Włączam i widzę, jak Tiara ostetntacyjnie wypina pupę w kadrze, a jej blond włosa koleżanka
zachowuje się jak kretynka- to ciekawy obraz kobiety, jak wpajany jest dzieciom (a trzeba
pamiętać, że dzieci uczą się przez obrazy). Przy tym książę zachowuje się jak prostak, a nie jak
dobrze wychowany mężczyzna (też dobry wzór do naśladowania przez dzieci), a czarnoksiężnik
wzywający ciemne moce i kładący tarota przyprawia mnie o ciarki. To zdecydowanie nie jest bajka
dla dzieci...
To z tobą jest chyba coś nie tak, jeżeli widząc kogoś, kto się schyla, masz chore skojarzenia.
A jasnowłosa koleżnka jest wyśmiewana i pokazana jako antywzór. A jakbyś nie zauważyła, to książę przechodzi metamorfozę.
Dla mnie film świetny, wspaniały pomysł z Nowym Orleanem. Przynajmniej dziecko będzie miało wyrobiony dobry gust muzyczny i nie będzie rasistą.
Mam wrażenie, że nie oglądałaś żadnej innej bajki Disney'a (lub inne wytwórni). Równie dobrze Król Lew nie powinien być bajka dla dzieci, wszak Skaza zabija z zimną krwią Mufasę. Ariela oddaje swój głos grubej, strasznej ośmiornicy, Książę Filip walczy ze smokiem (podobnie bohaterowie bajki Magiczny Miecz). Śpiącej Królewnie towarzyszyły trzy, niezbyt mądre wróżki, Pocahontas miała chciwego słodyczy szopa. Na dodatek Mulan przebiera się za chłopca. Idąc Twoim tokiem rozumowania, Pocahontas puszczała się z dwoma mężczyznami na raz.
Zdecydowanie przesadzasz i dopatrujesz się na siłę podtekstów :)
Moment, to że mam inne zdanie, niż Wy, nie oznacza, że ze mną jest "coś nie tak". Ja po prostu jestem pedagogiem i przez dłuższy czas badałam wpływ bajek na psychikę dzieci, przy okazji poznałam tez z grubsza przekaz podprogowy aplikowany dzieciom w wielu filmach animowanych. No i niestety- uważam, że wiele bajek wytwórni Disneya bardzo dzieciom szkodzi. Pomijając już fakt, że stosowanie przekazu podprogowego (który jest widoczny tylko w zwolnionym tempie) jest nieetyczne, to należy pamiętać, że dzieci uczą się przez obrazy. Robią to nieświadomie. Dlatego idiotka pokazana na ekranie zostawia w dziecięcej psychice ślad niezależnie od tego, czy jest ukazana jako "antywzór", czy nie. A co do "Króla Lwa" to chyba jedna z lepszych bajek tej wytwórni :)
Uważam, że bardziej niż te bajki, dzieciom szkodzą disneyowe seriale (te z Disney Channel) czy kreskówki emitowane przez kanały dla dzieci.
"Idiotka" idiotką, Pumba był zaś brudasem, pierdziochem i bekaczem (a co dopiero hieny?)- czy to nie pozostawia równie negatywnego śladu? Rozumiem Twój tok rozumowania, ale wciąż myślę, że przesadzasz :)
A można wiedzieć jakie bajki poleciłabyś, jako te nieszkodzące ? Gdybyś trochę poszperała, dowiedziałabyś się (chociaż może to wiesz), że np w tradycyjnej polskiej (i nie tylko) bajce ojciec potrafił zjeść swoje dzieci i takie sympatyczne historie czytało się na dobranoc, ku przestrodze ? Niekoniecznie. Disney i tak przeinaczył wersje swoich obrazów właśnie dla dobra dzieci. Bo np Arielka została odrzucona i z rozpaczy zamieniła się w pianę w oryginalnej wersji. Ta głupia blondyna, okazała się jednak poczciwą osobą. Tępą ale o dobrym sercu. Pomimo różnicy klas, cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki :) Więc niebyła taka zła. Poza tym, nie wiem czy masz dzieci..... ale Twoim zadaniem jest wychowanie go tak, żeby oglądając bajkę, mogło stwierdzić, która postać jest wzorem do naśladowania. Dzieci wynoszą więcej z domu i naśladują rodziców, nie postacie z bajek. Potem w starszym wieku dopasowują się do rówieśników (i tu też masz pole do popisu). Jakie Ty bajki oglądałaś za dzieciaka, jeśli można wiedzieć ? I to na kogo wyrosłaś, wiesz tutaj tylko Ty. Ja oglądałam naprawdę dużo produkcji, które zapewne byś wyeliminowała i dała na listę zakazanych, jako, że podobno szkodzą.... a chyba nie jest ze mną najgorzej :P Pozdrawiam.
Ja też oglądałam w dzieciństwie produkcje Disneya- wtedy nie poddawałam ich takiej analizie, jak teraz :) Wiem, jaka jest oryginalna wersja bajki o Małej Syrence. Wiem też, że większość baśni w oryginale, to bardzo krwawe historie, które zostały złagodzone, gdy sięgnęły po nie dzieci (pierwsze wydania były skierowane do dorosłych). Z baśniami czytanymi jest jednak tak, że dzieci wyobrażają je sobie same a zatem (jeśli wcześniej nie widziały nic zatrważającego) ich wyobraźnia nie podsunie im nic bardziej strasznego, niż są w stanie znieść. No i nie występuje tam przekaz podprogowy... Jeśli chodzi o animacje dla dzieci, to z czystym sumieniem polecam "Małego Misia", "Wróbelka Elemelka", "Kota Filemona", "Franklina" i wiele innych z ciepłym, pozytywnym przesłaniem :)
To co wymieniłaś to są bajeczki dla małych szkrabów (wg mnie zapomniałaś jeszcze o Reksiu i Kreciku;P), dzieciaków, których nawet do kina się nie zabierze, bo i tak dłużej niż godzinę nie wysiedzą, a jak wysiedzą to dlatego, że usną przez zgaszone światło (nawet dźwięk może co niektórym nie przeszkadzać) ;) Dla takich dzieci są kanały w tv np. jak Mini mini (tam puszczają właśnie takie bajki). Nie kręci się dla nich filmów kinowych, bo znowu jak będzie film dla takiego malucha, to dorosły, który z miłości do swojej pociechy jeszcze się poświęci i kupi bilet to wynudzi się przez ileś czasu, ale nikt inny już nie, a jak wziąć pod uwagę zyski, to będą marne i kina czy producent nie zarobią.
Więc nijak się mają te bajeczki do filmów animowanych Disneya. Poza tym z pełnometrażowych filmów Disneya to dla malców jest niewiele bajek, np. może być Kubuś Puchatek..., ale tu zaraz paru psychologów od zaburzeń osobowości może się zlecieć i Kubuś z przyjaciółmi wyląduje na oddziale terapii zamkniętej ;P Więc zostawmy może Kubusia w Stumilowym Lesie ;>
Gdyby Twój temat dotyczył braku jakichkolwiek ograniczeń wiekowych dla filmów animowanych w kinie to byłabym jak najbardziej za. Chętnie poczytała o Twoich badaniach, czy wiedzy jaką posiadasz z racji wyuczonego zawodu i np. podyskutowała o tym, że rodzice z różnych przyczyn nie patrzą na co zabierają dzieci do kina i co włączają im w tv... Bo jak wiemy wszystko co animowane w naszym kinie zawsze ma obok tytułu „wiek b/o”, czyli bez ograniczeń.
Ale skoro do dzieci zaliczamy osoby od urodzenia do lat 11 czy 12, a maluchy, dla których napisałaś kilka przykładów bajek już wykluczyłyśmy, rację przyznam osobom wypowiadającym się wyżej, nawet Hajdi123 - w sensie „coś nie tak”, że za bardzo zagłębiłaś się w analizę zapominając choćby o szczegółach jakie już opisałam ;) Myślę, że Księżniczka i żaba może spokojnie być dla dzieci od lat 5. Fakt, że dzieci mają dużą wyobraźnię, ale mają też swój mały rozumek i zadają dużo pytań, a jakie odpowiedzi dostają na te pytania to już zależy od ich rodziców. To rodzice uczą dzieci co to dobro i zło, jakie zachowania są właściwe a które nie. Rozwijamy się, nasza wiedza rośnie wraz z wiekiem. Tak więc czy dana animacja jest odpowiednia dla dziecka, czy np. nic w niej go nie przestraszy, to powinien wiedzieć już jego rodzic, on wie czy jego malec dojrzał już do tej czy innej produkcji. Do dzisiaj pamiętam jak byłam w kinie na Królu lwie, miałam 9 lat, kiedy ginął Mufasa, było mi smutno, nawet bardzo, tak jak i nie jednemu dorosłemu, bo tak się składa, że ta dramatyczna scena jest jedną z najlepiej zrobionych animowanych scen w historii kina! Za to dziewczynka z rzędu przede mną, która miała może z 5 czy 6 lat zaczęła krzyczeć i strasznie płakać... Czy to wina Króla lwa? Bo ja myślę, że dorosłych , którzy nie sprawdzili na co zabierają dziecko...
Doczepiłaś się czarów... czy wiesz, że dzieci wiedzą, że to bujda, fikcja? ;> No chyba, że wmówi się któremuś, że jest inaczej;P
A jeśli chodzi o księcia dla mnie jest on typem faceta, którego najlepiej unikać w życiu, nawet mimo metamorfozy;P
Ale myślę, że to nie jego postać będzie miała wpływ na to, że niektóre dziewczynki jako przyszłe kobiety będą się takiemu dały nabierać jak i, że niektórzy chłopcy (oby mniejszość!;P) jako mężczyźni będą takimi cwaniakami jak on… ;>
Owszem, podczas bajek czytanych dziecko odbiera takiego jej obrazu jak wtedy, gdy ma to przed oczyma na ekranie. Tyle, że dziecko umie dobrze czytać dopiero w wieku 6-7 lat, a w tym wieku już jest dużo mniej strachliwe, niż przeciętny trzy, czterolatek. Skoro już w przedszkolu ganiają z plastikowymi pistolecikami w rękach i się "zabijają", to wątpię, by jakaś mroczniejsza scena w bajkach je przestraszyła, doliczając fakt, że w Disneyu raczej nie ma wątków rodem z "Egzorcysty". Czytanie dzieciom na dobranoc? Trochę naiwne- doskonale pamiętam swoje dzieciństwo i zaręczam, że dzieci w ogóle się nie skupiają. Przynajmniej ja tego nie cierpiałam.Chociaż ja tam oglądałam po raz pierwszy "Omena" w wieku pięciu lat, i nie przestraszyłam sie ani razu, z wyjątkiem sceny z obciętą głową :\ ale zrazy psychicznej po tym nie mam, chociaż fakt, że horrorów nie lubię, ale to z tego powodu, że dzisiejsze horrory są po prostu kiepskie. Dzieci nie są takimi mięczakami, jak nam się wydaje. To dosyć inteligentne stworzenia. Na premierze "Królewny Śnieżki" w latach 30. przy scenie śmierci bohaterki na sali kinowej zapanowała zbiorowa histeria, a większosć widowni była w wieku dorosłym.
No i seriale PRL-u: w latach 60-70 nie mieliśmy dostępu do wyrafinowanej kultury zachodniej, wiec robiliśmy sobie "własne" produkty, tylko, no właśnie- jakiej jakości? Owszem, "Reksio", "Kot Filemon" to klasyka naszego dzieciństwa, ale nie dorastają do pięt animacjom Disneya. Tak zwana "wersja dla ubogich"- niemalże jednowymiarowe, często pozbawione dialogów, z kiepską kreską, pozbawione przez to magii i PIĘKNA, przesłanie- ogladałam je miliony razy, nie tylko w dzieciństwie, i muszę powiedzieć, że nie dopatrzyłam się w nich żadnego przesłania- po prostu jakieś ludziki czy zwierzątka chodziły po ekranie i robiły różne rzeczy. Bohaterowie byli z reguły ci sami i mało ciekawi, mało zapadający w pamieć, bez osobowości, głębi psychologicznej, kolory i kreska- nie ma co nawet porównywać do kolorów dżungli w "Królu Lwie", pastelowego nieba i wodospadów w "Pocahontas", iskrzących się złotem kopułach minaretów w "Alladynie" czy majestatycznej, pełnej architektonicznych detali katedrze wyglądajacej jak realistyczna budowla w "Dzwonniku z Notre Dame". No i taka Pyza raczej ma się nijak do Belli czy Esmeraldy. No i najważniejsze- bajki Disneya przez momenty smutne, wesołe i wzruszające wzbudzały prawdziwe uczucia i emocje- naszym polskim bajkom szczególnie tego brakowało. Niestety, ale mogę stwierdzić, że uwłaszczały inteligencji widza, właśnie w "wersji dla ubogich". W Disneyu postacie były różne, historie pełne przesłania, cudowna muzyka(Alan Menken- bije ci pokłony za cudowny renesans Disneya z twoimi melodiami), wręcz przepełniona przebojami- PEŁNA PIĘKNA. Dziecko też jest wybrednym widzem i nie zadowoli się byle czym.
Eliza wiesz już, że Cię lubię i, że się z Tobą zgadzam jeśli chodzi o Disneya, ale błagam nie nazywaj Reksia wersją dla ubogich !!! O.o (jeszcze Cię usłyszy i będzie mu smutno ;))
Jak już pisałam pani Alicji, to są bajki dla małych dzieci, kreskóweczki i tego nie można wrzucać do jednego garnka z Disneyem. Nie porównujmy kanapki na śniadanie z daniem obiadowym, please! ;)
Wiem, w końcu kto tutaj nie lubił Reksia, tylko jak już wspominałam, porównywanie polskich seriali dla dzieci z lat 70 do produkcji Disneya- ze strony p. Alicji- to trochę jak porównywanie eliminacji szkolnych talentynek (nie w pejoratywnym znaczeniu) do rozdania nagród Emmy. Równie dobre, tylko, nie oszukujmy się- nie ta półka, bo Disney to po prostu wielkie kino. A dzieci dziś są dosyć wybredne.
Kurczę, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mój nick jest taki mylący... Ciotka Eliza to moje przezwisko z czasów szkoknych, i chociaż "Elizka" to ładne imię, to niestety, nie noszę go w realu :)
yyyyy
hmmm
;)
Wiesz, ja nie zastanawiałam się czy masz na imię Eliza, wiem, że to Twój nick, tak jak słodki kociak to avatar, a nie osoba mi odpisująca... ;P
Wiesz jak komuś raz odpisuję mogę kopiować w pełni jego nick, tak jak ktoś mój z 001 ;)
A skoro już po raz któryś z Tobą piszę, zwracam się do Ciebie tak jakby bardziej po koleżeńsku... i skróciłam "ciotkę" ;) Ale jeśli to jakieś przewinienie i ma być zawsze razem to przepraszam ;)))))))
Nie, spoko, po prostu myślałam, że już wszyscy na serio sadzą, że nazywam się Eliza :) :) bo pierwsza nie jesteś.
Ale może "ciotka" będzie bezpieczniejsza :D ?
Nie wiem co za pedagogiem jestes, skoro zle rzeczy widzisz w filmie to po seansie pogadaj o tym z dzieckiem a nie powiesz ze tego ogladac nie moze. Wczesniej czy pozniej i tak je zobaczy
Uwielbiam jazz, blues, filmy o historii tego gatunku muzyki i marzę o podróży w rejony delty Mississippi, Nowego Orleanu i okolic. Jest to jedyna bajka jaką znam, która nawiązuje do tego rejonu świata oraz muzyki z nim związanej. Wydaje mi się, że rzecz dzieje się w latach 20-tych (kolejny ważny dla mnie szczegół). Co do muzyki, mogli się bardziej postarać, ale w końcu to film dla dzieci i jeśli już w dzieciństwie kreuje się również gust muzyczny dziecka, to widok krokodyla grającego na trąbce (i jej dźwięk) jest całkiem obiecujący ;)
Z pewnością pokazałabym dzieciom ten film, zamiast wielu innych cukierkowych/księżniczkowych produkcji. "(...)Możesz marzysz w głębi swojego serca, ale pamiętaj o jednym: gwiazda może spełnić część życzeń, Ty musisz jej pomóc porządną, ciężką pracą a wtedy osiągniesz wszystko o czym marzysz" Co piękniejszego, bardziej wartościowego może przekazać bajka? Może jeszcze to: "w głębi serca każdy wie, co w życiu najważniejsze jest" Film pokazuje zarówno biednych jak i bogatych, mądrych i głupiutkich, dobrych i złych (przecież tak w życiu jest), pokazuje jak ciężką pracą dochodzi się do sukcesów. Ja wychowywałam się na Reksiu, Bolku i Lolku oraz innych szarych bajkach. Nie wspominam tego zbyt dobrze, ani nie pamiętam jakiegoś super przesłania, jakie miały te bajki nieść. Oczywiście nie twierdzę, że są złe, wiem że dzieci lubią je oglądać i OK, ale nie wiem co złego jest niby w tej bajce i jakie podprogowe informacje niesie.
Po raz kolejny co najwyżej mogę ubolewać nad tym, że amerykański film pokazuje blondynkę jako idiotkę... Nawet tak zdolna i inteligentna Marilyn Monroe nie miała szans z tym walczyć, więc postanowiła na tym coś ugrać...