Garfield jest spoko, Emma Stone też, ale poza tym wszystko w tym filmie leży: począwszy od kostiumu, w którym Parker wygląda jak tania prostytutka (u Raimiego wyglądał ZNACZNIE lepiej) poprzez nudnego, schematycznego przeciwnika (zły doktorek mutuje!) po prostą jak drut fabułę, w której wszystko ma dokładnie taki początek, środek i koniec, jakiego można się spodziewać po tego typu filmach i nic niczym nie zaskakuje. Na dokładkę tanie poczucie humoru i zero jakiegokolwiek suspensu, czy choćby krztyny "atmosfery". Jedyne co się udało (poza wyborem Garfielda do głównej roli) to sceny "chemii" między Parkerem i Stacy. Webb potrafi takie rzeczy kręcić - zrobił przecież świetne "500 dni miłości", ale w kinie akcji zupełnie sobie nie radzi. Plakat "Okna na podwórze", który wisi w pokoju Parkera, jest tam trochę "jak na ironię" - w przeciwieństwie do Hitchcocka Webb nie potrafi budować napięcia.
Poza tym nierozwiązaną kwestią pozostaje: po co reboot zaledwie dziesięć lat po pierwszym "Spider-Manie" Raimiego. Ta wersja nie ma do zaoferowania nic więcej ponad to, co oferował Raimi - powiedziałbym raczej, że ma do zaoferowania znacznie mniej. Jaszczur zamiast Zielonego Goblina, Stacy zamiast Mary Jane, Garfield zamiast Maguire'a, a poza tym to, co wcześniej: znowu pająk musi Parkera ukąsić, znowu wujek musi zginąć, znowu Parker musi dojść do ładu ze swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami i znowu musi pokonać wroga. Ale wszystko to u Webba zrobione jest bez polotu, bez werwy i bez ducha.
Nie wiem, może jeśli wynajmą sobie następnym razem lepszych scenarzystów i przestaną się bawić w rebooty - to może piąta część będzie lepsza. Garfield daje nadzieję tej serii, ale ta część jest zupełnie niepotrzebna - no i po prostu słaba.
Cóż to za krok w tył dla Marvela w porównaniu z "Avengersami", których mieliśmy niedawno w kinach!
Nie mówię tego złośliwie, ale jak można takie rzeczy opowiadać ? Jestem fanem całej serii Spider-Man'a, a ten remake (tak się chyba na to mówi) podobał mi się najbardziej. Super klimat, super zagrana postać, pomimo przedpremierowych wywodów wielu osób, jak to Andrew Garfield nie pasuje do tej roli... a zagrał świetnie. Poczucie humoru jak najbardziej do mnie przemawia i kilkukrotnie śmiałem się podczas filmu. Davus, jak można zrobić inny początek, środek i koniec, skoro to remake ? Przecież fakty muszą się zgadzać, dlatego mówi się na to REMAKE- o to właśnie chodzi, żeby była ta sama historia. Nie jestem żadnym ekspertem, ale lubię oglądać filmy, a ten wyjątkowo do mnie przemówił. Mimo, że naprawdę rzadko mi się to zdarza, to 3 razy się rozpłakałem na tym filmie. Nie wiem, czy twoja opinia jest szczera, czy to po prostu złośliwa. Jak dla mnie film świetny i godny polecenia ;)
To nie jest remake, tylko reboot własnie ;)
Powiem tak: byłam nastawiona sceptycznie, marudziłam, że po co jeszcze raz to sam kręcić, skoro "Spiderman" sprzed 10 lat był dobry. Zobaczyłam Garfielda w tej roli i już wiedziałam, po co. Jest genialny. Wprawdzie dzięki temu film robi się bardziej o Peterze Parkerze niż o Spidermanie, ale mnie to nie przeszkadza. Naprawdę, pomysł na tę postać i wykonanie Garfielda rekomensowały mi schematyczność i oczywistość fabuły. Ta mieszanka mlodzieńczego buntu, nieporadności, upiorów dojrzewania, poczucia humoru i nerdowości była doskonała. I zadziwiające, jak wiarygodnie 29-letnie facet wypada w roli nastolatka.
"Reboot" serii, ale w zasadzie nie wiem, dlaczego nie można go nazwać "remake'iem" tego jednego konkretnego filmu, jakim jest "Spider-Man" Raimiego z 2002 roku. W sumie kwestia terminologii - mało istotny szczegół.
Garfield był fajny, z tym się zgadzam, ale Maguire'a też lubię.
Remake jest wtedy gdy robi się prawie to samo, z tą samą fabułą, tylko na nowo.
Reboot jest wtedy gdy robisz coś całkowicie od początku.
Niezupełnie. Roger Ebert - jeden z najważniejszych amerykańskich krytyków - nazywa "Niesamowitego..." "remake'iem, który jest także rebootem", więc jednak można. :P
Poza tym "reboot" jakim jest "NSM" opowiada "prawie to samo", "tylko na nowo" i "z tą samą fabułą" (właściwie :P ), bo czy zamiana Goblina na Jaszczura, a Mary Jane na Stacy jest aż taką dużą odmianą? :)
Wydaje mi się że tak, bo nie będzie tam scen typu: o gwen wisi na wierzowcu?... ojciec gwen: ooo to ona, a co ona tam robi? eddie: mówiła że ma zdjęcia itd... ojciec: a kim ty jesteś itd itd..... serio? ona zaraz może zginąć, a tam takie bezsensowne i nieżyciowe podejście, dialogi, w ogóle ich zachowanie.
Wydaje mi się że to jest ogromną różnicą, nie będzie tam takich scen, tylko bardziej rzeczywiste podejście.
Przecież ten film oprócz wątku śmierci wujka Bena, ugryzienia przez pająka, odegrania się na Flashu nie ma chyba nic wspólnego z filmem Raimiego pod względem fabuły (a te wątki są też zmienione). A tamte wątki są nierozłączalne z originem Spider-mana.
Hehe, gdy byłem w kinie to tak spodobała mi się postać Petera, że miałem nadzieję iż nie założy on tego kostiumu i będzie po prostu Parkerem ;)
Z tym "początkiem, środkiem i końcem" chodziło mi nie o to, że go ukąsił pająk itp. tylko o to, że film jest SCHEMATYCZNY: młody, zagubiony, niedoświadczony superbohater musi stanąć na drodze szaleńca, który jest zmutowanym doktorkiem, pragnącym pomóc światu, ale w wyniku nieudanego eksperymentu przemieniającym się w potwora. Standard. I właściwie zero odstępstw od tego standardu.
A ten tani pomysł z tajemnicą kryjącą się za zniknięciem rodziców nie wnosi do tego filmu nic. Może wniesie coś do całej trylogii, zobaczymy, ale póki co służy jedynie uzasadnieniu tego, że Parker raz wybucha w rozmowie z wujkiem, no i tłumaczy jego "znajomość" z Connorsem. Równie dobrze rodzice mogliby po prostu umrzeć na początku filmu i efekt dla fabuły byłby identyczny.
Rozczarowałem się okrutnie. Niech się Marvel wreszcie nauczy robić filmy o superbohaterach od Nolana! Niech podpatrzy, co robi konkurencja, bo wychodzi jej to znacznie lepiej.
"Mroczny Rycerz powstaje" już za 3 tygodnie! :)
Wow, Ty masz problem do tego filmu i wyszukujesz minusow na sile. To jest film dla mlodziezy i jako taki spelnia sie doskonale. Poza tym strasznie, ale to po prostu strasznie rozbawilo mnie to " młody, zagubiony, niedoświadczony superbohater musi stanąć na drodze szaleńca, który jest zmutowanym doktorkiem, pragnącym pomóc światu, ale w wyniku nieudanego eksperymentu przemieniającym się w potwora. Standard", to teraz przeczytaj to jeszcze raz tylko w ten sposob: młody, zagubiony, niedoświadczony superbohater musi stanąć na drodze szaleńca, który jest niesmiertelnym terrorysta, pragnącym pomóc światu, ale wczesniej musi go zniszczyc, by odbudowac potem na nowo. Standard. Domysliles sie o czym pisze ? tak ? BINGO ! pierwszy Batman Nolana. Wiec tu wtornosc Ci sie nie podoba, a tam juz tak ?:D Po za tym marudzisz na to co bylo w komiksie jezeli chodzi o Lizarda, nie podoba sie komiks, to nie marudz, ze film ma kiepska fabule. Nowy spiderman nie jest doskonaly, aczkolwiek jest genialny w porownaniu do ktorejkolwiek wczesniej nakreconej czesci. Gdyz jest po prostu dopracowany w swoim zakresie, nie ma w nim dziur, oraz nonsensow. Aha i jezeli wymagales, zeby stroj spidermana uszysty samemu przez nastolotka wygladal zajebiscie jak stroj multimilionera Bruce'a robiony na zamowienie, to gratulacje :D
Hehe, nie piszę, ze taki standard nie może się sprawdzić w filmie utalentowanego reżysera i dobrych scenarzystów (tak jest z pierwszym Batmanem). Chodzi o to, jak się ten "standard" przenosi na ekran. Czy tak łopatologicznie i bez polotu, jak w "NSM", czy z klimatem, werwą, siłą i psychologicznym pogłębieniem - jak to ma miejsce u Nolana.
Kostium jest kiepski nie dlatego, że nie zrobił go multimilioner - tylko dlatego, że go kiepsko zaprojektowano do filmu. :P Głównie kolorystycznie. Wygląda jak tani kostium uszyty z zasłon z burdelu. :P
Nie ma w tym filmie dziur i nonsensów? Nonsensem jest już sam pomysł przemiany człowieka w jaszczurkę. :P Nonsensy są wpisane w konwencję. Ważne jest, jak się z nich próbuje wybrnąć. :P
Lubie Nolana, ale kazdy ma swoje plusy i minusy. Tak jak oslawiona 2 czesc batmana, za pierwszym razem obejrzalem i bylem zachwycony. Za drugim razem zasnalem i przerwalem w polowie :) Zdecydowanie wole 1 czesc. Wiec mimo polotu, klimatu i glebi, problemem Nolana jest nuda i przeciagniacia (w drugiej czesci) mam nadzieje, ze tego nie bedzie w nowym filmie. Wracajac do tematu Nolan robil film dla 18+ dojrzalego widza, TASM jest filmem dla mlodziezy 12 - 20. To jakbys obejrzal kreskowke i marudzil, ze jest dziecinna. Taki target.
Tak w filmie nie ma dziur, moze jest to proste, schematyczne, ale dziur nie ma i bohaterowie nie robia nagle dziwnych rzeczy, nie wiadomo skad, nie wiadomo dlaczego. Ten film 'wybrnal' z nich bardzo dobrze.
Nie przyszlo Ci do glowy, ze tak zaprojektowano go do filmu ? zeby wygladal lekko amatorsko ? Wedlug mnie pokazali z czego pochodza oryginalne materialy na stroj, zeby wlasnie wyjasnic, czemu nie jest idealny. Taki zabieg, ale haters gona hate.
W "Spider-Manach" Raimiego też miał wyglądać "lekko amatorsko", a mimo to wyglądał znacznie lepiej.
A te "przeciągnięcia" u Nolana to połowa sukcesu jego filmów, moim zdaniem. Facet buduje "atmosferę", a nie nudzi efektownymi scenami nawalanek, na których ja zwykle przysypiam. :P
No sorry ale jako film dla młodzieży to się akurat nie sprawdza, najwyżej jako film dla dzieci, takich wczesnych nastolatków 11-13
Ciekawe, ja mam 26 lat, bylem 2 razy na seansie, raz z osobami w wieku: 9, 33, 28, a kolejny raz z 24, 24, 20, 20, 20, 22. Wszystkim sie film bardzo podobal, z czego wynika, ze Twoje rozumowanie jest bledne. Aha i film jest PGE13, wiec jest od 13 lat.
Ogolnie do wszystkich pseudo krytykow i zawistnych ludzi. Jezeli film to nie jest wasza kategoria filmowa, to nie wchodzi sie potem na jego forum i po nim jedzie. Ja nie przepadam za filmami niskobudzetowymi, horrorami itp i po obejrzeniu jak mi sie nie podoba ignoruje ocene filmu, gdyz nie jest to O-B-I-E-K-T-Y-W-N-E.
Kolejna rzecz, widze, ze ocenilas film na 1/10 i szczerze uwazasz, ze jest to film 1/10 ? To jest zwykle hejterswo i to jest przykre ile jadu jest w ludziach, naprawde zenujace, i prosze nie odpisuj, bo nie dyskutuje z ludzmi, ktorzy nie potrafia i nie chca byc w zadnym stopniu obiektywni, z takimi ludzmi nie warto dyskytowac, a co dopiero przebywac w 1 pomieszczeniu. Naprawde nie staniesz sie mniej zakompleksiona i bardziej cool, jezeli zanizysz jego ocene, jezeli film nie jest dla Ciebie nie jestes fanem adaptacji komiksowych marvela, to nie tykaj tematu i zachowaj sie jak dorosla, nie jak gowniarz.
ps. Serio nie odpisuj, bo z hejeterami na sile, kiepskimi krytykami nie dyskutuje.
Ja mam 33 lata, filmy z tej serii zawsze mi się podobały, a ten bardzo nie. I mam prawo go ocenić tak jak uważam za stosowne. I ani ty ani nikt inny nie ma prawa mi tego zabronić, uważasz inaczej - zgoda ale ja uważam tak, i tak go oceniłam.
Co do Twoich epitetów pod moim adresem - cóż, to właśnie tutaj widać gówniarzerię, obrażać kogoś tylko dlatego, że ma inne zdanie. A skoro nie chcesz ze mną dyskutować to porostu nie komentuj posta. I tyle.
Nop... Nie zgodzę się. Nie jestem fanem serii. Nie jestem również fanem Garfielda. Jednak film jako produkcja jest świetny. Muzyka, reżyseria, scenariusz... Nawet dialogi są ciekawe. Klimat, ujęcia (bardzo dobry pomysł z ujęciami z perspektywy pierwszej osoby!), prowadzenie fabuły; żadna z dotychczasowych ekranizacji nie była tak dojrzała. W porównaniu do tej części poprzednie są naiwne jak wieczorynka/Klan/Pierwsza Miłość/Cała reszta serialowego dziadostwa i patetyczne jak "Aleksander".
Avengers to zupełnie innego rodzaju kino. Przede wszystkim inny cel inne założenia. Nie wiem jak można porównywać te dwa filmy. Uniwersum to samo ale zupełnie inny charakter filmu.
Oczywiście o gustach się nie dyskutuje. Pod względem stałych elementów ten film jest świtny.
Hm, z tym, że wcześniejsze ekranizacje "Spider-Mana" są "naiwne" się zgodzę, ale które filmy npdst. Marvela nie są? "Niesamowity..." nie stanowi żadnego wyjątku. Różnica jest co najwyżej w stopniu "stężenia" naiwności. I to na niekorzyść filmu Webba. Bo doprawdy - facet skacze z piłką do kosza na oczach szkoły na wysokość niedostępną żadnemu normalnemu śmiertelnikowi i nikt się nie domyśla, że coś jest z nim nie tak? :0
jest to pewna umowność konwencji CAŁEJ historii spidermana - tak samo można się przyczepić do bonda który będąc super tajnym szpiegiem każdemu przedstawia się tym samym imieniem i nazwiskiem. albo do supermana który zdejmuje okulary, zmienia uczesanie i nikt go nie poznaje.
Mi się szalenie podobała ta wersja. film brał z wersji animowanej i komiksów garściami klimat, charakterystykę postaci, lekkość dialogów, pełno szczegółów i szczególików. nawet pozy podczas skoków były bardziej w stylu Todda MCfarlene'a (który dał największego komiksowego kopa tej postaci) niż w wersji Raimiego. w wersji raimiego miałem wrażenie ze film przypominał troche teatrzyk kukiełkowy. postacie były schematyczne (ten jest zły, ta jest dobra, a ta wiecznie smutna i poszkodowana.. wyraźny też był u niego podział na sceny... najpierw gadka, potem akcja, potem znowu heroiczna albo ckliwa gadka, i znów akcja - A tutaj Webb normalnie bawi się filmem, postaciami, różnymi konwencjami, z niektórych się nawet śmieje (np tekst z tokio mnie rozwalił) ...
widać że ma większego doświadczenie z prowadzeniem warstwy emocjonalnej kazdej postaci i idealnie mu wychodzi żonglowanie nimi)
no i humor którego brakowało we wszystkich spidermanach!!!!
troche mi brakowało jeszcze więcej uszczypliwego gadania pajączka podczas walki, ale i tak było dla mnie po prostu idealnie.
i mam nadzieje ze Webb zrobi kolejną część i będzie szansa wreszcie na Naprawdę superowe przedstawienie Venoma.
Bo to jak Raimi zmarnował potencjał tej postaci to się w pale nie mieści, już sceny z jaszczurem w TASP były znacznie mroczniejsze od wszystkich momentów w wersji Raimiego... to co dopiero on by mógł zrobic z postacią Venoma =) .. film chyba musiałby być PG-16 ;)
Dowcipy o Tokio i Godzilli były moim zdaniem tanie. :P
Jeśli chodzi o humor - to mnie filmy Raimiego bawiły, trzecia część nawet bardzo. Kwestia poczucia humoru, jak widać. Film Webba nie bawił mnie zupełnie. Doprawdy - zmutowana mysz żrąca jakieś świństwa - żenada! :P
Zresztą większość scen "zabawnych" sprowadza się u Webba do pokazania Spideya jako nabuzowanego młodością pajaca. :P Choćby wspomniana wcześniej scenka w szkole (z rzutem do kosza), czy ta, w której "przykleja" złodzieja samochodów do ściany pajęczyną. Nie, nie bawiło mnie to zupełnie. Patrzyłem na to z zażenowaniem. :P
bo to były jego początki, on jeszcze nie miał ukierunkowanego pomysłu jak dokładnie może wykorzystać swoje nowe moce, nie miał ważniejszych kryteriów - co może, a czego nie może... mi się podobała ta powolna droga.. dopiero jak uratował dzieciaka na moscie to zrozumiał swoja odpowiedzialność i powage sytuacji. i w zasadzie dopiero pod koniec filmu jako tako dojżał do kostiumu.
Zresztą spidey w stroju zawsze był troche taki pajac - taka specyfika postaci. on nigdy nie był poważny tak jak permamentnie cierpiący i cyniczny batman.
Jakie pajacowanie u Raimiego? Bo ja chyba oglądałam nie ten film, co Ty, w ogóle nie przypominam sobie takich scen, poza żenującym tańcem na ulicy w trzeciej części, oczywiście.
Z pierwszej części kojarzę coś takiego w scenie, kiedy próbował pierwszy raz wystrzelić sieć. To było zabawne.
No, więc coś sobie przypominasz. :P Cóż, mnie ten taniec bawił, a sceny z Garfieldem żenowały. Jak już mówiłem - kwestia poczucia humoru. :P
Taniec Petera i całe jego zachowanie, gdy miał na sobie symbiont, było niepotrzebnie przez Raimiego przejaskrawione. Parker został ukazany jako zwykły klaun, podrywacz, emo. Jest to jedna z wielu wad "Spider-Mana 3". On miał być mroczny, a nie groteskowy. Zepsuli w ogóle cały ten wątek, skupiając się na durnych pląsach.
Po pierwsze, to nie jest czwarta część tylko pierwsza
po drugie, wiele rzeczy jest tu lepiej wykonanych niż w filmie z 2002 roku, przede wszystkim TASM jest o wiele lepszym filmem niż SM Raimiego, nie jest tak rozwlekły i nudny i wbrew Twojej opinii TASM ma o wiele więcej do zaoferowania niż jego poprzednik, przede wszystkim daje lepszy, ciekawszy punkt wyjścia oparty na tajemnicy z przeszłości
lizzar jest o wiele lepszym przeciwnikiem niż Goblin, przynajmniej jest groźny, mimo braku pyska a goblin wyglądał jak tani clown z halloween
wiele rzeczy musiało się powtórzyć no to jest znana historia i reżyser musiał ją opowiedzieć od nowa, na nowo, ale nie jest to kopia " kropka w kropkę ", Weeb odmienił, odświeżył wiele aspektów; zamiast okradzionego organizatora walk mamy okradzionego sprzedawcę w sklepie, Peter nie walczy w przebraniu na ringu ale sam ring pojawia się w filmie i to jest świetne nawiązanie, scenariusz jest dobry, choć widać że film poszatkowano ( jest wiele scen, zdjęć, których nie ma w filmie ) , w ogóle, cała nowa obsada jest o wiele lepsza ( choć lubię poprzednią trylogię ) i film jest o wiele zgrabniejszy, lepiej wyważony, posklejany, choć zbyt krótki, widać że wiele scen skrócono, wycięto ( wiele scen z Connorsem, z jego rodziną, sceny z Peterem na desce, zbyt mało jest scen gdzie Peter testuje swoje nowe moce, strój i wyrzutnie sieci, wiele scen z Connorsem i tym drugim doktorkiem, min. w kanałach, itp. ) ale i tak TASM jest lepszy od SP z 2002 roku
a dlaczego reboot? - cóż, Raimi nie godził się na kolejne wersje scenariusza, na scenarzystów, postaci, wrogów, w końcu chciał pełnej swobody, 300 milionów dolarów na film a Maguire miał dostać 50 milionów, w końcu studio się wkurzyło i chyba dobrze zrobili.
Jeżeli chodzi o cały film to ja akurat polecam. Były jakieś przedpremierowe komentarze odnośnie tego że nie będzie to najlepszy film - po obejrzeniu ja się z tym nie zgodzę. Andrew Garfield bardzo dobrze zagrał rolę Spider-Mana jaki i Gwen Stacy, postacie fajnie dobrane, dobra akcja oraz fabuła też nie najgorsza, myślę że to najlepsza część.
Wciąż mogli zrobić czwartą część z innymi aktorami i innym reżyserem. Nie trzeba było znowu opowiadać "początków". Albo zrobić tak jak w "Incredible Hulku" - czyli zrobić ciąg dalszy, który jest jednocześnie rebootem. Fakt, że "IH" to też kiepścizna straszna, ale pomysł na reboot nieco ciekawszy niż w "TASM".
Mnie nudził "TASM". O tym, że jakieś tam sceny nakręcili, ale ich nie wkleili wiem, ale co to ma do rzeczy? Nie ocenia się filmu po tym, co z niego wycięto. Jeśli kiedyś zmontują wersję reżyserską - to może zmienię zdanie. Na razie nie mam powodów.
Goblin był spoko, a także wszystkie wątki, które wprowadzał (synek - Franco i jego relacja z Parkerem). Jaszczur natomiast jest do bani. Connors to postać strasznie schematyczna. Chce pomóc światu, ale i sobie przy okazji, aż wreszcie pada ofiarą nieudanego eksperymentu i zmienia się w drania, by Parker miał kogo pokonać w finale. Ileż można oglądać TO SAMO? Dlaczego większość bohaterów Marvela, a i schwarzcharakterów przy okazji musi "mutować"? Nie można inaczej?
Chyba już jestem po prostu za stary na takie bzdety. :P
Heh, równie dobrze można oskarżyć Nolana, że zrobił reboot Batmana: znowu mały Bruce traci rodziców, znowu opiekuje się nim Alfred, znowu ćwiczy aby zapobiec podobnym tragedią jak ta, która go spotkała, znowu staje się Batmanem, symbolem aby chronić Gotham ...
komiksowe opowieści są uniwersalne a ludzie najbardziej lubią to, co już znają nie dziwota więc, że opowiada się na nowo tę samą historię
jak dla mnie to Goblin u Rimiego był " do bani ", był kiczowaty i śmieszny, jaszczur jest groźny i bezwzględny, choć jest trochę dziurr w rozumowaniu Connorsa: najpierw nie chce testowac na ludziach nawet kosztem utraty pracy, ma jakiś kręgosłup moralny ale gdy sam bierze swój lek nagle mu się odmieniło i postanowił zamienić całe miasto w jaszczurki ;)
i po co zamienił gliniarzy w jaszczurki, skoro nie odegrali oni żadnej roli po przemianie?
co też się stało z doktorem Rathem?, nagle zniknął w scenie na moście a przecież są fotki pokazujące go w laboratorium Connorsa w kanałach
mimo tych niedociągnięć i tak uważam TASM za o wiele lepszy film niż SP Raimiego, który był słabszy, dopiero dwójka jest na prawdę dobrym filmem.
Niby można, ale Nolan zmienił całkowicie styl opowiadania, poza tym na reboot "Batmana" musieliśmy czekać trochę dłużej. :)
Ale po co mieli czekać z rebootem Spider-Mana? Dla zasady? Poprzednie filmy nie wykorzystały potencjału tej historii, nie wiadomo czy w ogóle by się pojawiły następne części i trylogia Raimi'ego za bardzo nie przypadła ludziom do gustu. Poza tym Batman ma ze Spider-Manem tyle wspólnego co np. z Avengers. To zupełnie inne filmy, mimo że opowiadają o superbohaterach.
"nie przypadła ludziom do gustu" - może ludziom w Polsce. Krytycy oceniali dwie pierwsze części trylogii Raimiego lepiej niż film Webba (zajrzyj na rottentomatoes). Wszystkie 3 części były też dużymi hitami.
Zbierały dobre oceny bo otworzyły filmy tego typu na duży potencjał komercyjny, a teraz już żenują bo opierały się praktycznie tylko na efektach. Od patosu szło się w nich pos*ać więc u amerykanów tylko to punktuje (żenujące sceny z Amerykańską flagą). Nowy Pająk może idealny nie jest, ale jest tym co fani (w tym ja) powinni dostać już dawno. Parker nie jest beksą, nie ma drewnianej MJ, wreszcie jest chemia między Parkerem, a jego dziewczyną. Już o pozbyciu się tej głupoty w postaci pajęczyny z nadgarstków nie wspomnę. Czytałem sporo recenzji i praktycznie jedyny zarzut jest że to tak szybki Reboot. Jednak po tym co Raimi odwalił w trzeciej części niesamowicie potrzebny. Na szczęście takie filmy są dla fanów, a nie krytyków i fani w większości są zadowoleni.
"głupota w postaci pajęczyny z nadgarstków" - buehehe, tak, jak gdyby to było mniej prawdopodobne od wszystkich innych zdolności Parkera. ;)
Nie jest mniej prawdopodobne, ale jako fana komiksu minie to razi. Zresztą skąd się ta pajęczyna brała? Wystrzeliwał jej niesamowite ilości i naprawdę jestem ciekaw w jakiej części organizmu była przechowywana/produkowana. Nawet jak na ekranizację komiksu jest to głupota. Zresztą tych głupot w filmie Raimiego jest od groma. Rażących scen także. W tym naliczyłem jedną (tą z dźwigami), ale nie raziła mnie tak jak ta na moście w jedynce i Chrystusowa scena w pociągu z części drugiej. Trójka już składa się z samych tego typu głupot jak emo Parker że nawet wymieniać mi się nie chcę.
A żeby nie było że jaram się tym filmem bo jest "nowy" to dodam że wolę Batmany Burtona niż Nolana.
OK, rozumiem, jesteś fanem komiksów. Ja nie. Ja oglądam filmy i oceniam je jako filmy. Nie jako adaptacje.
Dlatego "Batmany" Burtona - które kiedyś robiły na mnie duże wrażenie - dziś wydają mi się dość tanie w porównaniu z tym, co robi Nolan.
Kwestia podejścia. :P
Batmany Burtona są w tym samym stopniu podobne do komiksów czyli połowicznie. Burtona mają lepszy klimat i są odważniejsze (szczególnie "Powrót Batmana"), a Nolan albo daje się sterować WB, albo jest mało odważny (scena ze statkami z TDK). Fabularnie lepsze Nolana, aktorsko minimalnie też i dla mnie remis ze wskazaniem na Burtona.
W Powrocie jest wiele seksualnych aluzji i wynaturzeń. Nolan jest w za dużym stopniu kukłą wytwórni żeby pojechać po bandzie w taki sposób jak zrobił to Burton. Zresztą Burton przez popuszczenie wodzów fantazji nie zrealizował 3 części. Artystycznie też na wysokim poziomie (odwołania do ekspresjonizmu Niemieckiego). Nolan robi po prostu akcyjniaki ze szczyptą psychologii co imponuje krytykom/ młodym widzom, ale przez to jego filmy są lekko udawane że tak powiem.
Tylko że przez ową " fantazję " Batmany Bortona niewiele mają wspólnego z komiksowym pierwowzorem, są zbyt odrealnione, udziwnione, jak w krzywym zwierciadle ( choć też bardzo lubię " Batman Returns " ), chyba w maju oglądałem w tv " Batmana " Burtona i, niestety, film nie wytrzymał konfrontacji z mijającym czasem a przy filmach Nolana wygląda jak bajka dla dzieci
najbliższy komiksowi jest, moim zdaniem " Batman Begins ", ale tylko om, TDK już mocno odstaje od komiksowego Batmana, mimo wzorowania się na bodajże " Long Halloween ".
Ekspresjonizm niemiecki można odnaleźć i u Nolana. W oświetleniu itp.
A jeśli chodzi o seksualne aluzje i wynaturzenia u Burtona - to są na poziomie kreskówek Looney Tunes. :P Szokują kogoś? Zniesmaczają? Bo mnie nie.
Poza tym nie rozumiałem nigdy, dlaczego niektórzy ludzie uważają, że filmowa adaptacja komiksu/powieści/serialu czy czegokolwiek innego musi być wierna pierwowzorowi. Przecież to bezsens. Film to inna dziedzina sztuki, a adaptacja to inne medium i jako takie ma prawo niemal zupełnie olać pierwowzór, jedynie wykorzystując go jako punkt wyjścia.
Zresztą - wszystkie media robią tak samo. Weźmy komiksowego "Hulka" - przecież to adaptacja "Doktora Jekylla i Pana Hyde'a", a różni się od pierwowzoru praktycznie wszystkim.
Między innymi dlatego wystrzeliwanie sieci z nadgarstków w filmach Raimiego nie było żadnym "sprzeniewierzeniem" się pierwowzorowi.
Poza tym umówmy się - jeśli Connors może po doświadczeniach z transgeniką nie tylko nabrać cech jaszczurki (odrastające kończyny!), ale przemienić się w jaszczurkę, to Parker po podobnych doświadczeniach z pająkiem powinien nabrać cech pająka - także takich, które niejako "robią" z niego pająka fizycznie.
W gruncie rzeczy zatem "Spider-Many" Raimiego są pod tym względem bardziej logiczne i po prostu starają się wyminąć idiotyzm z komiksów, nakazujący Parkerowi produkcję wyrzutni pajęczyny, za którym Webb - nie wiadomo, po co - podąża.
Wystrzeliwanie pajęczyny z nadgarstków odbiera smaczek w tej dziedzinie. Parker sam zaprojektował te wyrzutnie co udowadnia jego inteligencję, jest jakby genezą postaci. Raimi nie czuł czego potrzebuje fan komiksu. Nie czuł jego mitologii. W 3 części zniszczył najlepszego Villaina. Najwięcej mu wyszło w części 2 bo świetnie ukazał rozdarcie Octopusa, ale za to zniszczył to niepotrzebnym patosem i głupawą końcówką (nienawidzę ogranych motywów jak tracenie maski przez superbohatera ratującego swoją miłość tak że ona się dowiaduje o tym.)
akurat sam motyw że doktorek mutuje w złego potworka faktycznie troche mi zawiało schematem. ale w zasadzie z tą postacią nie było by chyba szans wymyślić czegoś innego. chociaż i tak dodali temu drugą warstwe która mówi że doktorek cały czas był dobry i chciał tylko sobie pomóc bo był przyparty do muru zwolnieniem z pracy i nie miał nic do stracenia.
ale po przemianie w jaszczurke nie tylko zmienił się na wyglądzie ale wpłynęło to też na jego świadomość i w zasadzie to już nie był ON . więc nie była to tak prosta czarnobiała emocjonalnie i motywacyjnie postać jak inne czarne charakterki które są nadal sobą tylko że im po prostu odbiło z ich własnej głupoty i winy. [co innego czyjaś głupota, i chęć zemsty, a co innego agresja w wyniku choroby - co nie czyni z osobnika kimś złym].
podobny potyw był z doktorem octobusem raimiego gdzie to jego ramiona zaczeły nim kierować i wpływać na jego świadomość (wg mnie najlepsza część spideya Raimiego)
Tak, wiem, że podobnie było u Raimiego w drugiej części - i dlatego między innymi jej najbardziej nie lubię z jego trylogii. :P
A to, że to nie był już "on" po przemianie, jak to określiłeś - to też właśnie schemat. Mutacja zwykle wpływa w tego typu filmach na to, że z ludzi nie tak do końca złych robi szaleńców. :)
"Dlaczego większość bohaterów Marvela, a i schwarzcharakterów przy okazji musi "mutować"? Nie można inaczej?"
To znaczy? Nie każdy musi mutować, chociaż dla niektórych zmiany genetyczne wiążą się automatycznie np. z rozdwojeniem jaźni czy jakimiś problemami psychicznymi, które z kolei rodzą nowe motywacje do ich złowrogich celów. Jest jednak mnóstwo przeciwników w Marvelu, którzy nie musieli przechodzić żadnych transformacji, po których im się odmieniło.
A odnośnie tego "to nie jest czwarta część tylko pierwsza" - wiesz, zależy jak liczyć. :P "Casino Royale" to reboot serii o Bondzie, ale nikt nie powie, że to "pierwsza część Bonda". :P
Na tym polega nie doscigniony geniusz serii o Bondzie, kazdy film dzieli sie na aktora i opowiada oddzielna historie, tylko, ze to rozumiemy i to nam nie przeszkadza, przyzwyczailismy sie. To samo jest w przypadku komiksow o super bohaterach, wychodza one od dziesiatek lat i rebooty, opowiadanie na nowo, zmiana historii jest czyms normalnym. Dziala sie wiele razy w przypadku spidermana jak i praktycznie kazdego kultowego superbohatera. Tylko jako europejczycy nie czytajacy komiksow nie jestesmy przyzwyczajeni do rebootow/remakow. Dla amerykanow to normalne, bo wlasnie dzieje sie to w komiksach od dziesiatkow lat.