Drugi krótki metraż w dorobku Fasbindera zdradza wyraźne fascynacje młodego twórcy zarówno francuską Nową Falą, jak i włoskim neo-realizmem.
Niema etiuda opowiada o bezdomnym, który pewnego dnia znajduje na ulicy porzucony pistolet. Jego późniejsze próby pozbycia się broni zdradzają groteskowy charakter historii, jak i upodobanie początkującego reżysera do absurdalnych konceptów: ot, drobne wydarzenie, które owocuje niespodziewanymi komplikacjami.
"Der Stadtstreicher" to jednak przede wszystkim ćwiczenie z formy, w ramach którego autor uważnie pobiera lekcje od swoich mistrzów. Zręczne, to chyba najlepsze określenie dla tej miniatury.