Obejrzałem i nie wiem o czym jest ten film. Ani to dobra fantastyka ani dorby dramat. Na początku filmu postawiłem tezę dot. dwóch głównych wątków i okazało się, że mam rację więc mega przewidywalny dla mnie.
Niestety, Netflix sprawdza się w serialach ale do filmów jakoś to wszystko pod górę. A co na plus w tym obrazie - gra Georga Clooney. I to niestety jedyne co mogę napisać dobrego!
Zgadzam sie co do filmu i Netflixa i sam nie rozumiem czemu filmy tak u nich kuleją..jeden za drugim. Natomiast Clooney gra OK i tylko tyle. Na tle słabego filmu jego gra może robić wrażenie itp ale dla mnie zagrał tam po prostu dobrze i tyle. Żaden geniusz z niego nie wyszedł
Film ma bardzo głębokie przesłanie, może po prostu nie zrozumieliście. Choć i tak chyba sięgnę po książkę bo do tej pory nie wiem czy to w końcu była jego córka, czy byłaby-córka
Musiało być głęboko ukryte te przesłanie;) Netflix robi z kinematografii Disco Polo.
ma tak głębokie przesłanie, że nie zrozumiałaś czy to jego córka? :D Tak, to była jego córka. Przesłania nie ma żadnego. No chyba że dbanie o planetę. To za mało na dobry film. Scenariusz i nauka tego "dzieła" leży i kwiczy. Brak informacji co się tak na prawdę stało na Ziemi. Brak jakichkolwiek emocji. Grawitacja/Marsjanin wanna-be. Miałem obawy jak zobaczyłem że to na netflaku będzie...
Zrozumiałeś,czyja to córka,a nie wpadłeś na to co się stało na Ziemi?Co Ty oglądałeś,choroba popromienna,ludzie w schronach i nic?Udajesz recenzenta, błagam
Brawo. Czasami mam wrażenie, że ludzie przeczytaja opinie krytyków o filmie i sami na swój sposób próbują być krytykami, powielając opinie innych, nie mając własnego zdania
To raczej nie była jego córka, skoro jego córka była na statku, i to znacznie starsza. To nie Interstellar.
Dziewczynka na stacji to była jego córka tylko, że w jego głowie. A prawdziwa Irys była na stacji kosmicznej w ciąży. Zalśniłaś tą wypowiedzią...
dokładnie. ta dziewczynka na stacji była halucynacją. ja mam natomiast pytanie, bo jednej rzeczy nie zrozumiałem - co się stało z tymi statkami, które wyruszyły na tę planetę tudzież księżyc? wszyscy zginęli i pozostał tylko jeden statek z córką Clooneya?
Statki wyruszyły i tyle... Zaś córka Clooneya wracała po wielu latach na Ziemię z misji i nie znali obecnej sytuacji na ojczystej planecie. Clooney poinformował ją, że nie ma do czego wracać i razem z partnerem postanowili na własną rękę polecieć na nową planetę, aby się uratować. W końcu mieli przyszłość i co ratować. Mężczyzna z załogi postanowił dołączyć do żony i synów w bunkrze bez względu jaka go tam czeka przyszłość, a drugi do niego dołączył by przekazać ciało dziewczyny rodzinie, bo sam miał córkę w tym wieku, która zmarła i ważniejsze było dla niego to niż własne życie.
Dziękuję i tak też to zrozumiałem, ale czemu ten statek z córką Clooneya miał kontakt z Ziemią, a nie miał kontaktu z tymi statkami, które wyruszyły?
Czy nie było tak, że George patrząc na ekrany widział statki i niestety też krzyżyki czerwone przy nich, czyli tamte statki uległy zniszczeniu?
To mnie zdziwiło - statek ma kontakt z Ziemią, a nie ma ze statkami, które lecą?
Wydaje mi się, że bardziej chodziło o utratę łączności niż zniszczenie. Były już zbyt daleko by z Ziemi się z nimi skontaktować. Clooney wtedy odczuł, że jest sam na planecie. Potrzeba kontaktu (choć miała postać córki) zmusiła go do zmiany bazy na taką, gdzie antena była silniejsza. To umożliwiło mu kontakt ze statkiem córki, który w przeciwieństwie do pozostałych statków miał kurs w drugą stronę.
Żeby skontaktować się ze statkami w przestrzeni międzyplanetarnej potrzebne są całe sieci anten (takie jak np Deep Space Network). Wątpię, żeby jakiś statek był w coś takiego wyposażony, to po prostu nie ma sensu. Takie anteny są wielkie, więc ciężkie. Żrą prąd, jakby nie było jutra.
Statek, który wracał na Ziemię, wracał z misji która rozpoczęła się na długo przed katastrofą - misja polegała na sprawdzeniu warunków do życia, na jednym z księżyców Jowisza. Załoga powracającego statku od jakiegoś czasu nie miała łączności z Ziemią, więc nie była świadoma zagrożenia - naukowiec chciał ich ostrzec.
OK. Dziękuję i tak też to zrozumiałem, ale czemu ten statek z córką Clooneya miał kontakt z Ziemią, a nie miał kontaktu z tymi statkami, które wyruszyły? Czy nie było tak, że George patrząc na ekrany widział statki i niestety też krzyżyki czerwone przy nich, czyli tamte statki uległy zniszczeniu?
To mnie zdziwiło - ma kontakt z Ziemią a nie ma ze statkami, które lecą?
Oni raczej nie mieli pojęcia, że jakieś statki lecą w druga stronę, bo nie docierały do nich żadne informacje. Po tym jak w końcu naprawili moduł, próbowali skontaktować się z Ziemią.
Na ekranach to była raczej nasza planeta, a na czerwono obszary niezdatne do życia, chociaż głowy nie dam sobie uciąć, bo aż tak się nie przyglądałem.
Nie ma sensu wnikać w takie szczegóły, bo technicznie takie rozmowy wyglądają zupełnie inaczej. Wiadomość wysłana z okolic Jowisza potrzebuje ok 35min na dotarcie, tle samo odpowiedź w drugą stronę, więc przy rozmowie na żywo interwał między wysłaną wiadomością a otrzymaniem odpowiedzi wynosiłby 70minut. Gdyby statek był blisko, powiedzmy w połowie drogi między Ziemią a Marsem ten interwał wynosiłby 3 minuty.
OK, ale czemu nie mogli się skontaktować z tymi innymi statkami, a mogli z Ziemią? Jakoś to niespójne dla mnie.
Bo nie wiedzieli o ich istnieniu i nie próbowali? Może nadawali na innych częstotliwościach?
Moim zdaniem, statki kolonizacyjne mogły w ogóle nie wyruszyć. Na początku filmu pada stwierdzenie "3 tygodnie po incydencie", a później załoga jak ze sobą rozmawia to mówią, że statek kolonizacyjny miał wyruszyć, "tydzień temu", tak więc z powodu incydentu może misja kolonizacyjna została odwołana.
Żona pilota w nagraniu mówi o "ewakuacji" ale nie pada dokąd, a pilot leci do niej na Ziemie. Augustin mówi, że trochę można żyć pod ziemią - można wnioskować, że ludzi ewakuowano do schronów podziemnych.
Dokładnie tak jak piszesz. To była jego halucynacja córki. Nie była to zatem jego córka.
Była to jego córka, ale w wieku, w którym widział ją po raz ostatni, czyli w scenie z samochodem (nawet strój się zgadzał) i widział ją, a właściwie wizualizował ją bo w chwili śmierci, osamotnienia była osobą, z którą chciał nawiązać kontakt. Nie można napisać, że nie była jego córką, bo to błąd, ale nie była realna, a wyimaginowana. Zniknęła z chwilą, gdy nawiązał kontakt z prawdziwą córką i uzmysłowił sobie, że jej życie ma przyszłość i jest dla niej nadzieja. Jego wewnętrza potrzeba została zaspokojona.
Jej życie ma sens ? oglądaliście cały film, bo na końcu on odchodzi w ciemność ona też odchodzi w ciemność w dwóch różnych czasach i kierunkach , po ludziach pozostają tylko puste fotele.
Kto odchodzi w ciemność? W ciemność... a właściwie mrok nocy, który zaczyna być przełamywany czerwienią (wschodem słońca) odchodzi ojciec i wyimaginowana córka. Prawdziwa odlatuje razem z partnerem na nową planetę i być może nie widać jak ląduje, ale o to chodzi o nadzieję na lepszą przyszłość, o dążenie do lepszej rzeczywistości.
No właśnie, myślałam że jakoś przegapiłam co się stało z ziemią ale widzę że nie.
Ten film jest tak nudny że ciężko załapać co jest przesłaniem. Jeśli prosta rzecz rozciągnie się na 2h przeplecie bezsensownymi dialogami i okrasi usypiająca muzyka to ciężko pojąć o czym jest..
Nieprawdopodobne jak wiele osób oceniając dobrze jakiś film sugeruje lub nawet wprost zarzuca innym że nie zrozumieli.
Film był prosty jak budowa cepa - gość mówi "oba musi żyć", potem dziecko z nikąd w warunkach bieguna i ciężarna na statku. No dwa dodać dwa to pięć
Czy faktycznie dziecko było znikąd? Ewakuacja była z okolic tej bazy, dziewczyna prawdopodobnie uciekła/została w bazie. Nawet jedna kobieta krzyczała, że nie ma Jej córki. Dziwny zbieg okoliczności?
To, że film ma przesłanie nie zmienia faktu, że jest słabiutki. Nawet najgłębsze przesłanie nie ratuje złego filmu.
Obejrzałem go z przyjemnością, wciągnął mnie, nie dłużył mi się. A z przyziemnych rzeczy fajna fabuła, gra aktorska, zdjęcia i efekty.
Zdjęcia, efekty, gra aktorska... czyli forma. Tylko gdzie się zgubiła treść ? Film był niedorobiony pod względem scenariusza. Fabuła dawała możliwości ale scenariusz jej nie wykorzystał. Nudny, przewidywalny, nierealny (tak sci-fi ma w nazwie sci nie bez powodu) a końcówka z córko to już totalny Deus Ex Machina. To jakby w Modzie na Sukces zrobić odcinek, że facet się budzi i to wszystko tylko mu się śniło.
Zgadzam się kompletnie w Twoim komentarzem, a co do reszty - przestańcie pisać, że ludzie którym się ten film nie podoba to "go nie zrozumieli" albo muszą mieć w filmie wybuchy czy cycki. To nie o to chodzi. To jest po prostu nieciekawie przedstawiona historia.
a mi się wydaję, że Ci którym ten film się nie podoba oceniają wysoko tylko filmy po których nie rozumieją co się stało i zastanawiają się nad prawdopodobieństwem jednego z kilku potencjalnych rozwiązań :) Mi przyjemnie się go oglądało, fabuła w sam raz dla kogoś kto nie chce być głupszy po filmie niż przed :) Historia rozpoczęta, rozwinięta i zakończona - koniec debatowania. Fajne efekty i wizja przyszłości. Bardzo podobał mi się fakt nie przekazania co tak na prawdę wydarzyło się na ziemi - to powoduje, że przesłanie jest uniwersalne.
To bylo najlepsze:"kto nie chce byb glupszy po filmie niz przed"normalnie jeblem.Po idiotyzmach w filmie jestes madrzejsza?
Otóż to. Mam dokładnie te same odczucia. To, co wydarzyło się na Ziemi, nie jest istotne. Zresztą, wiemy przecież z początku filmy, że ekipa wyruszyła w kosmos aby szukam "nowej Ziemi", bo na starej niedługo już nie będzie można żyć.
No i cóż, wypełnili zadanie, tyle że Ziemia okazała się być niezdatna do życia wcześniej, niż pierwotnie założono.
Czy naprawdę jest to takie niemożliwe, kuriozalne, nierealne, jak niektórzy tutaj piszą?
Kluczowe jest słowo: wydaje ci się. Tak właśnie. Ten film jest zwyczajnie nudny, może nie bardzo nudny, ale zwrotów akcji jest w nim niewiele i ogólnie niewiele się dzieje. Nie każdemu takie kino odpowiada, po prostu, bez doszukiwania się drugiego dna.