Nie wybieraj się na ten film, jeśli nie znasz dobrze biografii Callas, bo nic nie zrozumiesz – podobnie jak mój mąż, który w pewnym momencie porzucił wszelkie próby śledzenia fabuły i zajął się liczeniem krzeseł w rzędach.
Zamiast pełnokrwistego portretu wybitnej artystki dostajemy pretensjonalną opowieść o jej upadku, pozbawioną głębi i kontekstu, który uczyniłby ją naprawdę poruszającą.
Wybierając się na seans, oczekiwałam wnikliwej biografii, która oddałaby pełnię dramatyzmu życia Marii Callas. Liczyłam na historię dzieciństwa naznaczonego chłodem i wyrachowaniem matki, która traktowała ją jak źródło dochodu, zmuszając do występów dla niemieckich okupantów. Chciałam zobaczyć mozolną drogę do operowego Parnasu, talent dostrzeżony przez właściwych ludzi, lata ciężkiej pracy nad głosem, a potem – triumfy na najważniejszych scenach świata. Wreszcie, spodziewałam się poruszającego portretu tragicznej miłości do Arystotelesa Onasisa, który, nie oszukujmy się, skutecznie skrócił jej życie o kilka dobrych lat. Zdrady, upokorzenia, emocjonalna obojętność – nawet w momencie, gdy Callas straciła dziecko, Onasis miał inne priorytety, na przykład Jackie Kennedy
Zamiast wybitnej artystki otrzymałam Angelinę Jolie, która nawet nie próbuje udawać Callas. Zamiast operowej legendy widzimy neurotyczną, zmanierowaną ekstrawertyczkę – snobkę balansującą na granicy karykatury. Filozoficzne kwestie są pełne tandetnego patosu, a Callas przez cały film dryfuje w rzeczywistości nafaszerowanej mandraxem, do tego stopnia, że udziela wywiadu nieistniejącemu dziennikarzowi, który, uwaga, na koniec wyznaje jej miłość.
Zamiast ikony opery widzimy rozbitą emocjonalnie kobietę, która w desperacji pojawia się na próbach, próbując śpiewać swoim zniszczonym głosem – jakby dopiero tam przypominała sobie, kim była. Jolie zupełnie nie pasuje do tej roli – nie przypomina Callas ani wizualnie, ani w sposobie gry, która jest tendencyjna i powierzchowna. Nie twierdzę, że to zła aktorka, w innych filmach potrafi być świetna, ale w biografii Callas? W tej wersji Maria Callas to egzaltowana artystka, wiecznie na haju – groteskowy cień prawdziwej legendy. Jestem rozczarowana. Dla wielu młodych ludzi muzyka poważna to już i tak pewnego rodzaju abstrakcja, a film zamiast zachęcić ich do odkrywania geniuszu Callas , jedynie utrwala obraz ekscentrycznej, rozchwianej emocjonalnie divy. Zabrakło hołdu dla jej talentu, pasji i wpływu na świat opery. Szkoda...