Trzeba pochwalić pomysł wyjściowy filmu. W dzisiejszych czasach, gdy Europa jest kontynentem gwałtownie się starzejącym, w którym przyrost naturalny od dawna jest juz ujemny, koncept wymierającego społeczeństwa z powodu braku dzieci jest niezwykle aktualny.
Niestety na ciekawym pomyśle się skończylo. Popelniony został tu pewien kardynalny błąd. Reżyser Alfonso Cuaron nie czuje po prostu zbytnio kina fantastycznego. Narracja jest prowadzona w dość nierówny sposób. Są w filmie momenty warte obejrzenia i są też takie, ktore bez żalu można byłoby wyciąć. Obraz momentami nudzi. A przede wszystkim przez caly film ma się poczucie jakiegoś niedosytu, gdy się kończy ma się wrażenie, że coś jeszcze powinno sie wydarzyć.
Co do aktorstwa to Clive Owen nie gra zbyt przekonująco. Jego postać jest trochę mdła, a jego przemiana pokazana w sposób bardzo niewyraźny. Znakomite natomiast są zdjęcia - chłodne, wystylizowane, budzące niepokoj i lęk przed pesymistyczną wizją przyszłosci zaprezentowaną w filmie.Ciekawa jest scena porodu, znakomite są finałowe ultrarealistyczne sceny walk, interesujący wątek hippisa granego przez Cain'a; To na pewno bardzo mocne punkty filmu. Ogólnie wizja cywilizacji w stanie rozkładu jest ukazana bardzo plastycznie, ale nie do końca przekonująco. Sa tu nielogiczności. Dlaczego wszyscy emogranci pchają się do Wielkiej Brytanii, która jest zarządzana w sposób totalitarny? Nie wygląda w najmniejszym wypadku na raj, do którego mogliby ściągać ludzie z całego świata. Tego typu szczegóły rozbijają wizję Cuarona.
Ludzkie dzieci warto jednak obejrzeć, bo jest to film, który pokazuje fantastykę jako kino dla ludzi myślacych, pobudza do refleksji i nazwiązuje do palących problemów współczesnego świata. Nie ma w tym filmie przerostu efektów specjalnych. A to w dzisiejszym kinie s-f rzadkość.
Reasumując film mocno nierówny, ale trzyma pewien poziom.