Po raz pierwszy w życiu wyszłam z kina w trakcie seansu. Wiem, że zabrzmię teraz jak typowa hejterka, ale czuję obowiązek ostrzeżenia potencjalnych widzów przed tą produkcją. "Mayday" jest najgorszym filmem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia - przy czym zaznaczam, że jako "masochistka" często wybieram się na słabe, polskie komedie romantyczne. Żadna z nich nie sprawiła mi jednak problemu z wytrwaniem do końca - w tym przypadku nie dałam rady, skapitulowałam mniej-więcej w połowie. Film usiłuje szokować odważnymi scenami erotycznymi, walczy o uwagę widza, jednak chaotyczna fabuła, okraszona żałosnymi żartami sprawia, że śledzenie poczynań głównego bohatera staje się katorgą. Na miejscu aktorów nigdy nie zgodziłabym się zagrać w tak słabym filmie - prędzej umarłabym ze wstydu (przepraszam, jeśli kogoś uraziłam). Lepiej wybrać się do teatru na spektakl pod tym samym tytułem, który - jak twierdzi moja znajoma - jest genialny. Zresztą, podejrzewam, że j a k i k o l w i e k inny seans okazałby się dobrą alternatywą dla tego filmu. Naprawdę.
Nie bardzo rozumiem te negatywne komentarze. Byłam, widziałam i już dawno nie płakałam ze śmiechu w kinie. Trzeba chyba mieć kij od miotły w czterech literach, żeby skrytykować ten film. Oczywiście jeśli ktoś chce film ambitny to powinien wybrać inny ale na "odmóżdżacza" ten film jest znakomity. Mi tego właśnie było trzeba :)
NIc nie było w nim znakomitego a jesli kogoś to śmieszyło to ma gust filmowy bardzo niski.Zadna scena się nie broniła,wszystkie gagi wymuszone,brak naturalności,jak Adamek sie tłuczył ze wszystkich gag to wyglądało tak nieudolnie,brrrr.
Ja jeszcze nie widziałem filmu, ale na samym zwiastunie płakałem ze śmiechu i już za sam zwiastun, oceniam film na siedem a pewnie jak obejrzę całość to podwyższę ocenę.
Tak dretwych dialogow nie wiezialem jeszcze gdzie taka Planeta singli,to film w miare dobrze zagrany,dialogi naturalne,moral b.dobry i humor daje rade.
Każdy ma swój gust i nie można powiedzieć czy jest on dobry czy nie. Nie istnieje coś takiego jak dobry czy zły gust.
Istnieje,bo ten akurat film jest żenujący pod każdym wzgledem,to już lepsze jest M jak miłosć :D
Nie istnieje, bo dla kogoś najlepszym filmem świata może być jakiś pornol z lat 70 czy 80 i nie można powiedzieć, że ten ktoś ma marny gust.
To ze dla kogos" filmem swiata"bedzie cos co bedzie mialo marna gre aktorska,zdjecia,muzyke,scenariusz itd i on takie filmy bedzie docenial to znaczy źe ma jakis gust filmowy ale marny :D
Niestety tak nie jest. Jeśli na parkingu stoi Ferrari i Polonez Caro i ktoś mówi, że wedle jego gustu Polonez jest lepszy, to jest to właśnie bezguście, i nie bójmy się tego nazwać po imieniu. Jeżeli kogoś śmieszą bardzo słabe dowcipy, to jest, najzwyczajniej w świecie, mało wymagającym odbiorcą, a przy tym także mało inteligentnym. Brzmi fatalnie i mało popularnie, ale tak już jest świat skonstruowany. Jednych kręci opera, a drugich walki w kisielu, ale to nie świadczy o tym, że są sobie równi, a różni ich tylko gust.
Z Polonezem i Ferrari to nie jest żadna kwestia gustu tylko po prostu fakt, że Polonez jest słabszym autem a ktoś kto twierdzi odwrotnie najzwyczajniej nie ma racji i tyle. Z gustem jest jak ze smakiem. Każdy ma swój indywidualny, inaczej na świecie, kręcili by tylko jeden gatunek filmowy i byłaby tylko jedna restauracja.
Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego o guście się nie powinno rozmawiać. Co innego roztrząsać, czy atrakcyjniejsze są blondynki czy brunetki, bo tego nie można nijak ująć, sklasyfikować, opisać i ocenić, ale w przypadku sztuki czy filmu? Są filmy banalne i infantylne, są skomplikowane i wymagające myślenia. Nie jest trudno zgadnąć, które dzieło jest dla bardziej wymagającego odbiorcy, podobnie nie jest ciężko powiedzieć, kto ma bardziej wyrafinowany gust - miłośnik disco polo czy fan Queen. To naprawdę nie jest grzech powiedzieć, że ktoś ma słaby gust.
Z gustem jest właśnie dokładnie tak samo jak w przypadku blondynek i brunetek. Jak w tym powiedzeniu, że jeden lubi pomarańcze a inny jak mu nogi śmierdzą. W przypadku filmów czy muzyki jest tak samo jak na przykład z zupą pomidorową, znajdą się tacy, którzy jej nie znoszą i też nie można o nich powiedzieć, że mają zły smak, bo coś takiego po prostu nie istnieje.
Pytanie z Twojego podwórka - jeśli ktoś powie, że bardziej podoba mu się piłka grana przez Legię niż przez PSG to uznasz, że ma pojęcie o futbolu, czy jest totalnym bezguściem:) ? Są rzeczy policzalne, choć, teoretycznie, takimi nie są :)
Czyżby? Co różni toporną grę w piłkę od topornej gry aktorskiej? Widać, co jest wartościowe, a co nie, i jeśli ktoś tego nie czuje, to ma właśnie kiepski gust. Mówimy o rzeczach oczywistych, a nie o tym, czy lepszym aktorem jest Crowe czy też może Norton. Rozmawiamy o gównianych komediach, które są gówniane, i ludziom z gównianym gustem przypadną do... gustu :)
Przede wszystkim sport i aktorstwo to dwie zupełnie różne dziedziny. A nie istnieje żaden wyznacznik czy jakiś film jest gówniany czy nie.
A można stwierdzić podczas rozmowy, że ktoś jest inteligentny, bądź nie? Można, choć wyznacznika oficjalnego nie ma. Nie wiem, dlaczego bronisz uparcie tezy, że nie ma filmów jawnie gównianych. Są.
masz fajne poczucie humoru ale mi to nie przeszkadza o gustach sie nie rozmawia, jeśli moja zona zasnęła na tym filmie to wysokich lotów ta komedia niestety nie jest