który w podstawach odwołuje się tutaj jednocześnie do konwencji klasycznegMistrzowski film Fullerao noir i do infantylnej stylistyki prorodzinnych amerykańskich produkcji z lat 50. Z idyllistycznym miasteczkiem, ze stereotypowym zestawem sztampowych bohaterów, z wszechobecną (upiorną) słodyczą i kiczem, zdradzającym z czasem swoją perwersyjną stronę. W późniejszych latach po zbliżone środki wyrazu będzie sięgał chociażby David Lynch (zwłaszcza w "Blue Velvet"), ale na dobrą sprawę "The Naked Kiss" to obraz niepodobny do żadnego innego amerykańskiego filmu jaki znam. Zrealizowany z imponującą reżyserską dyscypliną, przerysowany, w każdej swojej minucie cudownie manieryczny - jest pastiszem idealnym. W niemal niedostrzegalny sposób stale balansującym między powagą a drwiną, dramatem i farsą. Must-see.