Bardzo sympatyczna i ciepła komedia w sam raz na mroźny i ciemny zimowy wieczór. Wprawdzie najbardziej znanemu i najlepszemu dziełu Gerarda Oury’ego – „Wielkiej włóczędze” – film ten nie dorównuje, ale moim zdaniem warto go zobaczyć, bo to komedia na której można się szczerze pośmiać. Warto dodać, że „Mózg” to komedia nakręcona w nieco anachronicznym już stylu, gdzie liczy się przede wszystkim humor sytuacyjny, świetnie zainscenizowane gagi i szybkie tempo akcji. Widać w filmie Oury’ego nawiązania do tradycji komedii slapstickowej, która święciła prawdziwe tryumfy w czasach kina niemego. Twórcy filmu wykazali się naprawdę nie lada pomysłowością inscenizacyjną. Sceny humoru naprawdę śmieszą i robią spore wrażenie, jak np. ucieczka z więzienia (na 4 dni przed planowanym zwolnieniem!), pobyt Belmondo na naradzie gangu złodziei, niesamowity napad na pociąg czy pojedynek wśród sztucznych ogni.
Oczywiście dużym plusem jest też doborowa obsada: Belmondo, Bourvil, Niven czy Wallach. Są naprawdę świetni i wszyscy razem, i każdy z osobna. Belmondo gra tu drobnego złodziejaszka i cwaniaczka, który zwietrzył okazję na zdobycie sporego łupu, Bourvil jako jego kompan jest naiwny, gamoniowato-fajtłapowaty, flegmatyczny i dobroduszny, natomiast David Niven wciela się w typową dla siebie postać złodzieja-dżentelmena. Jest jeszcze znany przede wszystkim z westernów Eli Wallach w roli krewkiego włoskiego gangstera.
Film oceniam więc pozytywnie, bo dostarczył mi rozrywki na wysokim poziomie. Lekki, łatwy, pogodny i przyjemny.