Dwie przyjaciółki. Jedna siedzie w domu. Druga jedzie gdzieś z narzeczonym, trafiają do jakiegoś dziwnego domu. Być może domu, którego obie bały się jako dzieci. Ciężko jakoś dokładniej opisać fabułę, bowiem obraz składa się z koszmarnych wizji, zahaczających o surrealizm. może jest w tym jakaś myśl przewodnia, jednak ciężko jest ją zrozumieć i poukładać w głowie w logiczną całość.
Babeczkę z narzeczonym spotka wiele dziwnych i niezbyt przyjemnych rzeczy w dziwnym domu, który przypuszczalnie należy do wiedźmy. A jej przyjaciółka jakoś o tym wszystkim wie, a może nawet jakoś to kontroluje.
Film jest bardzo dobrze nakręcony i jest naprawdę sporo upiornych, stylowych i dziwacznych scen. Nie mniej jednak jak dla mnie panuje to trochę zbyt duży chaos. Fanom latynoskich horrorów, zwłaszcza tych nieskładnych, przypominających koszmarne sny, polecam. Ale pozostałym odradzam.
Lubię horrory przesycone paranoją i halucynacjami a la "Wstręt" (1965) Romana Polańskiego - oczywista inspiracja dla obu wspomnianych/omawianych tutaj filmów. Nadto cenię oniryczne kino Davida Lyncha, w którym rzeczywistość bywa deformowana, wyginana, wywracana do góry nogami, a tradycyjna narracja przestaje być potrzebna. Dlatego też "La Casa de las Siete Tumbas" mnie zaintrygował. Szkoda tylko, że film ów do tej pory nie doczekał się żadnego wydania na DVD i popadł w niesłuszne zapomnienie. To taka trochę makabryczna lynchowska baśń. Z racji tego że Filmweb usilnie nie chce zamieścić mojej recenzji wrzucę ją tutaj w całości:
http://dtbbth.blogspot.com/2015/02/la-casa-de-las-siete-tumbas-house-of.html