w scenie ze stosem trupów, gdy Niemiec nie strzela do głównego bohatera lecz odchodzi zauważyłam żenującą wtopę!
W stosie martwych ciał nagle otwierają się oczy jednej z kobiet - kobieta rozgląda się z pytającym wzrokiem : mam jeszcze leżeć? Przy takiej kasie na efekty wstyd!
A nie pomyślałeś, że to mogła być ofiara która cudem ocalała, przygnieciona stosem martwych ciał? Takie rzeczy zdarzają się wieków.
Mnie interesuje, czy ktoś jeszcze zauważył Pałac Kultury podczas sceny na Kilińskiego... czy mi się zdawało?
Przyjrzę się jak obejrzę drugi raz....takie miałem wrażenie ponad dachami kamienic
Czytałem gdzieś o tym... to nie był Pałac kultury tylko jakiś inny budynek. Nie znam historycznej Warszawy więc nie zapamiętałem nazwy, ale z całą pewnością to nie był Pałac Kultury. Pamiętam jednak oryginalne zdjęcie - tego samego budynku użyto na grafikach promocyjnych filmu (Zdjęcie na którym budynek został trafiony podczas bombardowania).
Gdyby to nie było zamierzone otwarcie oczu, to zrobiliby kolejny dubel tego ujęcia i to ono zostałby właczone do filmu. Obawiam się, że to ponura ilustracja przypadku osoby, która nie umarła i będzie żywcem spalona z pozostałymi.
Wcale nie musiało to być zamierzone. Dużo gorsze błędy w filmach przechodziły w montażu.
Nie u Komasy, tylko ogólnie w filmach i to u wielu bardzo uznanych reżyserów i montażystów z dorobkiem filmowym bogatszym niż Komasy.
A cóż w tym dziwnego? Było co najmniej kilka znanych przypadków przeżycia wśród zwału trupów podczas egzekucji na Woli. Karabin maszynowy (odrzut karabinu, ruchy ręki strzelającego) ma określony rozrzut i nie zawsze da się równomiernie pokryć pole ostrzału pociskami.
Przy takim tempie mordowania, oprawcy nie mieli czasu aby każdemu dodatkowo strzelać w głowę, dla pewności. Robili to tylko w przypadku , gdy człowiek wykazywał jakieś oznaki życia. A jeśli ktoś był zdeterminowany i opanowany, to w sytuacji gdy go nie trafili, albo intuicyjnie, udając, że dostał paść na ziemię i starać się udawać nieboszczyka.