PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8117}

Nieustające wakacje

Permanent Vacation
1980
6,9 10 tys. ocen
6,9 10 1 10070
6,5 25 krytyków
Nieustające wakacje
powrót do forum filmu Nieustające wakacje

Stracony na wejściu

ocenił(a) film na 10

Kochana moja braci filmowa, czy wy też się tak czujecie, żeście straconym pokoleniem ? Jarmusch należy do tych nielicznych, co powiedzieli wszystko w jednym filmie - i to w debiucie! To co opisał filmem dzieje się do dziś, mam nieodparte wrażenie, że spotęgowane w postępie geometrycznym...wyobcowanie.

ocenił(a) film na 7
MaX_Q

Zdecydowanie film mówi bardzo dużo - paradoksalnie nie wypowiadawszy poprzez swoich bohaterów prawie nic. To jest właśnie magia kina.

MaX_Q

To w takim razie bardzo chętnie poczytam to wszystko co umieścił Jarmusch. Niestety jest to jedyny (jak na razie) jego film, który kompletnie mi nie podszedł, a sam po seansie czułem się źle. Może powodem jest to, że denerwują mnie takie osoby jak bohater (chodzi o jego nastawienie i brak chęci na wszystko co go otacza), a może go nie zrozumiałem? Do tego większość osób tutaj występujących wyglądała jakby przed kręceniem zażyła sporą dawkę środków halucynogennych. Mówię tutaj całkiem poważnie: jeżeli ktoś napiszę mi sensowne argumenty zapewne zmusi mnie to do ponownego obejrzenia tej produkcji z innymi nastawieniem, a co w końcowym rezultacie spowoduje zmianę oceny.

BartSmith

Oglądałam ten film chyba w sumie 3 razy. za pierwszym razem podobał mi się, ale główny bohater mnie denerwował- chyba wtedy go jeszcze tak do końca nie rozumiałam. Teraz, po kilku latach mam wrażenie, że to jeden z najlepszych filmów jakie dotąd widziałam.
Dla mnie to jest film o człowieku, który nie ma nic, nic nie chce mieć i jest z tym zupełnie pogodzony- co w pewnym sensie można uznać za wolność. Jest samotny, ale to akceptuje i tak mu wygodnie. Kompletnie wyłamuje się z przyjętych norm społecznych i powszechnie przyjętych systemów wartości, i to wcale nie jest poddawane w filmie jakiejś ocenie czy krytyce, ale po prostu pokazane i podane widzowi ze stanowiska: 'masz, zrób z tym co chcesz. oceń go lub nie.'
Nie mówiąc już o wspaniałym Lurie (muzyka i saksofonista), zdjęciach. Nie mówiąc o tym jak Jarmush pokazuje Amerykę (tą 'wyśnioną', 'wspaniałą' Amerykę; New York jaki w mało którym filmie da się zobaczyć).

ocenił(a) film na 1
gryngokasia

Bohater nic nie ma, nic nie chce mieć i nic go nie obchodzi. Mnie też jako widza nic on nie obchodzi. I bardzo się cieszę, że nie zacząłem przygody z Jarmuschem od tego filmu. Bo inaczej długo by mnie musiano przekonywać, że warto obejrzeć jego następne dokonania. Z pewnością się nie znam na poezji kina, bo lepiej bawiłbym się chyba oglądając godzinne nagranie z kamery monitoringu jakiejś autostrady.

aklekot

Widzisz, a u mnie było zupełnie odwrotnie. Zacząłem od nieudanego moim zdaniem "Permanent Vacation", a następne filmy już znacznie bardziej mi się podobały. Po seansie i strasznym zawodzie chciałem obejrzeć jeszcze co najmniej z 3 filmy tego reżysera. Masz rację odnośnie Alliego. Jego postawa i zachowanie powoduje, że nie mogłem go absolutnie polubić, a wręcz zaczął mnie irytować.

gryngokasia

Nowy Jork był znacznie lepiej pokazany we wcześniej nakręconym filmie "Francuski Łącznik". Co do filmu to nie napisałeś absolutnie nic, czego bym nie wiedział, przez co nadal nie widzę fenomenu. Zdjęcia są na wysokim poziomie, a muzyka groźna, ale to nadal nie powoduje, że film jest arcydziełem jak sądzą maniacy Jarmuscha. Jeżeli chodzi o Alliego - można uznać, że film jest o anarchiście:-) Może jest wolny, ale co to za wolność? Snucie się przez życie? Denerwujący są Ci wszyscy ludzie, których napotyka, wiele z nich zachowuje się jakby było pod wpływem silnych narkotyków. Przyznam, że NY jest w wielu filmach przerysowany, zbyt upiększony, ale weź pod uwagę, że to są często filmy lekkie, gdzie pokazanie brudu psułoby cała koncepcję i klimat produkcji, a nie o to przecież chodzi. W dodatku Nowy Jork jest chyba najbardziej pokazanym we filmach miastem. Może masowe produkcje z Bollywoodu są w stanie go przebić. Tutaj z kolei NY jest przerysowany w drugą stronę, wygląda to jak spacer bardziej po piekle, a nie po mieście (chyba, że o to właśnie w tym chodzi). Można się przyczepić, że jest znikoma ilość ludzi jak na NY, ale to zapewne wina niskiego budżetu. Dodatkowo ja po prostu bardzo delikatnie mówiąc nie przepadam za takimi ludźmi jak Alli. Życie jest za krótkie na chodzenie bez celu, błąkanie się. Dla mnie to nie jest żadne przeciwstawienie się przeciw wszystkiemu. Bardziej jest to nieudolność głównego bohatera, gdyż nie potrafi się odnaleźć w życiu, ale nawet nie próbuje się podnieść.

BartSmith

Nie bardzo wiem o co Ci chodzi w tym co napisałeś o przedstawieniu NY. Trochę chyba sobie zaprzeczasz. ;) Piszesz, że: "Przyznam, że NY jest w wielu filmach przerysowany, zbyt upiększony, ale weź pod uwagę, że to są często filmy lekkie, gdzie pokazanie brudu psułoby cała koncepcję i klimat produkcji, a nie o to przecież chodzi."
Mogłabym napisać Ci to samo tylko, że zupełnie odwrotnie: że właśnie takie pokazanie NY- jego zaułków po części tworzy klimat filmu, tak jak piszesz, że w lekkich filmach częścią klimatu jest piękny, czysty, świecący NY.
Nie miałam na celu pisanie konkretnie do Ciebie, aby Cię do czegoś przekonywać. Po prostu chciałam wyjątkowo podzielić się swoją opinią.
Ale btw, skoro już piszę, to możemy dyskutować, ale na pewno moim celem nie jest udowadnianie, że to arcydzieło. Nie mówiąc już o tym, że wydaje mi się, że to pojęcie względne (tak samo jak sztuka, piękno, wolność).
Mnie ten film porusza, bo taka postawa jaką reprezentuje bohater jest w dzisiejszym świecie najbliższa temu co mogłabym uznać za wolność. Myślę, że ten film trafia do określonego typu ludzi (jak to zwykle bywa). Pełno w nim pesymizmu, dekadencji i apatii. Można uznać, że ten koleś- Allie się poddał, przeczekuje życie- tak jak Ty to wartościujesz, ale dla mnie właśnie on jest silny - nic go nie ruszy, wyłączył emocje, ma zbroję, a przy tym nie jest tak do końca zgorzkniały, bo rozmawia z ludźmi, wyjeżdża, żyje...
Mówisz, że to nie wolność. Więc czym jest wolność według Ciebie?
Jest niezależny od nikogo (dziewczyny, matki), nie zbliża się do nikogo tym samym nie jest od niczyich uczuć zależny; ani od swoich, ani od innych. Nie ma nic materialnego na czym by mu zależało więc nic nie straci. Nie płaci podatków, nie ma go w sieci biurokracji. Nie przestrzega norm społecznych. Nie postrzega życia jako czasu, w którym MUSI coś zrobić, osiągnąć, MUSI coś mieć, zarobić. Nie ma oczekiwań, nie ma rozczarowań.
Może dla Ciebie to smutne albo irytujące, ale to dlatego, że pewnie to wartościujesz.
"Życie jest za krótkie na chodzenie bez celu, błąkanie się." Dlaczego? Bo tak jest stereotypowo przyjęte? Bo musisz mieć cel: pracę, rodzinę, pieniądze, ambicję? Bo to jest 'niezdrowe'?
"Dla mnie to nie jest żadne przeciwstawienie się przeciw wszystkiemu. Bardziej jest to nieudolność głównego bohatera, gdyż nie potrafi się odnaleźć w życiu, ale nawet nie próbuje się podnieść."
Ale on twardo stoi! :) Twardziej niż każdy inny. Przecież nie chce się zabić. Chce żyć, ale po swojemu, a nie w takim świecie jaki narzuca mu społeczeństwo. Dla mnie w sumie ten Allie może aspirować do nietzscheańskiego nadczłowieka...
Myślę, że żeby obejrzeć ten film trzeba się zdystansować, wyłączyć wartościowanie i spojrzeć na bohatera jako na pewnien fenomen.

gryngokasia

"Nie bardzo wiem o co Ci chodzi w tym co napisałeś o przedstawieniu NY. Trochę chyba sobie zaprzeczasz. ;) Piszesz, że: "Przyznam, że NY jest w wielu filmach przerysowany, zbyt upiększony, ale weź pod uwagę, że to są często filmy lekkie, gdzie pokazanie brudu psułoby cała koncepcję i klimat produkcji, a nie o to przecież chodzi.""
Najczęściej Nowy Jork jest przedstawiany we filmach jako ładny i zachęcający i ja jako widz chciałbym widzieć więcej "realizmu" i prawdy - z tym się z Tobą zgadzam. Ale wskazałem też, że przy tych lekkich produkcjach brudny i prawdziwy NY nie pasowałby do całości. Nie piszę przecież o wszystkich filmach. Stąd te rozbieżności. Nic sobie nie zaprzeczam, po prostu tych kwestii nie da się w 2 zdaniach prosto wyjaśnić. Do tego jak wspomniałem Jarmusch nie jest pierwszy ani jedyny, który pokazuje NY od tej gorszej strony. Jednak moim zdaniem przesadził w tym filmie ukazując wręcz piekielnie mroczne miasto.

"Ale btw, skoro już piszę, to możemy dyskutować, ale na pewno moim celem nie jest udowadnianie, że to arcydzieło. Nie mówiąc już o tym, że wydaje mi się, że to pojęcie względne (tak samo jak sztuka, piękno, wolność)."
Tak, jest to oczywiste, ale jeżeli ktoś określi coś mianem pięknego lub arcydzieła to wypadałoby przy tym uzasadnić swoją wypowiedź, a nie tylko rzucić mocne słowa. No, chyba, że ta osoba co drugą rzecz określa mianem genialnej - wtedy nie należy jej brać na poważnie. Plusem wyjaśnienia swojej opinii jest też fakt, że osoby, które nie zrozumiały filmu bądź ich pierwszy seans był rozczarowaniem spróbują obejrzeć go po raz drugi, z nową wiedzą i innym podejściem. Czasami warto dać filmowi drugą szansę.

"Mnie ten film porusza, bo taka postawa jaką reprezentuje bohater jest w dzisiejszym świecie najbliższa temu co mogłabym uznać za wolność. Myślę, że ten film trafia do określonego typu ludzi (jak to zwykle bywa). Pełno w nim pesymizmu, dekadencji i apatii. Można uznać, że ten koleś- Allie się poddał, przeczekuje życie- tak jak Ty to wartościujesz, ale dla mnie właśnie on jest silny - nic go nie ruszy, wyłączył emocje, ma zbroję, a przy tym nie jest tak do końca zgorzkniały, bo rozmawia z ludźmi, wyjeżdża, żyje...
Mówisz, że to nie wolność. Więc czym jest wolność według Ciebie?"
Jak można przeczekać swoje życie? Przecież życie jest za krótkie, aby je przeczekiwać? Taka postawa jest też ryzykowna, gdyż można z niej nie wyjść. Wybacz, ale pisanie o Allim, że jest silny jest bardzo naciągane. Jak można być silnym jednocześnie będąc słabym? Bohater przyjął postawę rezygnacji. Zmiana otoczenia wg mnie nie zmieni jego poglądów. On sam musi chcieć to zmienić! Także świadome odejście od wszelkich norm powoduje, że człowiek zaczyna schodzić na margines, jest jakoby odrzucony przez społeczeństwo. To jest skrajność.

Nigdzie też nie napisałem, że popieram dzisiejsze poglądy życiowe przyjęte jako modne. Sam się z wieloma rzeczami nie zgadzam. Nie chcę zbytnio odchodzić od tematu, w dodatku to nie temat do rozmowy na forum. Mogę jedynie streścić o co mi dokładnie chodzi. Nie podoba mi się pogoń za pieniądzem, ani też to, że wiele wartości powoli zanika. Dzisiaj liczy się nie to, kto jaki jest, a to jaką ma posadę, ile zarabia, co posiada, jakie ma znajomości itd. Zapomina się przy tym o najprostszej dobroci międzyludzkiej, nie mamy często czasu pomóc nawet sobie, a co dopiero rodzinie czy znajomym. Jesteśmy zagonieni, pracujemy ponad nasze siły, mamy za mało wolnego czasu dla siebie, aby odetchnąć. Media przyjęły taktykę propagującą i jakoby narzucającą nam trendy, wmawiają nam co jest modne, jak powinno się robić i żyć itd. Wiele osób ma wyprane mózgi nawet o tym nie wiedząc.

Dla mnie też rodzina to jest poniekąd wartość. Możesz uznać, że to już nie jest wolność, ale powiedz mi w takim razie czy bycie samotnikiem jest dobre? A co będzie z taką osobą na starość, nie będzie miała się do kogo odezwać lub, co gorsza nikt nie będzie się miał kto nią zająć lub jej pomóc. To, co piszesz to jest dla mnie wolność skrajna, bez wyznaczonych celów, odrzucenie wszystkiego, nie tylko tego co złe, ale też to co dobre. Najłatwiej jest powiedzieć, że rzucam wszystko, mam wszystkiego dość, to jest pójście na łatwiznę. Wyznaczone cele w życiu i marzenia powodują, że człowiek dąży do spełnienia, ma co robić w życiu. W dodatku na upartego można się zaszyć np. w górach i wypiąć się na cały świat żyjąc tylko ze swoich upraw. Nikt takiej osobie tego przecież nie zabrania. Jednak nic nie robienie w życiu jest wg mnie oznaką słabości. Skoro tak forujesz Alliego dlaczego sama nie zaczniesz być wolna jak on? Odrzuć wszystko i żyj jak chcesz, aby poczuć się wolna. Ale, czy spowoduje to, że będziesz szczęśliwa?

Nadinterpretujesz film wg mnie, doklejasz mu wartości, których nie przedstawia. Przy takim scenariuszu można wiele innych rzeczy dodać. To na pewno nie powoduje, że obraz jest wielowymiarowy, wręcz przeciwnie. Nie chodzi o to, aby film był prostolinijny, ani jednotematyczny, ale nie może być zbyt otwarty.

"Ale on twardo stoi! :) Twardziej niż każdy inny. Przecież nie chce się zabić. Chce żyć, ale po swojemu, a nie w takim świecie jaki narzuca mu społeczeństwo. Dla mnie w sumie ten Allie może aspirować do nietzscheańskiego nadczłowieka..."
Oby nasz bohater nie poszedł w stronę nazistów:-)

"Myślę, że żeby obejrzeć ten film trzeba się zdystansować, wyłączyć wartościowanie i spojrzeć na bohatera jako na pewnien fenomen."
Dlaczego zdystansować? Widz nigdy nie powinien wyłączać myślenia, ani też odrzucać swoich wartości. Nawet w komedii czy filmie sc-fi są pewne granice. Gdybym tak postępował to pewnie robiłbym to, co mi nakazują media i trendy, byłbym inną osobą. Wychodzi więc, że tego filmu nie zrozumiem jeżeli tego nie zmienię. Fenomenem pewnie by go nazwał specjalista. Swoją drogą postępowanie bohatera można uznać także za odmianę depresji:-) Jeżeli każdy by chciał żyć po swojemu to byłaby anarchia. A co jeśli ktoś uzna, że chciałby bić przypadkowych ludzi na ulicy, gdyż wtedy poczułby się w pełni wolny? Z takimi poglądami trzeba się mieć na baczności. Od nadmiaru wolności także co którejś osobie mogłaby odbić palma. Do tego dochodzą kwestie różnych poglądów na wolność.

BartSmith

Cały czas robisz to samo- wartościujesz i oscylujesz według pewnego typu myślenia, który przyjmuje społeczeństwo. Piszesz dokładnie to o czym mówię w swoim drugim poście- a to nie jest dla mnie argumentem, ale po prostu sposobem patrzenia na świat. Bohater filmu ma inny sposób patrzenia na świat i jest to sposób moim zdaniem ciekawy.
Nie przyjmujesz moich argumemtów, które napisałam w drugim poście...

"Tak, jest to oczywiste, ale jeżeli ktoś określi coś mianem pięknego lub arcydzieła to wypadałoby przy tym uzasadnić swoją wypowiedź, a nie tylko rzucić mocne słowa. No, chyba, że ta osoba co drugą rzecz określa mianem genialnej - wtedy nie należy jej brać na poważnie. Plusem wyjaśnienia swojej opinii jest też fakt, że osoby, które nie zrozumiały filmu bądź ich pierwszy seans był rozczarowaniem spróbują obejrzeć go po raz drugi, z nową wiedzą i innym podejściem. Czasami warto dać filmowi drugą szansę."
Przecież wyjaśniam i piszę. Nie wiem o co Ci tu chodzi. Mogłabym nic nie pisać, albo napisać, że 'film był fajny'...

"Jak można przeczekać swoje życie? Przecież życie jest za krótkie, aby je przeczekiwać? Taka postawa jest też ryzykowna, gdyż można z niej nie wyjść. Wybacz, ale pisanie o Allim, że jest silny jest bardzo naciągane. Jak można być silnym jednocześnie będąc słabym? Bohater przyjął postawę rezygnacji. Zmiana otoczenia wg mnie nie zmieni jego poglądów. On sam musi chcieć to zmienić! Także świadome odejście od wszelkich norm powoduje, że człowiek zaczyna schodzić na margines, jest jakoby odrzucony przez społeczeństwo. To jest skrajność."
Powtarzasz to samo co wcześniej pisałes a na to właśnie Ci odpisałam poprzednio. Brzmisz jakbyś właśnie bardzo myślał w sposób, który narzuca społeczeńswto. O tym co jest zdrowe, dobre i jak trzeba żyć żeby 'żyć'... 'Schodzić na margines'?- No właśnie, wartościujesz. Tak, to jest skrajność; nie zgadzam się tylko z Twoim wartościowaniem tutaj, że to 'zła skrajość'.

"Możesz uznać, że to już nie jest wolność, ale powiedz mi w takim razie czy bycie samotnikiem jest dobre?"- 'Dobre'? Znowu wartościujesz. (A tak a propos nie widzę w tym nic złego.)

"Skoro tak forujesz Alliego dlaczego sama nie zaczniesz być wolna jak on? Odrzuć wszystko i żyj jak chcesz, aby poczuć się wolna. Ale, czy spowoduje to, że będziesz szczęśliwa?"
Bo nie jest na tyle badass co on. Nie jestem takim twardzielem. Żeby tak żyć trzeba się niczego nie bać- także siebie i swoich myśli. On jest trochę hedonistą, carpe diem.
A poza tym, tak w ogóle to jasne- w relanym życiu pewnie patrzyłabym na takiego człowieka jak on inaczej (ale na pewno nie tak krytycznie i skreślająco jak Ty ;)). Ale to jest film, który nie ma na celu przedstawiać Alliego jako 'złej, straconej drogi życia', ale jako 'pewnego rodzaju drogi życia'. I Ty tego nie tolerujesz. To jest ciekawy obraz pewnego typu człowieka i pewnego typu spojrzenia na rzeczywistość. I moim zdaniem jest to w filmie świetnie pokazane...

Wg. mnie nadinterpretujesz to co ja piszę. :] A może po prostu nie widzisz tego co ja. "Zbyt otwarty"? Chyba żartujesz. Nie wiem jak jakieś dzieło może być 'zbyt otwarte'. Najlepsze dzieła są jak to nazywasz 'zbyt otwarte'. Dzieło może być też puste- kiedy nic się nie da o nim powiedzieć. :P Jeśli ten film jest w stanie po tylu latach zmusić nas do takiej dyskusji na jakimś forum to chyba znaczy, że jednak coś więcej w sobie ma (musisz mu to przyznać). Nie każdy musi coś z niego wyczytać, ale jak widać...
Aha, no i nigdzie nie napisałam, że ten film 'jest piękny/jest arcydziełem', bo takie stwierdzenia moim zdaniem są zbyt mgliste.
Jeszcze a propos tego nazywania arcydziełem to jedną z cech arcydzieł jest właśnie to, że są aktualne. Nie wiem czy ten film jest arcydziełem, ale jak widać nadal jest aktualny, mimo że ma juz ponad 30 lat. :)

"Oby nasz bohater nie poszedł w stronę nazistów:-)"
Auć. Czy to ma być żart? Jeśli nie to chyba potrzebujesz kursu filozfii. :]

Co do Twojego ostatniego akapitu to strasznie to wszystko bierzesz na serio. Brzmisz własnie jakbyś bał się pomyśleć, bo to może zaszkodzić. Jakby źle było myśleć 'źle', pesymistycznie, niezgodnie z wartościami, które popiera lub krytykuje społeczeństwo.
Pozdro