Jeśli Limp Bizkit byłby odpowiedzialny za wywołanie agresji, to zastanawiam się, dlaczego na jego kolejnych koncertach nie ma podpalania otoczenia i podobnych akcji. W końcu tekst piosenki jest ten sam co zawsze. Ktoś, kto postawił taką tezę w życiu nie był na koncercie, a jedynie szuka sposobu na usprawiedliwienie się. Dziwne, że w Polsce zespoły punkowe, które nawołują do niszczenia systemu, nie sprawiają, że na koncertach dzieje się rozróba, czy jakakolwiek patologia. Wystarczy chwilę pomyśleć, aby zrozumieć, że to nie o to chodzi. Być może amerykanie są/byli bardziej patologiczni niż Polacy, ale wciąż nie spotyka się tam tak drastycznych akcji, jak na filmie.

Do tego kwestia gwałtów - no wyobraźcie sobie, że chodzenie nago po terenie festiwalu, a co najmniej z cyckami na wierzchu ma charakter erotyczny i może prowadzić do niechcianych sytuacji, szczególnie gdy duża część jest naćpana/nietrzeźwa. Te kobiety nie miały żadnego instynktu samozachowawczego. To nawet nie kwestia wolności kobiet, tylko tego, że mają one wpływ na własne bezpieczeństwo. Pewnie oberwało się komuś, kto ubrał się normalnie, jak człowiek, jednak wpływ na to miały inne kobiety, które dolały oliwy do ognia. Dlaczego nie potępia się eksponowania ciała? Jeśli zespół muzyczny miałby tekstem piosenki zachęcać do agresji, to nagość tym bardziej do gwałtu.