Danuta i ja dajemy to właśnie poczucie i siłę widzom, którzy zechcą przyjść do kina na nasz film. Mówi Danuta Stenka, odtwórczyni filmowej roli Judyty: Poza tym, co jest oczywiste - czyli ciało, głos, odruchy, uczucia, emocje, nie bardzo potrafię odróżnić co jej dałam, od tego, co w niej swojego znalazłam. Być może, jak w zbiorach matematycznych istnieje po prostu część wspólna, która należy i do niej, i do mnie. Co mieści? Na pewno potrzebę poczucia bezpieczeństwa, miłości, potrzebę podążania ścieżkami jakiejś podstawowej uczciwości i tam znajdowania sobie towarzyszy... No i nadzieję, nadzieję mimo wszystko - taką która nie pozwala utonąć w największych nawet problemach, tragediach, która pomaga wymykać się im i zaczynać od początku, niewielkim ale ciągle obecnym światełkiem, wskazującym drogę. I chyba właśnie na tym polega sukces Judyty powieściowej, to jest jej siłą. Część wspólna. To dlatego identyfikują się z nią kobiety w różnym wieku, o różnej pozycji społecznej, charakterach i różnych sytuacjach życiowych.... One są częścią Judyty, albo inaczej - część Judyty jest w nich. Noszą ją w sobie, mają ją na własność. A ona kiedy sięgają po powieść budzi w nich to co wspólne ale nieuświadomione, to co leży gdzieś na dnie duszy, niewykorzystane a niezbędne do życia. No i rozgadałam się na temat powieściowej Judyty. A ile tej Judyty, którą ja również noszę w sobie jest w Judycie filmowej? Już nie wiem ... po prostu nie wiem. Będę musiała obejrzeć ten film....
Świat Judyty
Powieściowa Judyta jest kobietą przed czterdziestką, prowadzącą dom zapracowanemu mężowi i wychowującą nastoletnią córkę. Ma rozwiedzionych rodziców, a także grono znajomych, wśród nich oddaną przyjaciółkę Ulę. Pracuje w redakcji jednego z pism kobiecych, odpowiadając na listy czytelników. Może powiedzieć o sobie, że jest kobietą szczęśliwą - do czasu, kiedy jej mąż nie tylko ją zdradzi i porzuci, ale i wbrew wcześniejszym obietnicom wyrzuci wraz z córką z mieszkania. Za namową przyjaciółki Judyta postanawia wybudować dom pod Warszawą, nie do końca świadoma trudności, na jakie się decyduje. Czeka ją mieszkanie kątem u przyjaciół, ale także starania o utrzymanie, więcej - poprawienie - swej sytuacji zawodowej. Od momentu otrzymania rozwodu szczęście jej sprzyja - wyrzeczenia i kłopoty wydają się stosunkowo niewielką ceną za wolność podejmowania decyzji, jaką uzyskała dzięki rozstaniu się z mężem. Jej życiowym mottem staje się hasło "Nigdy w życiu!" - trwałego związku. Ale czy można żyć bez mężczyzn? Nie minie wiele czasu, kiedy zjawi się ten, z którym warto związać się na dłużej. Oczywiście, Judyta nie jest "zwykłą kobietą z siatami". Jednak jej świat zbudowany został na tyle precyzyjnie, by tego nie zauważyć. Świadoma siły mediów dziennikarka, stale - dzięki listom czytelników - poszerzającą swoją wiedzę o świecie współczesnym i jego najdrobniejszych problemach, zdolna mimo budowy i urządzania domu, wygospodarować pieniądze na luksusowe wakacje - to oczywiście wyróżnia ją z tłumu innych samotnych matek przed czterdziestką uczących się w trybie przyspieszonym wiązać koniec z końcem. Z drugiej jednak strony jest tak podobna do tych "zwykłych kobiet" - to użerając się z robotnikami, to znów rozwiązując problemy pedagogiczne, jakie napotyka wychowując samotnie dorastającą córkę. Kocha zwierzęta, zakłada ogród i - powtarzając "Nigdy w życiu!" - nie przestaje marzyć o wielkiej, romantycznej miłości...
Judyta idzie do kina
Książka Katarzyny Grocholi osiągnęła rekordowy jak na polskie warunki nakład 180 tysięcy egzemplarzy. Zgodnie z logiką przemysłu filmowego powinna więc zostać przeniesiona na ekran - i to w modnym gatunku romantycznej komedii, podpowiadanym zresztą przez ekranizację "Dziennika Bridget Jones". Tyle, że w naszych warunkach w branży filmowej trudno mówić o logice. Tym niemniej znalazło się grono odważnych, którzy zdecydowali się na adaptację "Nigdy w życiu!". Autorką scenariusza jest Ilona Łepkowska, mająca w swoim dorobku takie komedie, jak "Och, Karol", "Kogel-Mogel", "Galimatias, czyli Kogel-Mogel II" i "Komedię małżeńską". Od dziesięciu lat Łepkowska współtworzy polskie seriale - pracowała przy "Radiu Romans", "Klanie" i "Na dobre i na złe", obecnie pisze scenariusze serialu "M jak miłość", którego jest także współproducentem. Producentem wykonawczym filmu została firma MTL Maxfilm, znana z seriali "Złotopolscy", "Na dobre i na złe", "M jak miłość". Kierujący nią Tadeusz Lampka jest producentem takich filmów jak "To my" czy "Zakochani". Reżyserię powierzono Ryszardowi Zatorskiemu, współpracującemu m.in. z Juliuszem Machulskim przy filmach "Vabank", "Seksmisja", "Kiler" i "Kiler-ów 2-óch". Pieczę produkcyjną nad całością objęła Telewizja TVN oraz ITI Film Studio przy udziale Agencji Produkcji Filmowej. Porównywanie powieści i filmu wydaje się bezcelowe, jakkolwiek zdaniem miłośników książki będzie nieuniknione. Powieściowa Judyta zyskała oblicze Danuty Stenki - aktorki znanej z ról dramatycznych, lecz - czego dowodzi w tym filmie - świetnie czującej się także w komedii. Jej bohaterka jest na wskroś współczesną kobietą, decydującą się wprawdzie na trudne wyzwania, lecz w głębi serca marzącą o tym, by choć przez chwilę móc być "po kobiecemu" bezradną. W momencie życiowego kryzysu nie załamuje rąk, rzuca się wir działania i przekonuje się, że było warto. Czeka ją nagroda - przystojny blondyn o fizjonomii Artura Żmijewskiego: oddany przyjaciel i czuły kochanek, którego jednak trzeba umieć zatrzymać. A czy sukces, jaki odnosi Judyta, byłby możliwy bez wsparcia oddanej przyjaciółki, Joanny Brodzik? Idąc tropem "Dziennika Bridget Jones", film Zatorskiego i Łepkowskiej zachowuje felietonowy charakter literackiego pierwowzoru: zza romantycznej fabuły pojawia się obraz współczesnej Polski w momencie zmian ustrojowych, ale i obyczajowych. A na jego tle portret współczesnej Polki - nieco może sentymentalnej, ale otwartej na otaczający ją świat. Portret być może humorystyczny, skoro ukazany w zabawnych sytuacjach, lecz ze wszech miar wart refleksji.
Judyta i jej świat
"Myślę, że wszystkie jesteśmy podobne. W każdej z nas tkwią różne tęsknoty, do których niechętnie się przyznajemy. Również za wielką romantyczną miłością i księciem na białym koniu. Otóż ja jestem za tęsknotą". Katarzyna Grochola na okładce "Nigdy w życiu! Judyta mieszka w Warszawie, jest żoną nieźle prosperującego biznesmena, ma dorastająca córkę. Poświęciła się rodzinie, prowadzi dom i wychowuje Tosię, coraz mocniej wkraczającą w okres młodzieńczego buntu. Nie pracuje zawodowo na pełnym etacie, ale związana jest z redakcją pewnego pisma dla kobiet, gdzie prowadzi dział kontaktów z czytelnikami, co polega na odpowiadaniu na listy dotykające najrozmaitszych spraw - od problemów z biurokracją po najbardziej intymne sprawy czytelniczek i czytelników. Pochłonięta pracą i domem Judyta bagatelizuje symptomy zmian zachodzących w stosunku męża do niej. Tymczasem pewnego dnia Tomasz oświadcza, że ma kochankę i - co więcej - będzie musiał się rozwieść, ponieważ jego wybranka oczekuje dziecka. Zaskoczona Judyta zgadza się bez żadnych warunków, czym wprawia w zaskoczenie swoich rodziców, którzy - choć powątpiewając w słuszność jej decyzji - sami występują o rozwód po kilkudziesięciu latach pożycia. W chwili unieważnienia małżeństwa Tomasz oczekuje od Judyty i córki wyprowadzenia się z obiecanego jej wcześniej mieszkania, oferując w zamian wymagającą remontu kawalerkę. Za namową oddanej przyjaciółki Uli, Judyta żąda od Tomasza równowartości proponowanego jej lokalu i kupuje działkę budowlaną pod Warszawą. Korzystając z obecności w okolicy budowlanej górali stawia niewielki domek, mieszkając w tym czasie kątem u przyjaciół i gwałtownie poszukując funduszy koniecznych na dokończenie budowy. Staje się to możliwe dzięki zaciągniętemu kredytowi, pożyczce, na którą mimo oporów zdecydowali się rodzice, pogodzie ducha Uli i jej męża oraz życzliwości redaktora naczelnego i kolegów z redakcji. Wśród korespondencji otrzymywanej do redakcji coraz częściej pojawiają się listy od Leona Zakrzewskiego, oczekującego wsparcia jako zdradzony mąż. Wymiana listów z czasem traci charakter oficjalny, Leon proponuje Judycie spotkanie, ona jednak - za namową Uli - stara się tej randki uniknąć. Zwłaszcza, że podczas przyjęcia w ogrodzie, zorganizowanego z okazji ukończenia budowy, poznaje Adama - współpracującego z redakcją socjologa. Szybko ta znajomość przeradza się we flirt a nawet zaczyna nosić znamiona trwałego związku. Judyta zakochuje się w Adamie - ze wzajemnością, Tosia, sama przeżywająca pierwsze rozterki uczuciowe, akceptuje partnera matki. W zasadzie jest tylko jeden warunek: by Adam na stałe zagościł w podwarszawskim domku, musi uszanować prawo Judyty do prywatności, a to oznacza niezaglądanie do jej komputera. Adam zgadza się, upewniając się przy tym, że jego partnerka regularnie sprawdza swoją pocztę elektroniczną. Judyta zapewnia go, że tak, chociaż nie jest to do końca prawdą. Pewnego dnia w podwarszawskim domku pojawia się skruszony Tomasz. Okazuje się, że dziecko, które stało się przyczyną rozwodu, nie było jego. Chciałby wrócić do Justyny, która ku jego zaskoczeniu tak dobrze poradziła sobie w trudnej sytuacji życiowej. Jeszcze większe zaskoczenie przeżywa, widząc u jej boku Adama. Z rozmowy z Adamem Judyta orientuje się, że jej partner zna szczegóły jej korespondencji z Leonem. Dochodzi do awantury, w trakcie której urażona Judyta zrywa z Adamem. Czy słusznie?
Katarzyna Grochola
Autorka powieści "Nigdy w życiu!" urodziła się w 1957 roku w Krotoszynie. Przez kilka lat odpisywała na listy czytelniczek "Poradnika Domowego" i "Jestem", nadal współpracuje z czasopismami kobiecymi, ale także z innymi mediami. Wcześniej pracowała jako salowa, korektorka, dyrektor składu celnego, aktorka, sekretarka, maszynistka i konsultantka w biurze matrymonialnym. Organizowała też szkolenia z demokracji lokalnej, czyściła diamenty u londyńskiego jubilera i sprzątała w brytyjskich domach. Zadebiutowała w 1997 roku książką "Przegryźć dżdżownicę" - wyznaniem zdradzonej żony, wystawionym jako monodram przez Joannę Żółkowską. Jest autorką felietonów, sztuk teatralnych i telewizyjnych ("Pozwól mi odejść" - nagrodzona w konkursie dramatycznym Tespis 2000, "Kot mi schudł" - nagrodzona w konkursie Tespis 2000, Grand Prix w kategorii słuchowisk na I Krajowym Festiwalu Słuchowisk PR i Teatru Telewizji w Sopocie 2001), scenariuszy filmowych (współpracowała przy serialach "Na dobre i na złe" i "M jak miłość") oraz powieści i książek: "Nigdy w życiu!" (2001), "Podanie o miłość" (2001), "Serce na temblaku" (2002), "Upoważnienie do szczęścia" (opowiadania, 2003), "Związki i rozwiązki miłosne" (wspólnie z psychologiem dr. Andrzejem Wiśniewskim 2002).