Choć większość oglądających uważa, że koniec filmu jest typowo hollywoodzki, nic nie wnoszący w życie, bo przecież ciekawiej i mniej patriotycznie by było, gdyby główny bohater nie przyznał się do spożywania alkoholu, uważam, że właśnie tak powinny kończyć się takie filmy. Dają do myślenia i pokazują, że odpowiedzialność za swoje czyny brać trzeba. Chyba, że ktoś nie ma sumienia i dba tylko i wyłącznie o swoje cztery litery, to inna bajka.
No i nie oszukujmy się - dla pilota więcej znaczyło to, że choć siedział w więzieniu, to odzyskał syna, który w niego uwierzył. To lepsze, niż dalsze wyniszczanie siebie, bycie zagrożeniem dla setki ludzi, hulanie sobie, brak ważnych osób obok, ale bycie na wolności i wieczne party.