Listy do M. 2 to świetny przykład, jak w prosty sposób zepsuć potencjał I części. Kiedy zobaczyłem kilka miesięcy temu, że reżyserem II części nie będzie Mitja Okorn coś mnie tknęło. No i się sprawdziło. Pana Dejczera powinni za jaja powiesić za gniota jakim są Listy do M. 2, ale po kolei, bo dużo tego się nazbierało:
- to o czym piszą krytycy, czyli product placement na każdym kroku - Apart, Kazar, Arkadia,
- beznadziejne dobrana muzyka w kluczowych momentach, która zamiast wzruszać wzbudzała poczucie żalu,
- "gra aktorska" Julii Wróblewskiej na poziomie 0, zero emocji, zero barwy - jako małej dziewczynce wychodziło jej to o wiele lepiej,
- wątek Zakościelnego i Lamparskiej wrzucony na siłę, brak związku z fabułą, rozpoczął się patetycznie i patetycznie skończył,
- przesyt wątków - w I części było 5 historii co było max to opchania fabuły w 1,5 godzinny film, tutaj dodano kolejne (Zakościelny, Kożuchowska) co sprawiło, że film stał się pociętą papką historii, zbyt krótkich żeby je odpowiednio przedstawić - istna sieczka,
- Karolak chodzący i powtarzający "psia dupa" (ludziom się spodobało, więc trzeba było w II części upchnąć to sformułowanie ile się dało...),
- Stuhr, który był dobrym duchem I części tutaj kompletnie gaśnie,
- Piotr Głowacki włóczy się przez cały film po ulicy praktycznie bez słowa i tyle było roli perspektywicznego aktora,
- historia choroby Małgorzaty - w sumie nie wiadomo co jej jest i dlaczego, córka zbiera pieniądze na operacje, a ona na wyjebce ucieka ze szpitala.
Reżyser filmu popełnił straszne partactwo. Chciał upchać zbyt wiele w w 100 minutach filmu (nie, film nie trwa 2h jak można wyczytać w opisie) + dodać nową historię od siebie, która okazała się największym niewypałem filmu. Trzeba było zostać przy młodym i perspektywicznym reżyserze (Okorn, wyreżyserował świetny I sezon "39 i pół) niż dawać szansę staremu i najwyraźniej wypalonemu facetowi. Polski widz nie jest głupi, więc przestań Pan Panie Dejczer serwować mu papkę nasyconą produktami sklepowymi, która robi z mózgu kisiel.
Poczekaj, niech przeczytają zagorzali fani. :D Jedna zagorzała fanka wytknęła już dziewczynie, której się film nie podobał, że musi mieć bardzo smutne życie. Coraz mniej mam ochotę na obejrzenie tego filmu. :/
Ale ja się nie wybieram. :) Jeśli w ogóle obejrzę, to w TV. Oprócz Terminatora II, mało który sequel jest lepszy od pierwszej części, można więc było się tego spodziewać. Poza tym, w dobrej drużynie nie zmienia się składu, a tu, nie dość, że doszedł Zakościelny i Żmuda-Trzebiatowska, to jeszcze reżysera zmienili. Nie ma to jak przekombinowac. :)
Bardzo celne uwagi. Nie powiem, że tak znów strasznie rozczarował mnie ten film, bo kilkakrotnie nawet się zaśmiałam w czasie seansu i nie był bardzo zły. Aczkolwiek do części I bardzo dużo mu brakuje. Podobały mi się zdjęcia, wystrój wnętrz, gra aktorska z wyjątkiem Wróblewskiej i Kożuchowskiej. Niepotrzebne były w ogóle te nowe wątki i tak jak mówisz zbyt często użyte określenie ,,psia dupa". Muzyka i montaż znacznie gorsze niż w I części. Szkoda, bo był potencjał żeby zrobić równie dobry film.
Wystrój wnętrz rodem ze szpitala. Biało i sterylnie?? naprawdę to się mogło komuś podobać??
Każdy ma swój gust, mnie się biało i sterylnie podoba, a kolorowe wnętrze są dla mnie jakieś takie jak bez gustowna papka, jeszcze jak ktoś umie łączyć kolory to ok, ale to rzadko się zdarza.
tak ale mi raczej chodziło o to, że te mieszkania wyglądały jak z folderu. Tam nawet nie było jednej rzeczy rzuconej w jakiś bezwładny sposób. Wszystko poukładane czysto biało szpitalnie. Poza tym sam film to składanka amerykańskich hitów romantyczno - świątecznych w polskim wykonaniu. Nawet klękanie jednego kolesia przed drugim się znalazło. Widać pomysły, polot i fantazja skończyły się na jedynce. Aż dziwne, że po Karolaka nie przyleciały prawdziwe sanie...
Teraz podaj mi listę trzech lepszych komedii Polskich ostatnich hmmm trzech lat.
Ok, zgodzę się super to to nie było, ale bez przesady, żeby do kina nie pójść? To już jest chore. Oglądało się filmy i pewnie i twoi znajomi oglądali filmy dużo, dużo gorsze.
No właśnie komedii... Tu rodzi się problem, tworzenie komedii nie najlepiej nam wychodzi ; p W Listach 2 było podobnie nie powiem kilka razy się zaśmiałam (niestety głównie w scenach starej obsady), ale generalnie zawiało dramą. Choroba Małgorzaty, Mel, który uświadamia sobie jak mało ma z życia no i nawet wątek Żmudy-Trzebiatowskiej, konkretniej jej relacje z rodzicami i genialna reakcja ojca na zerwanie zaręczyn... Idąc na film liczyłam, że wyjdę upojona Duchem Świat i z iskierka nadzieji, tak jak po pierwszej części Listów, To właśnie miłość czy Holliday, niestety tak się nie stało. Liczę na to, że będzie jeszcze szansa poprawy w kolejnej części, bo po tej czuje niedosyt. Do kin polecam się wybrać, bo może i szału nie było ale jak na naszą rodzimą produkcję było bardzo dobrze :)
Nie rozumiem po co mam Ci podawać lepsze polskie komedie. Ja nie patrzę na gatunek filmowy, a jakość filmu, jego przekaz, jakiś ogólny pomysł. Jak ktoś robi kaszanę to trzeba o tym mówić. Do kina obejrzeć film idzie nieświadome tysiące ludzi. Producent zgarnia pieniądze za, moim zdaniem, oszukiwanie i naciąganie ludzi. Mam się zachwycać kiepskim filmem, bo jest ciut lepszym od innych polskich niewypałów komediowych. Przyjmijmy jakąś miarę - jeśli coś jest słabe to równa do innych słabych. A przecież można było zrobić film, który wybije się ponad tą słabiznę (jak zrobił Mitja Okorn w I części) i wszyscy byliby zadowoleni. A tak mamy gniot z product placementem i aktorami, u których emocje widać tak często, jak u polityka uczciwość.
yhy, tak, jestem w kinie Helios w Kielcach, 7 sal, gdzie naprzemiennie grają Listy i Spectre, na Listy nie ma wolnych miejsc na Spektrze są sale w połowie puste. Po obejrzeniu ja jak i reszta widza wychodzą uhahani do granic możliwość. A ty bredź sobie dalej.
Jakie miasto tacy widzowie. W Radomiu i Sosnowcu też pewnie wolą polską papkę z mózgu od dobrego (w końcu) Bonda.
No to raczej twoja rola tego trolla. Kolega uzasadnił swoje tezy. Subiektywnie jak każdy z nas. Sformułowanie "bredź sobie dalej" to już chamstwo. Jak nie potrafisz przeboleć , że komuś się nie podoba to co tobie się podoba to jesteś w mentalnym przedszkolu.
Papka z mózgu to Bond a nie dobre polskie kino. W Warszawskim Multikinie jest tak samo, na Listach do M 2 pełne sale a na Bondzie w połowie puste.
Specjalnie nie odpisywałem na poprzedni komentarz, bo nie widziałem sensu. No ale teraz muszę. Czego wyznacznikiem jest fakt, że ludzie idą do kina chętniej na film X zamiast Y? Może fakt, że pierwsza część filmu X była świetna i ludzie liczą na powtórkę? Może fakt, że film jest świetnie promowany w Polsce przez jedną z największych stacji telewizyjnych TVN? Lepiej promowany polski film sezonowy niż zagraniczny? Ilość osób w kinie na danym filmie nie jest wyznacznikiem jego jakości. Jest wyznacznikiem dobrej promocji, marketingu i ludzkiej ciekawości, która to ciekawość została kupiona reklamą. Bo przecież ludzie nie idą tłumnie DRUGI RAZ na ten sam film, bo tak się im niesamowicie podobał. Oglądają pierwszy raz w kinie i jeśli jest świetny to kupują płytę DVD lub ściągają z internetu, aby obejrzeć ponownie.
nie zgodzę się, jest dużo filmów na których w kinie byłam kilka razy; kwestia po prostu bycia fanem np star wars
"Jakie miasto, tacy widzowie" ???
To juz jest cios ponizej pasa. Dowalac komus bo mieszka w mniejszym miescie, miasteczku badz na wsi? Slabe to jest.
I jeszcze jedno:
Bo przecież ludzie nie idą tłumnie DRUGI RAZ na ten sam film, bo tak się im niesamowicie podobał
I tu sie mylisz, bo ludzie chodza do kina czasem drugi a czasem i trzeci raz na jeden film, jesli im sie bardzo spodobal.
No tak. O poziomie filmu świadczy ile osób będzie na sali. Świetne myślenie.
A film naprawdę bardzo wesoły. Chłopak próbuje popełnić samobójstwo, Zakościelny porzuca dziewczynę w Wigilię i przy jej rodzicach. Wesołe naprawdę. Czuć było magię świąt.
Bystrzaku...na listy do M2 przyszło pełno ludzi z powodu sukcesu jedynki tylko i wyłącznie. Jeśli tak im się ten film podobał to ok. - ale jak dla mnie im więcej takich widzów tym niżej będzie upadać polskie kino w gatunku komedia romantyczna itp.
Zgadzam się z wszystkimi zarzutami.
Uwielbiam filmy "sezonowe", świąteczne. Jedynkę oglądałam chyba z dziesięć razy i zawsze mnie bawi i wzrusza. Dwójka nie bawiła ani nie wzruszała, co może dziwić przy takim nagromadzeniu tragicznych historii upchniętych do quasi-rodzinnego filmu. I myślę, że kluczowym elementem, który zarżnął nastrój, była MUZYKA. Koszmarna, tandetna, zero klimatu. W zasadzie żadnych świątecznych piosenek, które budują nastrój sezonowych filmów. Gdyby wstawić tam kilka milszych dla ucha kawałków, film byłby od razu ze trzy razy lepszy. Małgorzata zresztą prosi Tośkę o zaśpiewanie Cichej Nocy (była to jedna z najbardziej chwytających za gradło scen I części), ale Tośka nie śpiewa, bo się boczy, a potem scenarzysta o tym zapomina.
Rozumiem, że twórcy chcieli zrobić film "poważniejszy" i nie tak słodki, ale czy trzeba było obarczać Małgorzatę śmiertelną, nieuleczalną chorobą (nie wiadomo jaką)? Tosia jest sierotą, jej rodzice zginęli, ale znalazła swój kąt w nowej rodzinie. Ale bam! Tylko na cztery lata, bo kolejna mama właśnie umiera. Reszta rodziny w zasadzie niewiele sobie z tego robi, no trudno. To + dziwaczna i nie do końca zrozumiała historia chłopca na wózku robią z tego filmu jakiś nieudolny "plac Zbawiciela", który nijak ma się do niby kolorowej i "lekkiej" atmosfery filmu.
O wątku buraczanego amanta granego przez Zakościelnego nie będę się rozpisywać, bo był kompletnie niezrozumiały, nielogiczny i nudny.
Historia Karolaka w sumie najładniejsza i najcieplejsza, choć wciskanie "psiej dupy" w co drugie zdanie było żenujące.
Taki to był ani śmieszny, ani smutny, ani ciekawy film. Jako psychofance części I bardzo trudno mi to przełknąć.
Widzę, że się rozumiemy :)
Ogólnie rzecz ujmując nie było moim celem zhejtowanie filmu ot tak, dla samego hejtu. Poraziło mnie, że z mega dobrego filmu jakim jest I część ekipa filmowa zrobiła kiepską kontynuację. To tak jakby wziąć piękną poszewkę i wywrócić ją na drugą stronę.
Mam podobne zdanie bo 1 część była naprawdę super. Nie wiem jaka była przyczyna, że Pan Mitja Okorn nie nakręcił 2 części ale zdecydowanie zmiana reżysera nie wyszła na dobre.
Jak dla mnie główne zarzuty co do 2 to:
1. Wątek Małgorzaty i jej rodziny. Pominę fakt, że nie wspomnieli o jaką dokładnie chorobę chodzi ale sądząc po pacjentkach z którymi leżała w jednej sali to pewnie był to rak. Głupio natomiast zrobiła, że zrezygnowała z leczenia bo jeśli nawet miała tylko minimalną szansę to powinna ją wykorzystać zwłaszcza ze względu na Tosię, która już kolejny raz traci kogoś bliskiego. W ogóle reakcja pozostałych jakaś dziwna, że oprócz młodej nikt nie nakłaniał jej do zmiany decyzji i tak jakby szybko zaakceptowali fakt, że umiera choć może rozbili dobrą minę do złej gry by przynajmniej te ostatnie święta miała szczęśliwe. Poza tym dziwne, że bogatej rodziny nie było stać na opłacenie operacji no ale pewnie chodziło o motyw przekazania kasy chłopakowi ale mimo wszystko mogli rozegrać to inaczej.
2. To co już wcześniej się przewijało czyli za dużo historii w jednym filmie a jeśli już chcieli koniecznie dodać nowe wątki to mogli wydłużyć film do np 2h ewentualnie 2h30min by poszczególnym bohaterom poświęcić więcej czasu.
3. Wątek Zakościelnego, Żmudy- Trzebiatowskiej i Lemparskiej. Powinni jakoś wyjaśnić symbolikę zegarka bo dziwne było to rozstanie ona nagle widzi, że on nie założył i płacze a później zrywa. W dodatku później bohater grany przez MZ szybko dowiaduje się gdzie mieszka bohaterka grana przez Lemparską i pędzi by zagrać jej na na trąbce pod blokiem. Jednak wydaje mi się, że odnosi się to trochę do zarzutu nr 2, że jakby film był dłuższy to można by było poszczególne historie rozbudować i nie byłoby tylu niespójności.
4. Wątek niepełnosprawnego chłopaka. Pomimo jego zachowania rodzina nie powinna go zostawiać samego w wigilię no ale trzeba było zrobić motyw samobójstwa i mikołaja by wyszedł przed synem na bohatera. A jeśli mowa o bohaterze Karolaka to brakowało mi trochę wyjaśnienia jaka dokładnie była przyczyna rozstania z mamą Kazika skoro w ich rozmowie padło chyba od niego, ze nawet chciał się żenić.
Podsumowując zbyt wiele niejasności w poszczególnych historiach i utrata magii, którą miała 1 część.
Uważam tak samo, wątki się nie kleiły, dla mnie niepotrzebnie pchali jeszcze nowych bohaterów, brakło przez to czasu na rozwinięcie poszczególnych historii. losy Zakościelnego i Lamparskiej w ogóle jak dla mnie pozbawione sensu, nagle wielka miłość, rzuca tą narzeczoną, a właściwie ona jego, nie mam pojęcia dlaczego? Jeśli chodzi o Małgorzatę, wszystko wydawało się tam irracjonalne, akurat w tej rodzinie już chyba starczyło dramatów, a jednak! Chociaż tylko córka wydaje się tym przejmować, postać grana przez Malajkata czy Zielińska podchodzą do tego na chłodno. Wątek rodziny Kożuchowskiej w którym tez wszystko jest według mnie niedopracowane, parę scen z chłopcem, nagle próba samobójcza, pożar i akurat w tym momencie Mel się tam pojawił? który btw jak Karolaka nie lubię tak tu ratował ten film. Stuhr i Gąsiorowska jakoś mi tam mignęli, choć i tak ich historia była jedną z bardziej znośnych. Pierwsza część była naprawdę dobrą, świąteczną, rodzinną komedią, a tu mamy melodramat z elementami komedii? Sama nie wiem jak to nazwać, nie jest najgorzej, ale wszystko zrobione według mnie na tzw. odwal się. A szkoda, bo naprawdę liczyłam na więcej, a niestety nie wzbudził we mnie większych emocji. 5/10
Ładnie podsumowane. Brak logiki, niedokończone wątki, sieczka, wideoklip. Poszłam skuszona zachwytami w tvn - jak przypomnę sobie jakie zacne persony wciskały ludziom ten film to mi słabo. G jakich mało.
Dziś byłem i zdecydowanie nie polecam. Co to w ogóle miało być? Jedynka mnie zachwyciła, jak na polskie realia film bardzo dobry, w amerykańskim stylu. Przyjemny dla oka i ucha czuło się klimat. W dwójce o żadnym klimacie nie ma mowy. Muzyka kompletnie mi w głowie nic nie utkwiło. Film rozlazły i nudny. Wątki tak rozwarstwione, niby je później próbują łączyć ale tak to naciągane, że głowa mała. W sumie jak dla mnie film o niczym. Bardziej dramat niż komedia. Jedna śmieszna scena w sklepie z wazonami. Nie tego oczekiwałem po sezonowej komedii romantycznej. Człowiek idzie do kina się rozluźnić a ogląda się takie coś. Na fali jedynki, na pewno zarobią ale jak wyjdzie 3 to już na pewno nie pójde.
- product placement + Radio Zet ;)
- racja z tą sieczką fabularną; Oglądałam jedynkę a przy tej się zamotałam -_- LOL
- Zakościelny i Kożuchowska na plus, ale za krótko było, by opowiedzieć odpowiednio; film powinni wydłużyć, jeśli dołożyli postaci
- hehhe właśnie biedny Głowacki - wciśnięty jakby epizodysta nie epizodysta :P On coś ostatnio grywa takie "rólki". Fajne tu nawet to było, ale tak od czapy
+ Poza tym dla mnie to wyglądało tak: fabuła jak na etiudę, wątki nie rozwinięte i opowiedziane odpowiednio.
+ Żarty to oczywiście tylko o seksie,
+ aktorzy słodcy do bólu,
+ "nieprzewidywalne" zwroty akcji (rozumiem, że to komedia świąteczna, ale trochę inwencji nie zaszkodzi),
+ Karolak męczący i a jego wątek nudny i słaby.
+ Szkoda, że Wladi został zdegradowany do trzeciego planu? Twórcy wystraszyli się rozwinięcia wątku zakochanych gejów? -_-
Okorn zrobił naprawdę dobry film, a ten to spartolił kompletnie. Wstyd.
A w zasadzie co jest złego w product placement jaki był w tym filmie? W oczy rzuciło mi się tylko Radio Zet, na resztę nie zwróciłem uwagi. Moim zdaniem wychodzi to naturalniej niż wymyślanie nazw, zakrywanie itp. A jest zdecydowanie lepiej niż w polskich serialach i programach w stylu "Kuchenne rewolucje".
Zgadzam się w zupełności. Pierwsza część miała to coś, bardzo czuć było klimat świąt a i same historie były ciekawe. Od razu widać zmianę reżysera, humoru mało, historii jest więcej kosztem długości każdej z nich co daje efekty wykastrowania . Wielka szkoda no ale nic dwa razy się nie zdarza a tym bardziej polski film :/
Zgadzam się :)
Love actually uwielbiam więc do I część Listów podeszłam z mieszanymi uczuciami - film świetny ale za dużo "inspiracji" z LA. No i teraz mamy druga część, już oryginalną, bo przecież drugiego LA nie ma i trzeba samemu coś sklecić no i co? Psia dupa ;) To, ze dużo wątków, to nie problem, bo można pokazać historię w kilku krótkich konkretnych scenach, dorzucić porcję oryginalnego humoru na poziomie i wszyscy wiedza o co chodzi.
Jednakże scenariusz Listów 2 nadaje się do kosza a historie mocno spłycone:
- historia Mikołaja i Doris? Ona chce pierścionek a on nie wie jak jej dać, bo przecież żenić się chce
- historia Kariny i Szczepana? Rozstali się, szukają nowych partnerów i odkrywają, ze się kochają. Znowu! (zieeew...)
i mój ulubiony wątek Redo - on zamierza się ożenić, spotyka dawną, przelotną miłość i doznaje olśnienia.
Moim zdaniem film ratuje Karolak, który mimo nadużywania psiej dupy wypada całkiem luzacko i tego oczekiwałabym od takiego filmu. Wątek chłopaka na wózku wepchnięty tylko po to, żeby pokazać Karolaka jako supermana :/
Żałuję bardzo, że okrojono rolę Kostka. W pierwszej części był genialny i teraz liczyłam na jeszcze więcej.
No cóż... kino polskie nadal leży jak dla mnie, choć porównując do zwiastunów polskich nowowści, które były przed filmem to Listy do M 2 należałoby ocenić na co najmniej 8 :/
Cóż. Niestety, ale muszę się zgodzić. I podpisać pod każdym, z Twojej strony, zarzutem. Film na 3. Gdybym miała jednak zawyżyć, to jedynie do pięciu gwiazdek. Szkoda.
zgadzam się ze Dejczer dał d..y z tym filmem i mimo ze aktorzy według mnie grali całkiem nieźle, scenariusz tez nie był taki zły ale coś się nie kleiło a to niestety wina reżysera!!!
szkoda!
:(
Nie pchałam się na dwójkę, bo przeczuwałam, że została wyprodukowana wyłącznie z powodu sukcesu jedynki (która była na tyle dobra, że bez wstydu i szczerze polecałam ją znajomym, sama zaskoczona, że można w Polsce zrobić naprawdę fajną komedię romantyczną). Tak więc po tym, co tu przeczytałam, jeszcze mniej mam ochotę tę dwójkę oglądać.
Nie ja pierwszy i nie ostatni, całkowicie zgadzam się z Twoim zdaniem.
Niektóre utwory muzyczne w pewnych momentach brzmiały całkowicie groteskowo.
Z całym szacunkiem dla Julii, ale jej występ to nie jest zero, tylko dno pod metrową warstwą mułu, z którym spotykamy się w produkcjach typu "Trudne sprawy"
Ale jak to się mówi: Z braku laku dobry i kit...
No i jak zwykle musi być anglojęzyczna pioseneczka... tylko jeden utwór na cały film jest po polsku.
Sprawdziłem wśród twórców, że za scenariusz odpowiadają dwaj inni panowie. To oni napisali słabą historię "na kolanie" pomiędzy jednym "lanczem" , a drugim. Reżyser zaś mógł odmówić realizacji tak słabej historii. To jego główna wina. Więc nie podzielam tutaj tej jednostronnej krytyki. Reżyser wypadł słabo, ale materiał wyjściowy miał na poziomie 1/10.
Masz rację , że to sieczka. Niektóre wątki się nijak kończą np. ten gdzie gra Trzebiatowska. Na siłę upchane "gwiazdy" typu Stelmaszyk czy Głowacki - po to chyba, żeby sobie dorobili. Z tych historii niewiele wynika, a niektóre sytuacje są sztuczne - np. nagle Adamczyk i Dygant się całują, a jeszcze przed chwilą się kłócili, a jak do tego doszło w ogóle to już widzom nie pokazano.
Chłam do potęgi n-tej. Za dużo srok za ogon ciągnięto, za dużo wątków, za dużo gwiazd, a Karolak jak zwykle niezły. Najlepiej i najnaturalniej wypada Pani Wagner. Reszta przeciętna.