Opiszę najpierw treść filmu cytatem z cinemageddon:

Jane pracuje jako asystentka stomatologa-pijaka. Jest on wprowadzony do filmu w trakcie nalewania szklanki whisky, jednak wypija na raz całą butelkę. Jane wykorzystuje pijaństwo doktora aby ukraść morfinę dla straszliwie chorego brata, Berniego, którego poparzeń niemal nie da się wyleczyć. Bez morfiny egzystuje on w ciągłym bólu. Jest on chory psychiczne, a swoje szramy ukrywa pod kaptuerm KKK. Jane staje się coraz bardziej zmęczona z każdym dniem, bo ciągle zaczepiana jest przez pacjentów swojego pracodawcy, którzy nazywają ją "an ugly bitch" i sprzedawczyni ze sklepu, który próbuje sprzedać tej "brzydkiej wiedźmie" jakiś szampon. Berni zrzuca swoje ubranie, Jane pyta, dlaczego zrobił coś takiego, a Bernie wskazuje tylko na swoje ramię. Zdając sobie sprawę, że troszczy się on przede wszystkim o leki, Jane postanawia, że najlepszym rozwiązaniem będzie, aby dać mu własny mocz, po którym Bernie wymiotuje do wanny. Jane każe mu to zjeść, on bez zastanowienia to robi. To sprawia, że uświadamia ona sobie, że Bernie wysłucha każdego polecenia i wysyła go na zemstę..



Po opisie można wnioskować, że jest to kandydat do tytułu najgorszego filmu świata, i zdecydowanie spełnia on takie wymagania. Trwa nieco ponad 50 minut, robi się tragiczny po 5. Jest fatalnie wykonany, efekty są tragiczne (nawet jak na produkcję klasy Z), fabuła jej do dupy, jakiekolwiek techniki filmowe gorsze od poziomu kręcenia telefonem z 2 megapikselami. Jest to niesamowite gówno, nawet nie ciekawa ciekawostka. Dla die-hard fanów wszelkiej maści shitu, słabych filmów, kina klasy Z jest to ciężkostrawny pokaz. Omijać szerokim łukiem, seans na własną odpowiedzialność. I nie mówcie, że nie ostrzegałem, choć opis sam powinien wykonać swoją robotę. Godne, 1/10