Nie do końca przekonuje mnie pomysł na główną bohaterkę. Jej pomysł na poradzenie sobie z traumą (czy też po prostu na zwykłą ucieczkę) to bycie samą i samowystarczalną, ale jak tylko śmierć zajrzała jej w oczy to okazało się, że niekoniecznie. Miguel świetnie ją podsumował - "you only take, take, take". Nie bardzo widzę tę przemianę, tę niby chęć powrotu do życia. Samo patrzenie w dal nie wystarczy. Trochę powierzchowny film.
Widać ten film nie jest dla każdego. Główna bohatera nie tylko mierzy się z depresją po stracie bliskich, ale z gniewem do całego świata ( o czym dowiadujemy się pod koniec filmu, gdy wyjawia nam co stało się z jej mężem i synem a mianowicie umierają podczas zamachu ). Przyczyną jej wyjazdu była ucieczka, ale również rysunek jej syna w którym mieszkają razem w domku przy rzece i łowią ryby ( możemy się domyślać że chciała spełnić marzenie jej syna ) … Teraz możesz sklecić sobie wszystko w jedną całość, i nie musisz dziękować za przemycie oczu.
Tak, taka płytsza wersja Wszystko za życie. Ciekawe że postanowiła wyreżyserować film o podobnej tematyce co były mąż. Z drugiej strony tematyka introwertyczne go bohatera bardziej kojarzy się z Wright niż z Pean'em.
Ależ nie musi Cię przekonywać. Bohaterowie filmów nie muszą działać logicznie i przemyślanie. Mogą popełniać błędy i podejmować impulsywne decyzje. Często spotykam się z bezsensownym podejściem widzów "film mi się nie podobał bo bohater głupio postąpił". Tak jakbyśmy sami umieli ze 100procentową dokładnością umieli sterować własnym życiem.