Jestem po seansie. Chwilkę mi zajęło żeby pozbierać myśli i poukładać w głowie to co widziałem bo film jest jak karabin maszynowy, wali seriami scen i to przeróżnych. Nie jest to wada ponieważ nie jest łatwe umieszczenie kilku miesięcy życia bohaterów w 2 godzinnym obrazie.Komasie się to mimo wszystko udaje.
Oceniam film na 9 i to bite 9. Dałbym dychę ale uważam, że nie potrzebne było ładowanie łopatą miłości Stefana do Biedronki bo tak rozumiem scenę pocałunku. To takie podkreślenie młodzieńczej fantazji o miłości, impuls, uczucie w jego wyobraźni... zbędne moim zdaniem i można było to przedstawić inaczej.
Nie tylko to wpłynęło na moją ocenę ale zgodnie z tematem:
3 sceny zbędne, tragiczne czy kiczowate jak zwał tak zwał:
1) Wyżej wymieniona scena pocałunku, mimo ze to wyobraźnia Stefana to nie potrzebna i przesadzona, psuje klimat. Starałem się zrozumieć reżysera co chciał ta sceną wnieść. Uważam, ze nie pasuje ona ani do chwili ani nawet do tego filmu
2) Sex i wędrówka przez piwnice ( bo to nie był kanał) razem przeplatane. O ile scena sexu nie przeszkadzała mi bo pod wpływem chwili mogli się do siebie zbliżyć i w ten sposób zwłaszcza mając świadomość, że następnego dnia mogą zginąć to wplątana w to wędrówka przez piwnice w stylu " jesteśmy wielcy twardziele" w zwolnionym tempie niepotrzebne. Po co to, nie rozumiem. Może mimo swoich 38 lat za tępy jestem.
Sex jest rzeczą ludzką więc tu się nie czepiam a i muzyka przy nim jednym się podoba innym nie, to akurat mało ważne.
3) Kama po wybuchu pocisku z czołgu. Powinna nie żyć i koniec. Żeby ten wybuch był trochę oddalony to rozumiem, dostaje odłamkiem i umiera ale w scenie widać ze to gruchnęło obok niej. Sam podmuch powinien ją zabić, zwłaszcza z działa 75mm w jakie pantera była wtedy wyposażona.
3 sceny wybitne moim zdaniem:
1) Scena kiedy Stefan tańczy przed oknem idąc na powstanie, świetnie zagrał ten mały dzieciak ale Pawłowski w tej scenie też pokazał, że grać umie. Popatrzcie na wyraz ich twarzy. Ciarki przechodzą po plecach bo ta scena zwiastuje tak naprawdę tragedię jaka się wydarzy. Moim zdaniem zagrana idealnie i nakręcona idealnie.
2) Scena śmierci matki i brata Stefana. Chyba najbardziej przejmująca. Majstersztyk w bazowaniu brutalnością na emocjach widza. Świetnie zagrana przez Pawłowskiego i Kwiatkowską. Łzy cisnęły się do oczu. Mimo, że brutalnych scen nie brakowało ta odcisnęła na mnie swoje piętno uświadamiając mi jak życie jest ulotne. W jednej chwili miał matkę i brata w drugiej nie.
3) Scena kiedy ss-man schodzi do szpitala gdzie siedzi Biedronka. trzyma za mundurem jakąś zabawkę co daje jeszcze większe wrażenie z jakim zwierzęciem mamy do czynienia. Podchodzi spokojnie, zdejmuje chustę z twarzy, uśmiecha się i robi tak zwane "cmoknięcie". Następnie wyraz twarzy Biedronki. Chyba co się potem stało, do jakich scen mogło dojść nie trzeba dopowiadać i dobrze, że reżyser tego nie zrobił. Wyraz twarzy tego sk... mówił sam za siebie.
Mimo braku brutalności w scenie właśnie w tym nie dopowiedzeniu widziałem jej najwięcej.
Podsumowując.
Film ma w sobie kilka scen kiczowatych ale całość a tą oceniam jest moim zdaniem świetna i to nie jak na polskie realia ale na światowe. Zobaczycie ze długo nie powstanie film który budził by tyle emocji, dyskusji i jednocześnie będzie zrealizowany z takim rozmachem.
Tym co dają poniżej 5 jest mi ich żal po prostu bo kojarzą się z gimnazjalistkami które siedziały obok mnie w kinie i wcinały popcorn bawiąc się pół seansu telefonikiem, pewnie ta scena pocałunku była dla nich. Myślę, że z tego filmu nie wyniosły nic a moim zdaniem przesłanie było proste: Wojna to piekło i aby nigdy jej więcej.
Czekam jeszcze na wersję reżyserską bo taka jestem pewien, że się wcześniej czy później się ukaże.
Tak masz rację te sceny są wybitne. Przecież już w wielu filmach takie sceny były pokazywane, ale tu ich autentyczność wzbudza niesamowite emocje. Chciałbym więcej napisać, ale nie mogę....Ten film z tymi właśnie scenami mimo, że minęło kilka dni od chwili, kiedy byłem w kinie jest cały czas we mnie. Nie potrafię o filmie Miasto 44 pisać bez emocji...dlatego dziękuje Ci za tę recenzję.
Zgadzam się z wybitnymi, co do słabych to tylko z ostatnią. Moim zdaniem super wyszły slow motion!
;)
Szczerze, to nie mam pojęcia o co chodziło reżyserowi zarówno w scenie tego pocałunku(choć rozumiem, że miał się on odbywać jedynie w wyobraźni ale moim zdaniem to było zbędne) jak i w scenie seksu, tak wiem, mieli zginąć następnego dnia, poniosły ich emocje, ale po co wplatać wątek wielkiej miłości Stefana i Alicji, skoro i tak on ją zostawia i kocha się z jej przyjaciółkom? Jak dla mnie to bez sensu, tak samo jak główny motyw filmu "Miłość w czasach apokalipsy", po takim tytule można się czegoś innego spodziewać, a jedyną prawdziwą miłością była miłość Kobry i Beaty, wątek z ich śmiercią był niezwykle oddziałujący na emocje, przejmujący, po prostu idealny.
Ogólnie to film jest dobry, jednak strasznie irytuje mnie główny bohater i w sumie za niego jak i za te sceny odjęłam 3.
Hmmm, a Beata czasem nie miała wcześniej innego chłopaka, który "nie przyszedł" na Godzinę W? I potem od razu zaczęła zarywać do "Kobry"?
A możliwe, że miała ale nie rozumiem co to miało by mieć z tym wspólnego? Skoro wolała umrzeć razem z nim a nie uciec i się ratować to chyba świadczyło, że coś dla niej znaczył, nie?
Twoja ocena jak każda jest subiektywna :)
Ale zawiera bardzo fajne obiektywne stwierdzenia, myśli, uwagi.
Własciwie mogę podpisać się pod kazdym zdaniem.
Było w tym filmie bardzo dużo fantastycznych scen.
Powstanie pokazane bez narodowego zadęcia.
Technicznie bez zarzutu chociaż raz złapałem się za głowę, kiedy w tle pojawił się Pałac Kultury :)))
Pomyslałem...cholera... to nie jest mozliwe, żeby taki element na planie przeoczyli.
No i nie przeoczyli hahhaha to był "Prudential"
Szkoda, że do oskarowej nominacji pretenduje "Powstanie Warszawskie"
I jeszcze zdanie na temat... MOMENTÓW :)
Nasze kino przewaznie ten epizod traktowało obleśnie z sapaniem i zwyczajnym "rżnięciem"
Nie wiem czy ta scena była niezbędna, ale.... pokazana została PIĘKNIE.
Delikatnie, subtelnie, z klasą.
"Powstanie Warszawskie" pretenduje w kategorii dokumentalnej. Jako "najlepszy film" startuje "Ida".
Właśnie wróciłem z kina. Pozytywnie zaskoczył mnie ten film. Nie czepiam się sceny pocałunku. Taki ciekawy przerywnik, wybuch uczucia, kule ich omijają, itp. Tu nie należy się dopatrywać realizmu. Malowany obraz. Zresztą w tym filmie jest ich więcej. Jak np. fajna scena , gdy idą zalaną piwnicą po Niemców. Stefan już nie jest chłopcem, jest mężczyzną. Ciężkie i klaustrofobiczne sceny w kanałach.
Kapitalny pomysł łączenia obrazu ze współczesną muzyką (obok tej z epoki), ciekawy kontrast. Mam jednak świadomość, że dla odbiorcy wychowanego na Kolumbach film Miasto 44 może nie przypaść do gustu. Mnie (rocznik 1973) to odpowiada. Szedłem na ten film z mieszanymi uczuciami. Spodziewałem się spiżu, ale na szczęście Miasto 44 okazało się współczesnym filmem o tematyce historycznej. Ma szansę trafić do młodego widza, bo będzie on w stanie utożsamić się z bohaterami.
I jeszcze jeden plus. Nie ma politykowania, roztrząsywania czy Powstanie powinno wybuchnąć, czy nie. Jakie były jego powody. Dobrze, bo to nie film o tym. Twórca nie wdaje się w polemikę o postawie "sojuszników", choć wiemy z treści filmu o zatrzymaniu Armii Czerwonej czy też o nie przygotowaniu do walki w mieście wątłych sił Berlingowców.
Dostałem po głowie tym filmem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Daje 9/10
czołg strzelił sporo za nią, weź jeszcze pod uwagę że nie wiadomo z jakiego pocisku strzelał ;)
z słabych scen zgodzę się tylko z 1. ale to tylko dlatego że jestem typowym facetem i takie sceny nie dla mnie (dziewczynie się podobała)
ale za to co do dobrych i mocnych scen --- cała reszta filmu ---
sorry ale tak dobrego filmu dawno nie widziałem.
Nie będę się sprzeczał co do czołgu i pocisku. Musiał bym zobaczyć jeszcze raz więc poczekam na wersje dvd i na pewno kupię bo warto. Mi to wyglądało jakby gruchnęło obok niej a to czy amunicja przeciwpancerna czy burzące czy odłamkowe, taka odległość wybuchu powinna zabić. Ale to przeanalizuje sobie mając film w domu.
Mimo ze kilka scen mi się nie podobało to jak widzisz ocena 9 bo warto. Wymieniłem tylko sceny moim zdaniem wybitne ale scen świetnych w tym filmie było wiele i film jako całość jest bardzo dobry.
Na ocenie zaważyło też to, że po wyjściu z kina z córką i kolegą najpierw milczeliśmy a potem mieliśmy sporo do przedyskutowania na temat filmu a i długo potem o nim myślałem. Czasami wychodzę z kina, wymiana poglądów : Fajny? Fajny. i na tym się kończy dyskusja, to są filmy dobre wtedy dla mnie, miło spędzony czas i koniec.
Tu trochę w fotel mnie wgniatało i na pewno o nim szybko nie zapomnę więc dla mnie bite 9.
chyba po tych seansach - kina musiały wymieniać fotele :D
albo zatrudnić osobę która łomem by wyjmowała ludzi z foteli ;)
Byłem wczoraj i do dziś, czytając komentarze, nie mogłem sobie przypomnieć i skojarzyć sceny, która zaskoczyła by mnie negatywnie. Faktycznie teraz kojarzę, że po wystrzale czołgu miałem nadzieję, że Kama jednak nie wydusi z siebie pożegnalnej mowy. Innych grzechów nie pamiętam.
Wiele się można dowiedzieć z komentarzy znawców, którzy na tak emocjonalnym obrazie wyczaili, że żołnierzowi nie "sztymuje" maska z odznaką bo są z różnych formacji - na miły Bóg, może znalazł tę maskę i nie wiedział, że ktoś "wyczai". Dla mnie lalka za pazuchą zasłaniała wszystko i gdy takiego osobnika z laleczką zobaczę kiedyś na żywo to, mimo żem chłop, nie będę czekał na konfrontację.
O istnieniu dubstepu mimo moich 40-tu lat dowiedziałem się z komentarzy pod filmem. Ponad piętnaście godzin żyłem w nieświadomości i wrażeniu, że taka muzyka, w takiej scenie to coś czego, z pewnością nie było, ale nijak przypomnieć sobie dźwięków nie mogłem pozostając tylko z echem.
Ogromnie doceniam fakt, że zza węgła ni razu nie wyglądnął ani Adamczyk, ani Karolak, ani nawet Kot (choć "Bogowie" go pewnie zrehabilitują) Wojna jest piekłem zdecydowanie i od czasu "Szeregowca Ryana" takich emocji nie przeżywałem. Pierwsza jego scena pozbawiła mnie zdegustowania, że kombatanci wojenni w aptece kupowali bez kolejki (dla gimnazjalistów - nie tak dawne to były czasy skoro pamiętam) Na marginesie to raczej ZBOWiDowcy z tych przywilejów korzystali.
Po premierze filmu "K2" czytałem wywiad z alpinistą, który zapytany, czy pokazane w filmie historie mogły się faktycznie przydarzyć odpowiedział: "oczywiście, w dwudziestu różnych wyprawach...". Obawiam się, że co do realiów warszawsko-powstańczych jedna osoba mogła dostarczyć materiału dla kilku scenariuszy, choć wielu wzięło udział niestety w krótkich metrażach.
Na koniec pocałunkowo-liryczne sceny. Miłość i wojna. Ktoś w komentarzu zniesmaczył się, że film jest nieprawdziwy bo jemu babcia co innego opowiadała. Jako żywo przypomina mi to opowieści mojej ukochanej Ciotki, która mimo przejścia przez wszystko, przez co na wojnie można było przejść najczęściej opowiadała o tym, jak to się wyzwoliciele od Eisenhowera masowo w niej zakochiwali a i samemu generałowi obierała kiedyś ziemniaki. Mimo takiego podejścia do wspomnień krew ją zalewała, gdy wnuczki prosiły ją wieczorami: "Babciu, opowiedz jeszcze coś śmiesznego o wojnie".
Z czołgiem większy problem jest taki że nawet jakby już miał on strzelać do Kamy odłamkowym, to przecież bohaterowie walczyli chwilę wcześniej z Niemcami. Żołnierz w czołgu przecież musiał wiedzieć swoich kolegów leżących na ziemi (a nawet jeśli nie, to wiedział gdzie się znajdują) - nie strzelałby tuż koło nich, któryś mógł przecież żyć! Niestety, czołg chwilę później znika i zamiast niego pojawia się dwóch piechurów.
Nie do końca normalna jest też dla mnie scena rozmowy niemieckiego jeńca z SS-manem. Dierlewangerowcy to jednak był najgorszy sort, samo dno hierarchii wojskowej, tak jak jednostki kolaborantów. To możliwe żeby kryminalista tak bezczelnie odzywał się do zawodowego żołnierza?
Wędrówka przez piwnice dla mnie akurat fajnie została zrobiona - ten ogień na lufie stena - komiksowo ale fajnie. Na plus dorzuciłbym też panoramę miasta przed napisami końcowymi - proste ale bardzo ładne.
Z resztą się zgadzam.