To film na podstawie sztuki własnej Arrabala z lat 50, lekko zmodyfikowany fabularnie. Akcja ogólnie rozgrywa się na postapokaliptycznym złomowisku, w którym ludzie znajdują schronienie przed władzą i praktykują swoje najróżniejsze fantazje i fetysze bez nadzoru policji Prowadzi ich Emanou, który jest swego rodzaju Jesusem-Mesjaszem, obiecującym muzykę, a nie zbawienie - w filmie bardzo łatwo można dostrzec transpozycję scen z życia Chrystusa.
Jak poprzednie filmy Arrabala, utrzymany w mocno surrealistycznym klimacie, mnie tym razem nie kupił. Akcja jakaś taka bez ładu i składu, poszczególne sceny są wtórne i na dłuższą metę nużące, nie ma tu niczego, czego reżyser nie zaproponowałby w swoich poprzednich, o wiele lepszych dziełach. Dodajmy do tego mało charyzmatycznego aktora w roli Emanou, dość powierzchowne w mojej ocenie przesłanie (atak na autorytaryzm władzy - w tle wysypiska pałęta się cały czas policja oraz pastisz na społeczeństwo lat 80) i wychodzi z tego średnio udany film. Arrabal z lat 70 jest zdecydowanie lepszy!