I tylko trochę realizmu zabrakło - takie mam wrażenie. Niezły początek, taki trochę thriller psychologiczny - ich dwóch i ona jedna, będąca wspólnym mianownikiem. Więc mamy samcze walki o przywództwo w stadzie, kto jest bardziej alfa, prężenie muskułów, strzelanie do celu i tego typu rozrywki w leśnej chacie gdzie miejsce jest tylko dla jednego faceta.
Same mordercze watahy to bardziej jak z Czerwonego Kapturka. Pojawiają się nagle, znikają po chwili, wyją jak trzeba zrobić nastrój i odchodzą poza ekran jak nastroju już robić nie trzeba. Nasi bohaterowie zapominają języka w gębie i palca na spuście więc słodkie Burki mogą sobie pohasać.
No i morał - nawet krwiożercze dzikie zwierzę daje ogon pod siebie w konfrontacji z wkurzoną kobietą.
Bardzo fajne efekty dźwiękowe nałożenia warkotu wilków i warkotu silnika oraz dźwięku KTG podczas biegu przez las. Całościowo film na obejrzenia na raz we wtorkowy wieczór jak nie znajdzie się konkurencji na innym kanale.
Bez tych wilków mógł być niezły thriller psychologiczny. A tak od połowy filmu mamy narastającą głupotę bohaterów i ferię niesprzyjających im przypadków i zbiegów okoliczności.
Najgłupsze to wilki były :-) Dorwały się do świeżego darmowego obiadu - nie, a zaatakuję sobie człowieka, bo w sumie czemu nie. Zaatakowały człowieka - ech, chyba go po chwili zostawię bo nadgryziony już nie smakuje. Jesteśmy watahą - no i co, w każdym filmie wiadomo że mając przewagę liczebną najlepiej atakować pojedynczo...
Choć rzeczywiście ludzie też wilkom chcieli dorównać. Wygrywa chyba broń: no nie wiem czy łuk to najlepszy pomysł do polowania i poruszania się w lesie, mając broń palną. Równie dobrze mogli na polowanie w lesie wziąć lasso :-). No i te poszukiwania... heh... jeżdżą po lesie na hektary a ile może przejść ciężko ranny umierający człowiek? Kilometr, dwa? Serio nie było słuchać strzałów, motorów, quada, krzyków?
Sumarycznie: jakby wilki zjadły jeszcze babcię, to wyjdzie fajna bajeczka :-)