choć nie da się ukryć ze film bardzo żeruje na fortepianie i momentami to juz nie fascynajca a wtornosc, choc zawsze dobrze ze chociaz wzor taki genialny;)
po obejrzeniu filmu "Księga Diny" nie odniosłam wrażenia żeby był to film "żerujący na Fortepianie ", a przeczytałam zarówno książkę jak i obejrzałam ekranizację jej ("Fortepianu").
Dopiero po przeczytaniu Twojego komentarza takie skojarzenia mi się nasuwają. Widzimy tu podobieństwa np. wychodzi za mąż za człowieka starszego od siebie i bez miłości, jest prawie do tego małżeństwa zmuszona,; kocha i zatraca się w muzyce; ma dziecko itp. ale moim zdaniem są to mało znaczące porównania gdyż obie bohaterki bardzo różnią się od siebie , czym innym się kierują. Każdy z tych filmów jest inny i ma swój własny klimat. Nie są to filmy łatwe. Są przede wszystkim ciekawe ;-)
Jest tu coś na rzeczy z tymi klawiszami :) Jednak Księga Diny swym uroczym piętnem śmierci sprawia, że film staje się inny w wymowie - być może przez to bardziej przystępnym. Tu wiele sie dzieje, przewija się więcej postaci, uczucia są bardzo gwałtowne co na tle spokojnej i zimnej norweskiej krainy wybrzmiewa jeszcze intensywniej. Gdyby na to spojrzeć od tej strony to Fortepian może się wydać przede wszystkim nudny - tam jest czysta, cicha namiętność, która rozbrzmiewa zaledwie w kilku momentach, w takt pojedynczych uderzeń w klawisze, niszcząc monotonność i ponurą skąpaną w deszczu nowo-zelandzkość. U Jane Campion namiętność jest głęboko skrywana - my otrzymujemy tylko ekwiwalenty, podskórnie odczuwane.
Jeśli chodzi o autorski punkt widzenia mamy do wyboru: wersje stricte kobiecą - FORTEPIAN i dynamiczniejsze męskie spojrzenie - KSIĘGA DINY.
Zobaczylam Księge Diny dopiero wczoraj.
I pierwsze wrażenie jakie mi się nasunęło oglądając film to własnie "Fortepian".
Jest w bardzo podobnym klimacie do Fortepianu.
To równiez opowieść dziewczynki-kobiety, na której życiu i dorosłości odbija się piętno drastycznych doświadczeń dzieciństwa.
To wejście w głąb bardzo skomplikowanej psychiki człowieka.
Uwielbiam osobiscie takie filmy, które skłaniają do myslenia.
Które nasuwają mysl; jakim czlowiekiem bylaby każda z nich, gdyby nie te przeżycia?
'Księga Diny' nie wzoruje się w żaden sposób na 'Fortepianie', ponieważ powstała dosyć wiernie na podstawie książki pani Wassmo wydanej w 1989 roku, a więc parę lat wcześniej niż 'Fortepian'. To po pierwsze i jest to argument nie do obalenia. Po drugie uważam, że słowo 'żeruje' jest nie na miejscu w przypadku tak wybitnego filmu (ale to tylko moje osobiste odczucie:). A co do podobieństwa obu filmów to go nie zauważyłam (a mam oba na dvd i oglądałam je wielokrotnie). Poza oczywistymi podobieństwami jak miłość bohaterki do muzyki i instrumentu, ciężkie doświadczenia i takie tam oczywiste banały, wszystko je różni. A zwłaszcza typ bohaterki. To dwie tak różne kobiety, że w życiu bym się się nie posunęła do ich porównania. Mimo, iż uważam 'Fortepian' za film wspaniały (prawie tak dobry jak 'Księga Diny' :), to jednak porównywanie Diny do Ady obraża tę pierwszą. Ona jest dzika, nieokrzesana, męska, ma wielką charyzmę, siłę i przejmuje władzę nad tym kto ją widzi (a zwłaszcza o niej czyta). Autorka nazywa ją olbrzymką i amazonką i ja się z tym zgadzam.
Klimat filmu i sposób jego kręcenia też jest inny. One są inne kulturowo po prostu. Od 'Księgi Diny' bije typowa dla filmów skandynawskich tak zwana przeze mnie chłodna nordyckość...
A tak przy okazji polecam książkę na dowód moich słów. Pozdrawiam.
Wspomniane skojarzenie z "Fortepianem" uważam za niewłaściwe, lecz nie chcę powielać argumentów kefas.nienar, z którymi się w zupełności zgadzam. "Księga Diny" należy do tego grona filmów, które mogę oglądać bez końca i nie odczuwam nudy.
SPOILER
Nic się na niczym nie wzoruje, ale jedna scena rzeczywiście przywodzi na myśl "Fortepian". Mam na myśli scenę w wodzie, kiedy Dina wypuszcza guzik, co oznacza, że rezygnuje ze śmierci na rzecz życia. W "Fortepianie" jest taka sama scena o takim samym znaczeniu, tylko że na dno idzie fortepian.
Oczywiście ani to zaleta, ani wada filmu. Sam film bardzo dobry, mocny początek, ciekawa postać głównej bohaterki - silna, inteligentna, dzika, pół-człowiek, pół-zwierzę, kierujące się mocno rozwiniętymi instynktami.. Dobra gra aktorska - ta kobieta naprawdę jest dzika ;) Zastanawia mnie tylko zakończenie - jak wiadomo Dina ma różne powody, żeby mordować ludzi, mężowi chciała pomóc, skoro wcześniej dowiedziała się, że śmierć uwalnia od trosk i smutków tego świata. Rozumiem, ale Leo? Czy dlatego, że wykorzystał ją i zostawił? Czy dlatego, że nie chciała go tracić i miała nadzieję, że jeśli on zginie, zostanie z nią jako duch? Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji /choć bez przekonania/, bo Dina w rozmowie z synem, który straszy ją, że jak ona odpłynie i wróci, nie będzie żył, ona odpowiada, że nie straci go zupełnie, bo ludzie wracają jako duchy. Jakie jest Wasze zdanie?
Ps. Konstrukcja ostatniego zdania jest fatalna, a nie mogę swojej wypowiedzi edytować, mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe ;)
PÓŁ - SPOILER:
Dina nie zabiła Leo! Zobaczcie to jeszcze raz. Jakbym napisał, dlaczego nie zabiła, to by był full-spoiler, więc nie piszę. Gdyby postawić Dinę przed sądem, to tylko z jednego powodu: Zabójstwo męża, ale i tam jest mocna okoliczność łagodząca.